Felietony Na Dobranoc (5) - Pod ostrzałem wiadomości
Wiadomości - któż ich nie lubi? Newsy, tweety, informacje, ciekawostki, relacje - to wszystko wypełnia nasz dzień nawet jeśli nie mamy w domu telewizora. Dawniej nie było mediów odpowiedzialnych za przekazywanie informacji, więc gdy gdzieś na świecie zdarzyło się coś ważnego, ludzie z małych wiosek dowiadywali się o tym z bardzo dużym opóźnieniem. Jeśli informacja była dodatkowo mało ważna dla regionu, to mogła nie dotrzeć nigdy, bo i po co ją przekazywać? Zmarł król Hiszpanii? No i co z tego, skoro jesteśmy chłopami pracującymi w polu po drugiej stronie kontynentu? Spodziewam się, że wiele takich polskich chłopów nie wiedziało za bardzo o istnieniu państw innych niż co najwyżej sąsiednie albo te naprawdę duże. W końcu i w naszych czasach w programie Familiada na pytanie, jakie są największe kraje świata, padły odpowiedzi: Wielka Brytania, Korea Południowa…
I tu znowu możemy spojrzeć na życie kucyków w Equestrii. Jak to u nich wygląda? Jeśli nie czytasz książek, to masz blade pojęcie o świecie i pewnie taka Applejack nie wie, gdzie leży dana miejscowość albo państwo, jeśli tam akurat nie była. Twilight… może i wie, ale pomimo przyswajania wiedzy przez całe życie i tak często coś ją zaskakuje. Nie ma w tym oczywiście nic dziwnego. Zresztą nawet gdyby fioletowa klacz uczyła się połowę tego co teraz, to i tak wybijałaby się ponad resztę mieszkańców Ponyville. Głównie dlatego, że żyją w czasach, w których ta wiedza nie jest potrzebna. To znaczy… oczywiście potrzebna, ale nie każdemu zjadaczowi owsu. Zwykłemu kucykowi wystarczy ogarniać Ponyville, wiedzieć o Canterlocie i że niedaleko, prawie nad swoją głową ma Cloudsdale. Nawet historia Equestrii nie wydaje się być powszechnie znana. Twilight i przyjaciółki odkrywają stare dzieje krainy, dzięki czemu i my możemy się czegoś o niej dowiedzieć.
Nie chcę, by ten tekst był gloryfikacją niewiedzy, nie chcę też mówić, że w szkole powinniśmy się uczyć tylko jednej rzeczy porządnie (i potem bez problemu wejść w zawód) zamiast dowiadywać się małych fragmentów z każdej dziedziny. Myślę, że każde podejście ma wady i zalety. Jeśli kogoś od najmłodszych lat interesują języki obce, z pewnością dobrze byłoby, gdyby zaczął uczyć się ich stosunkowo wcześnie i przykładać głównie do tego. Za młodu przyswajalność wiedzy jest większa i dużo prościej opanować język. No i sami nauczyliśmy się mówić całkiem nieźle po polsku tylko dzięki temu, że słuchaliśmy go uważnie od pierwszych chwil życia, a potem próbowaliśmy swoich sił w formułowaniu pierwszych sylab. Podobno takie rzeczy jak programowanie też warto zacząć wcześniej. Mózg jest bardziej “plastyczny”, szybciej chwyta algorytmy i ciekawi go, jak ten kod działa i co się stanie, jak wstawimy tutaj coś innego. Do tego zestawienia dodałbym także granie na instrumencie czy rysowanie. Możecie co prawda zacząć teraz i jeśli będziecie ćwiczyć intensywnie, to zobaczycie poprawę już po paru tygodniach, a po roku będzie to naprawdę duża różnica. Dla niektórych nawet wystarczająca. Ale gdybyśmy zaczęli to robić 10 lat temu, to mielibyśmy ten okres albo za sobą albo bylibyśmy dzisiaj pod tym kątem wyjątkowo rozwinięci.
Nie chcę jednak krytykować podejścia stosowanego w szkołach, bo (jak wspominałem wcześniej) można patrzeć na to z innej strony. Oczywiście fajnie byłoby móc rozwijać tylko swoje pasje albo wybrane drogą kompromisu przedmioty (niektórzy żywią strach przed matematyką), ale jestem już na tyle stary, że ciężko byłoby mi ryzykować i zostawić ludzi bez podstawowej wiedzy z innych dziedzin. Chociaż te około 20% matur z matematyki, które co roku nie osiągają progu 30% poprawnych odpowiedzi, sugeruje, że niektórzy i tak wiedzy sobie wcisnąć nie dadzą! Dowiedziałem się też ostatnio, że obecnie we Francji nie uczy się dzieci liczyć, bo przecież są smartfony! Z jednej strony racja, mamy je ciągle przy sobie. Ale co jak padnie bateria? Czy naprawdę nie chcielibyście mieć pojęcia, jak jest zbudowane ciało? Albo gdzie mniej więcej leży jakieś państwo? Jasne, wiele szczegółów ze szkoły zdarza się nam zapomnieć, ale pozostaje ogólne pojęcie. Czy chciałbym, by ktoś od dziecka uczył się, by zostać genialnym programistą, ale nie potrafił wymienić sąsiadów kraju, w którym mieszka? Czy dobrze jest oczekiwać, by artysta tylko rysował, ale nie potrafił mnożyć bez pomocy kalkulatora (to akurat mogłoby się przydać przy wyliczaniu ceny commissionów >:D).
Nie, ale po latach szkoły i studiów, zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy jest wpychanych do naszych głów chyba tylko po to, by zrobić miejsce na coś bardziej wartościowego, co… może nie mieć nigdy czasu się tam znaleźć. To oczywiście nasza rola, ale często nie ma nas kto poprowadzić, zachęcić, czy wytłumaczyć. To z kolei może prowadzić, że w szkole będziemy łykać wszelką wiedzę, by mieć jak najlepsze oceny, ale nie zagłębimy się w żadną dziedzinę. To nie jest zawsze wina "kucia na blachę", ale sami wiecie, jak są przygotowane podręczniki. Ledwie dotykają tematu. Z drugiej strony, pamiętam, że miałem w pierwszej liceum w poniedziałki: chemię, matematykę, polski, fizykę, historię, język angielski i WF. Gdybym był w innej grupie, to zamiast jednej chemii (miałem dwie) w poniedziałki doszłaby też geografia. A że byłem dobrym dzieckiem, to cała niedziela schodziła na przygotowania. Co prawda teraz przygotowywać się z czegoś cały dzień to pod względem wysiłku pryszcz (odpowiednie studia pozwalają się o tym przekonać), ale wtedy gdyby ktoś mi powiedział, że powinienem skupić się na jednej dziedzinie, odpowiedziałbym: nie ma czasu. Bo trochę głupio nie przygotować się z każdego przedmiotu, skoro każdy oferuje tę podstawową wiedzę?
Kucyki jednak skupiają się na jednej dziedzinie i dzięki temu są w tym naprawdę dobre. Przez to wydają się trochę głupiutkie, gdy stykają się z czymś, o czym nigdy nie myślały. Applejack czuje się widocznie zagubiona poza swoimi wiejskimi klimatami. Jej żywioł to praca fizyczna. Twilight z kolei musiała się mocno przemóc, by opuścić bibliotekę i spróbować mimo wszystko ciężkich relacji międzykucykowych. No ale Pinkie choć wiedzy może nie ma porażającej, piecze wspaniałe ciasta i pamięta o urodzinach każdego kucyka z Ponyville. Rarity to mistrzyni krawiectwa… choć krzyżówki to raczej by nie rozwiązała.
A zatem czy wiedza jest nam potrzebna? Trudno powiedzieć. Zwłaszcza w czasach, w których zalewają nas informacje. Nauka stała się bardzo zaawansowana, a podstawy z każdej dziedziny zaczęły być stosunkowo niedawno przekazywane laikom. Dodatkowo rozwój internetu i mediów w ogóle sprawił, że informacje są wszędzie i mamy do nich najłatwiejszy dostęp w historii! Wydawać by się mogło, że to super sprawa (i jest), ale okazało się szybko, że zbyt duża ilość danych, sprawia naszym mózgom kłopot.
Zaczęło się niewinnie, gdy dawni bywalcy Naszej Klasy (to taki przodek Facebooka w Polsce), odkryli, że nie da się ogarnąć 150 znajomych. Nie da się nawet 50, chociaż wszystkie te osoby znamy, chodziliśmy z nimi do klasy albo mieszkamy w jednym bloku. Gdy zaczynałem swoją przygodę z internetem i używałem Gadu Gadu, zdarzało się, że pisała do mnie obca osoba (najczęściej dziewczyna, chłopaki to grali w gry, a nie pisali do randomów) i to był początek wielu miłych pogaduszek i pierwszych internetowych znajomości. Niestety, gdy przy włączaniu komputera, by sobie coś zagrać, zaczęły się odzywać trzy dziewczyny na raz, by pogadać (ale miałem rwanie, nie; szkoda, że zazwyczaj z drugiego końca Polski i z chłopakami), musiałem ustawić status na Niewidoczny automatycznie po uruchomieniu sytemu. Wiecznie niewidoczny, co mi zostało nawet na Facebooku.
Teraz wiemy, co się dzieje w sejmie, pod sejmem, nad sejmem (relacja z helikoptera), wiemy, jakie ustawy będą przegłosowywane, że pan X powiedział: “A fe”, a my na to: “Jak on mógł tak powiedzieć?!”. Dowiadujemy się, że kilka tysięcy kilometrów od nas doszło do awarii w fabryce. Zabójstwo w Iranie. Sąd uniewinnił gwałciciela w Indiach. Protesty w Korei Południowej. A w Północnej Kim odwiedził dziś fabrykę puzzli i pogroził Ameryce atakiem nuklearnym, w której doszło do zamieszek przed Białym Domem. Strzelał jakiś Afroamerykanin, sprostowanie - jednak biały najconalista, kolejne sprostowanie - nikt nie strzelał, to fajerwerki na straganie przypadkowo wystrzeliły, a we Francji to już w ogóle cyrk - pani polityk, o której gdzieś tam słyszałem jakjejtam mówi, że wprowadzi pokój na świecie z Trumpem i Putinem. Bardzo fajnie, ale jednak najpierw mecz, będzie grał Lewy! Potem kwalifikacje do skoków narciarskich. A na końcu obejrzałbym sobie coś na YouTubie. Kumpel podrzuca filmik, którego nie widziałem - hm… jutro obejrzę, a jutro zapominam. Znowu wiadomości - Y odpowiedział X: “A pan to jest jedna wielka świnia!”, czytam komentarze: randomowy Włodek pisze: “Haha”, a losowy Tadzio97: “Sam jest gruby i brzydki, a od świń wyzywa!”. Włączam Periscope, mogę oglądać relację z życia osoby z drugiego końca globu albo randomowego gościa z mojego miasta, który akurat jest na rynku, a tam koncert! Poszedłbym na koncert tego artystki, ale na Allegro na promocji jest rzecz, którą chciałem kupić, a przecież nie mogę kupić tego i biletów. Zastanawiam się czy wziąć, dostaję powiadomienie, które całkowicie mnie rozprasza. To dyskusja z redakcją FGE na Discordzie. Popisaliśmy o głupotach, potem trzeba przejrzeć parę maili. Niektóre ważne, inne nie. Meh, idę spać. Wiem, że lubicie pętle... pamiętacie pierwszy felieton?
W tym natłoku informacji widać wyraźnie, że część z nich w ogóle nie wpływa na nasze życie poza tym, że przykładowo zdenerwujemy się, słowami jakiegoś politykla albo tym, że komuś gdzieś coś złego się stało. Media sprawiły, że możemy słyszeć polityków niemalże 24 godziny na dobę, bo te bestie albo potrafią radzić sobie bez snu albo zręcznie podstawiają swoje klony, kiedy sami “ładują baterie”. Telewizja i internet uczyniły nas także niewolnikami newsów z drugiego końca świata. Bo z jednej strony nas to ciekawi, bo temat drażliwy, można o kimś z tym podyskutować i sama możliwość dowiedzenia się, czemu na Wyspach Owczych ktoś zabija bezbronne psy, wydaje się być wystarczająco kusząca.
Jasne, że możliwość orientowania się, co robią rządzący, czy ogólnego wglądu w wydarzenia na świecie jest bardzo potrzebna. Choć koniec końców ta wiedza przydaje się nam głównie, by się denerwować ustawą, która i tak przejdzie albo rozmawiać o wyborze prezydenta jakiegoś dalekiego mocarstwa (chyba, że planujecie kiedyś rządzić świątem). Nie chcę mówić, że dostęp do informacji jest zły. Ale czasem tych wieści jest aż za dużo! Nic dziwnego, że wiele młodych osób rezygnuje z telewizora. Oczywiście chodzi też o jakość nadawanych programów. Niestety, błędne jest przekonanie, że internet jest lepszy. Słyszałem ludzi narzekających na stan polskim kabaretów i twierdzących, że na YouTube twórcy są zabawni, podczas gdy zarówno świetne jak i beznadziejne skecze można znaleźć w obu grupach. Podobnie jest z informacjami. Mogą być kłamliwe, lekko zniekształcone i tendencyjne. Jeśli nawet znajdziemy super źródło z prawdziwymi newsami, to wciąż pozostaje pytanie, czy nie lepiej by nam się żyło bez tych rewelacji? Tak jak dawniej mało kto wiedział o intrygach na królewskim dworze, tak i teraz moglibyśmy olać to, co się dzieje w parlamencie. Do czasu aż sytuacja będzie bardzo zła i wtedy można zrobić jakąś rewolucję… co też wydaje się być słabym pomysłem. Jak to było? Lepiej zapobiegać niż leczyć.
Jak sami widzicie, przed informacjami nie ma ucieczki. Żyjemy nimi, czasem wręcz nas zalewają. Ale możemy tylko ograniczać ten napływ powiadomień i “brejkin niusów”. I może wtedy osiągniemy spokój.
PS. Polecam poczytać o Fear of missing out czyli o strachu, który może pojawić się, gdy wyjdziecie z serwisów społecznościowych i portali informacyjnych. FoMo to strach przed tym, że coś przegapimym w cyfrowym świecie, podczas gdy najłatwiej przegapić swoje życie. Pamiętajcie o tym, kiedy znowu otworzycie stronę główną Facebooka, ale będziecie przeglądać 10 serwisów informacyjnych, by wyrobić sobie opinię o tym, co powiedział polityk X. Nie dajcie się zwariować, a każda informacja będzie dla was cenna.
Często napędza nas sama ciekawość, moim zdaniem. Po prostu chcemy wiedzieć w danej chwili. Zapamiętywanie takich rzeczy nie ma znaczenia.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, dlaczego Discord jest taki popularny ("To dyskusja z redakcją FGE na Discordzie")?
Discord to wygodny komunikator, na który przesiedliśmy się z konfy na Facebooku.
UsuńPlanujemy zrobić kanał z dostępem dla czytelników :)
UsuńOstatnio właśnie szukałem jakiegoś discorda o mlp dla Polaków.
Usuń*Chociaż tutaj doczekałem się Trixie xD*
OdpowiedzUsuńNadal mam podziw dla was, że chcę się wam tyle pisać :/ + Przez ten fragment z bełkotem (jeżeli można to tak nazwać) rozbolała mnie głowa xd
Czyli zadziałało jak prawdziwa medialna papka.
UsuńZ jednej strony cieszę się, z drugiej jest mi przykro, że rozbolała cię głowa. xD
Kurde, spóźniłem się o 1 min
OdpowiedzUsuńJeśli chciałeś napisać o równej północy, to udało Ci się. U mnie tak to wygląda.
UsuńNajciekawsze jest to, że wiele z tych informacji jest przeze mnie omijanych, chociaż ogólnie zawsze wiem o co chodzi, gdy ktoś do tego nawiąże (te informacje ciągle się powtarzają, tylko zmieniają się nazwiska i wyzwiska). Doprowadza to do tego, że jestem uznawany za osobę dziwną i niedoinformowaną mimo tego, że wiem o co chodzi, ale nie znam szczegółów. Jest to dla mnie ważne, ponieważ wolę selekcjonować tylko ważne dla mnie informacje (zazwyczaj naukowe) zamiast płakać o to, że pewien poseł nakrzyczał na innego.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności.
UsuńPod warunkiem, że zna się mniej więcej otoczkę. Mimo wszystko spotykam się z ludźmi, którzy czasem w ogóle nie słyszeli nawet o głośnych sprawach. Zawsze się wtedy zastanawiam, jak to jest możliwe.
A słyszeliście o tym japońskim żołnierzu, który ukrywał się w dżungli jeszcze kilkanaście lat po zakończeniu II wojny?
UsuńNajlepiej rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady. Brak telefonu, brak informacji, brak zmartwień. Tylko plecak, namiot i puszka paprykarza. I kiedy tak leżysz sobie wieczorem na trawie i czujesz pokój w serduszku, słyszysz nagle głos sąsiada z biwaku.
OdpowiedzUsuń- Q@wa, Polska przegrała w gałe z Rosją.
I czar pryska.
Jak jesteś odpowiednio długo w Bieszczadach, to zaczniesz się zastnawiać, w jakim turnieju grają. A jak nie znajdziesz odpowiedzi, to w końcu przestaniesz się przejmować. :P
UsuńNie rozumiem "fajności" piłki nożnej.
UsuńWystarczy nie włączać telewizji i nie używać FB. Efekt taki sam, bez wystawiania się na zimowe mrozy.
UsuńNie rozumiem "fajności" FB.
Usuń