Fanifk: Poszukiwacze Ścieżek
[Life] [Normal]
Autor: Alberich
Opis: Czasem największe przygody bledną przy tym, co sami możemy sobie zgotować, nie porzucając nawet naszego codziennego życia. Podczas gdy Twilight Sparkle udała się na daleką wyspę Wotan, by tam badać strukturę prastarej, nieznanej magii, jej przyjaciółki zostały w spokojnym Ponyville. Z czasem jednak wszystko zaczyna się komplikować. Gdy kontakt z uczennicą Celestii ogranicza się tylko do sporadycznej wymiany korespondencji, muszą sobie radzić same. Czy wszystko jest zawsze tym, czym wydaje się być? Co ma większą moc, przeznaczenie, czy wybór? I kim jest ten tajemniczy kucyk o słomianych włosach?"
Oto "Poszukiwacze Ścieżek", seria sześciu opowiadań, połączonych chronologią i fabułą, razem tworzących spójną całość. Każda część skupia się na innej bohaterce z głównej szóstki, opisując przede wszystkim jej refleksje i bezpośrednio dotykające ją wydarzenia.
Od Kredke: Ponieważ Kredke nie ogarnął i wstawił Małego Fanfika za wcześnie, zamiast MMF wstawiam tą pracę. Przepiękny fanfik. Niesamowita historia do której przeczytania bardzo zachęcam. Świetna kreacja Rarity, świetne opisy, świetnie poprowadzona fabuła i... sami się przekonajcie. Autorowi gratuluję tak niesamowitej pracy - fanfik już na początku wbił się do pierwszej dziesiątki najlepszych opowiadań, jakie miałem okazję tutaj opublikować.
Jak ja nienawidzę czytać fanfików, które nie są skończone.
OdpowiedzUsuńJak ja nienawidzę czytać świetnych fanfików, które nie są skończone.
Jak ja nienawidzę siebie za to, że nie potrafię powstrzymać się przed czytaniem świetnych fanfików, które nie są skończone.
Dobra, koniec pitolenia, bo mnie autor zje.
A w sumie, może sobie jeszcze trochę popitolę, co by go potrzymać w niepewności. Hie-hie.
Sam tekst przeczytałam parę dni temu na MLP Polska i wywarł na mnie piorunujące wrażenie. Wystarczy, że napiszę, iż dla tego opowiadania porzuciłam naukę na najgorszy egzamin w sesji na dzień przed owym egzaminem.
I nie żałuję.
(Bo zdałam. Ale nawet, jakbym nie zdała, to też bym nie żałowała.)
Opowiadanie jest po prostu fenomenalne. Bardzo dobry pomysł, to po pierwsze. Świetny styl, to po drugie. Nieziemska kreacja bohaterek, to trzy. Tekst jest tak świetny, że nie wiem, co powiedzieć. Słów mi zabrakło, co mi się nieczęsto zdarza, bo Madzie z natury cierpią na słowotok.
O czym to ja… A, tak.
Opowiadanie w cudny sposób pokazuje, jak można wyciągnąć z czegoś błahego i w sumie zwyczajnego maksimum treści. Dobra, może przesadziłam z tym „zwyczajnym” - w końcu nie codziennie trafia się na magiczny przedmiot, który sprowadza na ciebie straszliwą klątwę. Chodzi mi raczej o to, że same wydarzenia ujęte w treści są takie… zwykłe. Normalne życie, codzienne rozterki, jakieś spotkania, jakieś rozmowy (jakaś opętana szałem twórczym projektantka, która powoli traci zmysły…). Zwyczajne życie potrafi być takie… fascynujące. Takie teksty jak Twój utwierdzają mnie w przekonaniu, że uwielbiając obyczajówki, odznaczam się dobrym gustem.
Ewentualne zarzuty dotyczące „przeciągnięcia” albo dłużyzn są dla mnie niepojęte. Oczywiście, że to dało się zmieścić w dwudziestu stronach. Albo piętnastu. W sumie niewiele się dzieje. Jeden wątek, jeden bohater, który powolutku, wręcz tempem spacerowym, zmierza sobie do punktu kulminacyjnego. Ale czy jest w tym coś złego? Absolutnie nie. Dobre opowiadanie tak powinno wyglądać. Nie chodzi o to, żeby przegadać, lecz o to, by stworzyć wiarygodny opis zachowań i decyzji postaci. A skoro już o tym mowa…
Postać Rarity wyszła Ci przednio. Dawno nie widziałam w opowiadaniu tak wiarygodnej kreacji tej bohaterki - JAKIEJKOLWIEK bohaterki. To, co przeżywa Rarity, to, co myśli i wreszcie to, co robi, tak bardzo do niej pasuje, że mogę jedynie uchylić kapelusza i skłonić się nisko nad tak dobrym portretem psychologicznym. W ogóle wszystkie postaci są złożone i mają dobrze ukazaną osobowość.
Jeśli już chodzi o kreację bohaterów, masz wielkiego, gigantycznego plusa za styl mówienia Rarity i Applejack. No, akurat w przypadku Rarity stylizacja u Ciebie wygląda podobnie, jak u innych autorów, ale Applejack to majstersztyk. Cenię tę postać i cieszę się ogromnie, że nie zrobiłeś z niej głupiej wieśniaczki, która nie potrafi sklecić poprawnie jednego zdania (a część twórców tak robi, nad czym ubolewam). Właśnie taką Applejack sobie wyobrażam - nie głupia, ale otwarta i bezpośrednia, a w języku kolokwializmy i „jechanie z grubej rury”. Super.
O samej wyprawie Twilight na razie nie mogę wiele powiedzieć. Ot, wzięła i wyjechała. Jakoś mi jej nie brakuje, a pomysł z listami jest bardzo dobry. I cieszę się, że odważyłeś się rozdzielić bohaterki chociaż w taki sposób, że jedna sobie pojechała na badania. Wiem, że na końcu i tak się spotkają, bo pewnie takie ma być clue tekstu, a Twi jest raczej potrzebna do rozwikłania zagadki z przedmiotem, ale i tak jestem zadowolona.
UsuńBardzo dobrze prowadzisz akcję, a tekst po prostu fantastycznie się czyta (zresztą, komu ja to mówię, jako autor „Zegarów” pewnie słyszysz to codziennie). Powolne rozwinięcie delikatnie wprowadza czytelnika w świat opowiadania. Etapy przemiany Rarity z kreatywnej projektantki w mdlejącą ze zmęczenia pracoholiczkę przechodzą płynnie jeden w drugi, nie zostawiając miejsca na jakąkolwiek wątpliwość co do zachowania bohaterki. Fragment z przeszukiwaniem komód i odnajdywaniem ton projektów jest cudownie niepokojący. Ma się wrażenie, że jak Rarity spojrzy w lustro, nie zobaczy tam siebie, tylko… coś innego. Niekoniecznie przyjemnego.
Bardzo dobre pierwsze zdanie. Świetny „lep” na czytelnika. I jak widać można zacząć opowiadanie inaczej niż opisem pogody.
Jakieś literówki czy przecinki wyłapałam, ale nie dam rady podać Ci lokalizacji. Za dobry tekst napisałeś, skupiłam się na treści. Zresztą, kogo obchodzi brak ogonka przy „ę” w obliczu popadającej w psychozę głównej bohaterki.
Ogółem opowiadanie jest fantastycznie, chociaż szczerze mówiąc nie mam pojęcia, w jaki sposób autor zamierza je pociągnąć. Naprawdę nie wiem. O ile Rarity dało się „opętać” i to dość łatwo (cóż, taki zawód, taki talent), o tyle nie wyobrażam sobie części z, powiedzmy, Applejack. Nie wiem, co miałaby robić, w jaki sposób przedmiot mógłby wpłynąć na jej osobowość. Zdaję sobie sprawę, że autor w tej chwili uśmiecha się chytrze, bo on już wie, a ja nie… Czy wspominałam już, że NIENAWIDZĘ czytać niedokończonych opowiadań?
Aczkolwiek za wszelkie wskazówki czy też drobne sugestie byłabym wdzięczna, bo ciekawość mi już śledzionę zżarła i zabiera się za wątrobę (a o ile śledzionę mogę przeboleć, o tyle wątroba mi się jeszcze prawdopodobnie przyda).
Dziękuję za piękny, wciągający fanfik i cóż, życzę weny.
A, i jeszcze jedno. Rozwiązanie całej sprawy, czyli nagłe „zniknięcie” problemu, lekko mnie rozczarowało. Naprawdę miałam nadzieję, że Rarity przekaże klejnot dalej, że ją, drogi autorze, do tego ZMUSISZ. Wiem, że chodziło o to, by wybrała właściwą ścieżkę, a jedyną właściwą było zachowanie przekleństwa dla siebie… ale jakoś tak, no nie wiem. Niedosyt mam.
Ale Ty to na pewno jakoś fajnie rozwiążesz w kolejnych częściach.
Pozdrawiam gorąco,
Madeleine
Takie komentarze czyta się z prawdziwą przyjemnością. Nie dość, że długość jak marzenie, to jeszcze tyle zachwytu, takie superlatywy. Właśnie między innymi po to pisze się fanfiki, by mieć przyjemność czytania czegoś takiego. Ach... będę musiał lepiej i szybciej pisać następne części. No ale do rzeczy, taki blok tekstu nie może pozostać bez mojej odpowiedzi:
UsuńNa wstępie gratuluję zdania egzaminu i po cichu dziękuję Bogu, że nie doprowadziłem do katastrofy. Co jak co, ale ja wiem, jak to jest mieć problemy na uczelni.
Tekst jest skupiony na życiu, mniej lub bardziej codziennym. Od początku taki był jego zamysł, starczy spojrzeć na opis. Tym razem postanowiłem zrobić przygodę właśnie z przeżyć bohaterek i wyborów, jakie muszą dokonać. Nie mogłem też odmówić sobie nieco magii. Właśnie takie zastosowanie jej lubię w tekstach, gdy podsyca całość.
Dołożyłem wszelkich starań, by postacie były możliwie jak najbardziej wiarygodne. Następna będzie Pinkie Pie, moim zdaniem dużo trudniejsza, wtedy dopiero czeka mnie prawdziwe wyzwanie. Cieszę się też, że podoba Ci się moja kreacja Applejack. Też uważam, że nie jest to postać typowo głupia. Ponadto środowisko wiejskie ma zupełnie inny wydźwięk w krajach anglosaskich niż u nas, tym bardziej zrobienie z niej zwykłej wieśniaczki jest... nieprzyjemne.
Zawsze miło jest usłyszeć, że ma się dobry styl. Ogólnie, że robi się coś dobrze. Dlatego jak wspomniałem wyżej, Twój komentarz zmotywował mnie do pracy. Ja też zamiatam kapeluszem podłogę, dziękując, że chciało Ci się napisać dla mnie taki komentarz. W takich chwilach zwykle informuję, że przy możliwej okazji kupię komuś piwo. Teraz sam nie wiem... z jednej strony studentka, a z drugiej, dziewczynie po prostu wcisnąć piwo do łapy? Zobaczymy.
Wierz mi, że zakończenie nie wzięło się tak po prostu. Do wszystkiego jeszcze wrócę. Nie będę też ograniczał się do zwykłych "opętań", o nie. Powiedzmy, że każda bohaterka będzie musiała zmierzyć się z jakąś problematyczną kwestią. Jaką? To już niebawem, w kolejnym tekście.
Pozdrawiam i dziękuję za moooocny koment!
Spoko, może być piwo. Procenty to zawsze procenty. Nawet jak nie wypiję, to zapłacę nim za jakieś notateczki ^^
UsuńZresztą, maj bed. Złamałam podstawową zasadę Internetu, która brzmi: "Nie ma kobiet w Internecie" :P
Widzę, że w kwestii Applejack mamy podobne zdanie. Cieszy mnie to, chociaż sam pewnie zauważyłeś, że dwa komentarze niżej napisane jest, że styl mówienia Applejack jest za mało "wiejski". Jak to mawiają - jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził :P
Czasem mam wrażenie, że mało jest dobrych opowiadań obyczajowych. Autorzy boją się tej tematyki jak diabeł święconej wody. Przykro trochę, ale co poradzić. Chcąc mieć slice of life, trzeba go samemu napisać... albo molestować takich autorów jak Ty, co jest opcją kuszącą :P.
Pinkie rzeczywiście będzie trudna. Jak zrobisz dobrze Pinkie, to zrobisz dobrze wszystkie pozostałe.
Na koniec takie pytanie: korzystałeś z pomocy korektora? Nie wypisałeś na początku... Z ciekawości pytam.
Pozdrawiam ciepło i cóż, bierz się, chłopie, do pisania ^^ Przynajmniej jednego czytelnika oczekującego kolejnego rozdziału już masz.
Madeleine
Mi język Applejack w tym wypadku bardziej z gwarą typowo miejską (zwłaszcza te "szpeje"). Jest dobrze, ale ja bym tam widział trochę więcej regionalizmów wiejskich.
UsuńTekst "rozmowa pusta jak stodoła u nieboszczki Potato" - mistrz nad mistrze. I o mniej więcej taki kierunek mi chodziło.
Drugiego również.
Najpierw troll [w tym miejscu wstaw słowo na "P"]
OdpowiedzUsuńFik jest spokojny, bardzo spokojny, tak zwyczajny, że aż za bardzo jak dla mnie, ale to jedynie kwestia gustu (tak, zawsze wolałem przygodówki...).
Pochwalić należy autora za świetny styl opisów i fenomenalne oddanie charakteru postaci głównej bohaterki.
Teraz będę miał poważny problem z rozwikłaniem, z czym mi kojarzyła się Runa... najpierw zaatakowała mnie koncepcja skojarzenia z którymś z opowiadań Lovecrafta (którym? I skąd mi to się wzięło?). Chociaż nie pasuje mi to. Właśnie umiera mi umysł.
OdpowiedzUsuńGdy zobaczyłem twój nick i długość rozdziału, to będzie coś, od czego trudno będzie się oderwać, a pewnie o szóstej nad ranem znowu będę żałował, że żyję (a konkretniej tego, że jest zmuszany do takiego wstawania). I nie myliłem się. Przynajmniej w pierwszej kwestii.
Pod względem języka opowiadanie sprawia wrażenie przemyślanego, co jest rzadkością ostatnio. Mogę dodać tylko, że być może Applejack powinna podkręcić swoje wioskowe słownictwo, bo czasami norma regionalna kontrastowała ze zwykłą, chociaż musiałbym przeczytać tekst drugi raz, by się upewnić. Jutro.
Świat przedstawiony pozbawiony jest zbędnych elementów. W sumie akcja dzieje się tylko w jednym ciasnym budynku i kilku lokalizacjach pobocznych, które są na tyle dobrze opisane, że nie blokują wyobraźni, wręcz ją stymulują. Dodatkowo perfekcyjnie zwalniają akcję i budują napięcie. [CDN]
Obawiam się, że szybciej zasnę niż skończę pisać komentarz, więc wznowię to jutro. Z głową już całkowicie zaprzątniętą fikiem.
No dobra, wróciłem.
UsuńPoprawkę do ustępu o języku AJ możecie przeczytać trochę wyżej. To co tam jest teraz, to bełkot.
Interesuje mnie postać Jorga. Jest tak tajemniczy, że idę o zakład, że może być zwornikiem wszystkich opowiadań. Inaczej ta postać byłaby bezsensowna.
Co do reszty bohaterów: nie wiem, jakie relacje z kanonem ma ten fik, ale zachowanie Twilight (pomijam sam fakt wyjazdu, bo pewnie nie jest to tak prosta sprawa...) odnośnie legend z wyspy szczególnie mi nie pasuje, zwłaszcza po przygodzie z Lustrzanym Jeziorkiem. Poza tym szuka konwencjonalnych danych o magii słabo zbadanej i nietypowej. Nie jest to rażące, ale źle o niej świadczy...
Pozostałe postaci drugoplanowe również wyszły porządnie w sliceoflife'owym stylu. Ale i tak bledną przy głównej.
Chyba jesteś drugą albo trzecią osobą, która, w mojej opini, zrobiła coś naprawdę ciekawego z zazwyczaj nudnej jak flaki z olejem postaci. Kamień, który pobudza ambicję. Trudno o lepszy wybór czegoś do zmącenia jej w głowie. Cóż, nie chce mi się dublować wypowiedzi Madeleine, która zapisała to ciekawiej niż ja kiedykolwiek napiszę. Także zgadzam się, że pociągnięcie klimatu w kierunku nienachalnego horroru byłoby ciekawe. Choćby to odbicie w lustrze miałoby być postrzeżone kątem oka i przez ułamek sekundy. Jakbym chciał, by cząstka tego, co kryształ jej zrobił, pozostała w niej!...
Jeśli miałbym doszukać się wad, to zakończenie jest dziwne, ale jestem pewien, że masz na to eleganckie, fabularne wyjaśnienie.
Na szczęście moja rekomendacja jeszcze się nie zdewaluowała :v
PS: co kryje się w tym chorym umyśle, do którego należę, że postanowił napisać te komentarze, gdy przeczytał o piwie? :v
Autorzy! Chcecie przeczytać opinię o swoim fiku? Napiszcie, ile i jakiego obiecujecie! Starajcie się nie schodzić poniżej kratki i/lub <10 zł za butelkę :v
Czy aby rekomendacja Kredke się już nie zdewaluowała niczym żółta belka w TVN 24?
OdpowiedzUsuńFanfik jak na razie (prolog i 2 rozdziały. Kontynuacji się chyba nie doczekamy) spokojny i przyjemny. Jednak na pewno nie jest to typowy plasterek życia. Autor bardzo zręcznie połączył codzienność głównej szóstki z magicznym artefaktem, który znowu się pojawia... W dodatku kucyki zostają postawione przed wyborem, który nie do końca rozumiem. Tym bardziej, że tekst jest tak zręcznie napisany, że robi czytelnika, nomen omen, w konia. Przynajmniej ja dałem się nabrać, lecz mniemam że to zabieg celowy. Finalnie okazuje się, że postać postąpiła inaczej niż myślałem. I podoba mi się to. Dalej mogę pochwalić za opis postępującego pracoholizmu Rarity, oraz dialogi z Pinkie, które mają odpowiednio pokręconą logikę. Bardzo fajnie to wyszło. Na pewno rozluźniło trochę atmosferę fika. Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić to pierwszy rozdział był jak dla mnie trochę zbyt długi. Momentami akcja mnie nudziła.
OdpowiedzUsuń