Muzyka dnia #5


Bo dawno nie było muzyki na tym blogu... Trzeba coś z tym zrobić. Zapraszam.

[Chill] [Spa Ponies] Evening Star - Aloe & Lotus:
Thorus: Zawsze miałem słaby punkt do muzyki czerpiącej klimatem z krajów kwitnącej wiśni. Ten utwór ma na tyle interesującą linię melodyczną, że wkręcił mnie od pierwszej do ostatniej minuty. Z reguły Evening Star dostarcza naprawdę soczystych dźwięków i tym razem również nie jestem zawiedziony, chociaż muszę przyznać, że po kilku przesłuchaniach melodia zaczyna się robić nieco nużąca i zbyt monotonna. Maybe yes=
Buczo: Polecam każdemu, który lubi posłuchać sobię dobrej chilloutowej muzyki rodem z Japonii.
Kojarzy mi się to z Metinem, ponieważ była tam podobna muzyka w niektórych miejscach >_> Well, maybe yes+






[Epic!!!] [Instrumental] sonofbelz - Betrayal:
Thorus: Na Księżniczkę Sparkle, na temat tego utworu można by napisać cały esej! Jeszcze nawet nie skończyłem go słuchać, a już wiem ze to coś do czego warto zajrzeć. Ambitne jak Scootaloo po Red Bull-u. Jak napiszę ten swój esej to go wrzucę. Kiedyś. Na pewno. <Po kolejnych 10 minutach słuchania> No dobra, zaczynam powoli wymiękać na myśl o opisaniu tego co się dzieje. <Po kolejnych 10 minutach> Słuchałem całe symfonie Beethovena, które były prostsze od tego utworu. Co najlepsze, całe 32 minuty akcja dzieje się w zabójczym tempie. o nudzie nie ma nawet mowy. Po prostu wow! Szkoda, że instrumenty brzmią dość słabo, ale i tak cały mój szacunek do autora za rozmach, maestro. Cóż, fragmenty tu i tam są kiepsko napisane, ale to niewiele jak na skalę przedsięwzięcia. No i jest chaotycznie, bardzo chaotycznie nawet, ale czy to jest wada? Trudno powiedzieć. I tak ocena spada: na razie jest Maybe yes (IMB4 TL;DR)
Buczo: .-. Długi (32:08) instrumentalny boss battle theme rodem z Final Fantasy. Osobiście nie widzę żadnego powiązania z kucami w tym kawałku. Tak rozrabiako, przesłuchałem cały ( O_O ~roz). W niektórych momentach pianino czy też zgranie niektórych instrumentów zadziwiło mnie bardziej niż inne rzeczy >:I Jedyną wadą tego utworu jest jego długość, ale na szczęscie nie nudzi on. Szacunek dla autora za wytrwałość i pomysłowość. Yes-





[Vocal] [Sad] Songs From the Equestrian War - Farewell Applejack (Feat. Ponky & Socratic Brony):
Thorus: Zupełnie inne klimaty; wojna i MLP? Nie, nie Fallout Equestria tym razem. Jeff porządnie mnie zaskoczył tym utworem, całe wykonanie pozostawił świetnym muzykom. Takie zupełnie odmienne podejście sprawdza się. Podkład Socratica jest najwyższych lotów, a śpiewowi też nie wiele brakuje. Wprowadzony klimat pożegnania i wojny jest nieco dyskusyjny i można się spierać co do jego sensu, ale jak dla mnie jego realizacja ma kilka potknięć. Ogólne wrażenie jest nieco mieszane, zarówno głos jak i tekst nie wydają mi się dostatecznie pasować jako coś co zaśpiewałby ktoś w takiej sytuacji. Brzmi trochę zbyt patetycznie, przez co piosenka nabiera propagandowego charakteru. (To, albo zwykły przejaw nadinterpretacji z mojej strony :P) Tak czy inaczej: Maybe yes
Buczo: Zawsze nadchodzi taki dzień, w którym musimy kogoś pożegnać ;_; Tekst jest sam w sobie smutny, ponieważ mówi o Applejack, która z jakiegoś powodu musi opuścić swych przyjaciół. Wokal jest operowy a cover także miły i przyjemny dla ucha. Maybe yes





[Electronic] [Dubstep] Blaze - Chaos [EKF 750 Sub Special]
Buczo: Cieszę się, że zostało stworzone coś jak EKF. Bronies parodiują już praktycznie wsyzstko i jestem z tego powodu zadowolony Wubwub wykonany przez Blaze'a który niezbyt przypadł mi do gustu, lecz pewnie nie jednemu z Was się on spodoba. Maybe yes-
Thorus: Kawałek solidnie zrobionego dubstepu napisanego z sensem. Nie ma większych wiertar i można tego słuchać zupełnie znośnie. Prosta melodia wpada w ucho, a beat nie jest natarczywy. Gdyby nie było dropu byłby z tego niezły trance. Sam w sobie też nie jest zły, może inni preferują ostre brzmienia i półgodzinny ból głowy. Dla mnie tak jest w sam raz. Wokal trochę od czapy, ale ujdzie. Maybe yes-






[Vocal] [M. Pallante <3] Somepony Sing - M Pallante:
Thorus: Początek melodyczny zaskakuje interesującym wyborem instrumentu. Dalej jest tylko lepiej, pojawia się porządna melodia i wokal, oba elementy stoją na stałym, umiarkowanie wysokim poziomie. Całość się komponuje wyśmienicie, nie nudzi i ma tekst na miarę naszych czasów. Daje radę. Maybe yes+
Buczo: Naprawde świetna piosenka, lecz wolę gdy M. Pallante śpiewa bardziej agresywniej. Wokal jak zwykle cudowny, tekst świetny a wesoła melodia sprawiła, że moja głowa bujała się w jej rytm  Mocne maybe yes+





Do zobaczenie/ usłyszenia/ przeczytania/ whateverer wkrótce!

Komentarze

  1. Grał ktoś w 9dragons?
    Z tego co pamiętam muzyka była tam bardzo podobna do tej, z pierwszego utworu.
    Już zasysam bo bardzo lubie te klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. sonofbelz - Betrayal: pisane na bieżąco, więc mogą pojawić się głupie sformułowania czy powtórzenia.

    Początek mocny, konkretny, podoba mi się. Od 0:30 się nieźle rozkręca. Na całe dziesięć sekund. Pierwsza minuta i już mamy szacunek dla twórcy za umiejętność obsługi organów. Ok. 1:30 zaleciało Final Fantasy. Czuć epickość. W trzeciej minucie na jej miejsce wchodzi mhrok. Fragment 3:20 - ok. 4:30 był dość dziwny, trochę nie na miejscu. Po 5:38 zabójcze tempo pianina. Przy 6:22 znowu zaleciało Finalem. Po 7 minucie jeszcze bardziej zabójcze tempo pianina. Świetny motyw od 8:45. Po 9:40 zaczyna się najlepszy jak dla mnie fragment. 10:23 - znowu Final. Od 11:02 robi się bardziej mrocznie. Po 11:30 znowu ten dziwny fragment, ale teraz jakby bardziej pasuje. Świetne wzmocnienie ok. 12:20. Szkoda, że 15 sekund później melodia się urywa i znowu przechodzi w inną. 13:25 - i znowu coś, co na początku wydaje się być nie na miejscu. W 14:12 utwór mógł się spokojnie skończyć. 14:50 - Cloud się cieszy. Ok. 15:40 znowu przychodzi mrok. 16:15 - dziwność, coraz mniej dziwna, potem znowu stopniowe budowanie napięcia na klawiszach. Po minucie robi się irytujące. 17:50 - no to przejście było genialne. Teraz zjazd w drugą stronę. W 18:30 utwór znów mógł się skończyć. 20:06 - to co on robi na pewno ma jakąś nazwę, ale ja jej nie znam. 20:50 - to już mnie nie dziwi. Ok. 21:30 - nowy ulubiony fragment. Eleganckie przejście w 22:40. W 24 minucie w końcu zaczyna się prawdziwy battle theme (w mym mniemaniu). 25:30 - no, ponad 20 minut czekania się opłaciło, w końcu jakiś konkret! 26:32 do 26:38 - ten fragment jest boski, wytnę go sobie i zapętlę w 10-minutowy utwór. Od 27 minuty jakoś radośnie się zrobiło (albo mi już odbija). 27:25 - jednak mi nie odbija. 28:30 - to też zapętlę. Po 29 minucie są oznaki, że zbliża się finał. 30:00 - śmiechłem, co za zmiana nastroju xD Ostatnie dwie minuty są bardzo dobre. Tyle, że ostatnie pół minuty to albo oszustwo, albo chwila ciszy, aby słuchacz mógł dojść do siebie.

    TL;DR - ogólnie poskakany, że tak powiem, są fragmenty zarówno świetne, jak i bardzo średnie. Szkoda, że poza organami pozostałe instrumenty są mało słyszalne i pojawiają się tylko na chwilowe wstawki, przez co cały czas pozostaje niedosyt. Szacunek dla autora za długość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Evening Star - Aloe & Lotus: ES jak zwykle nie zawodzi. Naprawdę się postarał, tworząc nutkę w orientalnych klimatach. Wciąga jak diabli.

    Songs From the Equestrian War - Farewell Applejack (Feat. Ponky & Socratic Brony): wokal z początku wydawał mi się nie pasować, ale szybko się przyzwyczaiłem. Podkład pierwsza klasa. Ogólnie niezłe.

    Somepony Sing - M Pallante: melodia mi się nieco z 8-bitami kojarzy momentami. Im dalej, tym weselej, można by rzec.

    OdpowiedzUsuń
  4. Yay, Evening Star jak zawsze nie zawodzi. Jego muzyka jest naprawdę dobra.
    Farewell Applejack... No cóż, czegoś mi brakuje, ale nie wiem za bardzo czego :\ Jest piękny instrumental od SocraticBronego ale jakoś wokal osobiście nie przypadł mi do gustu.
    Tak, te dwa utwory najbardziej spodobały mi się z dzisiejszej paczki, chociaż pozostałe również trzymają poziom :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty