Relacja z poznańskiego Embermeeta


Swoją relację zacznę od pochwał a jedną z rzeczy, za którą muszę pochwalić to miejsce. Tradycyjnym miejscem spotkania była oczywiście szkoła umiejscowiona w zacisznej okolicy, nieopodal przystanków, do których dojeżdżało wiele autobusów i gdzie do centrum prowadziły drogi niemalże w linii prostej, była miejscem idealnym. Rzut beretem było też do sklepów, Żabek i paru jadalni, więc jeśli ktoś nie zdążył się najeść przed 13, ten mógł coś zjeść niedaleko meeta. Sam meet rozpoczął się dość punktualnie, większość atrakcji i stoisk z fantami była dostępna zaraz po otwarciu głównych drzwi. Zbiory były całkiem imponujące jednak mało różnorodne. Było naprawdę sporo przypinek, kubków i pluszaków, ale niewiele poza tym.



Szczerze mówiąc, to nie pamiętam, ile prelekcji odbywało się w terminie, przeskakiwałem z jednej sali do drugiej, ale stawiam, że było jakoś pół na pół/ większość w terminie. Parę atrakcji się nie odbyło np. analiza equestriańskich księżniczek i nocny maraton odcinków. Za to te, które już się odbywały, zostały przeprowadzone bardzo dobrze, publiczność również była aktywna, co zwiększało pozytywne doznania z prelekcji. I tutaj chyba wypada nadmienić panel z panią Klementyną gdzie obydwie strony, publiczność i prowadzący toczyli przyjemną konwersację. Dużym plusem było też to, że jeżeli ktoś nie chciał brać udziału w żadnym spotkaniu, mógł się udać do sali gdzie non-stop można było wziąć udział w karaoke. Mikrofonów było sporo i jestem pewien, że większość uczestników chcących coś zaśpiewać miała do tego okazję. Dostępne były również planszówki więc nie można było narzekać na nudę.



Największym dla mnie minusem był after, czyli ta część imprezy, która interesowała mnie na równi z samym meetem. To znaczy, sam after był ok, miejsce było niecodzienne, ale właśnie przez swoją wyjątkowość paradoksalnie tracił na swojej użyteczności. Po pierwsze trunki były zdecydowanie za drogie, oczywiście są droższe kluby, ale byłoby miło, gdyby za tą cenę byłyby one dostatecznie schłodzone. Po drugie sala była dosyć mała, co przekładało się na zaduch po paru chwilach przebywania w tak tłocznym pomieszczeniu, przy tylu obecnych gościach, nie dało się złapać Świerzego oddechu. Po trzecie uważam, że byłoby znacznie lepiej, gdyby cały lokal, lub przynajmniej jego część, był wyłącznie dla uczestników meeta. Grupa ludzi siedzących przy jednym stole jest ok, lecz gdyby zebrała się większa ilość osób, część musiałaby usiąść przy stole obok, co zachwiałoby poczuciem integracji z innymi uczestnikami.

+ Miejsce
+ Cena wejścia, nigdy nie zapłaciłem tak mało za wejściówkę z możliwością noclegu.
+ (Większość) Paneli była w terminie
+ Karaoke i inne zabawy czynne cały czas.
+ Miejsce aftera było dosyć niecodzienne.

- co nie rekompensuje jego ciasnoty i ceny trunków.
- Brak niektórych paneli.
- Brak konkretnych/jakichkolwiek niedzielnych atrakcji.

After w sumie jest jedyną rzeczą, na którą mógłbym tutaj ponarzekać, ogólnie meet uważam za udany. 7,5/10
Katastrof



W sumie najważniejszym punktem imprezy było spotkanie z Klementyną Umer. To akurat zaczęło się o czasie (raczej). Z resztą to już się jednak nie wypowiem, bo cóż. Przyjechałem około dwóch godzin po oficjalnym rozpoczęciu i perypetiach z mapą w końcu dotarłem (Tak. Ja i moje zaczynanie od środka zamiast od początku).

Pierwszym zaś miejscem do którego się skierowałem była hala wystawowa, gdzie wystawy zajmowały małą powierzchnię i jak Katastrof zaznaczył nie posiadały jakieś zdumiewającej różnorodności. Same zaś prelekcje były dla mnie jedynie dodatkiem do atrakcji głównej (z wyjątkiem tej o Sunset na którą nie mogłem zdążyć).

Właśnie panel aktorski był tym na co się tak bardzo czekało. Pani Klementyna wywarła na mnie i zapewne na innych, bardzo pozytywne wrażenie. Widać w niej było ciepłą i serdeczną osobę. Naprawdę żal mi było ją żegnać (może trzeba było zabrać się na dachu samochodu?). Jednak ta chwila musiała nadejść, a co za tym idzie grafik się nieco sypnął ;P No ale HEJ! Mogłem się dzięki temu pobawić w helpera i porozmawiać z ludźmi, których dotąd znałem jedynie z FGE czy MLP Polska, więc ma to swe pozytywy, a oto przy takich meetach też chodzi. Jedzie się w głównej mierze dla ludzi :)



Już nawet nie wiem co mógłbym jeszcze dodać. Jak nie patrzeć dla mnie samego to był pierwszy większy meet, na który się wybrałem. Było to zatem swego rodzaju przeżycie. Ciepło wspominam karaoke. Świetna zabawa dzięki której nie myślało się o śnie. Właśnie nocleg mnie trochę odstraszył, tak to jest, gdy się nie ma śpiwora czy czegoś, choć niektórzy sobie z tym radzili.

No a może by tak jeszcze wspomnieć o afterze? Czemu by nie! Gdzie możesz w miłym towarzystwie przenieść się do pubu i w wesołej atmosferze spędzić część tej nocy przy rozmowach, śmieszkach i czymś do picia. Jednak to tylko mała cząstka, która skończyła się tak szybko, jak zaczęła. Potem to już właściwie żegnanie ostatnich przybyłych, sprzątanie i zwijanie manatków. Z pewnością będę ciepło wspominać tamten czerwcowy weekend. Niczego nie żałuję i nie zamierzam żałować. No dobra, może poza tym, że znów pluszak mi przeszedł przed nosem :’(  Na następnym już nie odpuszczę! :D
Meetowi daje mocne 8/10!
Polineks



Kiedy dowiedziałem się, że w Poznaniu będzie miał miejsce ponymeet pierwszy raz od pięciu lat, już wiedziałem, że nie będę mógł przepuścić takiej okazji. W Poznaniu bywałem wiele razu w ciągu ostatnich dwóch lat, jednak nigdy nie miałem okazji przyjechać na jakiś zlot fanów MLP. Byłem bardzo ciekaw, jak będzie wyglądać spotkanie w Poznaniu i muszę przyznać, że jestem całkiem zadowolony z ogólnego kształtu imprezy.

Na początek wspomnę o chyba najważniejszym punkcie spotkania, czy panelu z panią Klementyną Umer, czyli aktorką głosową, która podkłada głos pod postać Ember. Do tej pory spotkania z aktorami głosowymi były raczej domeną wielkich konwentów jak My Little Konwent / Pony Congress, czy Middle Equestrian Convention, ewentualnie dużych meetów o ugruntowanej pozycji jak np. krakowskie ponymeety. Byłem zdziwiony, że na pierwszego meeta od tylu lat, który był niejako ponownym debiutem Poznania, udało się ściągnąć kogoś z obsady polskiej wersji serialu. Szacunek dla organizatorów za taki ruch. Sam panel z panią Klementyną był dość ciekawy, choć nie byłem na całym, a co najbardziej było zauważalne, to trwał dość długo, co pozwala sądzić, że padało wiele pytań ze strony widowni.
Pozostałe atrakcje nie były tak spektakularne, bowiem dostaliśmy standardowe już karaoke od MKXD, turniej MLP CCG, oprócz tego można było pograć w różne planszówki, kupić jakieś gadżety oferowane przez różnych sprzedawców, a także było kilka prelekcji do posłuchania.



Poza tym meet oferował coś jeszcze, coś co uważam za najważniejsze - dał mi możliwość spotkania moich znajomych z fandomu, z którymi na co dzień nie mógłbym się spotkać, gdyż są rozrzuceni po całej Polsce. Takie spotkania są zawsze cenne, gdyż widując się raz na kilka tygodni lub nawet miesięcy (zależy jak układa się kalendarz ponymeetów) jest wiele tematów do obgadania i nigdy nie jest nudno.

Czymś, co mnie trochę zmartwiło była stosunkowo niska frekwencja. Nie wiadomo ilu było uczestników, bo organizatorzy zapodziali listy obecności, ale szacuje się, że przyszło ok. 80 osób. Nie jest to mało, ale osobiście liczyłem na więcej. W końcu reaktywacja Poznania nie zdarza się często, a bardzo kibicowałem temu meetowi i chciałem, by odniósł sukces, bo to będzie oznaczać kolejne meety w Poznaniu w przyszłości.
Wonsz

Tak, to zdecydowanie najcięższa relacja jaką kiedykolwiek pisałem. Może to dlatego, że byłem jednym z organizatorów Embermeeta? Tak, to na pewno dla tego. Ciężko mi powiedzieć jak meet wyglądał w oczach uczestników, gdy znam kulisy.  Nie bardzo wiem zatem co napisać, nie zdradzając jednocześnie za dużo rzeczy zza kurtyny. Może więc zacznę tak:

Na meecie było ok 80 osób, dokładna liczba nie jest znana, bo osoba odpowiedzialna za akredytację zgubiła listę z podpisami uczestników. Do dyspozycji uczestników były dwie sale lekcyjne, hala sportowa o wdzięcznej nazwie “balon” oraz aula. W jednej sali lekcyjnej przez całego meeta odbywało się karaoke, druga zaś służyła do prelekcji. W auli teoretycznie też miały odbywać się prelekcje, ale z powodu wykruszenie się jednego z prelegentów po rozpoczęciu meeta do panelu z Klementyną Umer (czyli do 15.00) stała ona pusta. W sali prelekcyjnej także w pewnym momencie była pustka. Co do stoisk… Były chyba tylko cztery stoiska, jedno z pluszakami, drugie z przypinkami i kubkami oraz trzecie i czwarte oferujące wyroby robione własnoręcznie. Stoisk miało być więcej, ale dwóch wystawców się wykruszyło.




Co się tyczy gościa specjalnego. Najpierw chciałbym raz jeszcze podziękować Pani Umer za przybycie i spędzenie z nami czasu. Już na dworcu Pani Klementyna zadziwiła mnie tym, jak niesamowicie miłą osobą się okazała. Panel co prawda nie wyszedł tak super, jak tego oczekiwałem - przyznam, że trochę zjadła mnie trema i pytania, które wcześniej przygotowywałem wyleciały mi z głowy, ale na szczęście publiczność ratowała sytuację, za co chciałbym jej (publiczności) podziękować. I zanim zaczniecie hejtować, że powinienem się lepiej przygotować bądź w ogóle nie powinienem się za to brać, chciałbym napisać, że to był mój debiut jeśli chodzi o przeprowadzanie takiego panelu i mimo, że od Vistuliana bywam regularnie na meetach z aktorami, to cóż - znałem je tylko z perspektywy publiczności. Wszyscy się uczymy, nie? ;)

Pani Klementyna także ratowała panel, zadając pytania na temat naszego fandomu i kluczowe pytanie: dlaczego oglądamy My Little Pony? Po panelu Pani Umer chciała się trochę rozejrzeć po terenie meeta, na dłużej przystając w sali karaoke i słuchając  wybranych dzieł fandomu. Od tych słabych do tych wyśmienitych. Niestety, wszystko co dobre się musi skończyć i Pani Klementyna Umer musiała wracać do siebie. Zatem dwóch orgów i dwóch uczestników odwiozło gościa specjalnego na dworzec, co zaowocowała lekkim opóźnieniem (1h) wiedzówki, ale przynajmniej grupa czekająca na wiedzówkę mogła się lepiej zapoznać i przygotować ;). Koniec końców wiedzówka się odbyła i chciałbym jeszcze raz podziękować osobom, które wzięły w niej udział i pogratulować trójce zwycięzców.

Większa część aftera mnie co prawda ominęła, ale wiem, że nie było większych problemów. Nocna część meeta była spokojna, większość osób opuściła jego teren a ci, którzy zostali albo śpiewali na karaoke albo popykali w planszówki albo spali. Ja sam spać położyłem się ok. 4:30. Wiem, że w Balonie było trochę chłodnawo, dlatego do dyspozycji noclegu została oddana sala prelekcyjna i niektórzy (włącznie ze mną) wybierali korytarz. Drugi dzień to w większości było pakowanie się, ostatnie rozmowy przed rozłąką i stopniowe opuszczanie uczestników meeta.

Podsumowując: to był pierwszy meet robiony przez nas (mam na myśli orgów, nie redakcję FGE) i pierwszy w Poznaniu od pięciu lat. Wiadomo, że nie wszystko było perfekcyjnie, ale jak na debiut i tak było całkiem nieźle. Obyło się bez większych dram i problemów organizacyjnych. Mam nadzieję, że Wam także się podobało i że wrócicie do nas na następnego meeta, który planowany jest na listopad.
Luxis



Rano nie wstałem o zwyczajowej godzinie. Nie spakowałem się, nie pojechałem na dworzec i nie wsiadłem do pociągu do Poznania, gdzie nie wysiadłem na Chlebaku Głównym i nie udałem się komunikacją miejską na meeta. Nie będąc na miejscu, nie mógł mnie przywitać widok grupki ludzi czekających na rozpoczęcie i nie wiem co tam się w sumie działo, ale ponoć było fajnie.
Kredke



Embermeet odbył się w zasadzie tak dawno temu, że niewiele już z niego pamiętam. Jestem jednak całkiem pewna, że na niego nie pojechałam. Niestety, ale ktoś musiał zostać i pisać Niedzielne. Spędziłam nad nimi sporą część soboty, świetnie się przy tym bawiąc. Cóż w końcu może być przyjemniejszego od wyszukiwania informacji, wstawiania okładek książek i filmików. Chciałam jednak zauważyć, że duchem byłam z uczestnikami spotkania, udało mi się nawet zdobyć kilka zdjęć. Podsumowując, oceniam meeta na mocne 11/10, nie pojechałabym ponownie.
Rarity

Komentarze

  1. Na Księżniczkę Nocy! Żałuję że mnie tam nie było. Zwłaszcza że mieszkam 30-45 min drogi pociągiem od Poznania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja 3 godziny drogi pociągiem :D

      Usuń
    2. Katastrof przyleciał na meeta z UK:)

      Usuń
    3. Ja jechałem przez pół Polski i nie żałuje... Ale jeśli nie byliście, to w poprzednich Niedzielnych, macie nagrania z meeta :)

      Usuń
  2. @Rarity, to smutne, że nie mogłaś pojechać, bo musiałaś była pisać Niedzielne :( Bez jednych Niedzielnych lub Niedzielnych w poniedziałek może byśmy jakoś przeżyli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wziąłeś moją relację chyba trochę zbyt serio... I tak bym nie pojechała na tego meeta.

      Usuń
  3. Ogółem było fajnie, tylko trochę zimno w sleep roomie, ale nie narzekam :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się położyłem spać w sali prelekcyjnej :v

      Usuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty