My Little Pony a Historia Kultury - część czwarta



MY LITTLE PONY A HISTORIA KULTURY

CZĘŚĆ 4

W poprzednim odcinku omówiliśmy bestiariusz Equestrii, a także wiele zagadnień podstawowych, jak np. podział na rasy/kasty czy wyjątkowość alicornów. Teraz chciałbym opowiedzieć o kilku motywach, które widzimy w serialu.




  Nessie i Bunyip

Jeśli mieliście odczucie, że ten potwór jest jakiś taki od czapy, z kosmosu, to też się zgadzam. Szukałem go po swoich książkach i paradoksalnie, dopiero wikipedia mnie naprowadziła na jakikolwiek trop. Jego nazwa „Tri-horned bunyip” pochodzi z języka aborygeńskiego i wiąże się z tamtejszą mitologią. Był czymś w rodzaju diabła żyjącego w wodzie i polującego na ludzi. Jego istnienie bardzo długo poddawano pod dyskusję i sądzono, że podobna kuriozalna istota przypominająca morsa, psa lub fokę istnieje naprawdę.

Trochę to pasuje do potwora z Loch Ness, tzw. „Nessie”. Nie ma sensu wyjaśniać, co to jest, gdyż każdy o nim słyszał. Jedynie podkreślę, że Nessie jest nierzadko uważana za piękną i słodką bestię, co pasuje.



Merkucjo

Trochę przesadnie można powiedzieć, że Pinkie Pie stworzył Shakespeare. Wprowadził do literatury i dramatu postać humorystyczną (Merkucja w Romeo i Julii), która ciętym językiem i trochę głupkowatym zachowaniem miała za zadanie komentować poważne wydarzenia na scenie. Wydaje się być niemądra, ale w rzeczywistości posiada błyskotliwy umysł, duży dystans i rozładowuje napięcie. Jako najlepszy przyjaciel Romea idealnie komentuje sytuację i wspiera głównego bohatera, tak jak Pinkie. Ponadto zawsze, jak umiera Equestria, to możemy być pewni, że różowa sobie z tego zażartuje.




Zbroja Ember

Księżniczka Ember przebrała się w ciekawą, złotą zbroję. Niekórzy uważają, że jest inspirowana pancerzami z anime, lecz moim zdaniem warto sięgnąć dalej. Zarówno japońska animacja, jak i Zachodnia, najprawdopodobniej szukała inspiracji w kulturze samurajów.









Ahab

W odcinku Pony Point of View wg opowieści Rarity Applejack wcieliła się w jakiegoś szalonego kapitana statku. Rzucała wyzwanie pogodzie, obłąkańczo się śmiała i nosiła specyficzne ubranie. To oczywiście popularny motyw i fani opowieści pirackich znajdą dziesiątki przykładów. Przytoczę tutaj jeden z najciekawszych, czyli kapitana Ahaba, jednonogiego wilka morskiego polującego na wielkiego wieloryba Moby Dicka.
Dlaczego marynarze są aż tak wyjątkowi, odróżniali się zawsze od reszty społeczeństwa i nawet dziś marynarka wojenna to zupełnie inny kosmos niż reszta wojska?
Nie da się precyzyjnie wskazać momentu, kiedy ludzie rozpoczęli podbój wód. Łodzie prawdopodobnie występowały już w mezolicie (ok. 10 tysięcy lat p.n.e.). Ponieważ woda nie jest naturalnym środowiskiem dla człowieka, poruszamy się po niej w sposób zdecydowanie nieudolny. Kiepsko pływamy, wytrzymujemy bez powietrza bardzo krótko, szybko się też wychładzamy. Żywioł zawsze stanowił dla nas potężnego przeciwnika, z którym nie dało się wygrać. Drapieżnika można zabić lub przepłoszyć, ale sztorm lub wysokie fale?
Dlatego ludzie związani z morzem, a więc największym akwenem i największym zagrożeniem, zawsze byli sakramenckimi kozakami, którzy ze względu na ryzyko zawodowe byli (jak wojownicy) traktowani specjalnie. Sami też chcieli wyróżniać się spośród zwykłego pospólstwa, które orało glebę lub o pocie czoła ślęczyło w warsztatach. Marynarz to był równocześnie poszukiwacz przygód i obieżyświat. Widział dalekie kraje, dziwne miejsca i spotykał niesamowite, obce kultury, które dla mieszkańców miast i wsi były po prostu kosmitami.
Morze w dosłowny sposób stanowiło okno na świat. Wtedy nie istniał internet ani inna metoda szybkiej komunikacji. Z kolei podróż lądowa wiązała się z zagrożeniami, trudem i problemami natury politycznej i administracyjnej. Nawet w dzisiejszych, hermetycznych dyktaturach, marynarze są nierzadko jednymi z niewielu ludzi, którzy przenikają przez granice.
Równocześnie morze do dzisiaj rzuca człowiekowi niezwykłe wyzwania. Jest gigantyczne i przerażające, działają tam zupełnie inne prawa niż na lądzie. Nawet współczesne okręty wojenne muszą uważać na sztormy i wystrzegać się błędów w nawigacji. Kiedyś było tysiąckrotnie trudniej. Brak wiedzy o fizyce czy biologii sprzyjał wyjaśnieniom magicznym, stąd marynarze byli zawsze bardzo zabobonni i wykształcili ogromny bagaż magicznej kultury.
No i ostatnia kwestia, polityczno-społeczna. Morza są eksterytorialne oraz odległe od ośrodków władzy. Innymi słowy: tam nie sięga władza zwykłych ludzi i ich małostkowe, codzienne problemy. To była też rzecz, która popychała ludzi do zaokrętowania się i skazania na pełne ryzyka, trudne życie. Lepsze to od codziennego znoju i nudy, co nie?
W efekcie ludzie morza mają nie tylko własne stopnie wojskowe, prawo, ale nawet język.  


Top Bolt


Top Bolt bezpośrednio nawiązuje do filmu Top Gun. To kolejny przykład odcinka opowiadającego o pewnej wyjątkowej grupie społecznej, nieco odseparowanej od reszty społeczeństwa.
Lotnictwo pojawiło się stosunkowo późno, gdyż jeszcze przed pierwszą wojną światową wielu wysokich rangą wojskowych nie wierzyło w jego potencjał. Traktowano je jako specyficzną piechotę, choć równocześnie w różnych krajach wyrosło z różnych struktur: kawalerii, marynarki wojennej, a także zwykłych oddziałów lądowych. W Polsce ma wspólne stopnie z np. czołgistami.
Ponieważ nigdy nie było tak liczne, jak pozostałe formacje, długo musiało pracować na zostanie zauważonym. Jednak już pierwsza wojna światowa pozwoliła zyskać nieco elitarnych szlifów, gdyż o ile piechota i artylerzyści walczyli i umierali w błocie, to lotnicy mieli dużo lepsze warunki. Ich boje przypominały pojedynki średniowiecznych rycerzy, a do skutecznego latania potrzebna była ogromna ilość umiejętności i pegaziej fantazji. To wszystko w połączeniu z rosnącą skutecznością sił powietrznych uczyniło z lotników elitę społeczną.

Widać to też w kucach. Wonderboltsi są wzorowani na grupie Blue Angels z US Navy, latającej na myśliwcach F-18. Ich zadaniem oprócz samej służby jest też tworzenie fascynujących pokazów akrobatycznych, co ma prezentować niesamowity poziom wyszkolenia amerykańskich sił. A także budzić dumę. Ewolucje z odcinka Newbie Dash, np. ciasna mijanka dwóch kucyków odwróconych do siebie grzbietami, to właśnie sztuczka Blue Angels. Nawet kolory noszą podobne…
Podobnie było w wojsku polskim przed wojną (choć tam to dotyczyło bardziej ułanów i kawalerii), czy w Reischwehrze.
Wonderboltsi mogą przebywać na salonach z księżniczką, są celebrytami, a pomimo niskiej skuteczności bojowej i tak traktuje ich się jako bohaterów.
W odcinku Top Bolt jest bardzo dużo nawiązań do Top Guna, a więc filmu o elicie pokładowego lotnictwa. Nawet tekst „możesz być moją skrzydłową. Nie, to ty możesz zostać moim skrzydłowym” pochodzi z tego filmu.



