Galacon, którego nie było...
Grafika komputerowa to moja pasja
Galacon 2020 został odwołany już jakiś czas temu. Niestety, mimo wstępnych informacji od organizatorów, iż po konsultacjach z miejscowymi służbami medycznymi, impreza się odbędzie, ekipa odpowiedzialna za konwent podjęła decyzję o przełożeniu kucospędu na przyszły rok. Czy słusznie, czy nie – nie jest to wpis o tym:)
Wiele osób, które zarezerwowały sobie hotele (co wobec tego, że Ludwigsburg jest bardzo „imprezowym” miejscem i większe lub mniejsze wydarzenia są bardzo częste lub nakładają się na siebie – w 2017 roku niedaleko Galaconu odbywał się koncert Sabatonu xD sprawia, że rezerwacji dokonać trzeba z bardzo dużym wyprzedzeniem (a najlepiej w dniu zakończenia imprezy, kiedy znana jest już data kolejnej), a że hotele odmawiały zwrotów pieniędzy (lub zwracały tylko symboliczne 10%), pewna grupka ludzi postanowiła jednak zjawić się w miasteczku. Również i my (cztery osoby w tym ja i Wonsz z redakcji) „uparliśmy się” pojechać do Ludwigsburga. Plan był prosty: przyjazd, zwykły ponymeet, pubmeet, coś tam zwiedzić i... w zasadzie tyle. Bardzo skromnie jak na ponad 1100 kilometrów do zrobienia, prawda?
Około 10 godzin jazdy (głównie w nocy) potrafiło człowieka zmęczyć (nawet jeśli nie musiałem prowadzić – brawa dla naszych dzielnych kierowców), więc po przybyciu na miejsce, pierwsze co zrobiliśmy to... poszliśmy spać xD Dopiero po południu w piątek udaliśmy się w jedno z ustalonych wcześniej miejsc spotkań.
Rynek w Ludwigsburgu
Biorąc pod uwagę całą sytuację z koronawirusem, zapoznaliśmy się z miejscowymi obostrzeniami. aktualnie zakazane jest grupowanie się ludzi w większe „stada” niż 20 osób, oraz 50 przy zachowaniu odpowiednich odstępów (minimum 1,5 metra i obowiązkowe noszenie masek). Policja w Niemczech sprawdza to i nie stroni od ewentualnych kar. Również w sklepach jest obowiązek noszenia masek.
Na sam początek udaliśmy się na Forum am Schlosspark – miejsce, gdzie odbywa się doroczny konwent kucyków. Oczywiście, było zamknięte (dziękujemy Kapitanie Oczywisty)
WPUŚĆCIE MNIE!
Na forum nie zastaliśmy oczywiście nikogo, więc udaliśmy się w kolejne z „wyznaczonych” miejsc, w których można się było szukać. Były to: wspomniane forum, pub Towers na rynku miasteczka i sporych rozmiarów schody niedaleko jednego z hoteli.
BEZPIECZEŃSTWO PONAD WSZYSTKO!
I już na samym początku czekała nas miła niespodzianka – mieszkańcy doskonale kojarzą kucyki i Galacon; byli całkiem zdziwieni, że ktoś przyjechał mimo braku konwentu. W pubie spotkaliśmy już pewną grupkę bronies i zaczęła się integracja.
Mimo iż rozbici na kilka stolików (kolejne z ograniczeń: tylko cztery osoby przy jednym mogły siedzieć), bawiliśmy się świetnie. Spotkanie znajomych z którymi nie widziało się od ostatniego większego konwentu (w tym wypadku od Heart's Warming Conu w lutym / marcu). Udało się nawet zorganizować zdjęcie grupowe, oczywiście z zachowaniem odległości xD
Na drugi dzień udaliśmy się od razu na forum, gdzie miała być główna część spędu. I faktycznie, na miejscu było nieco ludzi. Mimo ograniczeń i żadnego przytulania:( panowała bardzo wesoła atmosfera. Jeden z uczestników rozdawał „blep zestawy” (mały czerwony języczek na szpilkach, które można wpiąć w pluszaka) i tak oto powstała Bleplestia.
BLEP!
Malutka rzecz, a zmienia wygląd całego pluszaka. Nie zabrakło także zwyczajowych już dla konwentu rysunków kredą. W dobrej atmosferze czas płynął zdecydowanie zbyt szybko i przyszedł czas wracać do hotelu (mieliśmy w planie dodatkowo zwiedzić muzeum Porsche i Mercedesa - no ale blog to już nie miejsce na relację z wizyty w muzeum samochodów xD)
Wieczorem, jak zawsze obowiązkowa wizyta w pubie i można iść spać. xD
Niedziela wieczór i humor popsuty jak mawia pewien mem (pominąłem błąd w słowie wieczór xD). Tym razem udaliśmy się do Europa Parku, gdzie spędziliśmy praktycznie cały dzień korzystając z atrakcji (w sumie to oprócz mnie – pewne problemy z ciśnieniem sprawiły że zrezygnowałem tym razem z najbardziej ekstremalnych przejażdżek). Do Ludwigsburga wróciliśmy na wieczór, by – po raz ostatni już – udać się na spotkanie w pubie.
Celestia wysiorbała mi cały cydr!
Na sam koniec już, po zamknięciu pubu, udaliśmy się na ostatnie z miejsc spotkań: P O T Ę Ż N E schody. Tzw STAIRCON trwał do późnych godzin w nocy. Około 30 osób świetni bawiło się na betonowych schodach w środku nocy. Wraz z muzyką i magicznymi miksturami z zawartością alkoholu (skąd oni wytrzasnęli tyskie w okolicy xD)
Applejack jak zawsze w tle xD
Cóż można powiedzieć. Z jednej strony, nie było tam nic wyjątkowego. Ot zwykłe spotkanie niewielkiej grupki bronies, jakich i u nas w kraju pełno? Otóż nie do końca. Zjechały się osoby z kilku krajów: Belgia, Holandia, Czechy. Tak, na zwykły meet:) Mała ilość osób (porównując do regularnego konwentu, na który przyjeżdża ponad tysiąc ludzi może z miejsca zniechęcać do, jakby nie było, nie najtańszego wyjazdu, jednak osobiście bawiłem się doskonale. Mimo wszystkich ograniczeń, integracja się udała a moja mordka cieszyła się cały czas. Szkoda tylko, że mój angielski jest kiepski jak Trixie xD
Mam nadzieję, że w przyszłym roku sytuacja wróci do normy na tyle, że konwent odbędzie się normalnie.
Fajna inicjatywa, widzę, że dobrze się bawiliście i to najważniejsze. Super relacja, pozdrawiam serdecznie ;D
OdpowiedzUsuńWiecie, że został wydany pierwszy komiks-crossover MLP i Transformers: https://www.equestriadaily.com/2020/08/my-little-ponytransformers-friendship.html
OdpowiedzUsuńCiekaw byłem, jak może wyglądać ponymeet, którego nie było.
OdpowiedzUsuńMoże nie być, ale jest... Czyli co by nie było, będzie
OdpowiedzUsuńcoś.
Fachowo ^^
AppleJack w tle tfu! Celestia do tła, a AJ na pierwszy plan!
OdpowiedzUsuńKto? o_O
UsuńTymczasem mamy rocznicę ostatniego Bronyconu - a ja nadal nie napisałem z niego relacji. Nadal chętni poczytać co tam się działo?
OdpowiedzUsuńSię wie! ^_^
UsuńNocny galacon
OdpowiedzUsuń