Krótkie fanfiki od: Cyris
Kolejny już post w którym zebrane zostaną prace jednej osoby. Tym razem swój kącik dostała Cyris. Zapraszam do czytania
Twórca
[Sad] [Normal] [Life]
Opis: Twórca, który dawno zapomniał o sobie i swoim dziele słyszy pewną piosenkę.
(Zainspirowane tym: https://www.youtube.com/watch?v=hdsL_yOj4SU)
Cień
[Normal] [Life]
Opis: Co może robić łucznik w Equestrii?
Droga
[Normal] [Life]
Opis: Zecora wraca do domu, rozważając jak wiele zmieniło się w jej życiu.
Królewska Lilia
[Normal] [Life]
Opis: Krótka historia zgrabnej klaczy.
Wyjść z ukrycia
[Normal] [Life]
Opis: Znana z historii, choć nigdy nie zdobyła większego zainteresowania historyków. Skąd się wzięła? Kim była?
Jestem Symphony
[Sad]
Opis: Jestem Symphony. Tylko i wyłącznie. Dlaczego nikt tego nie rozumie?
Słońce
[Sad] [Normal] [Life]
Opis: Kto nie doceniał nocy?
Spotkanie
[Normal] [Life] [Shipping]
Opis: Soarin się gubi. Z pomocę przyjdzie mu pewna błękitna klacz.
Świat Nieidealny
[Sad]
Opis: Nazywam się Twilight Sparkle i jeszcze rok temu myślałam, że Equestria jest idealna. Myliłam się.
Zmęczenie
[Sad] [Normal] [Life]
Opis: Każdy ma prawo być zmęczony.
Lot łabędzia
[Normal] [Life]
Opis: Swan Dive zawsze była taka jest. Tak ją nauczono i od tego czasu się nie zmieniała. Kiedyś nawet odkryła swój znaczek, ale chyba zapomniała o tym, że wraz ze znaczkiem powinien iść talent. Ale jak to się mówi, lepiej późno niż wcale.
Żywioł powietrze
[Normal] [Life]
Gdzie się podziała Pinkie?
[Sad] [Normal] [Life]
Opis: Pewien stary znajomy odwiedza Ponyville. To, co tam zastaje jest dla niego niemiłym zaskoczeniem.
Próba trzech podków
[Normal] [Life]
Opis: Mówi się, że nie pozna się nikogo dopóki nie przejdzie się mili w jego podkowach.
Srebrny Piasek
[Sad] [Normal] [Life]
Opis: Czy można pomylić śnieg z piaskiem?
Gdy marzenia się spełniają
[Normal]
Opis: Marzenia się spełniają. Może nie wszystkie, ale to akurat się spełniło. Ale czy wszystko jest tak, jak można by się spodziewać? I czy na pewno jest to marzenie tylko tej jednej osoby?
Koniec
[Sad] [Normal] [Life]
Opis: Wszystko się kiedyś kończy. Ale Granny Smith chyba nie ma na co narzekać.
Pokolenia
[Sad]
Opis: Jedna biblioteka. Jedno skrzydło. Jedna komnata. W takich miejscach czas się zatrzymuje. Ale czy to zawsze jest dobre?
Woda
[Sad] [Normal] [Life]
Opis: Włada nad wszystkimi trzema gatunkami, ale wciąż jej czegoś brakuje. Czegoś... czegoś, co najprawdopodobniej dawno zapomniano. Ale może ktoś wciąż pamięta...
[Life] [Normal] [Sad]
Opis: Wiatr zawsze był moim wrogiem. Wiem, że już nigdy go nie pokonam, ale muszę wciąż walczyć.
Galeria
[Sad][Normal][Life]
Opis: Czym dla Pani Dnia jest galeria witraży w sali tronowej?
Historia cienia
[Sad][Normal][Life]
Opis: W Equestrii wiele jest cieni. Jedne są straszne, drugie groźne. Ale jest jeszcze inny rodzaj cieni...
To mój pierwszy list
[Normal][Life]
Opis: Gdy Twilight stawała się księżniczką, Celestia powiedziała, że wszyscy się od niej uczą. Pora więc na pierwszy raport przyjaźni.
Zachód Słońca
[Sad][Normal][Life]
Opis: Pewien zwyczajny zachód słońca.
Dzień, w którym słońce nie wzeszło
[Sad][Normal]
Opis: Co tak naprawdę znaczy to, że Celstia wznosi słońce?
Obłaskawić różową apokalipsę
[Normal][Life]
Opis: Trudno wyobrazić sobie bardziej skrajne charaktery niż mają te dwa kucyki, a jednak się przyjaźnią. Jak to możliwe?
Odkrycie
[Normal][Life]
Opis: Są rzeczy cenne dla jednych, bezwartościowe dla drugich. Ale są też rzeczy, które zawsze powinny być wartościowe.
Dzień z życia... kogo?
[Normal] [Life]
Opis: Czemu bycie innym musi być tak wielkim problemem?
Upadłe
[Normal] [Life]
Opis: Co dzieje się gdy nie możemy wykorzystywać naszego talentu? I czy naprawdę można go nie mieć?
Zaśniedziałe Srebro
[Normal] [Life]
Tytuł: Zaśniedziałe srebro
Opis: Każde srebro może zaśniedzieć. Nie znaczy to jednak, że nie można go oczyścić.
Historia bez zakończenia
[Normal] [Life]
Opis: Wojna się skończyła. Chyba. Nie wie tego, już jej tam nie było. Wiele rzeczy jednak pozostało.
Ostatnia Kropla
[Sad]
Opis: Jak trudno jest zakończyć świat
Opowieść
[Life] [Sad]
Opis: Jak często nie dostrzegamy uczuć
Luna's Memories
[Poetry]
Opis: Pani Nocy staje na końcu i wraca do początku. Jak wyglądałby jej pamiętnik?
Krótkie SoL-e i normale, czyli to, czego zawsze mi brakuje w tym fandomie. W pełni zasłużony post, droga Cyris!
OdpowiedzUsuń"Upadłe" - dwie i pół strony czystej poezji jak dla mnie. Wspaniała praca, a scena "opowiadania" jest prawdziwie wyśmienita.
Z innej beczki - czy "Luna's Memories" oraz "Ostatnia Kropla" są ze sobą połączone? Bo takie mam wrażenie...
Przyłączam się do pytania.
UsuńPost jak najbardziej zasłużony. Mam też nadzieję, że to nie ostatnie prace tej autorki jakie tutaj wstawiam:)
Um... Dziękuję.
UsuńBrakuje takich? Cóż, nie wydaje mi się, ale cieszę się, że są potrzebne bo to moja domena.
Opowiadanie w "Upadłych"... powiem tylko, że taka jest chyba istota pisania, przynajmniej moim zdaniem. Podzielam zdanie Inkie, że tak powiem.
Co do "Luna's memories" i "Ostatniej kropli"... Nie były połączone i można spokojnie czytać je osobno. Prawda jest taka, że przy pisaniu wiersza "Ostatniej kropli" nie miałam nawet w planach. Potem przyszło to opowiadanie i wiersz był napisany. Dla spostrzegawczych - jedno zdanie odnosi się do wiersza, to prawda.
Btw, tak, spodziewajcie się niedługo kolejnej powodzi. Potem się zobaczy.
Cyris... chciałabym Ci z tego miejsca bardzo podziękować. Twoje opowiadania wykreowały mi styl... Dzięki Tobie nauczyłam się pisać, choć nigdy Ci nie dorównam i to ty mi dałaś natchnienie.
UsuńSzczerze mówiąc, to na połowie Twoich dzieł ryczałam. Każde z nich ma coś w sobie... nawet "Luna's Memories", po którego przeczytaniu pamięta się wpierw tylko ostatnie, ale bardzo ważne zdanie...
Kocham też w tych one-schotach to, że... że często ważnych rzeczy trzeba się domyśleć i chyba każde "OCkowe" opowiadanie... nie jest zakończone kropką i prosi o dopisanie historii. Zdawałoby się, że opowiadanie o paru minutach z życia randomowego kucyka, nie może w żaden sposób poruszyć. A ty coś takiego wielokrotnie napisałaś.
Każde z Twoich opowiadań czytałam kilka razy, oprócz "Świata nieidealnego ", bo nie mam serca czytać, jak moja kochana Twilight cierpi. Ale nie umiem sobie wyobrazić, skąd można wziąć natchnienie, aby coś takiego stworzyć. Jakim trzeba być geniuszem.
Cyris... po prostu pragnę Ci podziękować, że mogłam przeczytać coś tak wspaniałego.
Tylko.. powiedz, stworzysz coś jeszcze?
Po prostu piękne.
OdpowiedzUsuńSam tworzę epickie, skomplikowane fabuły i tak dalej, tym bardziej jestem pełen podziwu, jak bardzo poruszyć może poruszenie tak prostych, zdawałoby się, tematów na kilku stronach. Stylistyka i forma w jakiś dziwny sposób skłaniają do przemyśleń, każda opowieść jest prosta i skomplikowana jednocześnie, przez co pozostaje w pamięci na długo.
Nie wiem nawet, czy dobrze to wyraziłem, ale pisz dalej. Ocena oczywiście bardzo wysoka.
Trochę późno i tak dalej, ale dziękuję za publikację. Ostrzegam, że nie jest to bynajmniej koniec i cieszę się, że tym, którzy zdążyli już skomentować się podobało.
OdpowiedzUsuńJeśli potrzebny byłby jakiś kontakt ze mną - najlepiej tutaj, przez komentarze. Jak nie to pomyślę.
Wiem, że każdy autor liczy na recenzję swojego dzieła, a przynajmniej na kilka krótkich zdań. Jest to równie ważne w przypadku wielotomowych powieści, jak i maleńkich, dwu-trzystronicowych miniaturek.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim muszę powiedzieć, że moje odczucia po przeczytaniu są jak najbardziej pozytywne. Zresztą, przed również takie były - tak się składa, że trafiłaś idealnie w moje gusta. Nie dość, że w większości obyczajówki, które ubóstwiam, to na dodatek miniaturki, które darzę wręcz uwielbieniem. Ale o gustach się nie dyskutuje.
Ogromnie lubię, kiedy autorzy nie wymyślają własnych OC-ków (chociaż oczywiście nie ma w tym nic złego), lecz starają się jak najwięcej wycisnąć z postaci drugoplanowych. Tacy bohaterowie - jednorazowi, epizodyczni, poboczni, małomówni - są często pomijani i efekt jest taki, że jak nie wiedzieliśmy o nich nic, tak dalej nic nie wiemy. Nie wiem, czy twórcy uważają, iż takie postaci nie są warte zastanowienia się, przystanięcia na moment, skoro nawet producenci serialu tego nie zrobili? Może wychodzą z założenia, że każda opowieść musi mieć bohaterów głównych, którym poświęca się czas, i tych mniej ważnych. Jak w życiu.
Dobra, koniec dygresji. Generalnie chcę powiedzieć, że to fantastycznie, iż próbujesz dostrzec w istniejących postaciach głębię tam, gdzie nikt inny jej nie widzi. Też staram się to robić i cieszę się, że są ludzie, którzy mają podobną wrażliwość.
Masz bardzo ładny styl. Konkretne opowiadania oczywiście nieco się różniły - jedne były bardziej iluzoryczne, inne nieco stonowane - ale ogólnie piszesz świetnie. Na dodatek przykładasz wagę do strony graficznej tekstu - wszystkie miniatury są napisane jednakową czcionką, podpisane, wyjustowane (podobno niektórzy nie lubią justowania, ale ja wściekam się, kiedy tekst nie jest od brzegu do brzegu - to raczej kwestia gustu; ja uważam, że justowany tekst wygląda o niebo lepiej). Schludnie, czysto, doskonale. Jeden mały szczegół - kreseczki. Są różnej długości - na początku dialogu myślnik, a potem półpauza. Wiem, wiem - kreski w Wordzie są stworzeniami wyjątkowo nieposłusznymi i upierdliwymi, a sam Word nie chce wspomagać autorów poprzez zmienianie wszystkich myślników na półpauzy, tylko robi im pod górkę, zmieniając tylko część. Mało kto zwraca uwagę na taką pierdołę, ale ja jestem pedantką. Myślę, że warto zatrzymać automatyczną korektę myślnika na półpauzę lub po napisaniu całości wszystkie myślniki zamienić na półpauzy narzędziem Zamień.
O matko, a ja ciągle o pierdołach.
Koniec tego. Jedziemy po kolei.
DZIEŃ Z ŻYCIA… KOGO? Tak jak mówiłam - uwielbiam, kiedy głównym bohaterem staje się postać, która w kanonie pojawiła się raz. Bardzo dobrze oddałaś emocje Screw. Co prawda nieco inaczej wyobrażałam sobie jej pobyt w szpitalu psychiatrycznym, ale Twoja wizja jak najbardziej mi odpowiada. To niesamowite, że Screw jednocześnie zachowuje się jak kucyk oraz czuje się psem. To, jak rozmawia z personelem, jak konstruuje wynalazki… Trochę dziwaczne, ale jednocześnie fascynujące. Zresztą, lubię tę postać.
UPADŁE. Oczywiście plus za dobór bohaterów. Octavia w fakcikach występuje dość często, ale w 90 procentach przypadków u boku Vinyl (zupełnie nie rozumiem, dlaczego). Ciekawie wymyśliłaś relacje rodzinne Octavii - świetny pomysł, żeby zrobić z niej starszą kuzynkę sióstr Pie. Czyżbyś również była jedną z osób, która przez długi czas uważała, iż Octavia jest siostrą Pinkie? Zresztą nieważne - dla mnie Pinkie i Octavia już zawsze będą rodzeństwem, ale równie dobrze mogą być kuzynostwem.
Sam temat mnie nie przekonuje. Nie wiem, czemu fanfik nosi tytuł "Upadłe". Upadły kojarzy mi się z osobą, która stoczyła się na dno, popełniła tyle błędów, że nie może się podnieść, zmarnowała życie… U bohaterek tego nie widzę. Octavia, co prawda, nie może grać, ale to przecież chwilowe. Możliwe, że nie wróci do dawnej sprawności (nie wiadomo, co się stało, nie napisałaś), ale bez przesady - chirurdzy też ulegają wypadkom, nie mogą operować, ale czy to znaczy, że nie mogą np. udzielać lekcji młodszym? Przekazywać swojego doświadczenia? Gdyby Octavia chciała, znalazłaby na czas rekonwalescencji zajęcie, które nie odcinałoby jej od świata muzyki. Może i w Twoim opowiadaniu nie jest zbyt towarzyska, ale bez przesady - nie musiała od razu uciekać na zabitą dechami rodzinną wiochę.
UsuńW drugiej bohaterce również żadnej "upadłości" nie widzę. Dlaczego niby "zmarnowała sobie życie"? Czemu "wcale go nie ma"? Nie rozumiem. Czy fakt przejęcia gospodarki i opiekowania się młodszym rodzeństwem i starą matką musi być od razu ujmą na honorze? Inkie mówi, że "nawet jeśli odnajdzie talent, i tak będzie musiała zostać". Nie pomyślała, że właśnie zajmowanie się gospodarstwem może być jej przeznaczeniem?
Nie podobała mi się scena, w której Inkie zdobywa znaczek. Koniecznie potrzebna była jej do tego Octavia? Nie zauważyła nigdy wcześniej, że może być pisarką? Nie mieszkała w tej dziurze sama, a skoro tak chętnie otworzyła się ze swoimi literackimi skłonnościami przed ledwo poznaną kuzynką, to pewnie już wcześniej to robiła - nikt inny nie uświadomił jej talentu?
W opowiadaniu stoi, że klacz była "młodsza od Octavii o kilka lat", przy czym za "kilka" uznaję cztery-pięć. Octavia wyjechała jeszcze przed narodzinami kuzynek. Czy w takim razie rodzice wysłali kilkuletnie dziecko samo do wielkiego miasta, by uczyło się muzyki? Zwykle na początku uzdolnione dzieciaki uczą się na miejscu albo jak najbliżej miejsca zamieszkania, a dopiero jak podrosną, zostają rzucone na głęboką wodę. Chyba że "kilka" to w tym przypadku oznacza na przykład dziewięć. Albo że uznajesz, iż wiek kuców nie przekłada się na wiek ludzki, wtedy okej.
ZAŚNIEDZIAŁE SREBRO. Znów plus za główną bohaterkę, którą tym razem jest Silver Spoon, znana szerzej jako "ta, co się kręci przy Diamond Tiarze". Tekst bardzo przyjemny, dobrze oddałaś uczucia opuszczonej dziewczynki. Fajnie, że jej imię skracasz do Spoon, a nie do Silver - od razu brzmi jakoś tak bardziej ludzko (chociaż może to nieszczególnie szczęśliwe określenie dla postaci, która jest… koniem). Generalnie podoba mi się ten fanfik, z zastrzeżeniem, że ja bym go rozwinęła. Moim zdaniem wydarzenia dzieją się zbyt szybko, a kolejne fazy przechodzenia Spoon na "jasną stronę mocy" są zbyt spłycone. Dziewczynka zaraz po wyjeździe Tiary szuka towarzystwa wśród swych niedawnych ofiar, a oni od razu ją akceptują. Może żyjemy w innych światach, ale w moim dzieciaki są zdecydowanie bardziej okrutne i Spoon szybko by poczuła, co to znaczy wyszydzenie i poniżenie. Wiem, że to uniwersum MLP (miłość i tolerancja, ble ble ble), ale bez przesady.
Nie podoba mi się, że Spoon tak szybko odrzuca przyjaźń Tiary. Czy chcesz powiedzieć tym opowiadaniem, że tak naprawdę mała zawsze ciągnęła do "zwykłych" dzieciaków, a to rodzice popychali ją ku zarozumiałej i zamożnej Tiarze? Nie przekonuje mnie to. W serialu wyraźnie widać, że Spoon naprawdę przyjaźni się z Tiarą. Wyrzeknięcie się tej znajomości tylko ze względu na nieprzyjemny charakter Tiary oraz na nowych przyjaciół jest moim zdaniem aktem nielojalności. Nawet jeśli Spoon chciała definitywnie zapomnieć o Tiarze, powinno ruszyć ją sumienie. Chyba łączyły je jakieś miłe wspomnienia? Tata Tiary opłacił im letni obóz? Śpiewały razem przy ognisku? Jadły budyń malinowy? A może próbowały go przygotować i upaprały całą kuchnię od sufitu do podłogi i dostały szlaban? Miały specjalne słowa, których nikt oprócz nich nie rozumiał? Nie wierzę, że relacja Spoon i Tiary opierała się wyłącznie na niszczeniu życia innym. Nie wierzę, że Spoon mogłaby tak szybko zapomnieć o przyjaciółce, nawet jeśli ta była zołzą.
UsuńOSTATNIA KROPLA. To opowiadanie czytałam już wcześniej. Nie przepadam za tego typu utworami, ale Twój przeczytałam z przyjemnością (a przynajmniej bez odrazy). Podoba mi się lekko bajkowy styl. Taki iluzoryczny, delikatny jak muślin. Fajnie. W fanfiku niewiele się dzieje, każdy może tak naprawdę zinterpretować utwór, jak chce - nie lubię tego zabiegu, ale Tobie wyszedł nieźle. W sumie całe opowiadanie jest raczej sztuką dla sztuki. Przerost formy nad treścią, ale nie w złym znaczeniu - forma czasami naprawdę dużo wyraża i tak jest w tym przypadku. Przychodzi mi na myśl kino francuskie, które w większości jest o dupie Maryni, ale pokazane w taki sposób, że zapiera dech z zachwytu.
OPOWIEŚĆ. Nie znoszę pairingu Derpy + Doktor, ale to nie moja sprawa, jak twórcy parują swoje postaci. Opowiadanie jest naprawdę dobre, powiem więcej - najlepsze z tych, które znajdują się w poście. Dzięki krótkim fragmentom osiągnęłaś niebywały efekt - opowiadanie przypomina baśń, coś na granicy jawy i snu. Dodatkowo historia pokazana z perspektywy wszystkich bohaterów - uwielbiam to, cudo-cudo-cudo. Twoi Derpy i Whooves są po prostu uroczy, ale nie karykaturalni, jak w większości opowiadań. Całość jest lekka, przyjemna i przypomina coś na kształt opowieści wigilijnej - daje nadzieję, ukojenie. Pewnie taki był cel opowiadania.
Nie rozumiem zakończenia. Czemu doktor był ślepy? I co się niby między nimi stało, że się wzięło rozsypało? Nie nadążam za reakcjami Derpy, ale nigdy nie byłam biegła w romansach, pewnie dlatego.
Kolejny plus na uczynienie ze Sparkler i Dinky sióstr Derpy, a nie jej córek.
Wiersza nie czytałam, bo nie lubię wierszy białych. W ogóle nie lubię poezji. Nie jestem też dobra w jej interpretowaniu. "Historii bez zakończenia" nie czytałam (jeszcze), a jedynie pobieżnie przejrzałam i podoba mi się pomysł. Częściej spotykam się z uniwersum biur adaptacyjnych (których nie cierpię szczerze i żarliwie) niż z taką prostą konwencją jak rozłam Equestrii. Przeczytam na pewno.
Tymczasem kończę, nie zanudzam więcej i pozdrawiam. A, i chętnie przeczytałabym coś dłuższego… podjęłabyś się?
Gacinka
Co do OC i backgroundowych... Mam kilka OC, ale przyznam szczerze, że pomysły przychodzą mi do głowy łatwiej gdy patrzę na jakiegoś istniejącego kucyka.
UsuńMój sposób, gdy nie mam pomysłów na opowiadania - wiki -> lista kucyków i szukam punktu zaczepienia. Znaczka, koloru, wyglądu... A może po prostu mi się spodoba.
Mój styl... dziękuję. Po prostu dziękuję.
Justowanie, czcionka... łatwiej się pisze, po prostu :) Co do kresek... Możesz powiedzieć jak to wyłączyć?
Screw Loose. Prawda jest taka, że nie lubię jak z jakiejś postaci robi się pośmiewisko tylko dlatego, że jest inna. Dlatego próbuję to wytłumaczyć nie wybielając jej ani nie "unormalniając", ale pokazując, że może być taka jaka jest.
Lubię Octavię, Vinyl nie. Uważam, że są przyjaciółkami, czemu nie, ale nie muszą zawsze być razem. Faktycznie, długo myślałam nad teorią, że Octavia i Inkie to jedna i ta sama postać, ale wydawały mi się raczej rodziną. A ponieważ wiolonczelistki nie było na wspomnieniach Pinkie musiała opuścić dom wcześniej.
"Upadłe" rzeczywiście jest tytułem przesadzonym, ale taki właśnie mi pasował (Początkowo miało być "Upadłe i powstałe", ale dziwnie brzmiało). Co do uciekającej Octavii... Nie uciekła od razu. Ale to, że nie mogła robić tego, co kochała, sprawiło, że musiała uciec. Nie wiemy na jak długo.
Inkie... tak, upadła to złe słowo. Raczej "niepowstała". Zajmowanie się gospodarstwem nie jest jej talentem, bo go nie lubi. A co do jej smutku i pesymizmu... nie chodzi o to, że została. Chodzi o to, że została sama.
Znaczek... mój prereader też się dziwił. Ale znaczek wcale nie pojawia się gdy robisz coś co lubisz. Pojawia się przy czymś głębszym, w tym momencie spojrzenie nie na swoje pisanie, a patrzenie na czyjeś. Przynajmniej ja to tak rozumiem.
Nie przekładam wieku kucyków na ludzki.
Nazywam takie osoby "przybocznymi" i sama znam jedną osobę, która jest naprawdę miła i sympatyczna, ale przyjaźni się z... mniej sympatyczną.
Spoon... Silver jest używane zbyt często, właśnie w negatywnym znaczeniu. Dlatego używałam "Spoon".
Dłuższa historia. Masz rację. Prawda jest taka, że nie potrafię. W momencie, gdybym próbowała zrobić coś takiego, z opowiadania powstałby mi sam dialog. Mam ochotę powiedzieć przepraszam. I jest to jedyne, co przychodzi mi do głowy.
Nie mam co odpowiedzieć na ostatni zarzut. Prawda jest taka, że mnie poniosło i chciałam zakończyć "z przytupem". Mogę jedynie powiedzieć, że nie było to wcale "tak szybko". Minęło dobrych kilka lat.
Forma. W komentarzach nie ma czcionek, ale to słowo powinno być napisane z zawijasami. Tutaj kolejny mankament mojego pisanie - to właśnie forma jest dla mnie łatwiejsza niż zdarzenia i treść, które nie idą mi zbyt dobrze.
Ponieważ paring Derpy Whooves jest wykorzystany do granic możliwości tutaj zajęłam się postaciami, nie relacją. Chciałam pokazać te dwie, lubiane przez siebie, postacie, tak jak je widzę.
"Opowieść wigilijna"... Powiem jedno. Gdy wysyłałam to opowiadanie na fge, miałam ochotę otagować je [heartwarming].
Faktycznie, chyba nie zrozumiałaś romansu :) Mam wytłumaczyć?
Sparkler i Dinky - Relacja matka - córka u Derpy - Dinky jest ciekawa i lubię ją, ale tak naprawdę to nie mam sensu.
Wiersz biały... Nie winię Cię, nie czytaj. Ja sama wolę je pisać niż czytać.
Biura adaptacyjne? Nie tknęłam nigdy. Nie lubię także wojen. Ale co dzieje się po nich?
Rozłam przyszedł do mnie sam. Jest NLR. Jest SE. I co, współistnieją sobie?
Zaraz zaraz, gdzie tu było zanudzanie?
Coś dłuższego. Słowa, które często czytam pod koniec opinii na temat moich opowiadań. I słowa, które mnie przerażają. Jak już pisałam, gdy próbuję czegoś dłuższego, zazwyczaj wychodzą mi same dialogi. No i mam problemy z pomysłami, zwłaszcza, że piszę głównie o uczuciach.
Próbowałam. Za jakiś czas spróbuję znowu. Może kiedyś się uda.
Kreseczki:
OdpowiedzUsuń1. Żeby wszystkie były króciutkimi myślnikami:
WORD - Narzędzia - Opcje autokorekty - Wyjątki - w polu "Nie poprawiaj" należy wpisać półpauzę (można to zrobić poprzez wciśnięcie jednocześnie Ctrl i - na klawiaturze numerycznej po prawej stronie lub po prostu przekopiować z tekstu) - Dodaj. Jest to instrukcja do WORD-a 2003. Nie wiem, jak jest w przypadku nowszych, ale jeśli nie umiałabyś znaleźć Opcji autokorekty, to po najechaniu myszką na poprawioną przez program kreskę i kliknięciu w nią wysunie się lista, gdzie również będzie widnieć taka pozycja.
2. Żeby wszystkie były dłuższymi półpauzami:
WORD - Edycja - Zamień - w polu Znajdź należy wpisać krótką kreseczkę - w polu Zamień na długą kreseczkę - Zamień wszystko.
Co do Inkie dalej nie jestem przekonana. Jej pesymizm jest moim zdaniem przesadzony. Zapewne sama nie miałabym najbarwniejszych myśli w samym środku niczego, ale przecież Inkie nie była tam uwięziona. Mogła sprzedać ziemię, mogła zabrać matkę i wyjechać z nią do miasta, jeżeli faktycznie czuła się za nią tak odpowiedzialna. Mogła tupnąć nogą i stwierdzić, że chce w życiu czegoś innego, i dlaczego jej siostry mogą, a ona nie. Dla mnie dziewczę po prostu jojczy.
O wiek zapytałam, bo wiem, że wielu twórców robi tak, jak Ty, czyli nie przekłada wieku kucykowego na ludzki. Ja akurat wolę przekładać, bo prościej mi potem dojść, kto, co i w jakim wieku. Wiem jednak, że jest to kwestia tak samo sporna jak ta, czy "Canterlot" należy odmieniać przez przypadki.
Nie przepraszaj, kochanie, tylko pisz. Co z tego, że wyszedłby sam dialog? A niech wychodzi, proszę bardzo. Nic takiego się nie stanie. Najwyżej jakaś życzliwa dusza wygarnie Ci to w komentarzu ;). A ćwiczenie czyni mistrza i nie jest to pusty frazes.
To ostatnie zdanie faktycznie mi nie zagrało. Było zbyt... no właśnie, "zbyt". Abstrahując od faktu, że to Tiara była tą wredniejszą - jak ona miała się poczuć, kiedy rzuciła się dawno niewidzianej przyjaciółce na szyję, a ta stwierdziła lakonicznie, że "nie tęskniła i w ogóle to spadaj na bambus"? Nie można tak traktować kogoś, kogo znało się lata i z kim spędzało się tyle czasu.
Z tym "tak szybko" miałam na myśli nie cały okres wyjazdu Tiary, lecz fakt, że niemal natychmiast po jej wyjeździe Spoon zaczęła szukać pocieszenia u "zwykłych śmiertelników" i rozgłaszać, że "przecież musi z kimś rozmawiać". Od razu rzuciła się do przepraszania i kajania się, pewnie by się ubiczowała, gdyby miała czym. Jeżeli naprawdę łączyła ją głęboka więź z Tiarą, a kanon potwierdza moje przypuszczenia, że tak, to przynajmniej przez chwilę powinna spędzać czas samotnie. Bez przyjaciółki wszystko stało się bez sensu, a inni nie nadawali się na "zamiennik". Może powinna pisać listy do Tiary? Może przez tydzień bez przerwy błagać matkę, by mogła ją odwiedzić?
UsuńW opowiadaniu nie musi dziać się wiele, żeby można było mówić o "fabule". To dziwne, że część czytelników (i twórców) za dobre historie uważa te przesiąknięte dymem po wybuchach bomb albo plujące na wszystkie strony magią, rytuałami i "epickością". Właśnie po obyczajówce można poznać dobrego autora, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że potrafi pisać ten, kto ze zwykłego, szarego życia umie wykrzesać tęczę. Ty umiesz, widzę po tych króciutkich tekstach.
Twój styl - liryczny, delikatny, mocno artystyczny - jest Twoją bronią. Pracuj nad nim, bo niedługo może stać się Twoim znakiem rozpoznawczym.
Opowieść wigilijna i romans - tak, tak, proszę o tłumaczenie, ale tak "chłop krowie na rowie", bo inaczej moje oziębłe serce nie przyswoi :P.
Tak, jak Ty powtarzasz, że nie możesz, tak ja powtarzam, że możesz - napiszesz jedno źle, drugie źle, trzecie źle, a czwarte genialnie. Nie ma co się zrażać. A skoro nie pałasz entuzjazmem do dłuższych form, to może spróbujesz serii? Nie ma to jak porządna seria kilku krótkich opowiadań złączonych jednym motywem. Brakuje tego w fandomie… w ogóle wszędzie.
Mała sugestia: słyszałaś o narracji dwuosobowej? Prowadzi się ją w taki sposób, jakby mówiło się do kogoś. Jest idealna na krótkie formy (do długich się jej nie stosuje, bo jest męcząca w odbiorze), a do tego baaardzo emocjonalna. To dość trudna sztuka, ale myślę, że dałabyś radę to pociągnąć.
Pozdrawiam serdecznie, Gacinka
Oczywiście musiałam się pomylić z tymi kreskami. W instrukcji numer 1 w polu "Nie poprawiaj" należy oczywiście wpisać myślnik, nie półpauzę. Na górze w oknie Opcje autokorekty - Wyjątki są trzy zakładki (Pierwsza litera, POdwójne WErsaliki i Inne korekty). Myślę, że myślnik należy wpisać w Innych korektach.
UsuńPozdrawiam, Gacinka
Dziękuję. Cośtam zmieniłam, czy będzie działać zobaczymy. Niestety nie wordem, a openoffice się posługuje i u mnie wygląda to trochę inaczej.
UsuńInkie... Widzę, że Ci się bardzo nie podoba. Mogę odbić tutaj wszystko swoją wizją - nie mogła sprzedać ziemi, bo jej matka nie chciała na to pozwolić, mimo, że sama już nie pracowała na farmie (różni są rodzice, a Pie wydawali się surowi. Zresztą wiesz... "rodzinny interes", "jak tak można"... Mogłaby robić jej wyrzuty do końca życia). Mogła być zbyt słaba psychicznie, żeby tupnąć nogą. Możesz też uznać, że rzeczywiście jojczy, przecież są takie osoby na świecie. Nie było to co prawda moim celem, chciałam, żeby była raczej sympatyczna, ale to już trudno.
Wiek. Staram się przekładać go na ludzki, ale uznaję, że kucyki dojrzewają szybciej - powiedzmy, że Octavia opuściła dom w chwili gdy miała dziewięć lat, w chwili gdy jej ciotka była w ciąży, może zamieszkała u rodziny. Trzeba też zauważyć, że nie za bardzo jest coś w okolicy.
(Według mnie "Canterlot" należy odmieniać przez przypadki.)
To, że jak wyszedłby sam dialog to straciłabym mój jedyny atut - narrację. Ale cóż, nie twierdzę, że nie będę próbować, trzeba tylko znaleźć jakiś odpowiedni do tego pomysł.
"Zbyt". Zgadzam się, przesadziłam, teraz już tego nie naprawię... (chociaż...?) Dobra dobra, już siadam i zmieniam.
Tego już na pewno nie mam jak zmienić, ale... chyba też przesadziłam z prędkością. Ale zdarzało mi się widzieć takie rzeczy, choć rzeczywiście nie aż tak szybko. Zresztą osoba, która przyzwyczajona jest do stałej obecności drugiej osoby trudniej znosi samotność.
Mój styl. Gdyby stał się moim znakiem rozpoznawczym chyba uznałabym to za sukces. Zabawne... gdy zaczynałam pisać ktoś wytknął mi, że nie mam opisów.
CI, KTÓRZY NIE CHCĄ SPOILERÓW NIE CZYTAJĄ DALEJ (jakby ktoś oprócz autora i komentatora to czytał...)
Romans. Co do opowieści wigilijnej nie ma co tłumaczyć, ma grzać serduszko. Więc po koleji:
1) Już przed początkiem opowiadania Ditzy jest zakochana w Doktorze, tajemniczej postaci. Chce lepiej go poznać.
2) Przychodzi do jego domu i zasypia, tak po prostu na jego kanapie. Gdy się budzi, jest zawstydzona (no bo jak inaczej?). Ucieka, bo boi się tego, co może powiedzieć. Po drodze gubi kopertę z jego zdjęciem, którą jest dla niej bardzo cenna.
3) Doktor oddaje jej kopertę. Szczęśliwa rzuca mu się na szyję, ale potem zaczyna się bać czy nie odkrył tego co do niego czuje. No i rzuciła się prawie obcemu ogierowi na szyję (ja w tym momencie zapadłabym się pod ziemię).
4) Jest dla niego miła, bo go kocha ale też dlatego, że ma taki charakter. Co tu powiedzieć, ogier, który ma mało kontaktu ze światem jest zdziwiony, ale czy nie jest to miłe?
5) Nasze walentynki. Derpy stoi pod domem tego, w którym jest zakochana. A on... nic nie rozumie. Nie zauważył tych drobnych sygnałów. Tutaj jest ślepy. A ona nie ma odwagi mu powiedzieć.
6) Rozsypało? Nic się nie rozsypało. Ona uciekła w obawie przed jego reakcją, a on... chyba się zawiesił. Ale potem zobaczył. Zrozumiał. Wytłumaczy. Ditzy wróci. Nie zostawiłaby go, nawet gdyby złamał jej serce. A tym bardziej kiedy on nie ma zamiaru tego robić.
TUTAJ JUŻ MOŻNA
Chyba źle mnie zrozumiałaś. Wcale nie twierdzę, że nie mogę, tylko, że na razie mi nie wychodzi. I czy mówiłam coś o tym, że nie będę próbować?
Seria. Pisałam kiedyś taką, złączoną bohaterką, jeszcze niekucykową. Spróbuję, ale do tego trzeba znaleźć motyw przewodni (w sumie nawet ostatnio miałam taki pomysł, ale upadł. Gdybym odkopała wszystko, czego nie udało mi się napisać...). Ja bez pomysłu ani rusz.
Narracja drugoosobowa... Zetknęłam się z nią kilka razy, ale nie jestem jej zwolenniczką. Jeśli wymyślę coś, co będzie do niej pasowało - spróbuję (chyba, że źle zrozumiałam i coś takiego będzie w jednym z następnych opowiadań).
Dzięki za wytłumaczenie romansu. Okazuje się, że byłam ślepa jak Doktor, bo ja tez nie dostrzegłam w opowiadaniu, hmm, sygnałów. Pewnie dlatego po przeczytaniu miałam wrażenie, że historia jest niedokończona (a przynajmniej zrobiłam minę karpia, któremu zakomunikowano, że zbliża się Wigilia - bo nie mogłam zrozumieć, co się właściwie stało, że było dobrze, a jest źle).
UsuńJeszcze raz do Inkie (ach, ale się uwzięłam na tę postać). Powiem szczerze, że naprawdę nie rozumiem sytuacji, w której autor w komentarzu POD opowiadaniem tłumaczy motywy bohaterów, podczas gdy logicznym wydaje się, że takie wyjaśnienie powinno pojawić się W opowiadaniu. Wiesz, ja domyśliłam się od razu, dlaczego nie wyjechała (że matka, że rodzinna farma, że "tak nie można", że odpowiedzialność itd.), ale upierdliwie drążyłam, bo w historii nie ma nic na ten temat. A przecież wystarczyłaby krótka wymiana zdań:
- Dlaczego właściwie nie wyjechałaś? - zapytała Octavia między jednym łykiem herbaty a drugim. - Przecież... nic cię tu nie trzyma. Jesteś właścicielką ziemi, mogłaś ją sprzedać.
Inkie potrząsnęła gwałtownie głową.
- Myślałam o tym, ale... - zawiesiła głos. - Nie mogłam. Ze względu na matkę. Ta farma to wszystko, co miała w życiu, ta ziemia... przekazywana jest od pokoleń. To by ją zabiło. Nie mogłam wyjechać - powtórzyła z mocą.
I już. Dwa zdania w opowiadaniu zamiast obszernego wyjaśnienia w komentarzu.
Moim zdaniem również Canterlot należy odmieniać przez przypadki ;).
Życzę weny w twórczości fandomowej i pozafandomowej,
Gacinka
No i kolejna wada moich opowiadań, a zwłaszcza Inkie. Lubię jak jest tajemniczo, a właśnie na taką wykreowałam Inkie. Mój błąd. Boję się tylko, że nie spamiętam wszystkich błędów, które mi tutaj znalazłaś ;)
UsuńDobre fanfiki. Jeszcze nie przeczytałem wszystkich, ale póki co "Odkrycie" podobało mi się najbardziej. Mogę nawet wpisać go na moją niepisaną listę ulubionych fanfików ;)
OdpowiedzUsuńCiekawostką może być to, że jest już fanfik o takim tytule autorstwa Psorasa. http://www.fge.com.pl/2012/02/fanfic-odkrycie.html
Pragnę zwrócić uwagę na powtarzający się błąd. Otóż w zdaniach złożonych, w których łącznikiem jest pytajnik (ile, kiedy, czyj itp), brakuje przecinków.
Wpisywanie na niepisaną listę? Popieram. Całkowicie.
UsuńPodejrzewam, że istnieje nawet kilka fanficków o takim tytule, zwłaszcza, że był to jeden z tytułów MMF.
Postaram się zapamiętać. I poprawić, o ile to znajdę.
Ogólnie dobre fanficki - jedne lepsze, drugie gorsze. Żeby opisywać każdy, musiałabym napisać chyba 40-sto stronicowy raport przyja... znaczy się, fanficków.
OdpowiedzUsuńJednak piszę ten komentarz dla jednego, szczególnego opowiadania. Mianowicie: Galeria.
Ja.
Nie.
Mogę.
To ewidentnie najlepszy Twój fick jaki napisałaś. Naprawdę. Podbił moje serce od razu (choć z początku irytowały mnie te puste pauzy, bo myślałam, że to błąd w edycji tekstu xD). Naprawdę, już wiele widziałam wersji, czemu Celestia wysyłała Twilight&HerFriends na te wszystkie misje. A to, że chciała ją nauczyć, a to że była wredna, a to że to jakiś głębszy spisek... Natomiast nigdy nie natknęłam się na wersję, że Celestia mogła tak naprawdę bać się spotkania z przeszłością (czy przeszłościami, jeśli liczyć każde przypadki osobno xD). I to było mocno czuć, jak Celestią miotały emocje i jak nie potrafiła sobie z tym poradzić. Mega. Mega. Mega. Mega plusa masz ode mnie (a rzadko się zdarza, aby jakiś fick mnie poruszył, jestem już chyba jak Tom xD).
I naprawdę, w innych Twoich fickach zawsze coś mi przeszkadzało (głównie styl mówienia postaci i jakaś dziwna, powtarzająca się maniera, że nie muszą sobie postacie nic wyjaśniać, bo wszystko w lot odczytają z myśli rozmówcy i wiedzą), a tu prawie ideał. Tylko małe ale - naprawdę Celestia musiała używać TEGO głosu? Bo ona nie pasuje mi na taką, co by dwa razy z rzędu i to w krótkim odstępie czasu, jeśli nie ma widocznej potrzeby, używałaby go. Zwłaszcza ten drugi raz, jak ona taka osłabiona i ma jeszcze siłę w klacie na krzyk :"3. Dużo lepszy efekt uzyskasz, jak ten drugi zamienisz na coś w stylu "<<Odsłońcie... te kurtyny" odezwała się cichym, ale stanowczym głosem". A tak to cud miód i orzeszek.
(A w ogóle po co to piszę, wpół do północy, muszę jeszcze się wykąpać, a wstaję 4.30 O_____o''''')
Gratuluję. Kilka Twoich fanfików trafiło do Brohoofa w artykule "Przegląd fanfików - krótkie fanfiki warte polecenia" na stronie 12.
OdpowiedzUsuńhttp://issuu.com/brohoof/docs/18
Wiem, że komentuję trochę po czasie (ta, trochę), ale ufam, że jeszcze wyślesz na FGE nie jedną miniaturkę, więc przeczytasz sobie ten komentarz przy okazji.
OdpowiedzUsuńWiem również, że wysyłając kilka tekstów, autor liczy na uwagi na temat każdego z nich, dlatego postaram się spełnić oczekiwania ;).
ZACHÓD SŁOŃCA. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to oczywiście kompozycja. Osobiście bardzo mi odpowiada - jest ciekawa, inspirująca, tekst przypomina wiersz, chociaż nim nie jest. Taki rozrzucony tekst bardzo fajnie wygląda na stronie i daje wrażenie liryczności, którą w udało ci się w nim zawrzeć. Sam pomysł, by porównać sytuację Pinkie i jej siostry podoba mi się, chociaż wykonanie już mnie nie zachwyca. Przede wszystkim nie mogę zdzierżyć stereotypów na temat Pinkie i jej rodziny, które autorzy tak chętnie powielają i nie mówię tu tylko do ciebie. Denerwuje mnie to rozgraniczenie - świat Pinkie: wesoły, pogodny, różowy, świat jej rodziców i sióstr na farmie kamieni (chociaż ja uważam, że cała ta „farma” to najzwyklejszy w świecie kamieniołom): ponury, szary, smutny, żałosny. Wiem, że tak zostało to przedstawione w serialu, ale po pierwsze: tam sytuacja była pokazana z punktu widzenia Pinkie, która ze swoim ADHD faktycznie mogła czuć się samotna i smutna na takim pustkowiu, a po drugie: kurczę, MLP to jednak bajka dla dzieci, a w bajcie dla dzieci świat musi być czarno-biały, musi mieć kontrasty, żeby dzieciaczki się nie pogubiły. Uważam jednak, że fandom zaszedł wystarczająco daleko, by móc oderwać się od tego czarno-białego świata i wejść głębiej. Dlatego nie podobają mi się stwierdzenia, że „Serce Pinkie wypełniała radość”, a „Inkie znała tylko pustkę”. Tekst byłby bardziej wiarygodny, gdybyś opozycjonistą Pinkie uczyniła inną postać, która naprawdę mogłaby czuć pustkę - np. bez rodziny, przyjaciół, bez swojego miejsca na ziemi. Aż mnie palce świerzbią, żeby napisać: Osiołek, którego spotkała Pinkie w odcinku „Friend Indeed” (zabij mnie, nie pamiętam jego imienia). Rzecz jasna wówczas tekst nie miałby większego sensu, bo chodziło w nim o zestawienie ze sobą sytuacji sióstr.
A, jeszcze jedno - jak Pinkie mogła „przeżuwać dach Cukrowego Kącika”?
TO MÓJ PIERWSZY LIST. Tutaj nie mam większych zastrzeżeń. Bardzo ładny styl, dobrze napisane, no i świetne wstawki typu „Nie umiem pisać listów”, które znacząco ocieplają wizerunek Celestii. Czytając tekst mogłam sobie wyobrazić reakcję Twilight i moje wyobrażenia pokrywały się z tymi, o których pisała bohaterka.
ODKRYCIE. No, z tym tekstem mam problem. Pomysł podoba mi się, jest innowacyjny i w sumie zaskakujący, bo do tej pory nikt nie wpadł na to, by pegaz „kradł” magię od jednorożca. Nie powala mnie jednak wykonanie, może dlatego, że nie do końca rozumiem, co się wydarzyło. Domyślam się, to była pierwsza próba „skradzenia” energii od jednorożca, skoro Light nie przewidziała, że może się to skończyć śmiercią. Domyślam się również, że cała operacja nie powiodła się, bo butelka została rozbita. Nie wiem tylko, o co chodzi z tymi zabandażowanymi skrzydłami i słowami „Są rzeczy ważniejsze od magii”.
Chłopakowi chodziło o to, że pomoc bliźnim jest ważniejsza od magii? A ona była opatrzona, bo po prostu odłamki szkła ją poraniły? Po pierwszym przeczytaniu pomyślałam, że chłopak spróbował jeszcze raz przekazać magię koleżance, by spełnić jej marzenia, a skrzydła opatrzył jej dlatego, że już nie działały z powodu tego transferu, ale to nie mogło się stać, bo wówczas on by nie przeżył... Ja nie mogę, za bardzo to pogmatwane. Tekst jest zdecydowanie za krótki na ten pomysł. Forma miniatury nie sprawdza się w tym przypadku zupełnie. Mogę się jedynie domyślać, że możliwość uzyskania magii od jednorożca była celem życiowym Light i klacz dążyła do tego od wielu, wielu lat... Mogę się domyślać, jak wyglądało jej rodzinne życie... Ale to należałoby rozbudować. To opowiadanie ma zadatki na dobry one-shot.
UsuńOBŁASKAWIĆ RÓŻOWĄ APOKALIPSĘ. Tutaj nie mam zbyt dużo do powiedzenia - ot, zwykła scenka rodzajowa. Byłam rozczarowana, gdy doszłam do końca, bo tytuł zdecydowanie zapowiadał coś mocniejszego, zabawniejszego. Poprawnie napisany fanfik, przyjemny w odbiorze, tytuł przesadzony i potraktowany jako „wabik”.
HISTORIA CIENIA. Bardzo, bardzo dobry tekst. Świetna koncepcja, o której chyba nikt przed tobą nie pomyślał. Po przeczytaniu od razu nasuwa się myśl, że to w sumie logiczne, że Twilight i Elementów ktoś pilnował, że są zbyt cenne, by Celestia ot tak rzuciła je na pożarcie niebezpieczeństwom, a jednocześnie człowiek bije się w piersi: „Skoro to takie oczywiste, to dlaczego nigdy na to nie wpadłem?”. Forma tekstu rozbroiła mnie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Na początku oczywiście pomyślałam, że bohaterka zwraca się do czytelnika i skrzywiłam się z niechęcią, w trakcie czytania zmarszczyłam brwi, bo coś mi nie pasowało, a kiedy doszłam do fragmentu napisanego kursywą i przeczytałam, że postać prowadziła wykład, zrobiłam minę pod tytułem „not bad” i ukłoniłam się nisko przed monitorem (chociaż nie traktuj tego jak wielki komplement, bo ja z natury jestem istotą niedomyślną i końca historii nie wydedukowałabym nawet, gdyby ów koniec rozebrał się przede mną i zatańczył makarenę, grając na banjo). Jak już pisałam, pomysł świetny, wykonanie perfekt, jedna z lepszych historii.
DZIEŃ, W KTÓRYM SŁOŃCE NIE WZESZŁO. Ten tekst chyba najlepiej pokazuje, że potrafisz myśleć nieszablonowo. Schemat „Kucyki kochają dzień, a nocy nie - Luna się wkurza - Celestia ją wywala na zbity pysk” był wałkowany już tyle razy, że ciężko wymyślić coś nowego. Tobie się udało. Chyba nigdy jeszcze nie czytałam wersji, w której to Celestia z własnej próżności sprawiła, by kucyki kochały jej dzień, a nocy Luny nie tolerowały. Świetnie, że tekst nie jest jednoznaczny, a tytuł dosłowny - bo tak naprawdę nie chodzi o to, że nie było dnia, ale o to, że Celestia odsłoniła przed poddanymi swoją iluzję. Zmiana tak naprawdę nie była wielka - słońce pojawiło się na niebie, było tylko ostre i nieprzyjazne, trudne do zniesienia. Czy ktoś mógłby się tym przejąć? Każdy by zapomniał, uznał to za jednorazowe zjawisko. To był tak naprawdę jedynie symbol. Symbol tego, że Celestia czuła się winna.
Bardzo dobra miniaturka. Niebanalna.
GALERIA. Nie bez powodu zostawiłam ją sobie na koniec. Jest to moim zdaniem najlepsza ze wszystkich miniaturek, które do tej pory zamieściłaś w tym poście. Pomysł mogę z czystym sumieniem uznać za genialny - znów dostrzegam tutaj to nieszablonowe podejście, które charakteryzuje poprzednie twoje prace. Wielu autorów próbowało wytłumaczyć, dlaczego Celestia wysyła uczennicę do walki z niebezpieczeństwami zamiast sama ruszyć tyłek i rozwalić antagonistę jednym machnięciem rogu. Tyle już czytałam teorii na ten temat, tyle opowiadań (nie wiedzieć czemu, większość autorów utrzymywała w nich, że Celestia jest zbyt leniwa, zbyt próżna lub jest po prostu beznadziejnym monarchą; trochę mnie śmieszy ta ogólna tendencja wśród Bronych - nagonka na Celestię przy jednoczesnym umiłowaniu Luny. Ale co ja tam wiem, nie jestem Bronym). W żadnym nie znalazłam takiego wytłumaczenia, jak w twoim. I znowu, jak przy „Historii cienia”, po przeczytaniu przyszło mi do głowy: „Rany, przecież to jest logiczne, tak faktycznie mogłoby być”.
UsuńMam drobne zastrzeżenia do co wykonania. Śródtytuły są dla mnie kompletnie niepotrzebne. Nie wnoszą nic do fabuły, szatkują tekst, który i tak jest króciutki i wbrew zamierzeniom nie bardzo podsumowują dane części. Nie są też na tyle chwytliwe, by czytelnik je zapamiętał. Ja na przykład cały fanfik czytałam chyba z tydzień temu i fabułę pamiętam dokładnie, a jednocześnie nie zapamiętałam ani jednego śródtytułu. Chociaż nie, wiem, że jeden brzmiał: „Upadła”, ale nie mam pojęcia, o którego antagonistę chodziło. Bez zaglądania do tekstu nie wymieniłabym ich więcej.
Nie przekonuje mnie wątek z Chrysalis. Okej, że Celestia i Krysia były przyjaciółkami, nawet mi to pasuje, ale nie mam pojęcia, w jaki sposób Podmieńce (tak się nazywają po polsku?) miałyby żyć wśród kucyków tak normalnie, na co dzień. Piszesz, że w chwili, gdy Królestwo upadło, miłość w krainie wygasła, gdyż stanowiło ono „źródło miłości w całej Equestrii”. Bez przesady, że miłość była skumulowana w jednym miejscu, toż to absurd. A Podmieńce? Rozumiem, że wcześniej, przed upadkiem Królestwa, żyły sobie wśród poddanych Celestii i żywiły się ich miłością jak gdyby nigdy nic, a ponieważ było jej dużo, ach, jak dużo, nikt na to nie zwracał uwagi? A kiedy już zaczęły być głodne, przybierały postać kucyków, rozkochiwały w sobie kogoś i zapewniały sobie źródło miłości aż po grób? To nie ma sensu. Należałoby założyć, że pozyskiwanie miłości przez Podmieńce nie przynosi straty osobie, która jest jej źródłem, bo w przeciwnym wypadku Celestia nie pozwoliłaby Podmieńcom żyć wśród jej ludu i to nie tylko wtedy, gdy miłości zabrakło, ale też wtedy, gdy było jej pod dostatkiem. I nawet przyjaźń z Chrysalis nie zmieniłaby tego. Poza tym, czy sama Krysia nie mogła „żywić się” swoją przyjaciółką? Przyjmując, że kochały się jak siostry, można by uznać to za możliwe. Dlaczego tego nie robiła? Bo miała inne źródło pożywienia? Poddanych? Bo miłość fruwała w powietrzu? Ale po co żywiła się innymi, skoro Celcia była obok? Po to, by jej nie skrzywdzić? A jej lud już mogła krzywdzić?
Inne części mi się podobają Zwłaszcza ta z Discordem ci się udała. On i Celestia to jeden z moich ulubionych pairingów.
Aha, jeszcze jedno. Zaglądnęłam do tekstu i jednak nie zapamiętałam śródtytułu poprawnie, bo brzmi „Upadek”, a nie „Upadła”.
Podsumowując: niektóre teksty gorsze, inne lepsze, są małe perełki i prawdziwe diamenty. Bardzo dobry styl (jak zawsze), dbałość o szczegóły i poddanie tekstów korekcie, czyli szacunek dla czytelnika - wszystko to zasługuje na pochwałę. Wreszcie nieszablonowe myślenie, dzięki któremu jesteś w stanie wpaść na coś, na co nikt inny przed tobą nie wpadł. Brawo, trzymasz poziom.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny,
Gacinka
Nie wiem co mi nie działa w komentarzach, ale dopiero teraz jestem w stanie wkleić to, co napisałam bardzo dawno temu w odpowiedzi na Twój komentarz. Z góry przepraszam.
UsuńYay, (długa) opinia!
...
Właściwie mogłabym pozostawić całą tą ścianę tekstu bez komentarza, ale nie lubię tak robić, więc... Um... *ściana tekstu mode on*
"Zachód"... Kompozycja... szukałam czegoś nowego, choć jednocześnie zdawałam sobie sprawę z tego, że nie do wszystkich może trafić (mój korektor też podszedł do niej z dystansem). Cieszę się, że Ci się podoba.
Steretypy o Pie'ach... To trudny temat, a moje Inkie jest jaka jest. Taka mi wyszła (to nie tak, że do końca kieruję postaciami i wypisuję na kartce cechy, które powinny mieć...) Samotność jest też (chyba niestety) tematem, który drążę bez przerwy i zbyt głęboko, więc nic dziwnego, że jest przesadzona. Kolejna negatywna cecha moich tekstów, jak sądzę.
Pinkie. Naprawdę przeżuwanie dachu Cukrowego Kącika jest najdziwniejszą z rzeczy, które robi? Po prostu go przeżuwała. Nie narysuję Ci tego, nie umiem. Ale wydaje mi się to możliwe do wyobrażenia.
"List" Wizerunek Celestii jest specyficznym tematem. Celestia pokazywana jest na wiele sposobów - władcza, potężna, innym razem słaba i bezsilna. Lecz brakuje Celestii takiej, jaka jest w serialu - mądrej, ale ludzkiej, czy też, powinnam powiedzieć - kuczej.
"Odkrycie" To... dziwna historia. Napisane na Mojego Małego Fanfica, nie wysłane bo czas i w końcu funkcjonujące jako osobny tekst bo korektor był za. Ale nie ma tutaj "kradzieży magii", jak powiedziałaś. Chodziło o coś innego, choć nie powiedziałam tego wprost - eliksir, mikstura czy jak to tam nazwać miał zmienić Light w jednorożca. W takim razie tłumaczę resztę... Magia była potrzebna do jakiejśtam reakcji - wiadomo, magiczna kraina. Właśnie to wymknęło się spod kontroli, reakcja była zbyt gwałtowna, potrzebowała więcej energii niż bohaterka to wyliczyła czy coś w tym stylu. Fiolka rozbita -> Nie ma zmiany w jednorożca. Skrzydła... Ogier, którego o mało nie zabiła zamiast uciec bandażuje jej skrzydła. "Rzeczy ważniejsze..." poświęciła swoje marzenie dla jego bezpieczeństwa.
Dłuższe. Jeszcze trochę treningu i może kiedyś spróbuję to rozbudować.
"Apokalipsa"... Nie uczyniłam tytułu "wabikiem" specjalnie, po prostu mam tendencję do przesadzania w tytułach. Choć prawdą jest, że zamierzałam jakoś inaczej opisać uspokajanie "apokalipsy", tylko mi po prostu... nie wyszło.
"Historia cienia" i "Dzień" - zostaje mi tylko powiedzieć "dziękuję"
"Galeria"... Jedynym moim usprawiedliwieniem formy jest to, że opowiadanie było przygotowywane na polskie mlpfiction i zastanawiałam się jak wykorzystać formę rozdziałów, jaka tam jest.
Chrysalis... gdyby mi było wolno (jako autorka muszę być chyba przekonana do swoich teorii), powiedziałabym, że mnie też nie przekonuje. Tutaj nie do końca wiedziałam co mogło się stać. Ale to co wymyśliłam - wytłumaczę.
I. Miłość była wszędzie, to prawda, ale właśnie w Kryształowym Królestwie było jej najwięcej i gdy to źródło zniknęło, było jej mniej. Znacznie mniej.
II. Cóż, jak dla mnie miłość latała sobie w powietrzu (tak, wiem, że to baaardzo naciągane) Wtedy ilości miłości, jakie Podmieńce zabierały "jednostce" były minimalne. Niebezpieczne stawały się dopiero gdy zabierano więcej miłości.
Nieszablonowe myślenie... Jest to ostatnia rzecz, którą widzę w swoich tekstach, ale skoro tak uważasz to pewnie masz rację. Muszę przyznać, że to chyba najważniejszy dla mnie komplement.
I... Um... Dziękuję. Za tak porządne opinie trzeba podziękować.
"Pokolenia" - gdy skończyłem czytać ten fanfik, to pomyślałem: "szkoda, że to już koniec". Ten fanfik mógłby być fragmentem większej całości, czyli ciekawym pomysłem na dłuższy fanfik.
OdpowiedzUsuńTeż miałam takie uczucie. Pomysł świetny, ale szkoda, że skończył się w takim momencie.
UsuńO to właśnie chodzi. Podejrzewam, że w ten sposób autorka chce zbudować napięcie. To trochę jak reklamy w Polsacie. Przerywają w najważniejszym momencie, żebyś później chciał obejrzeć więcej i został jak najdłużej przy telewizorze, tak jak ja teraz przy komputerze. :P Poza tym, gdyby wszystko zostało wyjaśnione, szybko byś zapomniał całą historię, a tak ciągle zadajesz sobie pytania i myślisz co dalej. Przez to dłużej zapamiętasz ten fanfic.
UsuńPowiem tak, gdyby na świecie byli sami pisarze tacy jak Ty, to krytycy przestaliby być potrzebni. Piszesz wręcz... Niesamowicie! (aż brak mi słów) W swoich pracach potrafisz świetnie przekazać przesłanie, emocje. Kiedy czytałem Twoje fanfici, czułem wszystkie te uczucia bohaterów, czułem się, jakbym był tam z nimi. Tekst jest też ładnie napisany, z dużym wyczuciem językowym. Co tu dużo mówić? Te arcydzieła mówią same za siebie! Można Ci też pozazdrościć wyobraźni. Te historie są ciekawe, wciągające i zachęcają do refleksji, mimo że nie zawierają wartkiej akcji. Najpierw przeczytałem jeden, potem drugi, i trzeci... I nie mogłem przestać! Może nie jestem jakąś wyrocznią i pewnie moje zdanie nie ma większego znaczenia, ale moim zdaniem stoisz na równi z zawodowymi pisarzami. Masz niesamowity talent. Nie zmarnuj go!
OdpowiedzUsuńPS.: Z niecierpliwością czekam na więcej!
Muszę przyznać, że ta opinia mocno mnie zaskoczyła. Nie uważam się za kogoś na tyle dobrego, żeby konkurować z zawodowymi pisarzami. Mój styl jest jednak bardzo charakterystyczny i cieszę się, że go zauważasz i że Ci się podoba.
UsuńJa... Dziękuję.
Srebrny pasek czy piasek??
OdpowiedzUsuńPiasek... Przecież nigdzie nie ma takiej literówki. O co chodzi??
UsuńNiżej być spoilery:
OdpowiedzUsuń"Próba trzech podków" - ponifikacja... kucyka? I to trzykrotna? Zaprawdę, świetny pomysł i wykonanie! Jak w przypadku większości twoich tekstów, jedyny minus to długość - to jest za krótkie! Ta historia ma niebywały potencjał na kilkurozdziałową opowieść, choćby wedle najprostszej zasady "jeden dzień - jeden rozdział". W ten sposób można by się nieco bardziej wgłębić w to, co myśli i czuje Celka. Ale nawet będąc tak krótkim, tekst jest na piątkę.
Nie myślałam o tym jako o ponifikacji, ale to chyba rzeczywiście to... Cóż, dziękuję, skoro to takie świetne.
UsuńPotencjał? Potencjał? Cóż, ciekawe, bo ja zazwyczaj nie widzę w swoich tekstach zbyt wiele potencjału. No, może sam wątek ma potencjał, ale nie ma wydarzeń...
Gdybym umiała napisać dłuższe to bym napisała, przestańcie się czepiać :/ Cały czas próbuję.
Skarbie, przecież nie „czepiamy się” po to, by zrobić ci na złość. Nie ma co się spinać. A z aTOMem zgadzam się w całej rozciągłości – do tej pory „Próba trzech podków” to zdecydowanie najlepszy pomysł (stawiałabym go na równi z „Galerią”), ale niestety wykonanie… nie chcę napisać, że pozostawia wiele do życzenia, bo to nieprawda – opowiadanie jest bardzo ładne, poprawne, przyjemne… po prostu czegoś w nim brakuje. Grzechem tego tekstu jest właśnie długość – może moje spojrzenie jest nieco spaczone, ale dla mnie tego, co chciałaś przekazać tym tekstem nie da się zamknąć w czterech stronach. Akcja gna do przodu na złamanie karku, wszystko dzieje się tak szybko, że czytelnik nie ma czasu złapać oddechu. Początek jest bardzo dobry – przede wszystkim urzekłaś mnie użyciem czasu teraźniejszego, który dodaje sporo emocji – ale najważniejsze dla mnie są uczucia i spostrzeżenia Celestii skondensowane na pierwszej stronie. Kiedy obudziła się jako kucyk ziemski, przeżyła szok i dobrze to oddałaś. Ta zmiana masy ciała, zdziwienie spowodowane brakiem rogu i skrzydeł, do których przywykła, niuanse w zachowaniu księżniczki i napotkanego kuca… Bardzo to wszystko ładne, ale potem już tego nie ma. Celestia budzi się jako przedstawicielka innej rasy, rozgląda wokół, zajmuje lub próbuje zajmować się tym, czym dany przedstawiciel zajmować się winien, jest reakcja „aha, okej” i tyle. Brakuje mi przede wszystkim pytań ze strony Celestii – dlaczego tak się stało? Skąd te zmiany? O co chodzi? Za szybko dostosowywała się do sytuacji. Za szybko zrozumiała, co ma robić. Wreszcie – za szybko wyciągnęła wnioski.
UsuńFaktycznie opowiadanie mogłoby składać się z trzech rozdziałów opisujących każdy dzień, bo cztery strony to zdecydowanie za krótko. Niektóre opowiadania da się „upchnąć”, zminimalizować do tego stopnia, że zostają same emocje, w których przekazywaniu jesteś naprawdę dobra. Idealnym przykładem jest choćby „Woda”, „Na wietrze” lub „Koniec”. Jednak te fanfiki to SCENKI, urywki z życia, ulotności. Niektóre pomysły trzeba po prostu… rozbudować, bo w takiej krótkiej formie tracą sens.
Bardzo podoba mi się akcja w „Gdzie się podziała Pinkie?”. Jednak potrafisz napisać tak, żeby czytelnik nie czuł się jak na wyścigach. Sam pomysł mi się podoba, chociaż nie mam pojęcia, po co ta cała heca z przyjazdem Gildy. To trochę wygląda tak, jakby przyjaciółki przez siedem lat nie zamieniły z Pinkie ani jednego słowa i dopiero pojawienie się w mieście starego wroga spowodowało, że uznały, iż należy „coś zrobić”. No i jeszcze załatwienie sprawy jedną imprezą… wszystkie problemy emocjonalne Pinkie gromadzone przez kilka lat znikły jak ręką (kopytem) odjął… ale dobrze, nie czepiam się, bo w sumie to kanoniczne. No i chodzi o Pinkie, tej postaci można pozwolić na więcej.
W sumie nie rozumiem, dlaczego Gilda spotkała się z taką wrogością. Biorąc pod uwagę wydarzenia z kanonu, jej wizyta w Ponyville nie trwała zbyt długo. Owszem, zdążyła obrazić parę osób, ale żeby niechęć utrzymywała się przez tyle czasu? Bez przesady. Ja na drugi dzień nie pamiętam, co mi kto złego powiedział, a te kucyki strasznie pamiętliwe… Widocznie o człowieku, który dużo zapamiętuje, należy mówić, że ma pamięć jak koń, a nie jak słoń ^^.
Przeczytałam wszystkie opowiadania z tego posta, a w pamięć (znów ta pamięć) zapadły mi jeszcze dwa: „Gdy marzenia się spełniają” – skojarzyło mi się to z „Historią cienia”. Widzę podobny motyw. Drugie to „Pokolenia” – bardzo mi się podobało napięcie, wątek z „zaginioną” komnatą, w której kucyki tracą rozum… Fajne. No i podbiłaś moje serce uczynieniem z Sombry ucznia Celestii – uwielbiam go w tej roli ^^.
A, przypomniało mi się coś w związku z „Próbą…”. Czy nie uważasz, że jeśli próba ta polega na tymczasowym przekształceniu w przedstawiciela każdej z trzech ras, to poddanie jej Twilight jest trochę bez sensu zważywszy na fakt, że większość życia spędziła z rogiem przyklejonym do czoła i jedną trzecią zadania ma z góry zaliczoną?
Pozdrawiam cieplutko, choć niepotrzebnie, bo słoneczko już mocniej przygrzewa,
Madeleine
Madeleine trafiła w sedno - jeśli ktoś "czepia się" z powodu tego, że tekst jest krótki, to akurat w tym przypadku robi to li tylko z powodu tego, że pozostaje pewien niedosyt i chęć dowiedzenia się więcej. Oczywiście nikt ci nie każe rozbudowywać fika na siłę - masz swój koncept, takie, a nie inne pomysły, a robienie czegoś na siłę zawsze kończy się źle.
UsuńZerknąłem jeszcze na "Pokolenia"... Zawiłości na początku są piękne, przypominają mi "Ogrody Księżyca" Ericsona, gdzie przez pierwsze 20% tekstu człowiek nie ma pojęcia, o co właściwie chodzi. Sam pomysł także mi się spodobał - przez chwilę byłem pewien, że Star Swirl zmienił się w Sombrę, ale widzę, że zastosowałaś inne rozwiązanie. I znowu to diablo otwarte zakończenie xD
"...jedną trzecią zadania ma z góry zaliczoną?"
W samym fiku nie wiemy, ile czasu minęło, odkąd Twilight zmieniła się w Twilicorna. Osobiście uważam, że "próba jednorożca" jest jak najbardziej uzasadniona, bo da szansę, by Twi "przypomniała" sobie, jak to jest (oraz być może lwią część przygód, które przeżyła, będąc jeszcze jednorogiem). Coś na zasadzie "myśl o przyszłości, ale nigdy nie zapomnij o tym, co było".
Ależ ja się nie spinam. Jestem po prostu tak świadoma tej wady swoich tekstów, że wspominanie mi jej raczej mnie dobija.
UsuńMoże masz rację, za szybko. Jak znajdę trochę czasu to zajrzę do tekstu, może da się to rozszerzyć. Teraz, po chwili przerwy powinnam coś wymyślić.
Ale należy jednak pamiętać, że Celestia nie jest taka głupia. Jako Księżniczka powinna umieć szybko się dostosować. Zresztą wiedziała o koronacji, więc mogła wymyślić, że to próba. Zresztą to nie jest tak, że ona nie wie nic. Po prostu tego nie doświadczyła.
Potrafię nie pisać szybko? Wydawało mi się właśnie, że akcja w Gdzie się podziała... leci jak na złamanie karku.
Gilda? Oprócz tego, że miałam ochotę opisać jej postać, to była bardzo potrzebna. To nie tak, że przyjaciółki nie rozmawiały z Pinkie. Wręcz przeciwnie - często się spotykały. Ale to też nie tak, że Pinkie zmieniła się z dnia na dzień. To był długotrwały proces. To jak z odwiedzinamy dawno niewidzianej cioci - rodzice nie zauważyli, że dziecko urosło, bo widzieli każdy drobny etap tej zmiany. Przed ciocią stawia się kontrast - jej wspomnienie sprzed np. 3 lat i obecny obraz.
A powrót Pinkie do "zdrowia"... Cóż, tęskniła za Cheesem i trzeba jej było udowodnić, że to wszystko dalej ma sens. Te warunki zostały spełnione. Swoją drogą, kto powiedział, że to koniec? Czytając moje opowiadania powinnaś już wiedzieć, że to dopiero początek :)
Moim zdaniem kucyki są pamiętliwe. Zdolne do przebaczenia, ale dopiero po jakimś bodźcu. To akurat cecha, której nie umiem udowodnić, raczej cześć mojego headcanonu.
Swoją drogą, to bardzo wychowawcze. Gdyby ktoś wrócił gdzieś po zrobieniu czegoś złego i spotkał się z przyjaźnią, to może uznać, że wszystko uszło mu na sucho.
"Gdy marzenia się spełniają" i "Historia cienia"? Przyznam szczerze, że nie widzę podobieństwa.
W jakiś sposób to właśnie napięcie było jednym z głównych motywów, a może inspiracji.
Sombra będący uczniem Celestii ma sens - dlatego ona też włada czarną magią, towarzyszyła mu w studiach. To częściowo pokrywa się z Galerią.
Właśnie dlatego próba ma dla Twilight jeszcze większe znaczenie niż dla Celestii. Ona zawsze była świadoma magii wszystkich trzech ras, potrzebowała tylko ich lepszego zrozumienia. Twilight nagle dostała dodatkowe dwa rodzaje mocy, o których nie ma pojęcia. Dlatego tym ważniejsze jest, by doświadczyła życia "przy użyciu" tych mocy.
Także pozdrawiam,
Cyris
"Żywioł powietrze" - wg mnie jest tam nieścisłość. Misty Fly nie pojechała na Obóz Lotników, bo nie była umiała latać, ale przecież to właśnie Obóz Lotników powinien ją nauczyć. W tej sytuacji są dwie opcje:
OdpowiedzUsuń1. Powód nielatania jest inny
2. Obóz Lotników jest dla pegazów, które już potrafią latać
Ewentualnie mogłem coś źle zrozumieć, bo byłem czytał w pośpiechu.
Obóz lotników jest dla pegazów, które potrafią już latać. Polega na szkoleniu i zwiększaniu umiejętności, nie uczeniu ich. Pegazy lecące na obóz lotników muszą przynajmniej oderwać się od ziemi. Swoją drogą, czy do przedszkola posyła się dzieci, które nie umieją jeszcze chodzić?
UsuńDo szkoły posyła się dzieci, które nie potrafią jeszcze czytać, pisać i liczyć. Właśnie dlatego, że nie potrafią. Do szkoły jazdy podobno lepiej iść nie potrafiąc jeździć samochodem, żeby nie mieć wyrobionych złych nawyków.
UsuńGdyby ludzie umieli wszystko, co im potrzebne, przed szkołami i kursami, to te szkoły i kursy nie byłyby im potrzebne.
Jak jest u pegazów z Obozem Latania, szczerze mówiąc słabo się orientuję.
Ale muszą być pewne wymagania. Nie da się brać udziału w obozie, który dzieje się w chmurach, skoro nie da się na nie dostać. Wymagane podstawowe umiejętności, bo inaczej nie da się prowadzić zajęć. Tak to przynajmniej widzę.
UsuńPowiem szczerze, że z dystansem podchodziłem do tych opowiadań, ale potem zacząłem je czytać bez opamiętania. Cyris to jest naprawdę świetne :D
OdpowiedzUsuńSam nie umiem pisać krótkich opowiadań, więc, naprawdę cię podziwiam.
Bardzo spodobało mi się Słońce i Świat nieidealny. Nie wiem, może dlatego, że lubię dręczyć kucyki, ale sytuacja Twilight w tym opowiadanku naprawdę mnie natchnęła :)
Oby więcej takich opowiadań.
Przeczytałam najnowsze dzieła i muszę powiedzieć, że ciągle trzymasz poziom. Bardzo przyjemna lektura, czasem klimatyczna, czasem skłaniająca do refleksji. Dużo emocji, dobrze oddane charaktery postaci. Czegóż chcieć więcej?
OdpowiedzUsuńCień. To opowiadanie podobało mi się bardzo. Świetnie oddane emocje głównej bohaterki, a do tego wyśmienite opisy, dzięki którym czytelnik czuje, jakby siedział z klaczą na czubku drzewa, jakby wiatr muskał mu szyję, a chmury zasłaniały słońce nad głową. Prześliczny obrazek dzikiego lasu, z którego niemal unosił się zapach igliwia. Co do samej bohaterki – mamy w sumie klasyczny problem z poszukiwaniem własnej tożsamości i poczuciem samotności w świecie, który nie potrzebuje jej zdolności… Zastanawiam się jedynie, jakim cudem odkryła w sobie talent do strzelania z łuku, kto ją uczyć, skąd wzięła łuk i strzały, skoro według tekstu od tysiącleci ta umiejętność jest całkowicie nieprzydatna, wyparta przez magię, mierna w porównaniu do mocy wrogów… Ale generalnie śliczny, ciepły tekst, Zecora w standardowej, niezwykle pasującej do niej roli życiowego doradcy, no i ostatnia scena z przepłoszeniem wilczka i złapaniem strzały – cudo. Idealne zakończenie.
Droga. Tutaj czegoś mi brakowało. To zdecydowanie nie powinno się zakończyć w tym momencie, w ten sposób… Brakuje jakiegoś mocnego akcentu na koniec. Cały tekst jest również bardzo dobry – tym razem mamy rozterki Zecory, która całe życie była sama i chciała to zmienić, a kiedy wreszcie jej się udało, tęskni za starym porządkiem. Doskonały przykład na to, że nie zawsze wiemy, co jest dla nas dobre, a trawa jest zawsze zieleńsza tam, gdzie nas nie ma… Absolutnie rozumiem Zecorę, bo dobrze oddałaś jej uczucia. Jednak mało wyrazista końcówka rozmywa tekst i sprawia wrażenie, że zapomniałaś czegoś dopisać. Ale sam motyw ze zmęczeniem zebry jest wyśmienity.
Królewska Lilia. Fleur – kto by się spodziewał, że można napisać o niej fanfik i to TAKI fanfik? Fanfik, w którym nie jest trzpiotką uwieszoną na szyi Fancypantsa, kokietką bez własnego rozumu i z awersją do pracy? Tutaj Fleur jest postacią jak najbardziej pozytywną. Życie wśród wyższych sfer było jej po prostu pisane – złożył się na to znaczek, zdolności przywódcze, charakter i inteligencja. Podoba mi się jej kreacja – paradoksalnie całkiem pasuje do klaczy, którą znamy z serialu. Zresztą, wiemy o niej tak niewiele, że autorzy mogą sobie mącić, ile chcą, byle robili to z pomyślunkiem. U ciebie go nie brak.
UsuńNie przypadła mi do gustu jedynie forma. Jest trochę nudna i oklepana. Najpierw mamy scenkę z teraźniejszości – bohaterka czyta artykuł i wspomina dawne czasy. Potem przenosimy się w przeszłość i mamy opis tego, w jaki sposób klacz dotarła na szczyt i jak spełnił się ten jej „canterlocki sen”. Tekst byłby bardziej dynamiczny, gdyby, dla przykładu, zrobić przeplatankę – artykuł rozbudować, a pomiędzy kolejne akapity dopisywać wspomnienia Fleur z dawnego życia. Na przykład w miejscu, gdzie piszesz o zaskoczeniu widzów wyścigu, że bohaterka zajęła wysokie miejsce – w następnym akapicie mogłoby być:
Fleur roześmiała się, a jej śmiech zabrzmiał perliście nad płachtą otwartej gazety. Byli zaskoczeni – przeczytała jeszcze raz i zachichotała pod nosem, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Byli zaskoczeni, że ukończyła wyścig na dobrym miejscu. Ależ powód do szoku! Pamiętała doskonale, czym mieszkańcy Canterlotu byli zaskoczeni jeszcze parę lat temu. Wciąż miała przed oczami nagłówki gazet wydawanych krótko po jej osiedleniu się w stolicy. „Klacz bez pochodzenia w canterlockiej elicie?”. Wtedy była z siebie tak strasznie dumna… Teraz pozostało jedynie przyjemne rozbawienie – i pobłażliwość dla własnych górnolotnych odczuć.
Zamknęła oczy i przypomniała sobie szkolne czasy. Wtedy jeszcze nie miała znaczka i nikomu nie przyszłoby do głowy, że mogłaby rozpocząć zawrotną karierę wśród arystokratów…
I dalej fragment artykułu, potem fragment wspomnień i tak dalej.
Ale generalnie bardzo ładne. Podobało mi się. No i piękne jest słowo „heraldyczny” i doskonale oddaje charakter Fleur.
Wyjść z ukrycia. Nieco dłuższe, w mojej osobistej opinii – najlepsze spośród powyższej czwórki. Mamy tutaj bohaterów znanych z odcinka „Wigilia Serdeczności” oraz znaną historię w dość niespotykanej, mroczniejszej odsłonie. Główna bohaterka, Luck, wykreowana idealnie – tajemnicza, zaradna, ale również prostolinijna, no i, jak samo imię wskazuje – w czepku urodzona. Mamy dramaty zwykłych kucyków w postaci posyłania na stos jednorożców „za czary” (w tym przypadku dosłownie), a potem pozytywny zbieg okoliczności, dzięki któremu Clover stała się tym, kim się stała. Krótkie, treściwe, wyraziste, odpowiednio wyważone, dobrze napisane i klimatyczne. Jedyne, co mnie nie urzekło, to znów zakończenie. Kolejny raz wydało mi się za mało zaakcentowane. Gdy dotarłam do końca, nasunęło mi się, że coś tam jeszcze powinno być, krótki akapit, jedno zdanie… Może tak naprawdę historia jest opowiadana przez kucyka z czasów teraźniejszych, mamę kładącą dzieci do snu, a ostatnie zdanie opowiadania to również ostatnie zdanie tej klaczy, zanim odłoży na półkę zbiór legend, zdmuchnie płomyk świecy i zamknie drzwi, życząc źrebakom kolorowych snów?
Generalnie – jak zwykle bardzo dobra proza w małej objętości tekstu. Gratuluję.
Madeleine
@Cyris, fajnie, że wróciłaś po przerwie i nadal pisujesz. Nadal też trzymasz poziom.
OdpowiedzUsuńW trakcie czytania "Drogi" rozbawiło (zastanowiło?) mnie jedno zdanie: "Nie była zbyt towarzyskim kucykiem.". Zawsze mi się wydawało, że kucyk to rodzaj lub rasa konia. Tak więc czy zebra może być kucykiem, a tym bardziej towarzyskim kucykiem?
Do moderatora
Odnośnik do "Zmęczenia" nadal jest czerwony, choć nie powinien już taki być.
Szkoda ze nie ma juz tych fanfick'ów (linki nie działają)
OdpowiedzUsuńNom, Na prawdzie bo ja nadal czytam te stare fanfiki i połowa nie działa ładnie proszę
OdpowiedzUsuń