mnie nie widać! yay!

poniedziałek, 1 listopada 2021

Niedziałające Niedzielne (tym razem numer zjadła Koszmarna Luna razem z cukierkami i resztą niedzielnych)


Mere! Weź ogarnij te Owsiankę bo wyżera mi cyferki z niedzielnych. Weź daj jej zupkę chińską, czy coś. Przytul może? Dlaczego owsiani nie tulą swojej księżniczki jak trzeba?

Luna odłożyła książkę i spojrzała na swój brzuszek. Zastrzygła uszami, słysząc długie burczenie, dobiegające gdzieś z okolic księżycowego żołądka. Pani Nocy spojrzała na zegar, którego wskazówki właśnie wybijały trzecią nad ranem. Luna westchnęła, do kuchni nie było po co schodzić, nic tam nie było, a kolejna dostawa żarełka miała być sporo później. Codziennie, czyszczono kuchnię ze starych produktów i każdego ranka dostarczano do pałacu świeże. W końcu, podanie księżniczce wczorajszej sałaty lub rabarbaru byłoby bardzo niegrzeczne. Nawet jeśli Celestia, nie lubiła tego ostatniego, z uporem maniaka zażerając się selerem naciowym. W pałacu krążyły plotki o prywatnej lodówce w komnacie Pani Dnia wypełnionej serniczkiem. To znaczy selerkiem. A tak po prawdzie to pomiędzy kawałkami ciasta poupychane były świeżutkie łodygi selera. Widok Celestii wcinającej seler, niczym malutki, puchaty króliczek, łamał nawet najtwardsze serca i został wpisany do „Księżniczki Celestii zakazanych praktyk księgi”, która powstała w celu ochrony życia kucyków. Znajdowały się tam takie rzeczy, jak na przykład, zakaz żulenia ciasta, poprzez robienie uroczych minek. Ostatnim razem, kiedy księżniczka użyła tej metody, dwanaście kucyków odwieziono do szpitala z zawałem, a kolejne dwadzieścia cztery padło nieprzytomne od nadmiaru cukru.
Luna zjadła to nie ma. Zresztą w Equestrii jest jeszcze niedziela. Celestia jeszcze słońca nie podniosła, żeby nie było widać bajzlu jaki po sobie zostawiła na Nocy Koszmarów Luna. Jak posprząta po sobie to będzie poniedziałek. No naprawdę weźcie jej wtulcie może?

Nikt jednak nie wiedział, że i Luna ma swoją tajną szafkę, w której trzyma produkty użyteczne w wypadku nagłego głodu. Księżniczka otworzyła drzwiczki i spojrzała na doskonale posortowane i poukładane rzeczy. Mamrocząc do siebie przesuwała kopytkiem po kolejnych półkach szukając najodpowiedniejszej rzeczy na księżycowe podjadanie.


– Zupka sińska o smaku pola ryżowego. Tak, to dobry pomysł – powiedziała Luna i wyciągnęła niewielkie opakowanie.


Z przeciwległej szafki wylewitowała magiczny czajnik i postawiła go na stoliku. Następnie zdjęła go, wyteleportowała się do kuchni by nalać do niego wody, i wróciła – w ten sam sposób – do swojej komnaty. Podłączyła czajnik i zajęła się przygotowywaniem zupki.


Delikatnie otworzyła opakowanie.


Z odgłosem irytacji sięgnęła po kolejną zupkę, gdy ta pierwsza eksplodowała przy próbie otwarcia. Tym razem się udało i kostka makaronu wylądowała na talerzu. Luna, sprawnie zasypała go załączonymi do zupki przyprawami, polepszaczami smaku, pięcioma konserwantami i benzoesanem sodu.


Czajnik z głośnym pyknięciem wyłączył się i zasygnalizował zagotowaną wodę. Luna szybko zalała makaron i przykryła talerz pokrywką. Na koniec ustawiła minutnik. Teraz wystarczyło tylko poczekać trzy minuty.

Trzy minuty.

TRZY MINUTY!

NAJGORSZA MOŻLIWA RZECZ!

 

Luna wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w zupkę.

Zaczęła przestępować z kopytka na kopytko, co biorąc pod uwagę, że miała ich cztery, zapewniło chwilkę zabawy. Potem zaczęła kręcić głową.

Nucić.

Śpiewać.

Tańczyć.

Tańczyć, nucąc sobie melodię i śpiewając co fajniejsze fragmenty.

Luna spojrzała na minutnik. Wskazywał dwie minuty i dwadzieścia jeden sekund.

Dwadzieścia.

Dziewiętnaście.

– Arrrrghhhhh – Luna z głośnym fochem pyrgnęła się na wyrko.

Spojrzała na lewe przednie kopytko, bardzo dokładnie je oglądając. Potem na prawe przednie. Zauważywszy niewielką ryskę, wylewitowała z szuflady krem do zniszczonych kopyt. Dwadzieścia cztery w jednym! Sprawnie doprowadziła kopytko do królewskiego wyglądu. W końcu poddani nie mogą całować byle czego. Zadowolona z siebie Luna spojrzała na minutnik.

Minuta pięćdziesiąt cztery.

– To niemożliwe! – warknęła Luna i doskoczyła do odmierzającego czas przedmiotu.

Mamrocząc najbardziej wymyślne brzydkie słowa i plebejskie zwroty, Luna zaczęła chodzić w kółko po swojej komnacie. Co i raz spoglądała na minutnik obiecując biednemu mechanizmowi wieczne męki, jeżeli zaraz nie będzie tych trzech minut.

Brzuszek burczał coraz głośniej.

Luna dreptała coraz szybciej.

I była coraz bardziej zirytowana.

Ostatnio była w takim stanie tysiąc lat temu...

DING!

Minutnik skończył wreszcie odliczać czas. Nightmare Moon doskoczyła do talerza i ściągnęła pokrywkę. Szybko wymieszała zawartość i z przepełnionym ogromną rozkoszą siorbaniem zabrała się za jedzenie.

– Ahhhhh – Luna poklepała się kopytkiem po, bardzo w tej chwili szczęśliwym, brzuszku. Najedzona, zasnęła szybciej niż Celestia dobiegająca do lodówki.

Celestia wpadła do komnaty swojej siostry. Pukała wielokrotnie, jednak ze środka nikt nie odpowiadał. Biała alicornka wbiegła do pokoju i pierwsze co zobaczyła, to swoją siostrę siedzącą przed lustrem i czeszącą swoją grzywę.



Te człowiek! Wyskakuj z frytków!


Z tego też!



– Luna… – zaczęła Celestia.

Granatowa alicornka odwróciła głowę.

– To bardzo ładne imię. Mogę się tak nazywać?

Celestia aż usiadła z wrażenia. Zanim jednak zdążyła coś powiedzieć, jej wzrok padł na zostawione na stole opakowanie.

– Zupka sińska o smaku pola ryżowego. Tak dobra, że aż zapomnisz jak się nazywasz – przeczytała Celestia załamując kopyta.
Statkowanie:


Komiks:


Materiały z filmu:












5 komentarzy:

  1. Fajnie, że przynajmniej jest więcej szczegółów pojazdu Sprouta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I fakt, iż nad filmem pracował również Polak.

      Usuń
  2. Niedzielnych nie ma i nie będzie! Tyrania jest, o. I reżim też nawet trochę.

    OdpowiedzUsuń
  3. kurde faja coraz lepsze te historie w niedzielnyh <3

    OdpowiedzUsuń

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!