Drzewo Harmonii

Drzewo Życia, Oś Świata i podobne niezwykłe obiekty goszczą w bardzo wielu mitologiach i uniwersach fantasy. Prawdopodobnie ten pomysł przynieśli do nas Scytowie. Z reguły chodziło o gigantyczne drzewo, na którego różnych poziomach znajdowały się krainy zamieszkałe przez poszczególne rodzaje istot: osobno bogowie, ludzie, elfy czy zmarli. Kondycja tego drzewa odpowiadała kondycji świata i kiedy działa mu się krzywda, to nadchodził koniec. Podróż pomiędzy poszczególnymi piętrami była możliwa tylko dla wybrańców posiadających odpowiednie artefakty. Chyba najbardziej dla nas znanym drzewem życia jest jesion Yggdrasil z mitologii nordyckiej oraz białe drzewo Gondoru, które usychało wraz z więdnącym się królestwem.
Podobnie jest w kucykach. Drzewo Harmonii popada w kłopoty razem z całą Equestrią. To z niego swą moc biorą Klejnoty Harmonii, gdyż drzewu “zależy” na zachowaniu równowagi Equestrii, a nie zwycięstwie chaosu.




Mędrzec

W każdej szanującej się historii młody bohater powinien przejść drogę „od zera do bohatera”. Tutaj konieczna jest rola mędrca. Obojętne, czy będzie to dosłownie mistrz-nauczyciel, jak Obi-Wan Kenobi, duchowe wsparcie w postaci Dumbledora, czy współtowarzysz trudów jak Gandalf. Powinien być mądry, łagodny, dystyngowany i oczywiście stary. Celestia odrobinę wyłamuje się z tego schematu. Choć jest wysoka, wiekowa i mądra (a także ponoć potężna), to jednak wciąż zachowuje młodzieńczy wdzięk. Równocześnie zdecydowanie widać, że liczy więcej lat od innych kucyków.
Star Swirl Brodaty w komiksie jest z kolei ukazywany jako mistrz-mistrza, a więc ten prastary ojciec-stwórca mądrości i wartości (idei), wokół której obraca się fabuła. W serialu nie powiedzieli wprost, aby uczył Celestię i Lunę, ale można się tego domyślić. Ponadto na pewno żył w czasach Wyroczni, która ponoć był elementem mądrości tworzącym Equestrię.
A co z Twilight? Czy ona też stała się mistrzem?
Tak. Podobny schemat widzimy w Gwiezdnych Wojnach. W pierwszej części Obi-Wan jest uczniem Qui-Gon Jinna. Potem staje się rycerzem Jedi, a kiedy bierze jako ucznia Anakina, to sam awansuje na mistrza. Identycznie Twilight. Jest uczennicą Celestii. Pisze listy, prowadzi badania, odrabia prace domowe. Cały trzeci sezon to właściwie przygotowanie jej (i widza) do nowej roli. Uzyskując skrzydła stała się kimś w rodzaju „rycerza przyjaźni”, przez co piąty sezon był bardzo przygodowy, a mapa wysyłała Mane 6 na wyprawy niczym Rycerzy Okrągłego Stołu.  Gdy czarodziejka przygarnęła do zamku Starlight, sama stała się mistrzynią.






