Tyle Słońca w całym mieście...

...nie widziałeś tego jeszcze. Popatrz! O Popatrz!
Spoilery z wczorajszego odcinka!

Stało się. Premierę sezonu siódmego mamy już za sobą. A w tych dwóch odcinkach – po raz pierwszy będących osobnymi, zamkniętymi epizodami stało się coś, czego osobiście wypatrywałem z utęsknieniem przez wszystkie poprzednie sezony. 

Księżniczka Celestia zawsze stała z tyłu. Władczyni Equestrii pełniła tutaj rolę obserwatorki zamiast sama brać udział w wydarzeniach. Nawet podczas inwazji Chrysalis na Canterlot została szybko pokonana tylko po to, by zostawić miejsce dla innych kucyków – w tym wypadku akurat nie tyle dla Mane6, co dla Mi Amore Cadenzy i Shining Armora. Pamiętacie fenomenalną melodię podczas odtwarzania zaklęcia i pokonania Chrysalis?

 
Piękny kawałek. Zresztą inny utwór z tego "dwuodcinkowca" – This Day Aria nadal robi świetne wrażenie – i odstaje sporo w górę od innych piosenek.
Wróćmy jednak to tematu tego wpisu. Dotychczas niewiele wiadomo było o Celestii. Jest, żyje, ma się dobrze, czasem się odezwie. Tyle; przez większość sezonów jej osoba była owiana tajemnicą. 
Ta sama kamienna mordka. Poważny, nawet można powiedzieć, że ciężki i władczy głos (szczególnie w naszej wersji językowej!). Księżniczka jak się patrzy!

I niestety w większości przypadków przypominała raczej Maud Pie...

Dopiero ostatnie sezony przyniosły pewna odmianę. Celestia się radośnie uśmiecha, lubi dobrą zabawę, nawet jeśli dla postronnych kucyków może się wydawać nieco... zwariowana. Powoli księżniczka zaczyna okazywać coraz więcej uczuć i zachowywać się jak zwykły kucyk. I o ile z początku wydawało się to dziwne i niezbyt pasujące do Pani Dnia, to z czasem zaczęło to świetnie współgrać z tą postacią. To były jednak tylko drobniutkie fragmenciki, ot jedna czy dwie linijki wypowiedziane przez naszą księżniczkę. Mało. Bardzo mało.

I przyszedł długo wyczekiwany sezon siódmy. I stało się coś pięknego. Celestia dostała tutaj w kilku scenach więcej, niż w pozostałych sezonach razem wziętych! I mimo iż od samego początku ogromnie lubiłem tę, jakże niedocenianą, czy wręcz niechcianą i pogardzaną przez fandom postać, to po obejrzeniu "Celestial Advice" Pani Dnia jeszcze bardziej zyskała w moich oczach.

I podobnie wcześniej, gdy to wystarczyło kilka minut, by popsuć cały wizerunek Spike'a jaki został zbudowany (szczególnie polecam scenę z drzwiami w Kryształowym Królestwie), tak tutaj kilka minut sprawiło, iż nie tylko naprawiono wszystko, co pokazano poprzednio, ale dano Celestii jeszcze więcej. Zupełnie jakby chciano przeprosić tę postać za wcześniejsze odcinki i... zachowanie naszego fandomu. I zupełnie niezamierzenie – zaorano sporo fanfików:)

Fanfikowa Celestia – temat rzeka. Niekompetentna, wredna, głupia – taki obraz wyłania się z w ogromnej ilości fanfików. I nie piszę tutaj o komediach, gdzie taki obraz jest celowy i ma w założeniu śmieszyć. To poważne w swoim założeniu teksty...

Wróćmy do odcinka. Twilight Sparkle potrzebuje rady swej dawnej mentorki. Lawendowy jednorożec nie chce się rozstawać z Starlight. Klacze zaprzyjaźniły się ze sobą i Twilight ciężko "wyrzucić" swą przyjaciółkę. Boi się tego co może nastać – choć tutaj w typowy da siebie, nieco paranoiczny sposób. I wtedy z pomocą przychodzi Celestia.

W tych kilku minutach pokazano księżniczkę w fenomenalny sposób! Celestia żyje! Martwi się, boi, śmieje i płacze – cała gama uczuć Pani Dnia wreszcie wyszła na wierzch i została świetnie zobrazowana.

Zachowanie Twilight – nerwy z jakimi reaguje na perspektywę odesłania Starlight i... na siłę wymyślane powody by ją zatrzymać w pałacu przypominają Celestii... ją samą.

Oczywiście w akompaniamencie konkretnego rechotu. Tak. Śmiechem tego bym nie nazwał. Szczery, radosny rechot jaki wydała z siebie Celestia to początek sekwencji świetnych scen.

Demokracja? 

Księżniczka zaczyna od czasów, gdy to Twilight była jeszcze malutka. Widząc ogromne postępy i łatwość z jaką jej uczennica zdobywa wiedzę, Celestia czuła się niemal identycznie, jak teraz Twilight.

