Kesseg znowu dzieli się muzyką
Kolejna rzecz, która mi zalega od nie-pamiętam-kiedy. Niby rozrabiaka miał to wrzucić, ale zdecydował się opuścić naszą małą gromadkę, więc spadło na mnie. Witam wszystkich w ODROBINĘ spóźnionej liście Kessega na Halloween!
1) 2 SPOOKY 4 U:
Kesseg: Zaczynamy od czegoś przyjemnego i niemal radosnego. Dobra, może nie ma tu ani słowa o kucykach, ale artyści są fandomowi a sama piosenka na tyle cudowna, że musi się tu znaleźć. Kropka.
Kesseg: Zaczynamy od czegoś przyjemnego i niemal radosnego. Dobra, może nie ma tu ani słowa o kucykach, ale artyści są fandomowi a sama piosenka na tyle cudowna, że musi się tu znaleźć. Kropka.
Angel: Griffin Lewis, twórca Friendship is Witchcraft, produkuje bardzo przyjemne utwory. Wyjątkiem to nie jest, w dodatku wokale Ponyphonic... 9/10.
Vinyl: Bardzo klimatyczna piosenka, która przypomniała mi o filmie “Gnijąca panna młoda”, ale nie wiem czemu i lepiej nie pytajcie. Wokal przyjemny i co ważniejsze, pasuje do kompozycji, która spełnia swoje zadanie nieco mrocznej i zabawnej po części. Ocena ogólna yes.
SpeedVolume: Vinyl dziecko, ogląda bajki dla malutkich dzieci, a My Little Pony, to bajka dla dorosłych twardzieli z FGE :/ Ale żeby nie było, zgadzam się z nim, że muzyka klimatyczna, oddająca całą esencję Halloween, tylko szkoda, że trochę po czasie. Maybe yes.
2-5) Carnival Cat vs Ponyville:
Wersja skończona
Cover
Zwycięzca przesłuchania
Demo innej fajnej wersji
Kesseg: Dobra, czas na parę słów wyjaśnienia. Pierwszy link to wersja końcowa. Drugi to cover. Trzeci to wersja, która wygrała przesłuchanie i szczerze mówiąc uwielbiam ją za jej prostotę i "nieprzepakowanie" w stosunku do wersji końcowej. Czwarty zaś to materiał, który przesłuchania nie wygrał, jest to tylko fragment krótki, ale na tyle mi się podoba, że mam szczerą nadzieję, że jego autor zrobi cover piosenki.
Vinyl: 1) Pierwszy utwór z tego kwartetu, jest słaby i to głównie ze względu na wokalną jego część, miejscami głos dziewczyny zapada się i rujnuje kompozycję, która też nie jest szczególnie dobra, ze względu za głośne instrumenty, mieszające się z tłem.
Vinyl: Bardzo klimatyczna piosenka, która przypomniała mi o filmie “Gnijąca panna młoda”, ale nie wiem czemu i lepiej nie pytajcie. Wokal przyjemny i co ważniejsze, pasuje do kompozycji, która spełnia swoje zadanie nieco mrocznej i zabawnej po części. Ocena ogólna yes.
SpeedVolume: Vinyl dziecko, ogląda bajki dla malutkich dzieci, a My Little Pony, to bajka dla dorosłych twardzieli z FGE :/ Ale żeby nie było, zgadzam się z nim, że muzyka klimatyczna, oddająca całą esencję Halloween, tylko szkoda, że trochę po czasie. Maybe yes.
2-5) Carnival Cat vs Ponyville:
Wersja skończona
Cover
Zwycięzca przesłuchania
Demo innej fajnej wersji
Kesseg: Dobra, czas na parę słów wyjaśnienia. Pierwszy link to wersja końcowa. Drugi to cover. Trzeci to wersja, która wygrała przesłuchanie i szczerze mówiąc uwielbiam ją za jej prostotę i "nieprzepakowanie" w stosunku do wersji końcowej. Czwarty zaś to materiał, który przesłuchania nie wygrał, jest to tylko fragment krótki, ale na tyle mi się podoba, że mam szczerą nadzieję, że jego autor zrobi cover piosenki.
Vinyl: 1) Pierwszy utwór z tego kwartetu, jest słaby i to głównie ze względu na wokalną jego część, miejscami głos dziewczyny zapada się i rujnuje kompozycję, która też nie jest szczególnie dobra, ze względu za głośne instrumenty, mieszające się z tłem.
2) Tu jest nieco lepiej, wokal jest już dopasowany, a kompozycja go nie zagłusza.
3) Nic dziwnego, że właśnie ta wersja wygrała przesłuchanie. Najlepsza jak dotąd, ale zobaczmy co mamy dalej.
4) A jednak mamy coś lepszego. Tutaj od razu zwróciłem uwage na wokal, bo jest świetny, najlepiej dopasowany i praktycznie zlewający się z muzyką, dający słuchaczowi klimatycznie mroczne odczucie straszności.
1-Maybe, 2-Maybe yes, 3-Yes, 4-Yes.
SpeedVolume: 1) Nie wiem, gdzie ten powyżej usłyszał zapadający się głos, rujnujący całą kompozycję muzyki, instrumenty faktycznie lekko za głośne, ale idealnie współgrające z głosem. Dla mnie jest ok. Maybe yes.
SpeedVolume: 1) Nie wiem, gdzie ten powyżej usłyszał zapadający się głos, rujnujący całą kompozycję muzyki, instrumenty faktycznie lekko za głośne, ale idealnie współgrające z głosem. Dla mnie jest ok. Maybe yes.
2) Tutaj jest nawet lepiej, wokal idealnie oddający klimat całej kompozycji. Maybe yes.
3) Wokal, jak i głos wokalistki niesamowity. Idealnie współgrający z klimatem, oraz muzyką. Jedną z głównych zalet tej piosenki, jest naprawdę dobra manipulacja tonem głosu. Yes.
4) INTONATION MANIPULATION MOTHERF***ER! Maybe yes.
Angel: Głos jest przyjemny, instrumental świetny, a jakoś utwór i tak mnie nie urzekł. W każdym razie, wersja skończona jest bardzo dobra, 7/10. Druga... Nie, ten głos mi tu nie podpasował, 5/10. Przy trzecim faktycznie słychać, że kawałek jest mniej “przepakowany” niż pierwszy, ale dla mnie zasługuje na tyle samo - 7/10. Zastanawiam się, czy tylko mi czwarty głos podoba się najbardziej... herp derp, 8/10.
6) September:
Kesseg: Czy tu trzeba w ogóle coś tłumaczyć?
Angel: Utwór, w którym specyficzny głos Tombstone’a nawet nie przeszkadza, instrumental jest do dziś jednym z jego najlepszych dzieł, a w dodatku zawiera szalonego Mic’a. 9/10.
Vinyl: Nie przepadam za tym utworem, może ze względu na jego przesłanie, może na głos Tomba, który swoją drogą ssie. (Co ja poradzę, że nie umie śpiewac. Ale nie zrozumcie mnie źle, lubię go, to jeden z moich ulubionych muzyków fandomu, ale lepiej żeby poprzestał na komponowaniu.) Tekst jest prosty i... “przerażający”. Z pewnością nie jest to piosenka dla nowych członków naszej społeczności, którzy jeszcze nie potrafią wyobrazić sobie kucyków wyżynających całą wioskę w pień. Zabrzmiało to trochę masakrycznie, wiem ale to nie ja ustalam zasady. Kompozycja jest rytmiczna, z porządnym wykopem, po prostu ostry kawałek. Maybe Yes.
SpeedVolume: Łoł! Pamiętam, jak słuchałem tego utworu jeszcze sporo przed Wakacjami. Wokal zaskakujący, ten powyżej znowu nie wie, co pisze. Muzyka nie powiem, że klimatyczna, ale niesamowicie melodyjna i łatwo wchodząca w pamięć. Maybe Yes.
7-8) Rainbow Factory:
Oryginał
Remix
Angel: Głos jest przyjemny, instrumental świetny, a jakoś utwór i tak mnie nie urzekł. W każdym razie, wersja skończona jest bardzo dobra, 7/10. Druga... Nie, ten głos mi tu nie podpasował, 5/10. Przy trzecim faktycznie słychać, że kawałek jest mniej “przepakowany” niż pierwszy, ale dla mnie zasługuje na tyle samo - 7/10. Zastanawiam się, czy tylko mi czwarty głos podoba się najbardziej... herp derp, 8/10.
6) September:
Kesseg: Czy tu trzeba w ogóle coś tłumaczyć?
Angel: Utwór, w którym specyficzny głos Tombstone’a nawet nie przeszkadza, instrumental jest do dziś jednym z jego najlepszych dzieł, a w dodatku zawiera szalonego Mic’a. 9/10.
Vinyl: Nie przepadam za tym utworem, może ze względu na jego przesłanie, może na głos Tomba, który swoją drogą ssie. (Co ja poradzę, że nie umie śpiewac. Ale nie zrozumcie mnie źle, lubię go, to jeden z moich ulubionych muzyków fandomu, ale lepiej żeby poprzestał na komponowaniu.) Tekst jest prosty i... “przerażający”. Z pewnością nie jest to piosenka dla nowych członków naszej społeczności, którzy jeszcze nie potrafią wyobrazić sobie kucyków wyżynających całą wioskę w pień. Zabrzmiało to trochę masakrycznie, wiem ale to nie ja ustalam zasady. Kompozycja jest rytmiczna, z porządnym wykopem, po prostu ostry kawałek. Maybe Yes.
SpeedVolume: Łoł! Pamiętam, jak słuchałem tego utworu jeszcze sporo przed Wakacjami. Wokal zaskakujący, ten powyżej znowu nie wie, co pisze. Muzyka nie powiem, że klimatyczna, ale niesamowicie melodyjna i łatwo wchodząca w pamięć. Maybe Yes.
7-8) Rainbow Factory:
Oryginał
Remix
Kesseg: Nie wierzę, by ktoś tego nie znał.
Ssin: [REMIX] Cytuję Bitchcraft: Nawet porządnie dropa nie umiesz spuścić. Chociaż build-up zajebisty, kojarzący się oczywiście z fabryką :v
SpeedVolume: Dla mnie, żaden, nawet bardzo dobry remix, nigdy nie dorówna oryginałowi. Co nie zmienia faktu, że przeróbka Flutter Rexa nawet mi się spodobała. 7) Pełne Yes 8) Maybe Yes.
Angel: Mhm, Flutter zrobił naprawdę doskonały remix, a Ssin się nie zna w najmniejszym stopniu na muzyce. Mimo wszystko jednak oryginału nie prześcignął. Remixowi dam 8/10, a wersji oryginalnej 9/10. PS: Chyba mam przerąbane, ale jednak paczka Kessega, więc wrzucić muszę >.>
Vinyl: Zacznijmy może od oryginału. Muszę przyznać, że podoba mi się bardziej niż jakikolwiek remix, ale głównie z tego względu, że mam do tej piosenki wielki sentyment. Była ona jedną z pierwszych jakie przesłuchałem wstępując w szeregi Broniaków i chyba nie muszę przypominać, że stała się już legendom w fandomie, a więc bez dłuższych wstępów wystawię ocenę, bo niema sensu się rozpisywać. 999999/10 Ok, trzeba powiedzieć, że Flutter Rex zrobił naprawdę świetny remix, oraz to, że nie przepadam za tym wykonawcą, co jest jeszcze bardziej deprymujące, bo się tego po nim nie spodziewałem. Utwór bardziej mroczny od oryginału, w którym naprawdę wyraźnie czuć rękę Fluttera, szybki “bit”, chaotycznie powtarzający się, ale jednak według jakiegoś schematu poprawny i pasujący. Cóż, chyba nigdy nie zrozumiem jego muzyki. 10/10 (sprzedałem się skali dziesiątkowej, ale nie na długo)
9-10) Awoken:
Oryginał
Cover
9-10) Awoken:
Oryginał
Cover
Kesseg: Sequel do Rainbow Factory. Moim zdaniem jest poziom niżej, ale cóż, bywa.
Cover Avitorsów podoba mi się bardziej od oryginału. Jest to kolejna piosenka z rodzaju tych, które przez parę dni chodziły mi po głowie.
Cover Avitorsów podoba mi się bardziej od oryginału. Jest to kolejna piosenka z rodzaju tych, które przez parę dni chodziły mi po głowie.
SpeedVolume: Awoken, to taki “remake” Rainbow Factory. Także spodobało mi się na tyle, że potrafiłem dniami słuchać tego nawet po kilka razy. Szczególnie podoba mi się refren z WoodenToasterem. Wokal, jak i oryginał zasługują na pełne Yes.
Angel: Uch, bez względu na to, jak bardzo lubię twórczość H8_Seeda, muszę się zgodzić z Kessegiem - jest stopień niżej od Rainbow Factory. Cover Aviatorsa dla mnie jest mniej więcej na równi z oryginałem, więc obydwa dostają 8/10.
Vinyl: Wersję Aviatorsów musiałem przesłuchać dwa razy, bo oryginał uwiązł mi w pamięci na tyle, że trudno go było wyrzucić, co zmusiło mnie do jednej i ostatecznej decyzji. Muszę się zgodzić z Kessegiem i Angelem, ale nie do końca, ponieważ remix jest naprawdę dobry, ale brakuje mu tej brutalności co oryginałowi. Czy poziom niżej od Rainbow Factory? Możliwe... Melodia zostaje w głowie, ale nie na tak długo, dodajmy do tego ten natłok “elektroniki” i czar pryska. 1) Maybe. 2) Maybe yes.
Kesseg: To z kolei jest piosenka, która chodziła mi tak długo, że pewnego dnia uświadomiłem sobie, że bezmyślnie podśpiewuję ją sobie z pamięci.
SpeedVolume: Hah, catchy. Maybe.
Angel: “SiminaCindy? Gdzie ja już słyszałem te... O, cześć Screwball”. Nawet mi się podoba, chociaż cover moim zdaniem jest nieco słabszy, 7/10 i 6/10.
Vinyl: Co ja mam powiedzieć, chyba najlepiej to, że obydwa utwory ssą i to głównie ze strony wokalnej. W pierwszym jest nieco lepiej, bo żeński głos bardziej tu pasuje, ale to tyle jeśli chodzi o plusy wokalu, pomijam fakt, że w obu wersjach głosy piosenkarzy są nieumiejętne. Jeśli chodzi o kompozycję, to chciałbym zauważyć, że zapada w pamięć. Prosta, niekonfliktowa, trochę w stylu lat dziewięćdziesiątych. 1) Maybe. 2) Maybe no.
13) Lady Rarity:
Kesseg: Jestem nieuleczalnym maniakiem wampirów, więc tej piosenki nie mogło zabraknąć.
SpeedVolume: Zalatuje wampiryzmem. Momentami słychać lekkie niedociągnięcia masteringu, a tak poza tym, jest ok. Maybe Yes.
Angel: Woo, jedna z tych nielicznych piosenek, które dostają się do moich ulubionych... Shamrock ma bardzo przyjemny wokal. 8/10.
Vinyl: Znów coś w starym stylu, trochę kiczowate, ale co mi tam, nawet niezłe. Maybe.
14) Her Darker Side:
14) Her Darker Side:
Kesseg: Mógłbym powiedzieć, że to momentami to nie mój rodzaj muzyki, ale tu wszystko mi pasuje.
SpeedVolume: Te wspomnienia... Pamiętam, jak jeszcze w lutym tego słuchałem... Sam utwór utrzymuje poziom, co więcej mówić? W końcu to Aviators...
Angel: Początki eksperymentowania Aviatorsa z innymi gatunkami muzycznymi uznaję za udane. Może jestem w zbyt dobrym nastroju, ale temu też dam 8/10.
Vinyl: Hmm... Momentami słyszałem “Rainbow Factory”, może się na tym stylizował, I don’t know, but jak sam autor napisał, jest to połączenie grimdarku i dubstepu, chociaż nie wiem co to ma z tym wspólnego, ani to podobne do jednego ani do drugiego.
15) Want It Need It:
15) Want It Need It:
Kesseg: Dla mnie nierozerwalnie związana z poprzednią.
SpeedVolume: Nie skomentuję jakoś specjalnie. Od pewnego momentu, muzyka staje się zbyt monotonna. Maybe.
Angel: Najlepszy utwór Jeffthestridera, znanego też jako Stars In Autumn. A on jest bardzo dobry, no. 9/10, bo ten wokal jest genialny :I
Vinyl: Tak dziwne, że aż fajne. Wszystko mi się w tym podoba. Yes.
16) Something Broke - The Continuing Tale Of Pinkie Pie & Ponycide:
16) Something Broke - The Continuing Tale Of Pinkie Pie & Ponycide:
Kesseg: 21minutowa piosenka składająca się z 12 dość zróżnicowanych mini-utworów. Niektóre podobają mi się mniej, inne bardziej (i do tych często wracam). Ta piosenka sama w sobie prezentuje dużo wyższy poziom niż fanfik, którym została zainspirowana.
Angel: Jedno z naprawdę nielicznych prawdziwych arcydzieł fandomu, które mógłbym słuchać w kółko bez znudzenia. Całość ma u mnie na zawsze 10/10.
SpeedVolume: Szczerze? Napisałbym to samo, co Angel, ale uważalibyście mnie, za lenia, więc po prostu napiszę: “Zgadzam się z Angelem”.
Vinyl: Dwadzieścia cztery mb, ale nie przeszkadza mi to, muszę to mieć. Powtarzam dla zainteresowanych, można to ściągnąć! Z tak randomową i wesołą improwizacją można się spotkać jeszcze tylko na koncertach, dawno nie słyszałem czegoś tak dobrego. Pomimo tych dwudziestu minut, utwór wciągnął mnie na tyle, że nawet nie zauważyłem kiedy się skończył. Z taką mieszanką piosenek spotkałem się już kilka razy, np. w “Brony Metal Madley” Bronyfielda, ale tutaj jest to wykonane naprawdę w mistrzowskim stylu. Przejścia powalają genialnością, naprawdę sporo uporządkowanego chaosu. Yes, yes, yes!
17) The Morning After:
17) The Morning After:
Kesseg: Sequel względem poprzedniej piosenki. 9minut.
SpeedVolume: Chórek, powiem szczerze: przeciętny. Poza wokalem, pianino ratuje utwór. Maybe Yes.
Angel: Chórek ma pewne potknięcia... Ale kogo to obchodzi? Przy tym utworze przechodzą mnie dreszcze i doskonale pasuje do poprzedniego. 10/10? Tarby, stahp, nie chcę tak tym szastać ;_;
Vinyl: Wokal ssie. Maybe No. Gitara jest spoko. Yes. Ogólna ocena. Maybe.
18) Cravings:
18) Cravings:
Kesseg: I ciąg dalszy... jeszcze 6,5 minuty.
SpeedVolume: Słychać lekkie szumy (chyba, że były efektem zamierzonym), sam mastering ubolewa, a wokal nie od razu taki dobry. Maybe not.
(Szumy były celowe.)
Angel: Jest strasznie niepokojąco, ale z dostępnej trójki z serii to mi się spodobało najmniej. Co nie znaczy, że to jest zły utwór, absolutnie. 8/10.
Vinyl: Myślałem, że będzie to samo co wyżej, ale mile mnie zaskoczyło. W tym przypadku wokal jest lepszy, dopracowany i przyjemny, a kompozycja się w niego wtapia. Maybe yes.
19) Taste The Rainbow:
Kesseg: Jeszcze nie macie dość? No to kolejne 10 minut Tarby'ego. Początek kojarzy mi się z soundtrackiem gry Planescape:Torment (mojej ulubionej zresztą). Później bywa różnie, ale i tak lubię ten utwór.
SpeedVolume: Racja, mi też kojarzy się lekko z soundtrackiem z gry “Planescape:Torment”. Rytmiczny kawałek, wokal kojarzący się z głosem pewnego popularnego piosenkarza, którego nazwy wam za cholerę nie przypomnę, bo sam zapomniałem. Maybe Yes.
Angel: Co do diabła, Tarby nie może zgarniać ode mnie wszystkich punktów w tej playliście... Chociaż dlaczego nie? Jest dobry, co w tym złego? 9/10.
Vinyl: Znowu te chaotyczne wejścia gitary, które akurat podobają mi się najbardziej w jego piosenkach. Z wokalem też nie jest źle, może trzeba go podszlifować, ale radzi sobie. Tak bardzo inna muzyka od wszystkich. Maybe Yes.
Kesseg: Dobra, teraz nagroda dla wytrwałych xD Trzy rapowe kawałki. Ostrzeżenie: mroczny klimat, lekko wulgarny język, krwista tematyka. Grimdark.
Vinyl: Szkoda, że nie masz życia, bo bym ci je odebrał.
20) Nightmare:
20) Nightmare:
Kesseg: Piosenka o Nightmare Moon, najłagodniejsza z trójki. Za pierwszym razem na nią mehnąłem. Irytowała mnie, ale potem trafiłem na nią jeszcze dwa razy i tak jakoś ze mną została.
SpeedVolume: Kompozycja potrafiąca naprawdę zirytować człowieka, podczas słuchania. Faktycznie jedna z łagodniejszych, ale jakoś nie przypadło mi do gusutów. Maybe/not.
Angel: Jeden z tych utworów, których nie lubi nawet twórca. Nie dziwię się, podsumowując, jest kiepski. 4/10.
Vinyl: W końcu mogę się wypowiedzieć negatywnie o fandomowym rapie. No dobra, już. Maybe no.
21) Magic Kindergarten:
21) Magic Kindergarten:
Kesseg: Przez długi czas uważałem tą piosenkę za najbardziej niepokojący utwór w fandomie. Teraz stawiam ją na równi z kolejną.
SpeedVolume: Coś w tej melodii jest takiego... interesującego. Daje taką lekką nutkę niepokoju, podoba mi się to ^^ Maybe yes.
Angel: A to dla odmiany jedno z najlepszych (jeśli nie najlepsze) dzieł Yelling At Catsa. 8/10, chociaż nawet go za bardzo nie lubię za to, jak się zachowuje.
Vinyl: Dobra, tym razem nawet chwytliwe, ale tekst do mnie nie przemawia. Maybe.
22) Nightfall (Spike's Retribution):
22) Nightfall (Spike's Retribution):
Kesseg: Nie, tym razem nie YaC.
SpeedVolume: Wokal niezły, momentami nawet aż za bardzo. Melodia niezła, ale mogłoby być lepiej zmasterowane. Maybe yes.
Angel: Och, dobry rytm, bardzo dobry tekst i wokal pasujący do tematu. Podoba mi się na równi z poprzednim, więc 8/10.
Vinyl: Czemu mnie zmuszasz do polubienia rapu?! No trudno, niech ci będzie. Piosenka ma swój klimat, autor potrafił z niej zrobić psychodelika, który wkrada się do umysłu robiąc totalny burdel. Wokalnie jest naprawdę dobrze, mając na uwadze, że to rap. Mroczny i klimatyczny. Maybe yes.
No rzeczywiście, leciutko spóźnionej. :D
OdpowiedzUsuńWiększość piosenek jest stosunkowo znana i popularna, rzekłbym mainstreamowa ;), lecz nie zmienia to faktu, iż mamy przed sobą solidną playlistę, na której każdy powinien znaleźć coś dla siebie, czego nie słyszał wcześniej.
Czemu nie ma Want It Need It w wykonaniu Miu?! http://www.youtube.com/watch?v=S_XV3nniNi4 WTF?!
OdpowiedzUsuńW końcu zebrałam się w sobie i dokończyłam słuchać/oceniać tą playlistę. Może przyda się na przyszłe Halloween… W każdym razie:
OdpowiedzUsuń2 SPOOKY 4 U - troszkę upiorna (na swój bajkowy sposób), ładny wokal, melodia też fajna, początek refrenu kojarzy mi się bardzo z intro serialu 4400 xD
UsuńCarnival Cat vs Ponyville:
1) przejadła mi się ta piosenka, choć nie z mojej winy ;] oceniając obiektywnie (a to trudne): jest zabawna, chwytliwa, dobrze zrobiona, ładne wokale i wystarczająco halloweenowa. i tak jej nienawidzę xD
2) wokalista nie jest tak przerażający jak dziewczyna śpiewająca wcześniej (kwestia przyzwyczajenia?), nie mniej jednak wykonanie dobre
3) miałam straszne problemy z odróżnieniem tego od oryginału. ostatecznie stwierdzam, że ta wersja jest trochę czystsza i bardziej zrozumiała. koniec różnic
4) ta wersja jest w jakiś sposób straszna. jakby śpiewała ją stara czarownica czy coś. słowa trochę mniej przeciągnięte niż w poprzednich, co odejmuje jej uroku, ale ten głos... brrr
September - nie pamiętam czy to, czy Rainbow Factory było moim pierwszym zetknięciem się z muzyką fandomu, ale polubiłam ją (może przez interesującą fabułę...), wokal fajny, melodia też może być, ale jej zdecydowaną zaletą jest interesujący tekst
Rainbow Factory:
1) nie lubię tej piosenki, bo się jej boję. co prawda kolejna z interesującą treścią, nie mniej jednak jest dużo bardziej makabryczna niż September. jedną z jej zalet jest solówka zaczynająca się w 1:57, nie wiem czy to prawdziwe skrzypce, inny instrument czy elektronika, nie znam się, ale naprawdę uwielbiam ten moment
2) yyy... to nie jest straszne. to brzmi bardziej za faktyczną fabryką niż oryginałem piosenki. może dla fanów Flutter Rexa to fajne, ale według mnie - nudne i nieciekawe. cóż...
Awoken:
1) nadmiar elektroniki. nie sięga nawet do pięt Rainbow Factory, przynajmniej pod względem budowania klimatu czy... czegokolwiek. animacja ciekawa, ale sama muzyka odrzuca.
2) tym bardziej niestraszna, ale da się słuchać bez marudzenia. w sumie nawet całkiem fajna. na pewno lepsza od oryginału.
Gloomy Town:
1) kolejna z piosenek, która mi już wycieka nosem i uszami, tak często jej słuchałam (znów nie z własnej woli... -_-). można powiedzieć, że jest straszna, ale za nią nie przepadam. wokal mnie w niej denerwuje, jest taka senna [piosenka]. mam wrażenie, że można to było zrobić lepiej, wokaliści mogli wykrzesać z siebie choć odrobinę emocji... ale tekst jest ciekawy
2) ta wersja jest trochę dziwna. lepiej pasowało dziecko śpiewające wcześniej, było bardziej upiorne (może dlatego, że to dziecko...). nie mniej jednak wydaje się, że zaśpiewane jest lepiej... mniej mgliście
Lady Rarity - (warning: będzie hejt) pomyślałam sobie “super, coś fajnego o moim ulubionym kucyku” a dostaję wyjącego pana. w sumie nie jestem pewna czy on bardziej śpiewał czy “mówił lirycznie”, w każdym razie nie jest do żadnej z tych czynności stworzony, jego wokal zupełnie mi nie podszedł i nie wpasowywał się w linię melodyczną. no po prostu dramat!
Her Darker Side - również słyszałam podkład z Rainbow Factory, ciekawe... mroczna muzyka, fajny wokal. dub-step (o ile się nie mylę... nie znam się xD) w środku trochę rozprasza, jest niepotrzebny. poza tym to całkiem przyjemna piosenka na depresję...
Want It Need It - znów straszna Twilight. fajne, szepty upiorne, dobrze zrobiona, przyjemna solówka na skrzypcach. mam wrażenie, że będę ją sobie nucić przed snem
UsuńThe Continuing Tale Of Pinkie Pie & Ponycide - kolejna wyjątkowo niepokojąca, choć tak przyjemna w odsłuchu. mogłabym słuchać samej linii melodycznej, bez tekstu (nie licząc momentu “Secrets and lies”, jest boski). przeróbka “Art of the dress” jest niesamowita... ogólnie wszystko pięknie, tylko za długo. (po chwili: ta piosenka jest dziwna ;_;)
The Morning After - oh my, ale fałsz ; / gdyby to lepiej zorganizować i zaśpiewać pewnie wyszłoby lepiej, a tak... mam wrażenie, że występ Scootaloo w polskiej wersji był lepszy. solówka gitarowa dobra
Cravings - ok, to było przerażające. gitarka, prawie niesłyszalny wokal... nic, tylko czekałam, aż ktoś zacznie zaraz krzyczeć czy gorzej. i wtedy totalne zaskoczenie - zaczyna się normalna piosenka, nawet ładny wokal i przyjemna melodia. i bardzo dziwny szum... to jeden z tych tworów, przy których nie wiadomo czy się bać, czy raczej nucić.
Taste The Rainbow - ta sama osoba, a jednak tutaj wokal mi się nie podoba. nie jest to piosenka straszna, przynajmniej nie z melodii. refren jest ładny, tekst ciekawy, a jednak zaczęła mi się nudzić już przy drugiej minucie. Dubstep w połowie mnie przeraził (na to nie byłam przygotowana), a zaraz po nim usłyszałam naprawdę piękną solówkę gitarową, dzięki której całość nieco urosła w moich oczach. Ten utwór nie jest niepokojący, on jest po prostu dziwny.
Nightmare - wokal ładny, jak na rap nawet da się słuchać, modyfikacje głosu są fajnie zrobione, dzięki nim piosenka jest jeszcze straszniejsza (mnie przeraził sam początek). Tekst nie powala, ale i nie krzywdzi. To dobry utwór, bez większych emocji.
Magic Kindergarten - kolejny rap, tym razem jednak więcej śpiewu, mniej mówienia. lepsze niż poprzednie, nawet jeśli niespecjalnie straszne. tekst jest całkiem fajny, zainteresował mnie, mimo przekleństw. chórek kobiety jest fajnie wpasowany. ta piosenka jest chyba przydługa, bo zaczęła nudzić pod koniec, ale ogólnie jest w porządku.
Nightfall (Spike's Retribution) - ok, tym razem fajny rap i straszna muzyka. wokal momentami słaby, ale chyba celowo. tekst upiorny, a śpiewany z tą przerażającą radością jest po prostu niepokojący. i te dźwięki w tle... jakieś jęki, śmiech, w sumie sama nie wiem co to jest. zasługuje na miano STRASZNEJ
Playlistę oceniam jako całkiem niezłą, znalazły się na niej kawałki naprawę przerażające, fajne, których strasznymi bym nie nazwała i ostatecznie utwory, których mam nadzieję nigdy więcej nie usłyszeć. Dobra robota :D
Ps. Super, że są linki, nie filmiki. Choć raz mi się komputer nie zwiesił przy otwieraniu.