mnie nie widać! yay!

środa, 11 lipca 2018

Dawno, dawno temu… Over a Barrel (S1E21)


…w magicznej krainie, Equestrii…
Mane6 jedzie do Appleloosy, największego zaplocia w krainie (nie licząc equestriańskiej wersji Łodzi - Klugetown i wioski Starlight), gdzie napotkają konflikt rasowy pomiędzy bizonami a kucykami. Co z tego wyniknie?

Pierwsza serialowa wojna. Ale nie uprzedzajmy faktów. Odcinek zaczyna się całkiem ciekawą rzeczą: mamy tutaj equestriańską kolej żelazną... czyli pociąg ciągnięty przez kucyki... razem z lokomotywą! Nie ma to jak utrudniać sobie życie...

Jaki kraj, takie pendolino...

I dziwić się, że nie ma na czym jeździć, skoro nie zabrali wagonika na wungiel, uran,  magię, cokolwiek_na_czym_to _u_nich_działa. Muszę jednak napisać, że twarde kuczyska – ciągną ten skład cały dzień, noc, a także dnia następnego. A nie widać żadnego postoju. 

W samym pociągu Applejack wiezie w luksusowym wagonie drzewo, podczas gdy Rarity musi spać jak jakiś ziemniak w drugiej klasie – wagon nie ma nawet przedziałów! Biedna Pianka. Mamy też tutaj jedną z legendarnych już scen: Fluttershy i jej „I'd like to be a tree”. Te kilka słów wystarczyło, by fandom oszalał. Fanfiki, piosenki, fanarty zalały FiMfiction, kucykowe galerie i kanały na youtubie. I to właśnie to jest – chyba najbardziej – zapamiętaną rzeczą z tego odcinka. Choć dalszych atrakcji nie brakuje. Oto bowiem pojawiają się bizony. I zaczyna się zabawa. Bizony napadają na pociąg, Mane6 się rozdziela: Pinkie i Rainbow Dash lądują u bizonów, a reszta szczęśliwie dociera do miasteczka. A tam czeka na nich...


Braeburn, któremu fandom szybko określił orientację seksualną – nasz bohater według Bronies ma przedkładać ogiery nad klacze. Cóż... taki fandom xD

Wkrótce bizony przybywają do miasteczka, jednak zamiast wielkiej rozwałki... Pinkie zaczyna śpiewać... i w sumie nie wiadomo co gorsze...

I nawet jeżeli w założeniu to miało być tragiczne, to chyba ktoś się tutaj za bardzo postarał. Po raz pierwszy dochodzi do zgody pomiędzy bizonami a kucykami: Pinkie Pie śpiewa tragicznie. To jednak nic nie zmienia i zaczynamy przygotowania do wojny. Ale nie takiej zwykłej wojny. Przez długi czas jedyna wojna, jaką widzieliśmy w Equestrii toczyła się na ciasta. Kucyki obrzucały nacierające bizony szarlotkami. Bizony za to postawiły na konwencjonalne rozdeptywanie pastelowych taboretów. 
Wszystko kończy się szczęśliwie (bo jakże by inaczej) – kuce i bizony dochodzą do porozumienia i konflikt ustaje. Nie zapomniano oczywiście o liście do księżniczki Celestii.

Podsumowując. Odcinek dwudziesty pierwszy uważam za całkiem dobry, choć nieco nudnawy. Poza kilkoma ciekawszymi scenkami w zasadzie niedużo się dzieje. Sporym plusem jest tutaj mnogość nowych postaci: i choć bizony praktycznie odeszły z zapomnienie (co może mieć źródło w tym, że Hasbro nie chciało urazić jakimiś scenami Indian), to Flutterdrzewo i Braeburn zostały zapamiętane na bardzo długo, a do samej Appleloosy jeszcze powrócimy. 


5 komentarzy:

  1. Jak dla mnie raczej średni odcinek, jest kilka lepszych w pierwszym sezonie. Najbardziej podoba mi się piosenka Pinkie (nie wiem czemu wszyscy uznali ją za złą) i "horse-drawn horse-drawn carriages" (trudno to przetłumaczyć na polski).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. W kwestii piosenki to ja jestem murem za Bizonami.

      Usuń
  2. O ile pamiętam, to bizony jeszcze na krótko pojawiły się na początku odcinka Honor Pinkie/Pinkie Pride.

    OdpowiedzUsuń

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!