Samotność to straszna rzecz. A po wygnaniu Nightmare Moon i zaklęciu jej w księżycu, dla Pani Dnia nastały bardzo samotne dni. A na dodatek wszystko wokół przypominało jej o tamtych wydarzeniach. Naturalnym więc było poszukiwanie kucyka, którego można by nazwać przyjacielem. Niestety, przez bardzo długi czas księżniczka Celestia nie rozumiała, czym jest magia przyjaźni; może z racji przebytych wydarzeń nie chciała jej zrozumieć lub nie potrafiła uwierzyć w tę magię. W "Celestial Advice" w reakcji na "Celestia wie gdzie" sama przyznaje, że nie jest wszechwiedząca.

Wszystko się zaczęło zmieniać, gdy przyjęła pod swoje skrzydła Twilight.

Twilight uczyła się magii i czyniła tutaj ogromne postępy, które zadziwiały nawet Panią Dnia. Celestia natomiast uczyła się czym jest przyjaźń, powoli odzyskując wiarę w tę magię. Można powiedzieć, iż  pierwszy raz od dłuższego czasu Celestia miała przyjaciółkę.

Luna znowu zajęła toaletę...

I jak wyjaśnia księżniczka, nie chciała wypuścić Twilight. Mimo iż widziała, że w ten sposób nie zdobędzie przyjaciół, a jej studia utkną w martwym punkcie. Egoistyczne, prawda? I to właśnie mi się w tym odcinku podobało. Celestia nie jest jakimś cyborgiem, nie jest z kamienia. Potrzebuje drugiego kucyka, potrzebuje przyjaciela. I dlatego też tak długo zwlekała z wysłaniem Twilight do Ponyville.

Jednak wreszcie musiała to zrobić. 


A to wszystko z jednego powodu. Celestia się boi. Tak, to uczucie nie jest obce naszej władczyni. Wysyłając Twilight, Pani Dnia bała się, że... zyskawszy nowych przyjaciół Twilight przestanie już jej potrzebować i księżniczka znów zostanie całkiem sama.

Patrząc przez pryzmat tego odcinka, jak wiele wysiłku musiało kosztować Celestię ogłoszenie w końcówce premierowego dwuodcinkowca (sezon 1), iż Twilight zamieszka w Ponyville zamiast wrócić do niej. Z jednej strony odzyskała siostrę. Z drugiej... Twilight mogłaby uczyć tej magii także i Lunę.

Kilka minut wystarczyło, by dać Celestii więcej niż pozostałe sezony. I sprawić, iż ten odcinek jest dla mnie jednym z lepszych jakie dało MLP.

A poza tym uważam, że Chrysalis powinna zostać odmieniona!

Komentarze

  1. Ach jak tęskniłem za tym opisem odcinków

    OdpowiedzUsuń
  2. Już zdążyłem zapomnieć ile ta kreskówka potrafi dać radości (。◕‿◕。)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam się zastanawiać ile Celestia wiedziała na początku pierwszego sezonu. Wysłała Twilight byle gdzie i tak się złożyło, że było to właściwe miejsce, czy może wiedziała gdzie dokładnie pojawi się Nightmare Moon? W końcu wcale nie musiała iść do Ponyville, skoro prawdopodobnie nie wiedziała nawet o jego istnieniu. Poza tym, jeżeli Celestia wyśledziła pozostałe elementy i wysłała Twilight, by razem z nimi pokonały Nightmare Moon, nie mogła dać im trochę więcej czasu na zaprzyjaźnienie się niż jeden dzień?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celestia tak długo odciągała tę chwilę, że przegięła i biedna Twilight miała tylko ten jeden dzień. Co by było gdyby wysłała ją dopiero późnym wieczorem XD Celestia zapewne podejrzewała, że Luna wróci tej nocy do miejsca, w którym miała najwięcej wspomnień, a jednocześnie mieszka tam dalej wiele kuców. Wybrała więc miasteczko jak najbliższe ruinom zamku.

      Usuń
    2. Moim zdaniem Nightmare Moon pojawiła się tam, gdzie przebywała chwilowo Celestia – w końcu to ją musiała pokonać, żeby przejąć władzę nad Equestrią. A skoro starsza siostra bardzo wygodnie zaplanowała Ceremonię Letniego Słońca w miasteczku, w którym mieszkało Mane5, to młodsza też się tam pojawiła i grzecznie dała się pokonać.

      Usuń
    3. Właściwie to nie wiadomo co stało się wtedy z księżniczką. Po pokonaniu Nightmare Moon pojawiła się na miejscu jakgdyby nigdy nic. W sumie, to zawsze miałem wrażenie, że specjalnie gdzieś się ukryła dając Twilight pole do popisu. Pasowałoby to do fandomowej Trollestii :)

      Usuń
  4. Ech to oczywiste że księżniczki czują ,a mnie Twalight nie nauczyła by niczego bo jako księżniczka wiem wszystko.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty