MOOC: DayanDey, Dayan
Powracam z wakacji, by ocenić ostatniego OCka, jakiego mam na skrzynce. :P Wierzcie lub nie. Może to sprawi, że powróci Monopoly, bowiem wciąż mamy do rozegrania półfinał. :)
Tymczasem mam przed sobą OCka jednego z redaktorów.
To zawsze są ciężkie oceny. Po pierwsze dlatego, że znamy się z Dayanem, OCka już kiedyś czytałem, a nawet doradzałem, co poprawić.
Mimo tego nie chcę zatracić żartobliwego tonu oceny. Bowiem lubię cisnąć i śmiać się wraz z autorami.
Rzekomo ten OCek to nie jest ponysona, a przynajmniej nie całkowita. Nie wierzę w to, bo nazywa się bardzo podobnie do autora. :v
Imię i nazwisko: DayanDey.
Płeć: Ogier.
Wiek: 25 lat ludzkich. (zamrożony) Ok, zadam głupie pytanie: czy nie jest mu tak zimno?
Rasa: kucyk ziemski.
Pochodzenie: Jego przodkowie pochodzą z Krakozji – odległej krainy na wschód od Celestial Sea, znanej z bursztynowej biżuterii, bogatej tradycji oraz dobrej kuchni.
Podobno fajni ludzie pochodzą z Krakozji *wink, wink*.
Miejsca zamieszkania: Dodge City.
Zawód: Wykładowca na Wydziale Matematycznym w Canterlocie - dojeżdża pociągiem z Dodge City do Canterlotu, aby tam prowadzić zajęcia, w międzyczasie nocuje w akademiku. Wraca do domu w weekendy.
Stan cywilny: Kawaler.
Rodzina:
- Rubyrose - matka DayanDeya, ziemny kucyk, pracuje jako krawcowa w Manehattanie.
- Mettletask- ojciec DayanDeya, ziemny kucyk, pracuje jako robotnik na budowie w różnych zakątkach Equestrii.
- Daisysunny- młodsza siostra DayanDeya, uczy się w miejskiej szkole w Manehattanie.
Naprawdę się cieszę, że wszystkie są ziemnymi kucykami, bo w rodzinach innych OCków bywa różnie.
Wygląd: Ma nieuczesaną grzywę, krótki ogon oraz kopyta w kolorze błękitnym. Żółte oczy, niekiedy pod innym światłem przybierające barwę bursztynową. Sierść w kolorze niebieskim. ( http://www.htmlcsscolor.com/hex/78BEEE, http://www.htmlcsscolor.com/hex/4745CA ).
Na fanartach nie wygląda na nieuczesaną. :P
No może tutaj trochę, ale wyjątek potwierdza regułę.
Tutaj też, ale to wina stylu. :v
Cutie Mark: Symbol całki nieoznaczonej - symbolizuje jego uzdolnienia matematyczne. ( link do Wolframa ).
Uwierzcie mi, że całki są proste. Po prostu wam się wmawia, że są trudne, byście szli na studia humanistyczne.
W dziedzinie matematyki jest istnym geniuszem. Rozwiązuje zadania matematyczne z łatwością, oblicza macierze, całki, różniczki oraz prawdopodobieństwo. Nawet w pamięci.
Co może oznaczać, że jest po prostu dobry w obliczeniach, matematyka to połączeń łez, bólu i cierpienia (Rarity z FGZ nie potwierdza).
Zapamiętuje długie ciągi liczb oraz liczbę Pi do setnego miejsca po przecinku. Z dużą dokładnością oblicza trajektorie lotu pocisku, przewiduje wydarzenia astronomiczne, szybko rozpracowuje złożone szyfry i rozwiązuje problemy wymagające skomplikowanych obliczeń.
Czyli dokładnie tak, jak 99% innych OCków. A śmialiście się ze mnie, jak pisałem to 100 OCków temu. >:I
Jako dzieciak próbował różnych rzeczy, niemalże wszystkiego. Za myśl przewodnią obrał sobie idee próbowania tak długo, aż ukaże się jego talent. Pomimo swoich bezowocnych trudów, zyskał jednak wiele praktycznego doświadczenia, jak w między innymi: śpiewie, aktorstwie, malarstwie, gry na gitarze, dziennikarstwie, wędkarstwie, kick-boxingu, gotowaniu, gry w piłkę nożną itd.
Takie trochę CMC, tylko one nie są w niczym dobre. :v
Jednak w żadnej aktywności nie zdobył znaczka. Przy każdej kolejnej porażce tracił chęci i zainteresowanie. Ostatecznie udało mu się go zdobyć już w wieku szkolnym. W czwartej klasie podstawowej jego surowa nauczycielka z matematyki niezadowolona z ocen reszty klasy ogłosiła w przyszłym tygodniu "naprawdę trudny" sprawdzian. Jego rodzice zaniepokoili się czy zda do następnej klasy. Kazali mu dobrze się do niego przygotować. DayanDey uczył się solidnie przez całe dnie, siedział do późna w nocy nad książkami. W dniu sprawdzianu bardzo się stresował, ale udało mu się uzyskać najwyższą ocenę w klasie. Kiedy nauczycielka poprosiła go o rozwiązanie przykładowego zadania ze sprawdzianu, DayanDey przypadkowo otworzył książkę na stronie, gdzie omawiano całki i różniczki, pisał na tablicy inne zadanie, co wywołało śmiech ze strony klasy. Nauczycielka miała mu właśnie zwrócić uwagę, lecz ku zaskoczeniu wszystkich udało mu się obliczyć całkę nieoznaczoną i zdobyć swój słodki znaczek. Nauczycielka była zachwycona, lecz jego cutie mark wywołał gromki śmiech ze strony klasy. Od tamtej pory naśmiewali się z jego znaczka, nazywając go "najgorszym cutie markiem w historii".
Wiemy, że to nie mogło się zdarzyć naprawdę, bo nie ma całek w książkach poniżej studiów. Przynajmniej w nowych książkach.
Życiorys:
Z mieszkańcami można było konie kraść.
Wychowywał się na farmie w kochającej się rodzinie, gdzie szczególny nacisk kładziono na nauczeniu swoich dzieci pracowitości i zaradności. Jeśli chciały coś osiągnąć w życiu, musiały sobie na to „zapracować”. Jego dziadek Gallantheart, pochodził z odległej krainy za oceanem, skąd wyemigrował do Equestrii w poszukiwaniu lepszej pracy i „przyszłości” dla swojej rodziny. Osiadł się na stałe, założył farmę, na której dorobił się majątku jako hodowca zboża. Często zabierał swojego kochanego wnuka na przejażdżki, na żniwa, do lasu, nad jezioro. W wolnym czasie lub gdy tylko miał okazję, dziadek opowiadał mu o dawnych czasach, dalekich krajach, o tym, skąd pochodzi, kim byli jego przodkowie oraz o historii i tradycjach Krakozji. DayanDey uważnie wsłuchiwał się opowiastkom dziadka, wtedy pojawiła się w nim ciekawość świata, która rozwinęła jego kreatywność.
Większość współczesnych dzieci by to olała - "Oj dziadku, pewnie w tej Krakozji to tylko ze smogiem walczyłeś".
Narodziła się w jego świadomości myśl o zdobyciu znaczka. Przychodziły mu do głowy zwariowane, niekiedy dziwne pomysły, chciał być piratem, potem kowbojem, następnie bandytą, co spotkało się z dezaprobatą ze strony rodziców. Łapał koty od sąsiada i przywiązywał im do ogona garnki, później tłumacząc, że je tresuje. Sąsiad kazał mu się więcej nie zbliżać po incydencie z nauczeniem jego kota skakania przez obręcz.
To straszne! Zgłaszam to do prokuratury!
Jego liczne wybryki spotykały się z surowymi karami, często zamykali go w pustym pokoju, żeby przemyślał swoje uczynki.
Zamykanie w pokoju to surowa kara? Dla dziecka pewnie tak, ale co jest mniej surowe? Obcięcie racji słodyczy o 10%?
Spędzał czas na zabawie ze swoim starszym kuzynostwem, z którymi się zżył jak z braćmi. Jego starszy kuzyn był jeszcze większym „łobuzem” i często wpakowali się w kłopoty. Zdarzało im się wdawać w zaczepki słowne, w bójki, z powodu braku znaczka na boku DayanDeya, co go najbardziej bolało. Był okres, w którym nie wychodził z domu, z powodu jego „gładkiego boczka”. Początkowo nie chciał chodzić do szkoły, obawiając się klasowego ostracyzmu. Po namowie mamy przełamał się, lecz spotkało go rozczarowanie. W pierwszym dniu szkoły próbował się przywitać, lecz nie potrafił powiedzieć ani słowa, co spotkało się z wyśmianiem ze strony klasy. Większość dzieciaków już miała swoje znaczki, z którymi się afiszowała i pogardzała „gładkimi boczkami”. Uczył się pilnie, stając się szkolnym prymusem, aż któregoś dnia zdobył swój znaczek, lecz zamiast przysporzyć mu nowych przyjaciół, narobił sobie więcej wrogów. Jego "nietypowy" Cutie mark stał się obiektem kpin jego kolegów ze szkoły, którzy prześladowali go każdego dnia, doprowadzając go do załamania. Wycofał się z życia społecznego, popadając w coraz większą paranoję.
Większość kucyków ma "słoneczka", "księżyce", "gwiazdki" i ZŁOOOOOOOOO!\
Dojrzewanie: W wieku 11 lat, jego rodzina przeprowadziła się do Manehattanu, w celu znalezienia lepszej pracy. Kilka dni później jego młodsza siostra Daisysunny zdobyła znaczek, co go mocno przygnębiło. Zazdrościł jej, że ma dzięki niemu więcej przyjaciół, w czasie gdy jego znaczek był tematem żartów. Nie potrafił się z tym pogodzić przez długi czas. Z uporem maniaka szukał kucyków do towarzystwa, swojego miejsca w świecie, w nadziei, że znajdzie choćby jednego przyjaciela. W okresach wakacyjnych podejmował prace dorywcze, przystępował do licznych kółek zainteresowań, uczestniczył w konkursach, wydarzeniach kulturalnych, lecz za każdym razem spotykał się z dyskryminacją, upokorzeniem i wyśmianiem ze strony kolegów. Pogarszająca się sytuacja w szkole średniej doprowadziła go do pogłębiającej się depresji. Stawał się wyalienowany, zamknął się w sobie, bojąc się, że ktoś go skrzywdzi. Uciekał w swój wyimaginowany świat od problemów, gdyż nie umiał sobie z nimi poradzić. Nie miał przyjaciół, tylko samych prześladowców. Czuł, że zmarnował wszystkie możliwe okazje na zdobycie przyjaciół, uznał, że do końca życia pozostanie sam. Ten stan trwał, aż do ukończenia szkoły średniej.
Tak się trochę smutno zrobiło. A sam jestem introwertykiem (kiedyś byłem dużo bardziej) i wiem, jak ciężko bywa z ludźmi. Więc by wybrnąć z sytuacji opowiem żart: Ile szkolnych łamag potrzeba do zmiany żarówki? Jak najwięcej - im dłużej będzie trwało wymienianie, tym więcej ich się podda, a niektórych wykończą złe dzieciaki.
Uległ fatalnemu zauroczeniu z jedyną klaczą, która mu się naprawdę podobała. Próbował ją zagadać, lecz odrzuciła jego zaloty i zaproszenie na bal maturalny. Złamała mu serce i wolała pójść na studniówkę z przystojniakiem zamiast z nim. Bardzo to przeżył, ostatecznie uznał, że tak musi być i nic, ani nikt tego nie zmieni. Zakończył szkołę i wyczekiwał wyników maturalnych. Poprawił mu się humor, gdy tylko zobaczył swój przyzwoity wynik z rozszerzonej matematyki. Postanowił pójść na studia.
Mój kumpel podrywa wiele dziewczyn. Ma pecha, bo większość jest zajęta.
Studia: Udał się na studia do Canterlotu na Wydział Matematyki. Uważa je za najpiękniejsze lata, gdyż od rozpoczęcia studiów ku swojemu zaskoczeniu zauważył, że nikt go nie prześladuje, jego okres cierpień minął.
Mój kumpel podrywa wiele dziewczyn. Ma pecha, bo większość jest zajęta.
Studia: Udał się na studia do Canterlotu na Wydział Matematyki. Uważa je za najpiękniejsze lata, gdyż od rozpoczęcia studiów ku swojemu zaskoczeniu zauważył, że nikt go nie prześladuje, jego okres cierpień minął.
Studia to jednak inny poziom. Większość szkolnych drani wykłada się na maturze z matematyki.
Zaczynał powoli wychodzić z depresji, a w miarę upływu czasu życie nabrało tempa... i barw. Nawiązywał kontakty z nowymi kucykami, rozwinął się towarzysko, zyskiwał nowe przyjaźnie. Zaczął nawet podróżować do miejsc, o których mógł tylko czytać lub słyszeć. Na biwakach świetnie się bawił ze swoimi kumplami. Pilnie się uczył, zaczął nawet robić rzeczy, których wcześniej normalnie nie robił. Zdobywał świetne wyniki z kolokwiów i egzaminów, zaliczając kolejne semestry coraz łatwiej.
Tymczasem ja: Pan da 3, lordzie wykładowco. :<
Zainteresował się muzyką, a dokładniej rockiem progresywnym. Któregoś dnia przyszedł do akademika jego kolega z prezentem na jego urodziny – stary gramofon ze złotą tubą i pierwszą płytą z alternatywną muzyką, zespołu Wishbone Ash. Spodobała mu się i z radością przyjął prezent. Zaliczył studia z wyróżnieniem, z gratulacjami od samego dziekana i koordynatora kierunku.
No już się tak nie chwal. >:I
Obronił pracę dyplomową o Całce Riemanna-Stieltjesa.
Prawda, że ładna? Nazwę ją Kevin!
Na ceremonii wręczania dyplomów spotkał się z księżniczką Luną, która gościła na ceremonii zastępując księżniczkę Celestie. Po obronie świętował ze swoją rodziną i najbliższymi przyjaciółmi. Wyjechał na kilka tygodni zwiedzając dużą część Equestrii.
Wydaje mi się, że to normalne.
Kiedy odpowiadał na pytanie o swoim pochodzeniu, studenci zaczynali go obgadywać. Siano plotki na temat jego „brudnych korzeni”, roznosiły się pogłoski, które narobiły mu jeszcze większych problemów w pracy.
Seriously? Studenci obgadują mądrzejszego od siebie wykładowcę? To znaczy, oczywiście tak się dzieje, ale nie z powodu, że urodził się w jakiejś wsi zabitej dechami. Nie ma to znaczenia, skoro zaszedł tak daleko i przede wszystkim: to on robi egzamin. Dla jego kolegów - być może. Dla studentów - raczej nie.
Po kilku wykładach, na których już nikt nie przychodził, uznał że tak nie może już dłużej być, ponieważ z doświadczenia życiowego wiedział, do czego może to doprowadzić i postanowił to zmienić, zanim będzie za późno.
Pro tip: studenci nie chodzą na wykłady nie dlatego, że wykładowca pochodzi z Szarakówka. Nie chodzą, bo: a) są źle przygotowane i nudne b) albo zbyt trudne, by zrozumieć podczas słuchania i oglądania slajdów c) odbywają się o złej porze d) wykładowca nie jest prostudencki albo co gorsza - nie jest ludzki (tutaj kucykowy).
Chciał już złożyć rezygnację i przeprowadzić się do Ponyville, lecz jego przyjaciele przekonali go do zmiany zdania. Ogłosił w przyszłym tygodniu "naprawdę trudne" kolokwium, na którym wszyscy muszą przyjść, napisać na minimum trzy pod groźbą wykreślenia z zajęć, przez co ponad połowa roku miała poważne kłopoty.
Z kontekstu wynika, że ogłosił to kolokwium, bo tak mu się nagle zachciało, a nie zapowiedział go na początku roku. Tak, drodzy wykładowcy. Coś takiego nie zachęca do przychodzenia na wykłady. Niesłowny prowadzący, który mści się na studentach, to nic fajnego. Co innego, jeśli zaznaczył na początku, że braki frekwencji mogą skutkować kolokwiami, ale tutaj działa zasada: jeśli musisz w taki sposób przymuszać do chodzenia na wykłady, to znaczy, że jesteś złym wykładowcą.
Nie przyjmował żadnych próśb o odłożenie lub chociaż przełożenie na inny termin. Zagadnienia do kolokwium obejmowały cały materiał, jaki był omawiany na wykładach, na których mało kto chodził. Zszokowani studenci, z obawy przed wykreśleniem, poszli z tym do koordynatora kierunku, lecz on przyznał mu rację, argumentując, że sami są sobie winni.
No jak wykłady były obowiązkowe, to tak, ale na wielu uczelniach po prostu nie są.
Studenci szukali materiałów do ściąg od starszego rocznika, lecz oni odmówili im pomocy.
To też jakieś science fiction. :D
W dniu pisania kolokwium studenci byli mocno zestresowani, gdyż słabo się na niego nauczyli. Część kucyków nie przyszła, przenosząc się na inny kierunek lub rezygnując całkowicie ze studiów.
Kolejne science fiction. Przepisywali się na inny kierunek w środku semestru z powodu kolokwium, do którego nawet nie podeszli?
Kolokwium zaliczyło ledwie 40% kucyków na cały rocznik, natomiast reszta była wykreślona z zajęć, przez co musiała ubiegać się o tzw. warunek i zaliczać przedmiot jeszcze raz w następnym semestrze.
To w końcu było to kolokwium końcowe, czy "walić zasady, robimy mega kolosa w środku zajęć"? No i te 40% nie jest aż tak przerażające. Bywało dużo gorzej.
DayanDey od tamtego czasu nazywa studentów z młodszego rocznika "łobuziakami", uważając to za doskonałe określenie dla cwaniaczków, którzy kiedyś dokuczali mu w dzieciństwie, a teraz muszą chodzić do niego, prosząc w cztery oczy o zaliczenie. Obecnie pracuje jako wykładowca na Wydziale Matematycznym w Canterlocie i jest bardzo zadowolony ze swojej pracy. Mieszka w Dodge City, ponieważ lubi kontakt z naturą i świeże powietrze. Mieszka samotnie na prerii, niedaleko miasteczka, skąd ma wspaniały widok. Rodzina go odwiedza w czasie świąt lub ważnych rocznic, spotyka się regularnie z przyjaciółmi na partyjce pokera lub na imprezie towarzyskiej. Do pracy dojeżdża pociągiem, w czasie podróży skraca sobie czas, podając się lekturze lub ogląda zmieniający się za szybą krajobraz. W dni robocze nocuje w akademiku, gdzie mają małe i skromne pokoje. W budynku są odwieczne problemy z instalacją hydrauliczną, jak nie brak wody to zapchane toalety, jak nie toalety to brak papieru itd. Na uczelni jest bardzo poważanym kucykiem, nawet księżniczki mają wobec niego wielki szacunek.
W sumie to nie mogę się nadziwić, ile informacji zostało wymieszanych w tym akapicie. Chyba najbardziej lubię fragment, w którym dowiadujemy się, że budynek, w którym są zapchane toalety, jest na uczelni bardzo poważanym kucykiem. A tak sobie żartuję tylko. :P
Nie przejmuje się kłopotami jak dawniej. Przestał je przeżywać, a je po prostu rozwiązuje, zamiast pozwalać im, aby kierowały jego życiem. Po pracy wraca w weekendy do Dodge City, gdzie przesiaduje w swoim domu na prerii, podaje się swoim pasjom, robiące na innych kucykach wrażenie. Udziela korepetycji z matematyki oraz rozwiązuje problemy z tej dziedziny. Zajmuje się rozwiązywaniem problemów milenijnych, marząc o sławie i pieniądzach. Chętnie udziela bezinteresownej pomocy swoim sąsiadom i mieszkańcom Dodge City. W kłopotach mieszkańców, które wymagają praktycznego rozwiązania matematycznego, korzysta ze swojego doświadczenia i wiedzy. Wspiera również lokalną gospodarkę.
Normalnie wzór cnót! Dodatkowo jest w radzie burmistrzów paru miasteczek, jest weganinem, uprawia crossfit, lubi kotki, a raz uratował walenia wyrzuconego na brzeg morza. Trochę się wyzłośliwiam, ale te wielkie określenia jak "rozwiązywanie problemów milenijnych", "wspieranie lokalnej gospodarki", "praktyczne wykorzystanie matematyki w kłopotach przeciętnego kucyka" umieszczone tak gęsto obok siebie sprawiają, że jakoś ciężko mi uwierzyć, że taki gość istnieje. Dodajmy do tego mieszkanie w tym nieszczęsnym akademiku z zapchanymi toaletami i fakt, że prowadzi skromny tryb życia w dalekiej miejscowości.
W wolnych chwilach słucha muzyki, czyta książki, bawi się ze swoją kotką Lenką, wspomina dawne czasy dzieciństwa oraz popada w piękne marzenia. Od czasu do czasu wychodzi z domu na długie spacery, niekiedy nogi same go noszą i odbywa dalekie podróże po całej Equestrii.
I ma na to wszystko czas! A ja narzekam, że po 8 godzinach pracy, ledwo co przychodzę do domu i już trzeba iść spać.
Jest typowym introwertykiem. Gdyby miał do wyboru pójść na imprezę czy siedzieć w domu, wybrałby to drugie, ponieważ woli przebywać samotnie, zamknięty we własnym świecie, choć najpewniej wymyśliłby sto innych fałszywych wymówek, lecz tak naprawdę prawdziwa przyczyna problemu leży dużo głębiej.
Nie jest tak źle. W końcu będąc introwertykiem udziela korepetycji z matematyki, spotyka się regularnie z przyjaciółmi na pokerze i chodzi na imprezy towarzyskie. Chyba, że mamy tu nieścisłość!
W kontaktach z innymi kucykami czuje się nieśmiały i często nie wie jak zacząć rozmowę. Ma trudności w nawiązywaniu kontaktu z obcymi kucykami, czuje się wtedy spięty, nie dlatego, że poznaje kogoś nowego, a dlatego, że jest wobec innych kucyków nieufny, wydaje mu się, że inne kucyki chcą mu zrobić krzywdę. Cierpi na pewien rodzaj "syndromu oblężonej twierdzy", w zachowaniach innych kucyków dopatruje się wrogich zamiarów, wzbudzające u niego poczucie zagrożenia, choć często bezpodstawnie. Zamiast przełamywać ten strach przed innymi, wyjść do innych kucyków pogadać, stara się odsunąć na bok, by dopiero potem przeżyć wszystko w samotności.
Ale mimo wszystko pomaga bezinteresownie mieszkańcom. Ma gość siłę osobowości!
Zamyka się w sobie, myśląc, że jest bezpieczniejszy, bo wtedy nikt go nie skrzywdzi, lecz popada w większą paranoje, uciekając od problemów w swój świat. Panuje w nim doskonały porządek, jest idealnie opisany wzorami, wszystko można zmierzyć, wyliczyć, obliczyć, a przy tym potrafi go zrozumieć i przewidzieć przyszłe wydarzenia, niekiedy ze sobą niepowiązanych w żaden logiczny sposób czy dające się trudno wyjaśnić w sposób matematyczny. Dzięki mechanistycznemu podejściu do świata ma wyimaginowane poczucie "kontroli", jakiej nigdy nie miał, a o jakiej zawsze marzył.
Jest kucykiem ciekawym świata z potrzebą wiedzą o nim, zachowując przy tym to dawne "źrebię", które kiedyś marzyło o wielkich podróżach na "drodze pełnej przygód". Jest dobrym obserwatorem rzeczywistości, potrafi zauważać pewne rzeczy, niedostrzegalne dla innych kucyków.
Jest kucykiem ciekawym świata z potrzebą wiedzą o nim, zachowując przy tym to dawne "źrebię", które kiedyś marzyło o wielkich podróżach na "drodze pełnej przygód". Jest dobrym obserwatorem rzeczywistości, potrafi zauważać pewne rzeczy, niedostrzegalne dla innych kucyków.
Duchy, Boga, kłamstwa wyborcze, brudne skarpetki na środku pokoju...
Stara się wszystko przemyśleć, poszukuje logicznego wyjaśnienia, podchodzi do spraw w sposób analityczny i rozplanuje potencjalne rozwiązania.
Jest wielkim intelektualistą. Nie wierzy w zabobony, wróżby, przeznaczenie, ani w nic czego nie można racjonalnie wyjaśnić, wierzy natomiast w siłę rozumu, że nasz intelekt stwarza nieograniczone możliwości, o których nawet nie zdajemy sobie sprawy. Stara się robić wszystko perfekcyjnie, w zadowalającym dla siebie efekcie.
Jest wielkim intelektualistą. Nie wierzy w zabobony, wróżby, przeznaczenie, ani w nic czego nie można racjonalnie wyjaśnić, wierzy natomiast w siłę rozumu, że nasz intelekt stwarza nieograniczone możliwości, o których nawet nie zdajemy sobie sprawy. Stara się robić wszystko perfekcyjnie, w zadowalającym dla siebie efekcie.
Czyli perfekcyjnie.
Posiada nadzwyczajną umiejętność głębokiego skupienia, dzięki temu potrafi godzinami, a nawet całymi dniami spędzać na rozwiązaniu problemu.
Zachowuje się spokojnie i nie reaguje w sposób spontaniczny, zwłaszcza w zaskakujących go sytuacjach. Umie panować nad swoimi emocjami, a w chwili stresu stosuje techniki wyciszenia. Potrafi szybko przystosować się do zastanej sytuacji. Jest pewny siebie i towarzyski w towarzystwie kucyków, które dobrze zna. Jest oddany wąskiej grupie przyjaciół, dla których zrobiłby wszystko.
Zachowuje się spokojnie i nie reaguje w sposób spontaniczny, zwłaszcza w zaskakujących go sytuacjach. Umie panować nad swoimi emocjami, a w chwili stresu stosuje techniki wyciszenia. Potrafi szybko przystosować się do zastanej sytuacji. Jest pewny siebie i towarzyski w towarzystwie kucyków, które dobrze zna. Jest oddany wąskiej grupie przyjaciół, dla których zrobiłby wszystko.
Nieźle jak na introwertyka i kucyka z syndromem "oblężonej twierdzy". Oh wait...
Ten obrazek... ;__;
Umiejętności nie-matematyczne:
- Zna w niewielkim stopniu kilka starożytnych języków oraz dialektów: Staroequestriański, starosaddlearabski, sombriański, a także starogryffiński. A myślałem, że to "tylko" genialny matematyk. A nie zaraz, to przecież sekcja umiejętności nie-matematyczne. Dammit!
- Ma bardzo dobrą orientacje w terenie. Potrafi bezproblemowo trafić do celu według wyznaczonego przez siebie szlaku, z uwzględnieniem zagrożeń, jakie może napotkać, trudność pokonania, czas przebycia drogi, warunki pogodowe, zasoby oraz posiadany sprzęt. Zna także kilka technik szkoły przetrwania, metody wyznaczania kierunku bez użycia kompasu oraz wzniecania ognia bez użycia zapałek.
- Ma genialną intuicję. Potrafi z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć pewne wydarzenia, na podstawie dokonanych obserwacji, przeprowadzonych analiz, z których wyciąga niekiedy zaskakujące wnioski. Nie jest to jednak prekognicja, po prostu wie co się może wydarzyć, lecz zawsze dopuszcza możliwość pomyłki. Ciekawe, czy jest na giełdzie.
- Dzięki dobrze rozwiniętej umiejętności logicznego myślenia jest świetnym strategiem oraz mocnym przeciwnikiem w różnego rodzaju grach planszowych. Często ogrywa kucyki w szachy, warcaby, monopoly, karty, szczególnie lubi pokera i zakłady hazardowe. Loterie fantowe go irytują, ponieważ nigdy nie wygrywa tego co go interesuje. Chyba przez te ciągłe zwycięstwa nie jest specjalnie lubiany. :P
- Ma bardzo dobrze rozwinięte umiejętności komunikacyjne, wywierania wpływu na inne kucyki, rozwiązywania konfliktów, jednak nie lubi pracować zespołowo i ma trudności w nawiązywaniu nowych kontaktów. Znowu introwertyk i dobre umiejętności komunikacyjne... i wywieranie wpływu na innych...
- Lubi biegać dzięki czemu utrzymuje swoje ciało w dobrej kondycji. Potrafi przemierzać spore odległości idąc godzinami bez spoczynku. Are you kidding me?
- Próbując walczyć ze stresem stosuje techniki wyciszenia, w tym: techniki oddychania, techniki medytacyjne, z różnym skutkiem. Pije także herbaty ziołowe, które poleciła mu zielarka z Lasu Everfree.
Wyszło mi 37, czyli dość dużo. Ale nie ja jestem autorem, więc mogłem coś źle pozaznaczać.
Nadużywane słowa i powiedzonka:
- Lubi mówić do dzieci "łobuziaki", ponieważ jego dziadek tak samo mówił do swoich wnuków. Ile on ma lat? 60? Aaaa, 25... wut?!
- „E tan” – kiedy ignoruje uwagi innych kucyków. Co tan ;)
- „Co tam u Ciebie?" - kiedy próbuje zacząć rozmowę, choć tak naprawdę próbuje ją sztucznie przedłużyć. Hm... to prawie jak ja... dziwne
- „Umywam ręce” – gdy nie chce brać odpowiedzialności za kogoś lub za czyjąś głupotę, ponieważ uważa, że ten ktoś sam jest sobie winien.
Słabości:
- Jego męską słabością jest słabość do pięknych klaczy, którym nie potrafi się oprzeć, ani odmówić. Szczególnie tym z lekkim makijażem oczu.
- Jego słabością jeszcze z okresu dzieciństwa są słodycze, najbardziej uwielbia czekoladę i jego wyroby.
- Inną słabością jest sympatia do kotów, które darzy szczególnym sentymentem. Ma kotkę Lenkę, o którą dobrze dba, pielęgnuje, karmi, wypuszcza na spacery, choć inne kucyki uważają, że przy niej dziecinnieje. Mówiłem, że pewnie lubi koty!
Dziwactwa:
- Lubi bawić się piłką tenisową kiedy mu się nudzi, nie odbija ją rakietą, a wali w nią o ścianę by zaraz powróciła. Hm... ja tak robię
- Jego ekscentrycznym hobby, jeszcze z czasów dzieciństwa, jest kolekcjonowanie nietypowych rzeczy min: kiedyś „ładne” kamienie, a teraz minerały, wahadła, metronomy, płyty winylowe z ulubioną muzyką, które puszcza na starym gramofonie ze złotą tubą.
- Jest typem „nocnego marka”, świetnie się czuje wieczorem i w nocy, bo wtedy najlepiej mu się myśli. Lecz z powodu przechodzących stresów cierpi na zaburzenia snu. Często mu się zdarza nie spać pół nocy, rzadziej nie spać całą noc, gdy ma trudny dzień. Zasypia zwykle po pierwszej lub drugiej w nocy i śpi do południa, lecz kiedy jest zmuszony do wstawania wcześnie rano czuje się niewyspany, zmęczony tak bardzo, że musi się doładować kawą lub herbatą. Miewa straszne koszmary, z których budzi się z krzykiem, by potem zasnąć z powrotem. Często nie pamięta co mu się śniło. Moje życie!
- Czuje dziwny, niezrozumiały strach przed psami (kynofobia).
- Miewa głupie nawyki, w sposób obsesyjny sprawdza po kilka razy, poprawia rzeczy na biurku, aby stały równo lub w według wydumanemu porządkowi, często myje kopyta, dba o pielęgnację swojej kotki.
- Uważa się za perfekcjonistę, choć tak naprawdę mocno przesadza, przeszkadzając innym kucykom. Kładzie duży nacisk na porządek. Ma imponującą kolekcję płyt z gatunku rocku progresywnego, uporządkowaną według daty wydania. Segreguje pocztę według daty, pochodzenia i kategorii (ważne, nieważne, reklamy). Cytując fragment książki wymienia tytuł, autora, rok wydania, numer tomu, rozdziału, akapitu, linijki w tekście, w takiej, a nie innej kolejności. Organizuje sobie czas w każdym dniu z dokładnością do godziny, zwykle zostawia sobie parę godzi na relaks, żeby nie zwariować, bo nie chce żyć na zegarek. Jest sumienny i skrupulatny w wypełnianiu obowiązków. I nigdy się nie pomyli?
- Źle znosi krytykę od innych kucyków, jest szczególnie wrażliwy na punkcie swojego pochodzenia. Nie znosi, gdy się do niego mówi „brudny kucyk”, „ocelot” czy „random”. No, ale OCki to przecież oceloty są ;__;
- Najgorsze jest to, że jest tego wszystkiego świadomy i najbardziej na świecie pragnie być lepszy, jedynym kucykiem, do którego się porównuje to on sam z dnia wczorajszego, każdego dnia walczy z samym sobą by być o 0,000001% mniej beznadziejny i właśnie to sprawia, że wydaje się Super. Nie, jest super, bo potrafi mnóstwo rzeczy. Serio, przeciętna osoba, jaką znam, nie potrafi nawet 10% tylu rzeczy, co on.
Gusta:
- Jest sympatykiem alternatywnych gatunków muzycznych odbiegających od szeroko rozumianego mainstreamu, słucha takich gatunków jak ambient, chillout czy rock progresywny, który jest jego ulubionym. Lubuje się także w bardziej znanym gatunkom jak jazz, blues czy rock. Nie jestem pewien, czy ambient i rock progresywny są tak bardzo alternatywne. Pssst bo nie są.
- Uwielbia książki przygodowe, zwłaszcza te z serii o Daring Doo, a także te z gatunku magii i miecza oraz literaturę z okresu romantyzmu. To w Equestrii był romantyzm?
- Jest przeciwnikiem sztuki, która w zamierzeniu nic nie przedstawia. Wyśmiewa obrazy typu „czarny kwadrat na białym tle” licytowane na aukcjach dzieł sztuki w Canterlocie. Dzieła, których nie rozumie zwykł nazywać „awangardą”, jednak interesują go obrazy przedstawiające surrealistyczne wizje artystów i obrazy impresjonistyczne, gdyż dostrzega w nich szczególne piękno.
- Lubi pić cappuccino, jest to jego ulubiony napój. Szczególnie ma słabość do wyrafinowanej odmiany cappuccino robioną w Kryształowym Królestwie jako afrodyzjak dla arystokracji.
- Ulubiony kolor to niebieski oraz żółty, gdyż jak uważa odzwierciedlają jego charakter. No i wygląd...
- Jest częściowym abstynentem, pije wino w ważniejszych okazjach. Ulubionym trunkiem jest czerwone wino. Nie cierpi piwa. Widocznie za mało go wypił. Piwo zyskuje z każdym kuflem. Niekoniecznie pitych jeden po drugim.
Życie uczuciowe:
- Ma nikłe doświadczenia w relacjach damsko-męskich. Zdarza mu się popaść w stan zauroczenia, po czym ktoś łamie mu serce, albo dostaje kosza. Obecnie unika takich sytuacji.
- Gdy miał 17 lat zakochał się w pewnej pięknej klaczy, próbował coś do niej zagadać, „poderwać”, lecz niestety złamała mu serce. Tak naprawdę nie tworzyli żadnego związku, to było raczej fatalne zauroczenie, po którym przez wiele lat nie potrafił się otrząsnąć, ani pogodzić ze stratą. Od tamtej pory obiecał sobie nigdy nie znaleźć dziewczyny, żony, założyć rodziny itd. Trwało to do dnia, w którym poznał życzliwą mu klacz, przekonała go, że nie warto wracać do dawno zapomnianych spraw, choć bardzo przez to wycierpiał. Nie może się za to obwiniać, bo tylko traci czas, ona nigdy do niego nie wróci, choćby nie wiadomo jak bardzo za nią tęsknił, musi iść dalej i nie oglądać się za siebie... bo któregoś dnia będzie jeszcze bardziej żałował, że swojego życia nie przeżył inaczej i nie wykorzystał drzemiącego w nim potencjału.
- W szufladzie ma schowane zdjęcie z księżniczką Luną, ponieważ „trochę” się w niej podkochuje. Drodzy, czytelnicy: spokojnie, on tak tylko "trochę", wasza waifu jest bezpieczna. Któregoś razu w czasie obrony jego pracy dyplomowej miała się pojawić księżniczka Celestia, lecz niestety coś jej wypadło i zastąpiła ją księżniczka Luna. W czasie trwania obrony księżniczka wykazała zainteresowanie tematem pracy, a szczególnie praktycznymi zastosowaniami. Pod koniec podziękowała za wykład, a DayanDey w ostatniej chwili zdobył jej autograf na zdjęciu, które przez bardzo długi czas trzymał w szufladzie. W samotne wieczory oglądał je, marzył i ...tęsknił za nią. Któregoś dnia pojechał do Canterlotu na herbatkę u księżniczki Luny, spędzili razem wspaniały dzień, DayanDey namalował jej portret, upiekli razem muffiny, poszli na spacer, zrobili piknik w parku Canterloskim, wieczorem grali na konsoli, oglądali film o kucyku, który zachowywał się jak skończony idiota, ale miał wielkie serce i pomimo swojej niskiej inteligencji, tego, że się z niego naśmiewali w szkole, był zdolny do wielkich czynów i wiódł ciekawe życie. Kiedy DayanDey wracał do domu zostawiając u niej jej autograf i przepraszając za tamto, Księżniczce Lunie zrobiło się przykro, że go tak potraktowała i też go przeprosiła. Mocno go uścisnęła i wybaczyła. Od tamtej pory, nigdy do tego nie wracał... i szedł dalej. Widzę, że jednak za wcześnie zrobiłem ten test na Mary Sue, olewając wszystkie pytania o związek OCka z postaciami z serialu.
O OCku jest też fanfik: http://www.fge.com.pl/2016/02/powrot-do-normalnosci-one-shot.html
Podsumowanie
DayanDey jest jednym z najbardziej rozbudowanych kucyków, jakie miałem przyjemność oceniać. Ma mnóstwo pozytywnych cech, ale nie jest jednocześnie pozbawiony wad, o co często posądzam twórców OCków. Mimo to chyba bym się z nim nie zaprzyjaźnił. Jaki jest jego główny problem? Jego wady są rozpuszczane. Niby introwertyk i samotnik, ale ma przyjaciół i chodzi z nimi na imprezki. Niby jest nieufny w stosunku do innych, ale bezinteresownie pomaga innym. Niby robi masę rzeczy w swojej pracy, ale jeszcze do tego ma czas dla innych, bieganie, podróże po świecie i jeszcze na parę godzin odpoczynku, by nie zwariować. I to wszystko w wieku 25 lat. Pomimo tego, że nie jestem zawistnym człowiekiem, to zgrzytam zębami. A może po prostu bolą mnie od słodyczy.
Sytuacja z kolokwium pokazuje, że postać się kreowana na lepszą od reszty społeczeństwa. "Łobuziaki" nim pomiatały, więc DayanDey się na nich mści. Bo oczywiście to ich wina, że nie przychodzą na wykłady. Na pewno dlatego, że wykładowca pochodzi z jakiejś wsi... yhy.
No ok, to je Canterlot, tego nie pomaluje.Tam kucyki chodzą z zadartymi głowami, byleby tylko nie patrzeć na plebs. Mimo to, jakoś fajniej byłoby, gdyby... DayanDey odpuścił im to kolokwium, a tylko ich nim straszył albo zrozumiał, że może pomimo dużej wiedzy nie jest dobrym wykładowcą?
Nie zrozumcie mnie źle, ale w którymś miejscu ta postać zrobiła się odrobinę irytująca. Może gdzieś pomiędzy starosaddlearabskim a sombriańskim? Miał zdolność do matematyki i związany z tym cutie mark - super! Autor dał mu jednak tyle dodatkowych zdolności, że głowa boli. Spokojnie mógłby obdzielić paręnaście OCków. Nie mówcie, że na bazie znajomości tych starych języków nie dałoby się zrobić osobnej postaci ze znaczkiem poligloty albo historyka.
I tu przechodzimy do sedna. To nie jest zły OCek. Cierpi po prostu na przedobrzenie. Autor (siema, Dayan) pisał go pewnie długo, jeszcze dłużej poprawiał, potem znowu poprawiał, a wtedy rodzą się w głowie głupoty tylko: "Hm... a może dodałbym mu jeszcze to... w sumie nie pisałem, czym zajmuje sie w wolnym czasie, to może dajmy, że robi coś pożytecznego... sam chciałbym to robić, więc to jest fajne". Rozpuszczanie wad też pod to podpada. Bo w końcu jak mamy OCka, to nie chcemy, by do końca życia był przykładowo brzydki, głupi, nieśmiały, smutny. Chcemy dla niego czegoś lepszego.
A zatem jaka ocena? Chyba zdecyduję się na 7+/10. Naprawdę duży wysiłek włożony w stworzenie OCka, który mnie trochę razi swoją niesamowitością, ale to bardziej jeśli chodzi o dodatki. W wersji podstawowej nasz matematyk jest bardzo w porządku.
No ok, to je Canterlot, tego nie pomaluje.Tam kucyki chodzą z zadartymi głowami, byleby tylko nie patrzeć na plebs. Mimo to, jakoś fajniej byłoby, gdyby... DayanDey odpuścił im to kolokwium, a tylko ich nim straszył albo zrozumiał, że może pomimo dużej wiedzy nie jest dobrym wykładowcą?
Nie zrozumcie mnie źle, ale w którymś miejscu ta postać zrobiła się odrobinę irytująca. Może gdzieś pomiędzy starosaddlearabskim a sombriańskim? Miał zdolność do matematyki i związany z tym cutie mark - super! Autor dał mu jednak tyle dodatkowych zdolności, że głowa boli. Spokojnie mógłby obdzielić paręnaście OCków. Nie mówcie, że na bazie znajomości tych starych języków nie dałoby się zrobić osobnej postaci ze znaczkiem poligloty albo historyka.
I tu przechodzimy do sedna. To nie jest zły OCek. Cierpi po prostu na przedobrzenie. Autor (siema, Dayan) pisał go pewnie długo, jeszcze dłużej poprawiał, potem znowu poprawiał, a wtedy rodzą się w głowie głupoty tylko: "Hm... a może dodałbym mu jeszcze to... w sumie nie pisałem, czym zajmuje sie w wolnym czasie, to może dajmy, że robi coś pożytecznego... sam chciałbym to robić, więc to jest fajne". Rozpuszczanie wad też pod to podpada. Bo w końcu jak mamy OCka, to nie chcemy, by do końca życia był przykładowo brzydki, głupi, nieśmiały, smutny. Chcemy dla niego czegoś lepszego.
A zatem jaka ocena? Chyba zdecyduję się na 7+/10. Naprawdę duży wysiłek włożony w stworzenie OCka, który mnie trochę razi swoją niesamowitością, ale to bardziej jeśli chodzi o dodatki. W wersji podstawowej nasz matematyk jest bardzo w porządku.
Ekhem, ekhem.
OdpowiedzUsuńNadszedł moment, gdy mogę to napisać z czystym sumieniem i uśmiechem na ustach...
Ha! Mówiłam, żebyś nie dobierał sobie do głowy opóźnień!
(Im dłużej czytam, tym bardziej nie wierzę, że to koniec. Łza się w oku kręci...)
Odjąłem mu parę zdolności, dopisałem, że zaczyna panikować kiedy się pomyli, nie ma pasji robiące na innych kucykach wrażenie i nie wspiera lokalnej gospodarki. Jakieś pomysły co mu zmienić/odjąć/poprawić?
OdpowiedzUsuńIronią losu jest to, że geniusz matematyczny ma jako znaczek nie do końca poprawne równanie.
OdpowiedzUsuń"Umywam ręce" powiedział kucyk
OdpowiedzUsuńMój MarySuemetr wyszedł poza skalę...
OdpowiedzUsuń,,Co może oznaczać, że jest po prostu dobry w obliczeniach, matematyka to połączeń łez, bólu i cierpienia (Rarity z FGZ nie potwierdza)." Rarity z FGZ jak najbardziej potwierdza. No i gdzie w takiej topologii obliczenia?
OdpowiedzUsuń,,Zapamiętuje długie ciągi liczb oraz liczbę Pi do setnego miejsca po przecinku. Z dużą dokładnością oblicza trajektorie lotu pocisku, przewiduje wydarzenia astronomiczne, szybko rozpracowuje złożone szyfry i rozwiązuje problemy wymagające skomplikowanych obliczeń." Świetna pamięć i zdolność do liczenia w głowie występują na przykład u osób cierpiących na zespół Aspergera. Żadna z tych cech nie jest szczególnie potrzebna na studiach matematycznych.
,,przypadkowo otworzył książkę na stronie, gdzie omawiano całki i różniczki" na jednej stronie omówiono oba te zagadnienia, poważnie? A on bez czytania tego omówienia po prostu zgadł, o co chodzi w całkach? Wątpliwe.
Co do kolokwium: fajny uniwersytet, w którym wykładowca może wyrzucić studenta przed zakończeniem semestru. No i jacyś nieogarnięci ci studenci - przecież od czego jest eTrapez?
https://mlppolska.pl/topic/10680-dayandey-oc-dayana/
OdpowiedzUsuńMyślę, że najwyższa pora stworzyć nowego.