mnie nie widać! yay!

niedziela, 7 lipca 2019

Niedzielne Aktualności CDXI: Łukasz "Luxis" Skała

Luxis na ponymeecie VI Twilight, który miał miejsce równo rok temu, 7 lipca 2018 roku. Maska widoczna na zdjęciu z podpisami uczestników poprzedniej edycji ponymeeta została sprzedana na aukcji charytatywnej.

Witam wszystkich w zwyczajowych Niedzielnych Aktualnościach. Niestety dzisiaj niezwyczajowo nie będzie żadnych newsów z fandomu. Jak zapewne wiecie, wczoraj nad ranem zmarł Luxis, wieloletni członek ekipy naszego bloga, któremu poświęcimy dzisiejszy odcinek Niedzielnych. W środku znajdziecie zdjęcia i wspomnienia osób z którymi się znał lub współpracował, by przypomnieć kim był oraz co zrobił dla naszego fandomu w ciągu blisko 4 letniej aktywności.


Wonsz:

Pozwolę sobie zacząć, gdyż jestem osobą, która znała Luxisa prawdopodobnie najdłużej, choć na pewno nie najlepiej.

Luxisa poznawałem w zasadzie 2 razy. Bardzo długo żyłem w przeświadczeniu, że poznaliśmy się gdzieś w roku 2016, kiedy dołączył do redakcji i spotkaliśmy się na jednym z ponymeetów. Jak w czasie jednej z rozmów okazało się, że poznaliśmy się blisko rok wcześniej w odległym roku 2015 na konwencie Vistulian w Warszawie, kiedy ja byłem świeżym nabytkiem w redakcji, a Luxis dopiero robił przymiarki do podjęcia aktywności w fandomie. Nie byłem świadomy, że wtedy w sleeproomie rozmawiałem właśnie z nim. 

Na początku nasza znajomość była jak wiele innych zawartych w fandomie, czyli widywaliśmy się od ponymeeta do ponymeeta, w międzyczasie utrzymując kontakt internetowy, w tym przypadku na konfie redakcyjnej najpierw na Facebooku a potem na Discordzie. Z czasem znajomość zaczęła się pogłębiać, na czacie pisało się o różnych rzeczach, jakieś historie z życia, opowieści o zawodach miłosnych, wymienianie się doświadczeniami z prac wakacyjnych, opinie o sprzętach elektronicznych, jakieś memy, śmieszne filmiki, zdjęcia nowych kucykowych gadżetów itd.

Nie będę kłamał, z Luxisiem nigdy nie byliśmy przyjaciółmi, to jednak nie ten poziom zażyłości, ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że byliśmy serdecznymi kolegami. Zawsze byłem chętny do pomocy mu, czy to z wyborem sprzętu do nagrywania wideo czy czymś innym. Z czasem zaczęliśmy współpracę na tym polu, ja już od jakiegoś czasu nagrywałem spotkania z aktorami głosowymi na meetach, czasem jakieś relacje itd., Luxis również zaczął działać na tym polu. Wspieraliśmy się, pożyczaliśmy sobie sprzęt i tak dalej. Zresztą do dziś mam jego kartę pamięci, którą mi pożyczył już dobre 2 lata temu, a której do dziś mu nie zwróciłem. Czasami zamieszczałem na naszym kanale na YT wywiady z aktorkami głosowymi z serialu, które łapał na własną rękę po wystąpieniach w teatrze lub innych galach.

Od lewej: ja i Luxis podczas Starlightmeeta 2016. Przygotowywaliśmy wtedy nasze kamery do nagrania panelu z Klaudią Kuchtyk, która podkłada głos pod Starlight Glimmer. Zdjęcie zrobił DayanDey.

Poniżej kilka zdjęć z aktorami i aktorkami głosowymi, które miał okazję zrobić przez ostatnie 4 lata na ponymeetach:

Z Grzegorzem Pawlakiem (Discord), Vistulian 2015, Warszawa.

Julia Kołakowska-Bytner (Pinkie Pie). Middle Equestrian Convention, 2016, Warszawa.

Mikołaj Klimek (Sombra), Middle Equestrian Convention 2016, Warszawa.

Brygida Turowska (Luna), Middle Equestrian Convention 2016, Warszawa.

Klementyna Umer (Księżniczka Ember), Embermeet, 2017, Poznań. Luxis był współorganizatorem tego ponymeeta.

Od lewej: Elżbieta Węgrzynowska-Cybińska, Luxis i Klaudia Kuchtyk, Ambermeet, 2018, Gdańsk.

Ogólnie warto wspomnieć przy okazji jak ważny był dla niego dubbing. Było to zdecydowanie jego największe hobby. Dubbing nie miał przed nim żadnych tajemnic, doskonale wiedział kto gdzie nagrywał, do jakiego medium, od kiedy, z kim, za ile i jak. Miał też okazję poprowadzić panel z Klementyną Umer na ponymeecie w Poznaniu. Z czasem pomagał ściągać aktorów na ponymeety w innych częściach Polski, zresztą Joanna Pach, która odwiedzi Kucykon już za tydzień, została zaproszona właśnie przez niego. Jeszcze zanim zaczął walkę z rakiem został kierownikiem produkcji dubbingu nowego Dragon Balla, co bez wątpienia było dla niego wielkim osiągnięciem, ponieważ to z tą branżą wiązał plany zawodowe, plany, których już nigdy nie zrealizuje.



Nadszedł nawet taki dzień, to było krótko po tym, jak zacząłem prace nad dokumentem o Bronies, kiedy zaproponował mi abyśmy wspólnymi siłami zrobili krótki film o tym jak wygląda dubbing od kuchni, od czego zaczyna się każda produkcja, przez proces rekrutacji aktorów, rejestrację głosów aż po finalny efekt w postaci filmu czy odcinka z polskim dubbingiem, który oglądają ludzie w kinie, telewizji i internecie. Niestety, prace nad tym projektem nigdy nie ruszyły, ponieważ jakiś czas po tym wylądował w szpitalu z diagnozą, która wywróciła jego życie do góry nogami.

Fandom, obok dubbingu, był dla niego właściwie wszystkim co miał. Luxis nie miał lekkiego życia, pochodził z dość ubogiej rodziny, znajomych przed fandomem nie miał raczej zbyt wielu, ewentualnie jakieś znajomości ze szkoły. W miłości nie zaznał również szczęścia, na szczęście w jego życiu pojawił się w pewnym momencie fandom, który wypełnił pustkę w jego życiu i sercu. Jeździł na naprawdę wiele meetów, bywał w swoim rodzinnym Poznaniu, ponadto jeździł do Trójmiasta i Warszawy, gdzie zapoznał się z wieloma osobami, z którymi potem wspólnie dobrze się bawił na każdym spotkaniu. Było to widać gdy się go odwiedzało, jego pokój był w całości udekorowany pamiątkami z ponymeetów, których miał naprawdę sporo. Do tego bardzo poświęcał się, by dostarczać Wam różnych nowości ze świata kucyków i ich fanów, napisał wiele postów, a z czasem został nawet mianowany administratorem, kiedy Mere Jump, założyciel i pierwszy admin odchodził i wyznaczył swoich następców.

Zrobiłem Luxisowi to zdjęcie równo rok temu, 6 lipca 2018 roku podczas VI Twilightmeeta. Wtedy obowiązywała diagnoza, że cierpi na rwę kulszową. Nigdy bym nie pomyślał, że równo rok później, 6 lipca 2019 odejdzie od nas na zawsze.

Jestem w stanie z pewną dozą pewności stwierdzić, że jego najszczęśliwszym dniem w życiu był 3 października 2017. Wtedy bowiem miał miejsce pierwszy przedpremierowy pokaz My Little Pony: Film w Polsce. Luxis załatwił nam wtedy wejściówki od dystrybutora, dzięki czemu on, ja i Eljonek mogliśmy jako pierwsi Bronies z Polski zobaczyć film na wielkim ekranie z rodzimym dubbingiem. Właśnie to połączenie fandomu i dubbingu sprawia, że to był dla niego wyjątkowy dzień. Wiecie, premiera była przygotowana z wielką pompą, na ten cel wynajęto całe Multikino w Złotych Tarasach (galeria handlowa w samym centrum Warszawy), zatem nie mogło zabraknąć polskich aktorek głosowych, które dubbingowały postacie w filmie. Swobodny dostęp do nich był spełnieniem marzeń Luxisa. Do dziś pamiętam jak biegał po całym Multikinie z dyktafonem włączonym na moim telefonie i przeprowadzał wywiady z aktorkami, a po zakończonej rozmowie zbierał ich podpisy. Cieszył się wtedy jak dziecko, aż żal go było wtedy hamować. To był szalony dzień. 3 października to był wtorek, byłem studentem zaledwie drugi dzień, wtorek był też pierwszym dniem moich zajęć na uczelni. Pożyczyłem wtedy od mamy samochód i pojechałem do Warszawy, ponieważ powrót był o nieludzkiej porze, a zaznaczę, że jestem z Torunia, więc miałem spory kawałek do przejechania. Premiera była wieczorem, spędziliśmy tam dużo czasu przed filmem i po, dlatego wyszliśmy z galerii dość późno. Jako, że Luxis miał jeszcze dalej niż ja, a chcieliśmy napisać relację jak najszybciej, bo był to gorący to temat, to wziąłem go ze sobą do Torunia. Przyjechaliśmy w środku nocy i zaczęliśmy pisać. On zaczął pierwszy, ja jako kierowca musiałem się zdrzemnąć chwilę. Potem nastąpiła zmiana i tak aż do rana. Pracy było sporo, bo oprócz samej relacji z wydarzenia trzeba było też przygotować transpkrypcję wywiadów z aktorkami, które nagrywaliśmy na telefon, to było to trudne zadanie ze względu na duży hałas w tle. Ale udało się, relacja została napisana bardzo sprawnie. Położyłem się jeszcze na chwilę i poleciałem rano na zajęcia, a Luxis został u mnie i odsypiał nocną walkę. Po południu odprowadziłem go na pociąg i pojechał do siebie do Poznania. To były ciekawe czasy w fandomie, podobnie zresztą jak cała ta akcja zorganizowana naprędce w ciągu kilku dni, zdecydowanie dla takich chwil warto działać w fandomie.


Luxis i wielka Rainbow Dash. Multikino w Złotych Tarasach podczas zamkniętej premiery MLP: Film.
Od lewej: Luxis, Eljonek i ja na prapremierze MLP: Film.

Potem nadszedł rok 2018, który był przełomowy. Jak wspomniałem, Luxis został kierownikiem produkcji przy dubbingu nowego Dragon Balla, pojawiły się plany na wspólne przedsięwzięcie, dodatkowo wzmocnione wywiadem z Mikołajem Klimkiem, który gra Sombrę, który miałem przeprowadzić razem z Luxisem na potrzeby mojego dokumentu o Bronies, jednak nie udało się, ponieważ był zbyt chory, żeby jechać do Warszawy. W połowie roku zaczął się skarżyć na ból nogi, nie mógł swobodnie chodzić, kulał by zminimalizować ból, ale mimo to pojawił się na wrześniowym Ambermeecie w Gdańsku. Nie sądziłem wtedy, że będzie to ostatni raz kiedy zobaczę go chodzącego i wyglądającego dość zdrowo, oczywiście na tyle na ile wygląda osoba, która włóczy jedną nogą. Wtedy wszyscy myśleliśmy, że jest to rwa kulszowa jak powtarzali to lekarze. Ten stan trwał aż do grudnia, kiedy to Luxis na czacie redakcyjnym podzielił się z nami smutną nowiną, że wykryto u niego raka kości, który objawiał się guzem na kości udowej. Przyznacie, że diagnoza niezbyt optymistyczna, ale Luxis się nie załamał. Za to będę go podziwiać najbardziej, do końca zachowywał dystans do swojej choroby, nie miał problemu by o tym mówić, a nawet śmiał się z tego. Nie zapomnę jak zrobiłem mu zdjęcie, kiedy wyłysiał po chemii, a on przerobił swoją łysą głowę na emotkę na discordzie, bo zrobił wtedy śmieszną minę i fajnie to wyglądało.

Naziwsko Luxisa w napisach końcowych nowego Dragon Balla na antenie Polsat Games.

Po chemioterapii i operacji zaczęło mu się poprawiać, byliśmy pewni, że z tego wyjdzie, wszystko na to wskazywało, kiedy odwiedziłem go w domu w maju tego roku to był dużo żywszy niż wcześniej, sam był dobrej myśli, snuł już plany wyjazdu na Kucykon i Czequestrię, niestety życie zweryfikowało jego plany. W czerwcu zaczął odczuwać ogromne bóle w nodze, która była poddana operacji. Kiedy zrobiono dodatkowe badania okazało się, że pojawiły się jakieś nacieki nowotworowe i trzeba będzie działać, jednak chemia nie wchodziła w grę, był zbyt osłabiony po poprzedniej sesji. Zastanawiano się na nad operacją, jednak warianty jakie brano pod uwagę to było usunięcie połowy uda albo amputacja całej nogi. Jak się okazało i ten plan zbyt długo nie przetrwał, ponieważ okazało się, że Luxis miał przerzuty w całym ciele i jego wyleczenie znajdowało się już poza zasięgiem medycyny. Mimo to Luxis zachowywał przytomność, nadal był z nim kontakt, normalnie odpisywał nam na Discordzie, choć nie tak często. Stan ten trwał do zeszłego piątku, kiedy kontakt nastąpił po raz ostatni. Jeszcze tego samego dnia SPIDIvonMARDER, były redaktor naszego bloga i zasłużony Brony z Gdańska kontaktował się z nim telefonicznie, by zapytać jak się czuje i ustalić kiedy można go odwiedzić. Tydzień temu, w niedzielę otrzymałem od Spidiego telefon, że Luxisa stan się bardzo pogorszył, jest nieprzytomny i nie wiadomo kiedy odzyska przytomność, ponadto lekarze mówili, że zostało mu niewiele czasu, maksymalnie kilkanaście dni.

Poczułem się wtedy jakbym został trafiony obuchem przez łeb. Miałem jeszcze tyle spraw do obgadania z Luxisem, tyle do załatwienia, chciałem go poprosić o pożyczenie jego kamery i statywu na Kucykon, by uwiecznić go na filmie, chciałem przeprowadzić z nim wywiad przed śmiercią, by mieć jakąś pamiątkę po nim w moim filmie o Bronies, chciałem zapytać go o wskazówki, jak ma wyglądać ten film o dubbingu, na wypadek gdybym musiał go zrobić już bez niego, jednak nie miałem okazji zrobić tego wcześniej ze względu na ciężką sytuację życiową i natłok spraw na uczelni i to wszystko stało się już nieaktualne w tamtym momencie. Podjęliśmy szybką decyzję, że trzeba jechać go odwiedzić póki jeszcze żyje. Dniem odwiedzin delegacji został czwartek, zjechały się osoby z Gdańska, Torunia i Bydgoszczy, Warszawy i Krakowa.

Tutaj przechodzimy do finału historii naszego kolegi. Luxis przez te wszystkie dni czekał na nas wytrwale, aż w końcu przyjedziemy. I nadszedł w końcu czwartek, mieliśmy przyjeżdżać do stolicy Wielkopolski na raty, ponieważ delegacja warszawska miała pociąg szybciej niż byliśmy w stanie dojechać z ludźmi z Gdańska i Bydgoszczy. Tutaj do akcji wkroczyło PKP, które nie zawiodło i zafundowało warszawiakom spóźnienie wynoszące prawie półtorej godziny, dzięki czemu w większości wszyscy weszliśmy do jego sali. To co zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach. Luxis nie przypominał siebie, był bardzo wychudzony, do tego stopnia, że było widać mocno zarysowany kształt jego czaszki, ledwo mówił, był podłączony do morfiny, urządzeń medycznych i kroplówki, nie ruszał się zbytnio. Ale było widać w jego oczach, że widok tylu znajomych twarzy, z którymi spędzał całe weekendy przez ostatnie lata bardzo go ucieszył. Standardowo w takim momencie nastąpiło pocieszanie, choć nikt na sali nie miał wątpliwości, że widzimy się po raz ostatni. To było bardzo niezręczne, ale drugiej strony trochę nietaktowane było takie typowe żegnanie się, jakby już za chwilę miał umrzeć. Przecież dawano mu jeszcze trochę czasu, dostawaliśmy wiadomości od osób, które nie mogły pojechać w czwartek, że jeszcze przyjadą go odwiedzić w najbliższej przyszłości, jak uczynił to nasz redakcyjny kolega Polineks, który był u niego w piątek.

Szczęśliwie Luxis odnalazł w sobie siłę, by być z nami przez całą godzinę, co było rekordowym wynikiem, dotychczas był z nim kontakt zaledwie przez kilkanaście lub kilkadziesiąt minut po czym zasypiał. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie, ze Spidim wręczyliśmy mu obrazki, które w ekspresowym tempie przygotowali dla niego Eljonek i Vitaj, za co chylę czoła przed nimi. Był bardzo z nich zadowolony. Na koniec zbiliśmy po Brohoofie i zostawiłem mu obrazki w pozycji stojącej obok łóżka, by mógł na nie patrzeć, kiedy już wyjdziemy, by przypominały mu, że nie jest sam i jesteśmy z nim cały czas, jeśli nie ciałem, to na pewno myślami. To było nasze ostatnie spotkanie. W sobotę rano otrzymałem SMSa od Spidiego, że Luxis zmarł nad ranem. Sprawdziło się to, co mówił Spidi, że prawdopodobnie Luxis w tak złym stanie przeżył tylko dlatego, że umówione spotkanie z nami było ostatnią rzeczą, jakiej jeszcze nie załatwił na tym świecie i po nim będzie mógł już odejść w spokoju i tak też się stało, podobno odszedł we śnie, nie cierpiał.

Obrazki, które mu zostawiłem wychodząc. Ten po lewej przygotowała Eljonek, a ten po prawej zrobił Vitaj.
Nasze ostatnie zdjęcie, które zrobiliśmy podczas wizyty w czwartek.

W ten sposób kończy się moja czteroletnia znajomość z Luxisem. To nie powinno się tak skończyć, człowiek w wieku 23 lat nie powinien umierać na raka, ludzie poznani w fandomie kolorowych kucyków z krainy przyjaźni nie powinni znikać z naszego życia w tak tragiczny sposób, te Niedzielne nie powinny być poświęcone śmierci jednego z nas, to wszystko powinno było się skończyć inaczej, jednak tak się nie stało. To jest bardzo cenna lekcja życia, z której na pewno wyciągnę jakieś wnioski, choć wolałbym nie mieć takich doświadczeń, wolałbym, żeby Luxis z nami teraz tutaj był. Przy okazji to też pokazuje pewne piękno tego fandomu. Nie twierdzę, że w innych społecznościach nie ma takich znajomości, ale nasz fandom szczególnie silny jest pod względem więzi międzyludzkich. Na spotkaniu w szpitalu i wielu poprzednich były też osoby, które ledwie raz uścisnęły mu dłoń, lub wręcz go nie znały, ale mimo to wspierały go, co na pewno bardzo doceniał. Świadomość, że jest się otoczonym przyjaciółmi, nawet jeśli w gruncie rzeczy nie wszystkich z nich się zna, musi być zbawienna dla człowieka, który patrzy śmierci w oczy. Luxis na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako radosny, uśmiechnięty człowiek, który do samego końca nie załamywał się tym co go spotkało. Najważniejsze w tym momencie jest, że już nie cierpi i może wreszcie odpocząć.



Na koniec mam dla was pewne ogłoszenie połączone z prośbą. Za tydzień jest Kucykon, na którym odbędzie się aukcja charytatywna. Pierwotny plan zakładał, że będziemy zbierać na leczenie Luxisa, które było bardzo kosztowne, jednak w obliczu jego śmierci organizatorzy konwentu zdecydowali, że dotrzymają danego słowa o pomocy, więc wszystkie środku zebrane na licytacji zostaną przekazane mamie Luxisa, która przez ostatnie pół roku nie pracowała, by opiekować się chorym synem, co źle wpłynęło na finanse rodziny. Dlatego też, jeśli ktoś ma jakieś przedmioty, które chciałby sprzedać na aukcji, to zapraszam na Kucykon, gdzie będzie można oddać je organizatorom. Jeśli ktoś jednak nie wybiera się na konwent, a mimo to chciałby pomóc niech napisze na fge.blog@gmail.com, wtedy ustalimy szczegóły przelewu pieniężnego lub adres do wysyłki, gdzie będzie można wysłać przedmioty na sprzedaż.

Kucykon będzie miał miejsce 12-14 lipca w Warszawie i Mińsku Mazowieckim. Wydarzenie na facebooku.


SPIDIvonMARDER:

Wspomnienie o Luxisie.

Wonszu świetnie opisał samego Luxisa i jego działalność, zatem chyba skupię się na kilku osobistych wspomnieniach. Przede wszystkim Luxis kojarzył mi się zawsze z pozytywnym przykładem bronego. Takiego, który jest otwarty i przyjazny dla wszystkich i prawdziwie kocha kucyki, co mi bardzo imponowało. Potrafił prawdziwie zachwycać się przygodami naszych bohaterów na ekranie i czerpać z tego inspirację. Kiedy poruszało się temat Sunset Shimmer lub Adagio Dazzle, jego ulubionych postaci, to można było liczyć na przykład prawdziwej adoracji tych charakterów.

Równocześnie imponowała mi jego działalność. Jak wiecie, przynależę do osób kładących duży nacisk na organizację w fandomie, aktywizację ludzi i tak dalej. I tutaj współpraca z Luxisem była owocna, gdyż nie tylko podzielał tę filozofię, ale i sam wiele od siebie wnosił. Jego pasja do dubbingu przyniosła fandomowi kilka pięknych akcentów, jak spotkanie z Klementyną Umer, wywiady z aktorkami, lub nadchodzące spotkanie z Joanną Pach na Kucykonie. Tak, to on zainicjował dialog i zaprezentował jej ideę fandomu. Przedstawiał tez prelekcje, prowadził konkursy… jeden nawet wygrałem i poprosiłem o dedykację od organizatora na wygranej książce. Oczywiście wtedy nie miałem pojęcia, że stanie się to tak sentymentalną pamiątką.

Bardzo mu za to wszystko dziękuję. Za te duże rzeczy, jak i wszelką drobną pomoc przy wielu, wielu meetach.

Luxis i Spidi

Napisałem dla niego małe epitafium:

Przyszliśmy do studia, dziś kolejny dzień nagrania
Pinkie jak zwykle nie umie się zachować i przewraca mikrofony
Co doprowadza Rarity do jęku, a Fluttershy do płakania
Tłumaczą się tremą i że słońce wstało ze złej strony

Mądra Twilight próbuje je okiełznać, Spike coś żartuje o uździe
Lecz ja wciąż czekam na kierownika, by powiedział co trzeba i komu
Gdzie on jest? Dashie, Derpy może mi pomóżcie
I polećcie zobaczyć, bo może jeszcze nie wyszedł z domu?

Lecz po chwili drzwi się otwierają i staje w nich Sunset Shimmer
Turkus oczu przez łzy jest rozmyty, usta drżą, tak jak i kopytka
Chlipnęła i przemówiła najczulszym głosem, podchodząc bliżej:
„Obawiam się, że Luxis nie przyjdzie już do naszego studia”
*
Chciałem to opisać na blogu, lecz zupełnie nie kleją się litery
A Sunset patrzy na mnie wzrokiem pełnym wspomnień
Przeglądam jego wpisy, już nie znajdując w sobie wiary
Czytając jej na głos każdy jego wątek… kolejny i kolejny

Podnoszą bezradnie głowę, a róg mi gaśnie ot sam z siebie
Patrzę wzrokiem przegranego… na turkusowe dwa klejnoty
Jak pod żałobnym woalem przykryte ognistej grzywy cieniem
„Nie wiem, czy umiem słowami oddać magię tej osoby

Jak to wszystko ująć kilkoma mądrymi słowami
Ile zawdzięcza mu nasze lapidarne, stado nieszczęsne
Jak asystował w spotkaniach z aktorami
Jak zawsze był gotów się pojawić na każdym zjeździe”

Otarła mi łzy i szepnęła głosem, w którym się zakochał
„Powiedz prawdę, ona zawsze otwiera wszystkim serca
Zrób to, jak nakazuje nasza kucykowa filozofia
I napisz, że dziś straciliście pięknego przyjaciela”
*
Przebudziłem się niepewny gdzie jestem… albo kim
Ze smutkiem widząc, że to sen był tylko częściowo
Choć ta pluszowa Sunset, która została po nim
Patrzy na mnie bardzo ludzko i jakoś znajomo

Mere Jump:

Pomimo tego, że byliśmy w redakcji bloga, nie znałem Luxisa tak dobrze, jak bym chciał. Na redakcyjnym czacie gadaliśmy wspólnie nieraz na różne tematy, choć prywatnie prawie nic. Wiele razy mówiliśmy o jego chorobie. Wspieraliśmy go jeszcze, kiedy była we wczesnej fazie i nikt nie mógł wiedzieć, że to rak. Niezależnie od tego do końca wierzyliśmy, że uda mu się wyzdrowieć i wspieraliśmy go w jego walce.

Muszę przyznać, że Luxis to był twardy skurczybyk i cierpienie znosił z godnością. Wielokrotnie zapominałem nawet, że jest chory, bo często pisał z nami o "głupotach": grach, filmach. Niedawno wysłał prośbę od Klementyny Umer z prośbą, by głosować na jej teledysk, składał życzenia urodzinowe Kredke, pytał się, czy znamy osobę, która zaprosiła go do znajomych itp. Sami wiecie... normalny chłopak. Gdybym nie wiedział, co się stało, spodziewałbym, że niedługo znowu coś napisze.

Śmierć jest tak często gdzieś z dala od nas, że o niej zapominamy, a potem gdy się przydarza, to nie możemy w nią uwierzyć...

Luxis był wspaniałym fandomowym działaczem i świetnym człowiekiem. Już zawsze będę pamiętał, jak przypadkowo zakładaliśmy, że ma mniej niż 18 lat, gdy już był parę lat starszy. Będę mu zawsze wdzięczny za zorganizowanie noclegu podczas wyjazdu na Pyrkon 2017.

Straciliśmy go za wcześnie. Mógł zrobić tak wiele. Jego ambicje i wiedza dotycząca dubbingu były imponujące. To okrutnie smutne, gdy choroba odbiera człowiekowi wszystko. Nie pozbawiła go na szczęście godności. Myślę, że każdy, kto znajdzie się kiedyś w takiej sytuacji, chciałby być taki jak on: wesoły i kontaktowy do samego końca.

Łukaszu, współczuję bólu, którego doświadczyłeś. Wierzę, że jesteś teraz w lepszym miejscu.


Urwany z choinki:

Szczerze powiedziawszy, wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Spotkałem go jedynie dwa razy, za każdym razem był pogodny i wesoły. Nie zliczę też, ile razy wspólnie rozmawialiśmy i żartowaliśmy na Discordzie. Widząc, jak dzielnie walczył z chorobą, do samego końca wierzyłem, że uda mu się z nią wygrać. Będzie mi go naprawdę brakować.

Kideł:

W całej tej historii boli mnie fakt, że nie mieliśmy już jak pomóc. Kiedy usłyszeliśmy diagnozę, że to kwestia dni/tygodni jedyna rzecz jaka nam pozostała - to pożegnać się.
To niesprawiedliwe, jak prawi ludzie umierają z powodu jakieś choroby bez jakiejkolwiek szansy na życie, a najwięksi sku*wiele tego świata cieszą się długim i szczęśliwym życiem. Mam nadzieję, że Luxis jest teraz w lepszym świecie

Mr. Docent Barrbara (Tolkien Brony):

Biedny Luxis. Też chciałbym dodać kilka słów od siebie, jeśli można. Może i nigdy się z nim nie spotkałem ale to on mi pomagał kiedy stawiałem pierwsze kroki na blogu. Jeden raz przypadło mi nawet pisać z nim Teorie. Prawdą jest, że każdy zapamięta go inaczej, ale zostanie zachowany w sercach wszystkich jako dobry przyjaciel i redaktor.

Polineks (jak zwykle dzień po, wybaczcie)

Dziesięć lat temu, gdy żegnałem swojego wujka, moja mama powiedziała mi przed kostnicą „Nie wchodź tam, lepiej zapamiętaj go takim, jakim był.". Te słowa ponownie odżyły w piątek, gdy stanąłem przed drzwiami sali 8. Wtedy zaczęła się trwająca chwilę wojna myśli, którą przerwał argument „Nie po to jechałeś tu cały dzień, by się wycofać", jednak gdy wszedłem do środka, me serce zamarło. Ten widok był... Zwyczajnie nie do opisania, tak mnie, to wszystko bolało, a zwłaszcza to, że nie chciałem dać tego po sobie poznać. Zwłaszcza gdy zobaczyłem tę nikłą iskierkę radości w szerzej otwartych oczach człowieka, który jeszcze tak niedawno śmieszkował ze mną na gdyńskim Twilightmeecie.

Jednak ten widok sprawił, że natychmiastowo zapomniałem języka w paszczy. Zwyczajnie nie wiedziałem co powiedzieć, po prostu patrzyłem... zwyczajnie nie wiedziałem, co mógłbym innego zrobić. Chciałem zostać w Poznaniu na noc, jeszcze rano przed powrotem go odwiedzić, ale brak możliwości ku temu spowodował, że ma nikła wizyta trwała jedynie godzinę. Krótko, o wiele za krótko... bolernie za krótko! Jeszcze na odchodnym wmawiałem sobie, że przecież nie wygląda aż tak źle. Wydobrzeje. Jeszcze trochę i razem znowu będziemy się śmiać. Jednak gdy Kredke co się stało następnego dnia rano, coś najzwyczajniej w świecie we mnie umarło.

Jeszcze kilka godzin temu widziałem ten nikły uśmiech, jego trudne próby wykrzesania z siebie jakichś słów, które cisnęły mi łzy do oczu, a tu okazuje się, że zmarł. Długo nie mogłem się z tym pogodzić, nadal tego nie potrafię zrobić, nawet jeśli tłumaczę sobie, że już nie cierpi, że jest w lepszym miejscu. Moje serce nadal krwawi, bo poczułem jakbym stracił kogoś, kto był członek mojej rodziny, zresztą takie odczucia mam względem każdego bliżej poznanego członka tego fandomu, bo fandom to właśnie taka rodzina, trzymająca się razem, wspierająca się, a nawet dogryzająca sobie i to właśnie pokazywał mi Luxis, będący dla mnie na początkowych etapach mej redaktorskiej kariery kimś w rodzaju przewodnika.

Pamiętam Pyrkon sprzed dwóch lat, gdy to załatwiał nam noclegi, to właśnie z nim dzieliłem pokój i była to świetna okazja, by się nieco otworzyć, by zobaczyć, że „WOW on jest adminem, a jednak ma podobne problemy z pracą na blogu jak ja!". On pokazywał mi ścieżkę mówiącą, że nie ma się czym przejmować, że mylić i błądzić to rzecz ludzka i zamiast się tym denerwować, należy się z tego śmiać. To właśnie Luxis był tym redaktorem, do którego najbardziej lgnąłem, który najwięcej mi pomógł i z którym dzieliłem najwięcej blogowych, kucykowych i tym podobnych radostek.
Co by jednak nie mówić, nie będę oszukiwał, że znałem go jakoś wybitnie, czy też dzieliłem z nim tyle pięknych chwil. Luxis był mi kolegą jakich wielu, jednak miał pewne wyjątkowe miejsce w mym sercu i teraz patrząc na wiszący na szafce plakat z podpisami Pani Węgrzynowskiej i Pani Kuchtyk, będę wspominał tego, który zawsze wolał dzielić się uśmiechem. Człowieka, który wolał odwrócić kota ogonem i się zaśmiać z wszelkich przykrości, aniżeli roztrząsać je i smucić. Lux nie był takich człowiekiem, zawsze wolał widzieć kolory tego świata, a nie szarości. Bardzo go podziwiam za to, jak znosił diagnozę, bo chyba my bardziej to przeżywaliśmy niż ona sam, kto wie, czy sam już nie był pogodzony z losem.

Niech ta strata będzie dla nas chwilą na zwolnienie, przystanięcie, pomyślenie o pewnych ważnych sprawach, o tym, czy lepiej czegoś w sobie nie zmienić. Niech pamięć o Luxisie nigdy się nie zatraci i wracające wspomnienia będą pokazywały tego pogodnego chłopaka, który z iskierkami w oczach patrzył na aktorów głosowych, których miał okazję spotkać, a nie obraz człowieka przykute do łóżka.
Namaste, przyjacielu. Mam nadzieję, że po drugiej stronie znalazłeś ukojenie i szczęście. Bywaj i obyśmy się jeszcze kiedyś spotkali.

20 komentarzy:

  1. Pro historiae:
    Uczestnicy ostatniej wizyty u Luxisa, 4.07.19:
    Aplex
    Bronix
    Jelly
    Kekes
    Kredke
    Lemur
    Mielcar
    Neij
    Redzim
    SPIDIvonMARDER
    Wonsz
    +Eljonek (obrazek)
    +Vitaj (obrazek)
    +Polinex (dotarł dzień później)


    Jeszcze raz dzięki, Luxis, za wszystkie chwile i współpracę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co więcej mogę jeszcze na ten temat powiedzieć. Po prostu dalej płaczę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też byłem na Twilight meecie w 2018. Poznałem go wtedy. Wydawał się pełny życia. Nic nie wskazywało na to że był chory. Najgorsze było jednak wczoraj jakby cały świat mi to oznajmił że Luxis zmarł. Najpierw pochmurna pogoda. Potem audycja w radiu że chcą wykorzystać wirusa grypy do leczenia raka. A potem sama wiadomość. To wielce zabolało mnie. Mimo że osobiście rozmawiałem z nim tylko chwilę bardzo mi się spodobało to jego pozytywne podejście do życia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czuję jeszcze większy ból, wiedząc, że Luxis był poznaniakiem. A nawet go nie znałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, naprawdę wielka szkoda. Ja niestety nigdy nie mogłem się z nim zobaczyć. Też jestem wielkim fanem polskiego dubbingu serialu.

    OdpowiedzUsuń
  6. mogłem pojechać jak jeszcze żył... mogłem... nigdy sobie tego nie wybaczę...

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż mogę powiedzieć... Miałam szansę poznać Luxisa na jednym z meetów, świetny człowiek. Czytam te wpisy i płaczę, po raz pierwszy od dłuższego czasu płaczę i znowu dociera do mnie, jak ludzkie życie jest kruche. To nie powinno było się skończyć w ten sposób. Mogę mieć tylko nadzieję, że Luxis teraz jest w lepszym miejscu i może w pełni poświęcić się swoim ulubionym aktywnościom, tego właśnie mu życzę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Napisanie tego tekstu kosztowało mnie wiele łez, które zostały wywołane sięganiem w pamięć tak daleko. Mieliśmy jeszcze tyle rzeczy zrobić, a teraz go już nie ma. To naprawdę smutne, kiedy człowiek, z którym współpracowało się w redakcji przez ponad 3 lata odchodzi. Chciałoby się napisać do niego jakąś wiadomość na jednym z komunikatorów, ale wiem, że już nigdy nie odczyta tych wiadomości. Będzie pusto na meetach bez niego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Naprawdę bardzo dobrze i bogato go opisałeś w tym wspomnieniu.

      Usuń
    2. Z tym ile kosztowało napisanie tego dobrze cię rozumiem. Mnie samemu było strasznie ciężko. Nie mówiąc już o Kredke.

      Usuń
  9. Nie znałem ziomka, od dawna nie byłem na żadnym meecie... to smutne gdy odchodzi ktoś tak młody. Miał przed sobą całe życie. Może nie uczestniczę w życiu fandomu aktywnie, ale łączę się z wami ekipo. Może straciliście przyjaciela, ale ja wierzę, że jest już w lepszym miejscu i przynajmniej nie cierpi.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurcze, historia naprawdę mrożąca krew w żyłach i wywołująca rozpacz. Nie miałem okazji zawrzeć z nim znajomości, ale jestem pewny, że musiałem się natknąć na niego na warszawskich Ponymeetach, gdzieś tam go pewnie widziałem. On był młodszy ode mnie i to w chwili, gdy umarł. Jest mi tak smutno, jak tylko może być w takiej chwili. Wyrazy szczerego współczucia. A w sobotę będę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wchodzę na bloga po dłuższej przerwie i taka informacja... Nigdy go nie poznałem, ale jednak czytałem jego posty i nawet sam fakt tego, że oglądaliśmy ten sam serial sprawia, że jego śmierć boli. Niestety, każde życie kiedyś się kończy, prędzej, czy później, a teraz pozostaje nam tylko pamiętać jego wkład w polski fandom i życia nas wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kopycio Kucyki
    Nie znałem osobiście Luixsa nawet nie pisałem z nim na diskordzie praktycznie wogóle go nigdy nie miałem przyjemnosci poznać czy to osobiscie czy korespondyjnie na diskordzie ale czesto czytalem jego posty i teraz co przeczytalem ten post jaki on był to nie moge w to uwierzyć że tak to się skończyło i teraz czuje coś w rodzaju pustki czuje się tak jakby jeden z mojch KPNZ odszedł może rzeczywiscie fandom mlp jest jak rodzina i jak w kazdej rodznie strata bliskiej osoby zawsze boli .
    PS : Mam Nadzieje że teraz wjedzie spokojne życie jako kucyk w Equestri

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie znałam go, mimo to bardzo mi przykro. Nie umiem też opisać tego dziwnego uczucia, jakie u mnie wystąpiło po stracie jednego z nas. Jego rodzinie składam najszczersze kondolencje, a jemu samemu życzę wspaniałej wieczności

    OdpowiedzUsuń
  15. Niestety, ale takie właśnie jest życie. Nie jest ono pastelową bajką. Ostatnio znalazłem w internecie piękne słowa(nie mam zamiaru tłumaczyć):

    - Mom why do the best people die early?

    - When you're in the garden, wich flower do you pick?

    - The most beautiful ones

    OdpowiedzUsuń
  16. Nawet nie wiecie ile razy płakałem czytając to

    OdpowiedzUsuń
  17. Gdy zaglądniesz na fge po ponad tygodniu, a tu taka informacja
    :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne wspomnienie o moim wychowanku Łukaszu. Sympatyczny, kulturalny, zaangażowany i zawsze chętny do pomocy. Serce boli. Wyrazy współczucia dla mamy, brata i bliskich znajomych. Spoczywają w pokoju Łukaszu. Na zawsze w pamięci.

    OdpowiedzUsuń

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!