Awantura o kuce: nowe rasy
Na przestrzeni sezonów serial „My Little Pony: Friendship is Magic” ulegał wielu zmianom, wśród których można wymienić między innymi pojawienie się nowych lokacji, wprowadzenie kolejnych postaci, a także ras czy gatunków. Wszystko to wprowadza różnorodność, która teoretycznie jest zaletą – nie chcielibyśmy przez siedem sezonów oglądać dokładnie tego samego. Jednak po tym, co mieliśmy okazję zobaczyć w filmie, a także na trailerze nadchodzącego sezonu, być może czas się zastanowić, czy jednak nie należałoby przypomnieć twórcom, że „co za dużo, to niezdrowo”.
Na dobrą sprawę twórcy dopiero niedawno zdecydowali się powiększyć serialową „menażerię” i przerysować od nowa mapy świata. Choć serial robił to powoli, przełomem był film, gdzie dostaliśmy więcej nowości niż w kilku sezonach wcześniejszych. Trailery związane z sezonem ósmym wydają się kontynuować ten motyw i iść w dobrym kierunku. Dokładniejsze poznanie nowych ras, nowe miejsca na mapie, które – mam nadzieję – zostaną pokazane, są długo wyczekiwanym powiewem świeżości. I choć może faktycznie „co za dużo, to niezdrowo” to jednak należy pamiętać, że „od przybytku głowa nie boli”.
A właśnie, że może rozboleć. Gdy zaczynaliśmy oglądać serial, przyciągnęły nas do niego urocze, kolorowe kucyki. Poznawaliśmy ich przygody i obserwowaliśmy rozwijające się przyjaźnie: wszystko zgodnie z tytułem „My Little Pony: Friendship is Magic”. Dostaliśmy więc kucykowe księżniczki i kucykowy świat z uroczo skucykowanymi nazwami geograficznymi. To właśnie dla Equestrii zaczęliśmy sięgać po kolejne odcinki. I choć zgodzę się, że początkowo dodatki w postaci Gildy czy smoków wydawały się bardzo ciekawe, to mam wrażenie, że wraz z upływem czasu ras zrobiło się za dużo. Świat kucyków przestał być światem kucyków, a serial stracił na unikatowości.
A właśnie, że nie. Gdy jednak kontynuowaliśmy oglądanie, świat kucyków stawał się zdecydowanie zbyt ciasny, a problemy związane z przyjaźnią stały się powtarzalne. Dochodziło do sytuacji, w których dany kucyk nie wyciągał żadnej lekcji i w przyszłych odcinkach pojawiał się ten sam problem. Małe kucyki zostały też przedstawione jako łagodne i przyjazne stworzonka i nagła zmiana ich charakterów byłaby kiepskim pomysłem. Wyobrażasz sobie kuce zachowujące się jak jaki? Ile trzeba by stworzyć ich nowych rodzajów? A tymczasem mamy trzy (cztery, jeśli liczyć kryształowe kucyki jako osobne i pomijając alicorny jako rasę oczywiście) rasy kucyków – unikatowe rasy. I jeśli chodzi o kucyki, to w zupełności wystarcza. W poszukiwaniu świeżości należy udać się poza świat kucyków, tworząc całkiem odmienne stworzenia. Z ich zwyczajami, zachowaniem i problemami tak odmiennymi od equestriańskich. Daje to nowe możliwości, tak jeśli chodzi o relacje z kucykami, jak i te między nowymi rasami. A dzięki temu świat żyje!
Może i żyje, ale jakim cudem? Jak sam wspomniałeś, każda rasa zachowuje się inaczej, tworząc karykaturalne stereotypy. Jaki są mało inteligentne i niezrównoważone, hipogryfy mają ADHD, a gryfy to wyjątkowe wredoty. Cała rasa zachowuje się w podobny sposób, brak indywidualnego podejścia do postaci, co widać doskonale u uczniów Szkoły Przyjaźni – każde z nich ma najbardziej typowe cechy swojej rasy.
Zupełnie nielogiczne są też „kraje” zamieszkane przez poszczególne rasy. Mamy wioseczkę jaków, które nie potrafią nawet odkopać jej spod śniegu po zejściu lawiny, mamy wioskę/obozowisko podmieńców, które dumnie nazwane zostaje Imperium, mamy podupadłe miasto gryfów i nieco mniej podupadłe podwójne miasto hipogryfów. Jak to ma się do Equestrii, która zajmuje duży obszar, na którym usytuowane są liczne miasta i wioski? Jakim cudem Celestia boi się wybuchu wojny z wioseczką zamieszkałą przez 30 może jaków? Przecież to tak, jakby Niemcy obawiały się Luksemburga. I nie mówię tu nawet o państwie, a raczej mieście. Jeśli chce się rozszerzać świat przedstawiony, to należałoby to robić sensownie i z pomysłem, logicznie uzasadniając istnienie kolejnych państw.
Dokładnie, każda rasa zachowuje się inaczej. Każda z nich ma swoje unikatowe zwyczaje, nawet jeżeli jest to dewastacja wszystkiego wokół i lepienie chatek z błota. A uczniowie, mimo „ciążących” nad nimi „rasowych” wad, szybko znaleźli ze sobą wspólny język. Nowe krainy? Jaki wydają się czuć dobrze u siebie i wioska nadal istnieje. I z tego, co pamiętam, to Twilight bała się wojny z nimi (i to też bardziej jako poniesienia porażki w próbie zaprzyjaźnienia się z nimi), nie Celestia, a całość była inicjatywą Twilight. A wściekłe jaki mogą sobie krzyczeć, co tylko chcą. Podobnie jak wściekli Luksemburczycy:). Podmieńcy dopiero tworzą swoje państwo, a sam Thorax nabiera doświadczenia w rządzeniu „nowymi” podmieńcami. O ile góra Aris bardzo podupadła po ucieczce w odmęty oceanu, to podwodne królestwo robi wrażenie. Czy te krainy są nielogiczne? Nie sądzę. Za to wszystkie mają podobny „problem” – mieszkańcy żyli w izolacji i zamknięciu na Equestrię, i dopiero teraz otwierają się na „cywilizowany” świat.
Pisząc, że państwa są nielogiczne, miałam na myśli ich rozmiary. W premierze ósmego sezonu to właśnie Celestia wydawała się przerażona wywołaniem konfliktu między Equestrią a innymi krajami, które w większości w żaden sposób nie mogłyby jej zaszkodzić. Księżniczka była bardzo uległa i mało władcza, podczas gdy według mnie powinna zajmować najwyższą pozycję spośród zebranych władców (chociażby ze względu na fakt, że wznosi to całe słońce). Stosunki międzynarodowe są więc moim zdaniem zupełnie bez sensu i mogły zostać znacznie lepiej przemyślane. Podobnie jest zresztą z mapą świata, na której strefy klimatyczne układają się w niemal zupełnie losowy sposób. Owszem, na północy i południu jest najwidoczniej zimno, ale za to w okolicach równika jest klimat umiarkowany/podzwrotnikowy, zaś w równych odległościach od niego można spotkać zarówno zielone lasy czy pola uprawne strefu umiarkowanej, jak i gorącą, bezlitosną pustynię. Ponownie mamy do czynienia z sytuacją, w której scenarzyści chcieli dodać coś więcej, ale nikt im nie powiedział, że przed dodaniem do świata przedstawionego nowych elementów należałoby je wcześniej przemyśleć i dopasować do istniejących już fragmentów.
Podsumowując, moim zdaniem dodanie do „My Little Pony” nowych ras i krain nie byłoby wcale głupim pomysłem, gdyby twórcom serialu chciało się przysiąść i przemyśleć nieco sprawę, budując jakiś w miarę spójny świat. Zamiast tego część ras została wprowadzona pod postacią jednego przedstawiciela, którego charakter przejęła potem niemal cała rasa. I albo mi się wydaje, to się nazywa lenistwo…
Powiem tak. Twórcy dodając nowe gatunki, lokalizacje czy postacie odbiegają delikatnie od głównego wątku Mane6. No właśnie, może na początku o głównych bohaterkach.
OdpowiedzUsuńNa początku była ich 6. Zwykłe kucyki, wyróżnione jedynie tym, że znają osobiście księżniczki. Pisały listy O PRZYJAŹNI, a odcinki, opowiadające także o przyjaźni, były spokojne i opowiadały o zwykłym życiu w Ponyville. Później akcja się rozkręca, dochodzą nowi antagoniści, nowe miejsca. Twilight zostaje alicornem. I do tego momentu wszystko mi się podoba. Serial był miłą odskocznią od poważniejszych filmów/kreskówek.
Problem zaczyna się w 5 sezonie. A tym problemem jest Starlight.
Najbardziej przeszkadza mi to, że stała się główną bohaterką, a kujaon który był nikim (Twi) zaczyna ją uczyć przyjaźni, (o której wcześniej sama nic nie wiedziała). Ba! później otwiera nawet szkołę przyjaźni.
No i w tym momencie tak:
1. Nowe postacie - Weźmy chociażby Tempest. Fajna postać, ale co z ego, jeśli jest wepchnięta ,,na siłę,,? Jej historia - jak to kiedyś powiedział jakiś Brony- jest podobna do historii nędznych OCków z fandomów. Poza tym, ile można? Nowych postaci jest multum, ale wciąż dochodzą inne..
2. Nowe gatunki - Tu naprawdę przesadzili. Hasbro już za bardzo wzoruje się na fandomie. Wiele OCek to np. kucyki z rogami jeleni, smoko-kucyki itd. Autentycznie - postacie z 8 sezonu wyglądają jak żywcem wyjęte z jakiegoś Deviant Arta. Poza tym- My Little PONY, miało być o KUCYKACH, a nie o gryfach.
A to, że filmie nagle dowiadujemy się, że istnieją hipogryfy? NAGLE. Dlaczego wcześniej nic o nich nie słyszeliśmy? To jak wielki jest ten świat? Może dowiemy się, że nawet ludzie tam mieszkają?!
Wkurzają mnie jeszcze dwie sprawy. Takie kucyki z - za przeproszeniem- zadupia jakim jest Ponyville nagle stały się gwiazdami! Mają fanów, a i okazało się że są ELEMENTAMI HARMONII! Wow! Czyli zwykła farmerka jest kimś ważniejszym, a nieśmiała Flyuttershy jest elementem dobroci?!!
Zwykła krawcowa z miasteczka stała się projektantką mody? Organizatorka imprez miejscowych, organizuje ślub w Canterlocie i przyjęcie na które zlatują się gwiazdy?
A i charaktery się im zmieniły. I to bardzo. Moim zdaniem, wcześńiej zachowywały się fajnie, ciekawie. Teraz ich zachowania mnie wkurzają.
Podsumuwując:
Hasbro powinno myśleć swoim rozumem, a nie wzorować się na fandomie i lecieć tylko na kase...
A, i jeszcze dodam, że Equestria miała być światem kucyków. A dochodzenie nowych gatunków - to jakby nagle na Ziemię zleciały się jednorożce, kosmici, feniksy i jednoocy ludzie.
UsuńOstatnia wypowiedź Rarity (ta zaczynająca się od słów: ,,Pisząć, że...,,) jest naprawdę logiczna i przemawia do mnie. Między innymi dlatego, zgadzam się z Raity w 100%.
OdpowiedzUsuńMi średnio podoba się kierunek jaki obrali twórcy dla serialu z tymi wszystkimi gatunkami, powiększeniem mapy etc.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony...z głównych bohaterek (i tych pobocznych np. CMC) już praktycznie wszystko zostało "wyciśnięte". Większość wątków pozamykana, coraz trudniej wymyślać dla nich coś ciekawego. Wprowadzenie niekucykowych postaci i utworzenie nowego Mane6 daje sporo możliwości na te (prawdopodobnie) dwa sezony, które nam zostały.
Paskudna próba zamiany MLP w papkę dla furries. Możecie się ze mną nie zgadzać bo to kwestia gustu, ale jednak nazwa My Little PONY powinna do czegoś twórców zobowiązywać.
OdpowiedzUsuńJa sie zgadzam!
UsuńJa także.
UsuńNadal odcinki skupiają się głównie na kucykach i widać przewagę Equestrii nad pozostałymi państwami, więc nie odczuwam dużej zmiany
UsuńMy Little Pony skończyło sie na Kill 'Em All :v
OdpowiedzUsuńA tak na serio. Powróciłem do serialu po latach nieobecności (skończyłem wówczas na trzecim sezonie) Nadrabiam zaległe odcinki. Aktualnie jestem w połowie szóstego sezonu i skoro już teraz dostrzegam to o czym piszecie (Starlight jakby była numerem siedem w tej bandzie) i mi to przeszkadza, to aż sie boję, co będzie później :T
Ja tam mam tylko jedno ale. Zrezygnowali z pisania listów, podczas gdy z wielu odcinków po alikornizacji Twilight można wyciągnąć ciekawe wnioski. Celestia wspomniała o tym, że Twilight może dalej pisać listy. Gdyby nie zachodziły zmiany z Equestrii, serial stałby się nudny. Co do gatunków, trochę ich za dużo.
OdpowiedzUsuńA o zebrach, krowach, osłach i bizonach zapomnieli
OdpowiedzUsuń