PostGalaconowe Aktualności DCXXXVI + Relacja z Galaconu 2023


Galacon był i się zmył... A na dodatek dzisiaj mi się urlop kończy. Ehhh... na szczęście Celestia zawsze wspiera swoich poddanych. Okłady ze słoneczka leczą wszelkie dolegliwości. Ponieważ też cierpię nieco na brak większej ilości czasu, połączę te niedzielne z mini relacją z tego, co się działo na tegorocznym Galaconie. Gdzie wada? Mogą się pojawić zdjęcia użyte w poprzednich niedzielnych, choć postaram się ogarnąć jakieś nowe.


Zacznijmy zwyczajowo. Galacon to aktualnie największa impreza kucykowa na naszym kontynencie. I, niestety, jedna z nielicznych, jakie pozostały. Szwedzki konwent został skasowany, Rosja z oczywistych względów jest niedostępna, niby coś próbują zrobić austriacy, ale obawiam się, że podzieli los EuroBronyconu (miał być w Wiedniu). Co nam zostało? EponaFest w Mediolanie, PonyCon Holland w Zeist, UK Ponycon i w zasadzie to wszystko. No, raz na dwa lata mamy Czequestrię jeszcze. Tyle z europejskich spędów.


Niestety. I raczej nie ma za bardzo co liczyć na poprawę. Nawet jeśli liczba uczestników trzyma się na dosyć stałym poziomie. Największym z nich jednakże jest - jak pisałem wcześniej - Galacon. Tutaj jednak też nie obyło się bez niespodzianek - konwent "pożegnał się" ze zwyczajową miejscówką w Ludwigsburgu i został niejako zmuszony do szukania nowego miejsca. Organizatorom udało się znaleźć nowe miejsce, jednakże jest ono sporo mniejsze niż dotychczasowe Forum am Schlosspark. Na tyle mniejsze, że w tym roku... musiano zrezygnować z jednego ze sztandarowych wydarzeń jakim był PlushieCon - wielka wystawa pluszowych kucyków i wszelkiego stworzenia występującego w MLP. Obiekt znaleziono wprawdzie niezbyt daleko od poprzedniego, jednakże Waiblingen, w którym odbył się tegoroczny, daleko odstaje w tył, jeśli chodzi o zaplecze hotelowe. Podsumowując - mniejsza miejscówka, mniej hoteli (bo spanka na konwencie nie ma na zachodzie), bez plushieconu, brak schodów (wyjaśnię później) i zielonego cydru. Nie brzmi zbyt zachęcająco, prawda? Do tego spore, jak na nasze warunki, koszty (sama wejściówka to około 80 euro, a trzeba jeszcze dojechać i opłacić hotel).



Uparcie jednak postanowiliśmy nie darować - to w końcu Galacon - i zjawić się w nowym miejscu. Samochód załadowany pluszem po sam dach; nawet na nim, w bagażniku dachowym też były poupychane. Nie ma Plushieconu? Zrobimy swój własny, mobilny! 

O ile na miejsce dojechaliśmy bez większych niespodzianej to po dotarciu do Waiblingen bardzo szybko zaczęły się "niespodziewajki". Już na wstępie w samym hotelu okazało się, że opis na bookingu nieco wprowadza w błąd i zamiast dwóch łóżek i dostawki w pokojach było jedno wyrko i mniejsza dostawka - zamiast czterech osób spać normlanie mogły tam trzy. Hotel zgodził się jednak by w pokojach zostały po 4 osoby. Daliśmy radę, choć z niewiadomych mi powodów (nie, to nie była kwestia spożytego alkoholu wieczorem) codziennie rano strasznie bolała głowa - i to nie tylko mnie. Z początku faktycznie, zrzucało się to na te 2 piwa wypite w pubie wieczorem, ale skarżyły się też osoby które nie piły. Apogeum cierpienia przypadł na poniedziałek. Finalnie, na szczęście, nie przeszkadzało to w cieszeniu się konwentem. To nie koniec hotelowych niespodzianek:) Klimatyzacja w pokojach wyłączała się, gdy na zewnątrz temperatura spadała poniżej 18 stopni.  Tak więc w nocy przestawała pracować i robiło się strasznie gorąco - na szczęście dało radę otworzyć okno, ale pierwszej nocy było ciężko xD


Kucyki vs Francuzi!


Jeszcze w piątek udaliśmy się do miejscowego ogródka piwnego. I nie bez obaw w sumie - TowersPub w Ludwigsburgu był zwyczajowym miejscem spotkań przed, w trakcie i po konwencie. Jak będzie tutaj? Czy pomieści taką ilość ludzi? Okazało się, że jak najbardziej. Dodatkowo, cały przybytek był tuż obok konwentu. Zaopatrzeni w pluszaki (wziąłem największą Celestię jaką mam wraz z tabliczką „Luna eats oats”. 


Nie powiem, zwracała uwagę, nie tylko przybyłych na konwent broniaczy. Ludność tubylcza chętnie robiła sobie zdjęcia pluszaków. Szczególnie zainteresowane tym, co się dzieje byli starsi ludzie. Co się dziwić - spokojne miasteczka zostało opanowane przez stada kolorowych koników. Już samo zagęszczenie ludu w pubie było czymś, co nie zdarza się tam za często. Wieczór upłynął w świetnej atmosferze, jednak zmęczenie podróżą dało o sobie znać i dosyć wcześnie ruszyliśmy do hotelu.

Dzień pierwszy konwentu i już na starcie mała "niespodziewajka". Tak, kolejna xD Wspominałem o naszym "prywatnym" Plushiconie - postanowiliśmy zabrać maksymalną ilość pluszaków oraz dwa wózki na których można by to wszystko wozić. Do otwarcia nie było większego problemu. Jak już weszliśmy (akredytacja trwała absurdalnie szybko!) zaczęła się zabawa - razem z Pawłem (miał drugi wózek z pluszakami) zostaliśmy poproszeni o zabranie ich z obiektu pod pretekstem przepisów pożarowych. Cóż... o ile częściowo można się było zgodzić z początku (zastawiliśmy wyjście ewakuacyjne) tak po przeniesieniu w inne miejsce nikomu już nie przeszkadzały. Finalnie wróciliśmy do hotelu z całym dobytkiem i poszliśmy na konwent zabierając największe dwa - Celestię i Izzy. I oczywiście „owsianą tabliczkę" xD Zwyczajowo, pominąłem ceremonię otwarcia - i chyba na żadnym konwencie nie odwiedzam tej części programu - wolę pokręcić się po bazarku.

Mimo ograniczonej powierzchni, bazarek robił wrażenie - także dużymi (nawet jak na ichniejsze warunki) cenami. Pluszaki w tym roku były strasznie drogie, co też finalnie zaważyło na tym, że wiele się nie sprzedało, nawet na niedzielnej przecenie. Co oprócz pluszaków? Figurki, przypinki, koszulki, piny - jednym słowem mnóstwo kucykowego szpeju do kupienia. Niestety, w tym całym bogactwie zabrakło magnesów na lodówkę. 

Pluszaki:






Kolejną mniej przyjemną rzeczą był zakaz wnoszenia własnej wody do środka. Wprawdzie można było kupić na miejscu ale butelka 0,5l kosztowała 3,5 euro. Co stanowiło razem z kaucją jakieś 3x więcej, niż 1,5 litrowa butelka w okolicznym markecie. Dodatkowo w obiekcie momentalnie zrobiło się zwyczajnie gorąco - wentylacja nie dawała zwyczajnie rady. Nie przeszkadzało to jednak w zwiedzaniu przybytku i wydawaniu pieniędzy. xD Pierwszego dnia kupiłem koszulki i oddałem wielką Celestię i Twigleta do Meplushyou na wszycie magnesików w mordkę. Dzięki temu, mogły trzymać w pysiach różne dziwne rzeczy. I oczywiście, żeby nie było za dobrze to nie zdążyłem kupić pluszowej puszki fanty. Na dodatek nie było pluszowych noży xD Finalnie kupiłem Celestii pizzę i wąsa dla Twigleta (tak narodził się Twiglef Stalin). A potem przyszedł czas na panel Alumxa po którym „owsiana tabliczka” wzbogaciła się o jego autograf. Do końca dnia kręciłem się po konwencie i poza nim szukając czegoś ciekawszego z Celestią do kupienia. Oczywiście, że Celestii niemal nie było :( Finalnie zakupiłem figurkę Daybreaker (w zasadzie to pół xD)


Wieczorem, kolejny wypad do ogródka piwnego, jednak zmęczenie dało o sobie znać i dosyć wcześnie wróciłem do hotelu. 

Drugi dzień to poranne zwiedzanie okolicznej starówki i konwentowe szlajanie się wszędzie w oczekiwaniu na drugi z panelów Alumxa. Z rana wpadliśmy też na panel „Plush Jenga”. Poza garścią informacji o pielęgnacji pluszaków, historii twórczości MePlushYou, jedną z atrakcji było budowanie wieży z pluszaków. Finalnie udało się ułożyć wysoką na 160 cm. Tutaj też wyszła jedna z konwentowych „dram”. Na koniec panelu jedna z prowadzących osób wskoczyła w ułożoną pluszową wieżę. Niby nic, ale biorąc pod uwagę jak drogie pluszaki się tam znalazły i fakt, iż na coś takiego nie było żadnej zgody, wywołało całkiem konkretne - i słuszne - oburzenie. Szczęśliwie nic się jednak nie stało.

Wydałem też jeszcze nieco pieniędzy kupując sporą monetę - oczywiście, że nie bez problemów. Paypal zablokował mi transakcję uznając ją za podejrzaną xD Super. 

Panel Alumxa był świetny, podobnie jak sama animacja - polecam obejrzeć (była w poprzednich niedzielnych!
 
Potem już „tylko” aukcja charytatywna i (niestety) zakończenie Imprezy. Sama aukcja zasługuje na osobny opis:) To jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń konwentu, niesamowicie emocjonująca część programu. W tym roku - zresztą podobnie jak w poprzednich - szły niesamowite kwoty. Za pluszową Canni finalnie wyszło 2000 euro. Za legendarny kapelusz prowadzącej:2500. Banner galaconu? 1500. Finalnie zebrano 21000 euro!

Statkowanie będące jednocześnie komiksem:


Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy... Te wspaniałe dwa dni minęły zdecydowanie zbyt szybko i trzeba było wracać do domów. Jak oceniam tegoroczny Galacon? Nawet mimo wszystkich niespodzianek (łącznie z bardzo pokręconym powrotem związanym z awarią drugiego samochodu) uważam, że to był najlepszy weekend tego roku. Luźne pogadanki z kompletnie losowymi ludźmi to coś, co tworzy ten konwent - nastawiony przecież na integrację. Z każdym można zamienić choć kilka słów. Nie znasz języka? Nie szkodzi! Zawsz znajdzie się ktoś obok, kto pomoże przetłumaczyć to i owo:). Osobiście bawiłem się świetnie i zachęcam - kto jeszcze nie był - na podróż na przyszłoroczny Galacon - póki jeszcze są. 

Jedzcie owoce i warzywa!


To tyle w tych nietypowych niedzielnych:)

I jeszcze nieco zdjęć z konwentu:


Typowy widok wieczorem w ogródku piwnym


Owsiana tabliczka z podpisem Alumxa


Bass Canon z którego cały dzień leciały fandomowe (i nie tylko) kawałki - zasilany słoneczkiem!


Jedna z nielicznych Celestii jakie spotkałem


Du musst saufen!


Celestia przy wodopoju - w środku miasta znaleźliśmy fontannę z wodą zdatną do picia.


Dzięki wszytemu magnesikowi, Celestia może samodzielnie płacić w sklepie za ciasto.


Na koniec, paczka płatków owsianych którą dostałem z powodu tej tabliczki xD

Komentarze

  1. Klimat musiał być mega! Pomijając problem z klimą ;) Ale co za zue człowieki wygnały większość waszych pluszaków? Pod kopytka ich! Może nie pomoże, ale nie zaszkodzi.
    Najwyżej im.

    OdpowiedzUsuń
  2. UwU płatki owsiane dla mojej kochanej owsianki dla mojej Pani nocy dla mojej księżniczki Luny i to z importu i jeszcze BIO. Luna lubi to

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koszmarka! \ ^.^ / Ale Koszmarka wcina kucykowe serca (nie kucyki, jak głosi ta złośliwa legenda!). Co do owsa, to nie dam głowy, ale można by zapytać.

      Usuń
  3. Ładnie opisane. A co do klimy to też zauważyłem, że się wyłącza ale nie znalazłem korelacji.

    Miejscówka znowuż tak zła nie była. Owszem, zbyt mała, ale za to otoczenie ładne.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty