Album: Soft Spectrum
Co tu się dzieje, robię więcej niż absolutnie niezbędne minimum... W sumie nawet jestem sam zdziwiony. Ale zalega mi to od kilku tygodni na Facebooku i dotąd nie chciało mi się tego ruszać. Dalej mi się zresztą nie chce. Ech, muszę pomyśleć nad czymś nowym do wstępów.
W każdym razie, pojawia się pytanie podstawowe: czym jest Soft Spectrum? Kiedyś wspominałem o miejscu znanym jako My Little Remix - siedzą tam sobie muzycy, dzielą się twórczością, collabują, a czasami po prostu się nudzą. Na chacie tej mistycznej krainy w dyskusji wypłynął pomysł na stworzenie albumu skłądającego się z samych utworów delikatnych i uspokajających. Senntenial, producent utworów elektronicznych, znany głównie ze swojego występu na Balloon Party, podjął się tego projektu... Który mogę dzisiaj Wam zaprezentować, hura ja. A, prelistenerzy się nawet pokusili na oceny, żeby ten post nie był żałośnie krótki (filmów z Youtube nie mogę wrzucić, bo większości kawałków z albumu tam nie ma)... Chociaż i tak będzie, bo nie mam czego tu pisać.
Link do albumu, darmowy download: http://softspectrum.bandcamp.com/album/soft-spectrum
Link do odpowiadającego mu tematu na MLR: http://mylittleremix.com/viewtopic.php?f=8&t=3759
Link do albumu, darmowy download: http://softspectrum.bandcamp.com/album/soft-spectrum
Link do odpowiadającego mu tematu na MLR: http://mylittleremix.com/viewtopic.php?f=8&t=3759
Dam może jeszcze link do dokumentu zawierającego oceny i narzekania prelistenerów: https://docs.google.com/document/d/1zZ3rXsq4j1HbdqIC6E1a0_NuwTQs92yZ1jQqNi8DGCw/edit
I... tyle. No, nie zawsze muszę się silić na udawanie, że moje posty są długie, prawda? :I
I... tyle. No, nie zawsze muszę się silić na udawanie, że moje posty są długie, prawda? :I
już sie pobiera...mrałłł...czekam...
OdpowiedzUsuńPS. mineły 3 godziny i dalej było 0 komentów ;_;
Wiesz, administartorstwo prowadziło kiedyś kampanię, anty-spamową i zaczęto już pisać tylko "kąstróktyfne" komentarze. Też chciałem coś o 21 napisać, ale nic "sęmsofnego" nie przychodziło. Więc gratulacje! Udało Ci się przełamać tą zmorę milczenia!
UsuńJa nadal nie piszę konstruktywnych komentarzy i nikt mnie do tego nie zmusi >:I
UsuńJa napisze coś konstruktywnego jak przesłucham do końca. Obiecuje. Kiedyś. Chyba...
UsuńMoże nie są to dubstepy, ale wciąż jestem na nie :?
OdpowiedzUsuńChilloutowy album bez Makkona? Chyba ich coś boli.
OdpowiedzUsuńMoże to zabrzmi, jak pytanie laika, ale...
OdpowiedzUsuńNie wiem jak pobrać ten album. A Link na mediafire nie zbyt działa... może ktoś mi wyjaśnić, jak to mam pobrać? Jest darmowe a i tak każą mi płacić :<
The answer is: You need to put 0$ as a bid and than you'll be able to download. No need to thank.
UsuńPrawdę mówiąc, spodziewałem się czegoś lepszego, ale tragedii nie ma. Znalazło się kilka całkiem niezłych kompozycji.
OdpowiedzUsuńCherax Destructor - Daybreak ft. Rhyme Flow: Rap całkiem przyjemny (i to piszę ja, niemal nietrawiący takiej muzyki), melodia też, ale refren (?) jakiś dziwny i psuje całość.
Magnitude Zero - Smile in Your Sleep: Ładne, wokal, choć pourywany, nie jest przesadzony, i całość przez to jest całkiem przyjemna dla ucha. Inni twórcy powinni brać z tego przykład, jak robić utwory ze wstawkami wokalnymi z serialu.
Dijital - Luna: Zdecydowanie najładniejszy jak dla mnie utwór na całej składance, który można rzeczywiście opisać jako "delikatny i uspokajający". Aż sobie musiałem Two Steps From Hell zapuścić dla równowagi ;p
Ducks Unlimited - Flowing Waters: Jeden z tych utworów, który coraz bardziej mi się podoba z każdym kolejnym odsłuchaniem.
Neonstorm - Polyhedral Winds: Trochę dziwne "metaliczne" wstawki, ale ogólnie to jak wyżej.
Seventh Element - At Twilight's Break (ft. BluNoseReindeer): Mam mieszane uczucia. Z jednej strony cudowna melodia, efekty nieprzesadzone, z drugiej... ten męski wokal po prostu mi tam nie pasuje.
Senntenial - Sennsor: No, przynajmniej twórca całej idei jest wśród tych, co stanęli na wysokości zadania. Miłe.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDobra, macie tu pierwszą porcję moich przemyśleń. Recką każdego utworu jest tu przeważnie (czy raczej: jak na taki album przystało) zapis myśli przemykających mi po głowie w trakcie słuchania. Może komuś pomoże, może nikt nie zwróci uwagi. W każdym razie reszta wieczorem.
Usuń1. Chillstepowe echo niesie się po mroźnej, lodowej jaskini miękką, puszystą falą. Aby nie było zbyt nudno, utwór posiada parę mocniejszych (nie mocnych - tylko mocniejszych!) momentów, podkreślających ciekawsze chwile wyimaginowanej wędrówki po
lśniących pieczarach. All of my yes, 8.5/10
2. Dżizas, jak ja nienawidzę takiego pseudowzarastającego napięcia w utworze. Wrażenie jakby zaraz miała walnąć atomówa, a tu wciąż nic się nie dzieje. W tle skomle też kontrolka, jak w niektórych autach po wyłączeniu silnika. Wokal nawet nie jest smutny czy melancholijny, jest po prostu emocioterski. W dodatku daje się zagłuszać w drugiej części utworu. Ogólnie wkurwiający utwór, 2/10.
3. Wstaje słońce gdzieś nad pokrytą zaspami przełęczą w Alpach... MIAU! ...? MIAAUUU!!!... No nie, wstrętne kocury, popsułyście mi wizję utworu... ale wiecie co? Pasujecie tu, i to nawet bardzo. Wybuduję sobie w myślach drewniany domek, w którym otoczony chmarą kociąt, będę brzdękał na gitarze. I wtedy, patrząc na zapadający za oknem zmrok, zadumam się nad pięknem tego kawałka. 8/10
4. Ten utwór okazuje się być jednym z dowodów na to, że rap może być jednak czymś więcej, niż nawijanką o suczach grzmocących się stadnie z obrzydliwie bogatymi Afroamerykanami. Przeciętny flow nadrabiany jest poprzez świetny tekst i refleksyjny, zmęczony jakby nieprzespaną nocą, lecz wciąż gotowy do pokazania swej wartości instrumental. 7/10
5. Leciutki jak pegazie piórko cover Smile. Bardzo dobrze użyte sample z serialu, nałożone na spokojny, przestrzenny podkład, tworzą aurę czegoś w rodzaju dorosłej radości, która wyzbyła się dziecięcej (gimbazjalnej? :D) wesołkowatości. Zaś z drugiej strony radość ta zawiera jakby nutkę znużenia ciągłym uśmiechem, zdania sobie sprawy z przeminięcia najlepszych lat. 7/10
6. "Wielkie przestrzenie naszych szarych, pustych, martwych planet, nad którymi nie świeci już żadna gwiazda. Powoli ustaje nawet ruch cząsteczek, temperatura oscyluje koło 0 kelvinów... O, a co to? Nagłe poruszenie na nieżywym nieboskłonie wywołuje przelot... Ech, czy to ma znaczenie czego? I tak przecież jesteśmy już na tamtym świecie." - kiedy ambientowy kawałek zapładnia wam umysł takimi myślami, to znaczy, że w ciemno można wystawić mu 8/10.
7. Spokojne, szerokie i głębokie szerokością i głębokością dziedzin Posejdona, na powierzchni kołyszące się lekko downtempo, okraszone w tle skrzeczącymi do księżyca samplami - niby full relaks, jednak nie z rodzaju "och, cóż to była za wspaniała drzemka", tylko "po obiedzie położyłem się na chwilę, a kiedy wstałem..." 6/10.
8. Wow, dość brutalna pobudka, jak na wcześniejszą ilość spokojnego ambientu i jemu podobnych... ale zaraz, znowu usypiające dźwięki? A potem znów te "budzikowe"?... i znów do spania... i znów na nogi... Uch, zdecydujcie się wreszcie! Ni to agresywne, ni pozwalające się odprężyć. Jest takie powiedzonko: co jest do wszystkiego, jest do niczego. Bardzo dobrze się tu ono sprawdza, 4/10.
9. Długi kawałek, w którym za swojskimi, drewnianymi dźwiękami majaczą zimne, szerokie pustacie pełne bijących w siebie cynowych pręty o grubości około 4mm. Naraz zaskakują nas świetnie pasujące, a tak przecież dobrze dobrane dźwięki jakiegoś chordofonu klawiszowego. Lekko podrasowany elektronicznymi zabiegami w stylu ostatnich produkcji Flutterrexa, utwór zasługuje na spokojne 5.5/10.
Usuń10. Oł. Maj. Gad. Ten sampel został wykorzystany w sposób po prostu genialny. Nie dość, że ta muzyka mogłaby być tłem do najróżniejszych imaginacji, typu szybkiej jazdy konnej po klifie w trakcie zachodu słońca, karcianego pojedynku dziewiętnastwoiecznych dżentelmenów - hazardzistów, pełnego szyku i klasy napadu na bank etc., to nawet bez tego głowa sama kołysze się w swagerskim rytmie, a usta podśpiewują cicho "cupcakeeessss!". 9/10
11. W pewien sposób trochę przypomina motyw z Watchmen, szczególnie z początku. Natężenie wysokich dźwięków wyłożone na pustą, samotną atmosferę tła powoduje, iż utwór ten mógłby być świetnym podkładem do dynamicznej animacji zmian położenia gwiazd na nocnym nieboskłonie. W zasadzie, nadaje się tylko do tego. 4.5/10
12. I znów przestrzenie i żadnego człeka, zwierzaka, rośliny ni nawet bardziej rozwiniętej formacji terenu na horyzoncie... W tle dźwięcznie migocze gdzieś magiczny pył... niestety, to za mało by uzyskać więcej, niż 5/10.
13. O, ładnymi smyczkami się zaczyna. O, miły wokal. O, dobrze dopełniające go klawisze. O, następny dobry kwałek. Zaś tak bardziej do rzeczy: tekst trzyma przyzwoity poziom; nie żeby był jakiś wybitny, ale zarzucić mu nie można niczego. Przyjemna aura klasycznych rozważań nad sensem życia, żalu z powodu popełnionych przewin i temu podobnych, dopełniona nienarzucającą się warstwą elektroniki, czyni tę piosenkę jedną z lepszych na tym albumie.
14. Trochę smutnego fortepianowego brzdękolenia, kojarzy mi się po części z motywem z Clannadu. Przyjemne, ale nie na tyle, by pozostać na dłużej w pamięci. 5.5/10
15. Czy ja dobrze słyszę, czy tu słychać optymistyczne, luzackie nuty? No tak... to ten rodzaj optymizmu, w duchu którego świeżo zdradzona matka rozmawia z niczego nieświadomym dzieckiem. Następnie z powrotem zalewa nas fala melancholii i znużenia. Na zakończenie wbija się nam na słuchawki odświeżający, ale jednocześnie kołysankowy wokal. Ogólnie jest gut, 7.5/10.
16. W końcu jakiś utwór, za którego przynależność mogę dać głowę. Albo duszę, bo słuchając ponurych, czerniejących czeluści klasycznego, mhrocznego ambientu Kyogi, zaczynam się zastanawiać, czy od słuchania takich wykręcających mózg rozpaczliwości, szatan interesuje się mną bardziej. Naprawdę, utwór ten budzi niesamowite uczucie niepokoju i mrozi serce. Około czwartej minuty zaczynają się wycia potępionych. W międzyczasie arktyczna zawieja puka do bram naszej świadomości. W ósmej minucie rozlega się stłumiony dźwięk rogu Innych. Szczękam zębami ze strachu, okrywam się mocniej kocem. Na szczęście moja męka kończy się przedtermionowo, w dwunastej minucie. Nie zmienia to faktu, że po nagłym wygaśnięciu dźwięku jeszcze przez jakiś czas dzwoni mi w uszach. 7/10