Squizard

Dziwny antagonista z gry Spike’a i Big Maca. Przypominał dziwaczną ośmiornicę lub kolejnego mackowego potwora z twórczości Lovecrafta. W rzeczywistości to postać bezpośrednio przeniesiona z bestiariusza gry Dungeons & Dragons, gdzie nazywała się Illithid. Posiadał dużą moc psychiczną i starał się za jej pomocą zniewalać inne istoty. To mimo wszystko trochę podobne do Discorda, nieprawdaż? Zatem trafił swój na swego. Nic dziwnego, że się nie polubili.
Poza tym w odcinku widzieliśmy Dragonborne’a z The Elder Scrolls: Skyrim, a także kilka innych sztampowych wyobrażeń na temat heroic fantasy i „typowej drużyny RPG”.
Odcinek nie został stworzony i wyemitowany w VI sezonie przypadkiem . Hasbro i Wizards ze sobą oficjalnie współpracują:




Swoją drogą... Spike jako czarodziej to nie jest przypadkiem typowy schemat? Młodszy brat naśladuje starsze rodzeństwo...



Komentarze

  1. *wchodzi pierwszy, ale zaklepuje to miejsce dla Foxtails231*
    Miło widzieć powrót tej serii po przerwie.

    OdpowiedzUsuń
  2. W polskiej wersji Squizard został nazwany jako "Kalmarnik". Ogólnie wiele ciekawych nawiązań.

    OdpowiedzUsuń
  3. Młodszy brat naśladuje starsze rodzeństwo - to znaczy że będzie Nonsensopedystą? Ale za@ebiście, nauczę go wszystkiego, jak polować na n00by itp.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale przy tych rycerskich pojedynkach to padłam... To co? Walka na kopie :D?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi generalnie o pojedynki 1 na 1, gdzie liczyły się w dużej mierze umiejętności pilota i specyfikacja samolotu. To mocno kontrastowało z potwornie losową walką okopową, gdzie ginęło się od przypadkowego pocisku. Piloci też szybko wykształcili sobie rozbudowany kodeks zachowawczo-honorowy. Przykładowo, zakazywano strzelania do lotników ewakuujących się za pomocą spadochronów i bezbronnych w powietrzu :)

      Usuń
  5. Ten bajnip po części przypomina mi japońskiego Kappę przez swoje zamiłowanie do ogórków (i fakt, że żyje w wodzie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swoją drogą to Hasbro i Wizards of the Coast nie tylko ze sobą współpracują. Hasbro jest tak z zasadzie ich właścicielem.

      Usuń
    2. Aż tak? Bo wiem, że mają wspólne marki, ale myślałem, że to bardziej na zasadzie kontaktu z Marvelem. No proszę...

      Usuń
  6. Piloci podczas I wojny nie mieli za bardzo lepszych warunków. Zgadzam się, że mogli liczyć na dużo wygód poza służbą, ale ich praca była szalenie niebezpieczna. W pierwszych samolotach mogło cię zabić prawie wszystko, a ostrzał przeciwnika był ostatni na liście. Mogłeś odstrzelić sobie śmigło własną bronią pokładową, jeśli miałeś samolot pokryty płótnem to spaliny z twojego silnika mogły je zapalić, zaś jeśli to spaliny lub silnik się zapalały to twój kokpit zmieniał się w piekarnik a ty od szyi w dół zostawałeś zwęglony do kości i to bynajmniej nie w kilka chwil. Dlatego zabierałeś ze sobą broń krótką, by móc skrócić swoje cierpienia. A jeśli byłeś pilotem amerykańskim to myśliwiec którym latałeś miał tak mocny silnik, że samolot chciał się obracać wokół śmigła i musiałeś oprócz walki z przeciwnikiem cały czas przeciwdziałać tej rotacji, żeby w ogóle utrzymać się w powietrzu. I po co to wszystko? Cóż, nic tak nie zajmuje publiki jak pojedynki rycerzy. Ludność chciała słuchać opowieści o honorowych pojedynkach w przestworzach, a nie o bitwach w których ginęło dziesiątki tysięcy żołnierzy, o tym, że używa się trujących gazów żeby oczyszczać okopy z ludzi, albo że front przesunął się 1,3 metra w kierunku Berlina czy Paryża. Jako pilot miałeś większe szanse, że zginiesz w męczarniach niż zwykły piechur.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty