Okiem Broniego na odcinek 69

Mere udaje, że wcale nie jest spóźniony z recenzowaniem odcinków...
Czas biegnie szybko i nie jesteśmy już po emisji odcinka czwartego, ale na koncie mamy ich aż 7. Mimo tego być może pamiętacie, co działo się ponad trzy tygodnie temu?
Po raz kolejny postaram się w ciekawy sposób przedstawić swoją opinię i przyjrzeć się, jak wygląda ona na tle waszych.
Czy jest on bardziej DO, czy faktycznie DON'T?




Ponowne pojawienie się Daringo Do to oczywiście ukłon w stronę nas, czyli starszych fanów serialu. Przy pisaniu scenariusza dla młodszej widowni dużo częściej zdarzają się postacie, które pojawiają się w jednym odcinku i potem nigdy więcej o nich nie słyszymy.
Akurat dla mnie jest to rzecz wyceniania na plus, ale ktoś, kto nie lubi wpływu fandomu na serial, może od razu ocenić ten odcinek na 1/10. Bo i po co oglądać coś, co nigdy nie powstałoby gdyby nie fandom. Ktoś inny ma prawo tutaj jednak dodać: "Pytanie, czy sezon czwarty powstałby gdyby nie fandom".

Razem z Daring Do pojawia się także znany nam antagonista Anszua (czy jakoś tak). Prawdę mówiąc, Ahujztl ratuje ten odcinek. Bez niego coś się tutaj nie układało.

Zaczynając od początku: Rainbow Dash wyczekująca na nowy tom przygód Daring Do jeszcze 4 miesiące przed wydaniem książki to obraz typowego fana. Czy to dla kogoś chluba czy nie, właśnie tak zachowują się ludzie zakochani w czyjejś twórczości.
Niestety tęczowogrzywa dowiaduje się od Twilight, że książka będzie mieć dwumiesięczne opóźnienie.
I tu odcinek mógłby się spokojnie zakończyć, gdyby nie nadgorliwość Rainbow. Okazuje się bowiem, że Twilight wie, gdzie mieszka autorka książek (swoją drogą A. K. Yearling... pewnie napiszę rzecz oczywistą, ale J. K. Rowling brzmi podobnie). Myjąc jej dywan i odkurzając auto Rainbow ma w planie zapewnić autorce brak trosk codzienności i całkowite skupienie się na pisaniu.
Początkowo sceptyczna Twilight w końcu daje się przekonać i Mane 6 wyruszają razem.

Tutaj wielki plus za to, że wyruszają wszystkie. Już widzę, że twórcy w tym sezonie stawiają na to, by przyjaciółki były jak najczęściej w grupie.


 Dopiero teraz zwróciłem uwagę, że Fluttershy w tej scenie została z tyłu - widać, że twórcy myślą.

Do tego momentu właściwie nie dzieje się nic ciekawego. Ale przynajmniej dostaliśmy dosyć logiczny wstęp do całej historii.
Klacze docierają do chatki w lesie, w której rzekomo ma mieszkać autorka. I tutaj zaskoczenie - dom to ruina, która wydaje się opuszczona. Uff, co za ulga... nie będzie odcinka w stylu "Pomagaj autorce w sprzątaniu, denerwuj ją na każdym kroku pytaniami, czy napisała już stronę 345".

Wygląda mi na to, że ktoś zapomniał odłożyć zlew na swoje miejsce.

O, nie porwali jej i jeszcze żyje! Czyli jednak to prawda, że pisarze to brudasy!

Pisarka jako typowa przedstawicielka pisarzy pojawia się nagle, nie zwraca przesadnej uwagi na obcych w swoim "domu", przechowuje biżuterię w książkach i nosi niemodne okulary. Rainbow Dash oczywiście ledwo trzyma się w całości od nadmiaru wrażeń związanego ze spotkaniem osobistości. I chyba nikt tak naprawdę nie przejmuje się, czemu to miejsce to taki chlew!

Klacze postanawiają wycofać się i wydaje się, że znowu powinien być koniec odcinka, a tu do domu autorki wpadają ogiery spod ciemnej gwiazdy, którzy chcą ją okraść. Wtedy to Yearling ujawnia się i okazuje się, że... to ona jest Daring Do. 
Nie jestem pewien, co myślę, o takim rozwiązaniu. Z jednej strony to ciekawe, z drugiej wychodzi na to, że wszystkie zdarzenia opisane w książkach mogły być prawdziwe. A pisarka nie potrzebowała aż takiego talentu do wymyślania wydarzeń. No i wyszło na to, że Daring Do stała się legalnym recolorem Rainbow Dash. Jak sprzedać dwa razy to samo by Hasbro.

Potem następuje dziwna scena, podczas której Daring Do walczy z ogierami, a Mane 6 sobie patrzy, jakby oglądały film. Oczywiście na tym polegał żart, ale trochę dużo tu przesady. Powodzenia Equestrii, jeśli księżniczka Twilight będzie wykazywała dalej taką skuteczność.
Z błogiego stanu ogłupienia wyrywa wszystkich Fluttershy. Szkoda tylko, że już po ptokach...

 Uff... już myślałem, że nad Zagłębiem Sosnowiec (napisy by Mwerec)

Skoro się nabroiło, to trzeba wszystko naprawić. Elementy Harmonii wyruszają za Daring Do, by pomóc jej odzyskać pierścień, czy coś takiego, co ukradli bandyci. Tutaj pojawia się typowy fragment, w którym Rainbow Dash chce pomóc swojej idolce, potem okazuje się, że tylko jej przeszkadza. Okazuje się, że bandyci pracują za Abudżabiego. 

Który rzuca pokeballem i przyzywa poke-koty. Okej, to sprawdzona akcja, fajna, tylko szkoda, że już to widzieliśmy przy ostatnim odcinku z Daringo Do. Ta powtarzalność trochę bije w oczy. Zaczynam podejrzewać, że każda książka Yearling jest praktycznie o tym samym!

Daringo Do w końcu się doigrała i została schwytana przez Armodziego i jego Kocią Ferajnę (pamięta ktoś jeszcze ten serial?).
I właściwie tutaj zaczyna być naprawdę ciekawie, bo do akcji ratowania Daring Do (i świata) wyrusza nie tylko RD (która zresztą odstawiłaby szopkę w stylu "Chciałam jej pomóc, a tylko zaszkodziłam, teraz światu grozi zagłada, a jej samej śmierć, więc najlepiej będzie, jak sobie pójdę"), ale całe Mane 6.

Pomijając to, że jest to naprawdę ładny obrazek to jednak... znowu świątynia? Serio? Naprawdę trzeba było zrobić taką chamskie kopiowanie pierwszego odcinka o Daring Do?

 
Poddaj się Arizono!

Koniec odcinka z pewnością był ciekawy. Rainbow Dash poleciała ratować Daring Do, a reszta klaczy zajęła się rozwaleniem planu Arczidodo. Wreszcie na coś się przydały! Niesamowite!

Rainbow Dash zaprasza Daring Do do siebie. Tak, wiem, że ten dowcip jest stary i nudny.

Koniec końców Arizodo zostaje pokonany, a świat ocalony. Jedną z bohaterek następnej książki Yearling zostaje Rainbow Dash. Nie trzeba mówić, jaki to zaszczyt i fangasm. 
Mimo wszystko RD została doceniona tak bardzo, że mogła pojawić się nawet na okładce. Nieźle.

Ostatecznie odcinek oceniłbym na 7/10. Jest to dobra nota, choć trochę niska w porównaniu do wcześniejszymi odcinkami. Główne powody to powtarzalność przygód Daring Do i sztuczne zachowanie Mane 6 do czasu akcji w świątyni.
Choć nie mogłem narzekać na brak akcji i duży plus za udział wszystkich Elementów Harmonii, a przecież dałoby się zostawić je w Ponyville i zapomnieć.

Komentarze

  1. Yay, w końcu Okiem Broniego! Było wspomniane Zagłębie Sosnowiec...Jesteś ze Śląska? A poza tym chyba post trochę spóźniony:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu chyba bardziej chodziło o Mamę Madzi z Sosnowca :v

      Usuń
    2. Ogólnie Sosnowiec :v
      A post spóźniony... gdzie tam tylko trzy tygodnie. :D Jeśli to będzie najdłuższy czas opóźnienia, to mogę być szczęśliwy.

      Usuń
    3. Hej, hej, hej..Taką Madzię z Sosnowca z młodszą siostrą Julką? I z (ukończonej) szkoły muzycznej? Jak tak, to pozdrawiam:P

      Usuń
  2. Pamięta, że oglądał, ale żeby powiedzieć, o co chodziło i jak się nazywali bohaterowie, to nie powiem. «starość»
    + za brak wzmianki o rape face RD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałem wspomnieć o minie RD, ale potem stwierdziłem, że zbyt oklepane. :v

      Usuń
    2. Co ty wiesz o starości...:)

      Usuń
  3. -Arocośtam wiesz że Cię kocham, ale czekam aż się odpowiednio oświadczysz.
    Czemu nie było o tym w poście ? :C

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko fajnie, pięknie, ale dlaczego, dlaczego do Celestii nikt nie wspomniał o podtekście do Derpy na okładce najnowszej książki? Czy naprawdę nikt nie zauważył tego zeza Rainbow, jej czapki i torby listonosza i tej typowej pozy Derpy? Czy tylko ja to zauważyłam? Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja pamiętam kocią ferajne

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty