Agora LXVII: Shadowlock

Agora - seria krótkich dyskusji na bieżące tematy związane z serialem "My Little Pony: Przyjaźń to Magia", gdzie to wy macie wspaniałą okazję wypowiedzieć się na dany temat. Nie będziemy odgrzewać kotletów, ani brać się za "oczywiste rzeczy", ani niczego "uśmiercać". Jako żywy i wciąż zmieniający się fandom "kolorowych koników" stawimy czoła nadchodzącym wyzwaniom, bo to nie jest tak, że "wszystko zostało opowiedziane", po prostu "brakuje wam nowego tematu do rozmowy".

Rozpoczynamy nowy tydzień. Zostawiamy już tematy muzyczne i przechodzimy do tematu, który winien pojawić się już dawno. Zawsze jednak mi wypadał z głowy. Dzisiejsza Agora skupi się na Shadowlocku - przyszłym komiksowym i prawdopodobnie serialowym antagoniście. Zaczynamy!

Najsampierw przyjrzyjmy się jego imieniu. Składa się z dwóch członów - "Shadow" oznacza cień natomiast "Lock" to zamek (nie budowla), śluza, uścisk (zapasy) lub... komora powietrzna. Przynajmniej tak podpowiada słownik. Genezę imienia mamy więc mniej - więcej ustaloną. To, co jeszcze wiemy z oficjalnych źródłem to fakt, że Shadowlock będzie jednorożcem. I tutaj wszystkie informacje się kończą. Nie wiemy kto będzie go dubbingował w oryginalnej wersji językowej ani czym narazi się Mane6. Ewentualnie można jeszcze coś nieco powiedzieć o jego wyglądzie. Z okładki komiksu wiemy, że posiada szramę między okiem a nosem po prawej stronie, oczy ma zielone a grzywa jest czarna z fioletowymi pasemkami. Jego karnacja natomiast wydaje się być szara/popielata.


Zastanówmy się teraz czym mógłby narazić się Twilight i jej paczce. Były wróg Celestii, który ma niecne plany? Majstrowanie przy czarnej magii? Żądza władzy? Lub posiadania jakiegoś niebezpiecznego/potężnego artefaktu? Pomoc Chrysalis? Problem ze zrozumieniem przyjaźni? Zazdrość o sławę Mane6? Krewny Sombry, który chce pomścić króla? Scenariuszy jest wiele i trudno odgadnąć ten właściwy.

Można także rozważyć jak zostanie wprowadzony do serialu. Na chwilę obecną widzę trzy opcje. Pierwszą jest Mapa, który poinformuje Mane6 o nowym problemie z przyjaźnią. Drugą Chrysalis, która przedstawi swojego nowego sprzymierzeńca. Choć na dobrą sprawą o tym, że Shadowlock współpracuje z Chrysalis możemy dowiedzieć się później, najpierw poznając trochę nowego kuca. I Trzecia opcja: któraś z Księżniczek poinformuje Twi o nowym zagrożeniu i wysyłając ją do walki. A może tym razem to nie Twilight zostanie wysłana? Może znów Starlight uratuje sytuację?


Jest jeszcze jedna rzec, nad którą warto byłoby się zastanowić. A właściwie to dwie. Pierwsza to wystąpienie postaci. Czy po rozpoczęciu siódmego sezonu pojawi się jeszcze w serialu? Czy zostanie postacią epizodyczną? I druga, która poniekąd się wiąże z tą pierwszą to jego ewentualna resocjalizacja. Trudno powiedzieć czy jest możliwa, bowiem nie znamy jego charakteru. Możemy sobie tylko zadać pytanie czy chcielibyśmy kolejną zresocjalizowaną postać? Chociaż to też zależy od tego jak zostanie przedstawiona jego postać.

A więc pytania na dziś: Czym Shadowlock narazi się Mane6? Jak zostanie wprowadzony do serialu? Jak długo w nim będzie?

Komentarze

  1. Fajnie by było, jakby ten Shadowlock był alikornem, no bo w koncu z tego co widze, to on ma całkiem długi róg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długość rogu nie zawsze świadczy o zdolnościach jego posiadacza. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      A na poważnie; ucieszyłbym się, gdyby kolejny zły w uniwersum MLP nie miał zamiaru przejęcia władzy i wszystkich urzędów w Equestrii, w następstwie starych (i przez wszystkich zapomnianych) utarczek z rodziną królewską. Jest to temat wałkowany dosyć często i niektórym widzom mógł się przejeść. Kolejnym argumentem jest cel takiego działania. No bo po co wielkie, nieskażone moralnością umysły starają się przejąć kontrolę nad kucykami? Dla samego faktu sycenia się zapachem tronu i strachem dziewic?
      Zdecydowanie przychylniejszy byłbym historii wzorowanej na Syrenach - karmiących się wrogością mieszkańców, ale zdających sobie sprawę, iż kucyki są im potrzebne jako źródło pokarmu. (Swoją drogą, jak Chrysalis mogła dopuścić do inwazji na Equestrię? Czyż nie lepszym pomysłem byłoby powolne "przenikanie się" populacji kucyków i - zmienionych oczywiście - Andrzejów/Pszemków? Dopiero wtedy, nie świadome globalnego spisku nieparzystokopytne, zapewniłyby Changelingom praktycznie niewyczerpane źródło miłości. Choć, po prawdzie, mogłyby wyjść nieprzewidziane "skutki" przy ewentualnych krzyżowaniach się.)
      Dawno nie mieliśmy przeciwnika, który nie byłby albo czarny, albo biały. Twórcy serialu już raz pokazali nam efekty "wybielania do czysta" złego kucyka. (Chodzi mi o Diamond Tiarę. Finału szóstego sezonu jeszcze - o zgrozo! - nie widziałem, więc nie wiem, jak tam został potraktowany ten temat.) Jednak czy był to udany zabieg? Cel został osiągnięty, ale wielu widzów dopatrywało się rozwiązań stosowanych "na siłę". Moim zdaniem - słusznie.
      Shadowlock może być interesującym przeciwnikiem, twórcy jedynie muszą ciekawie nakreślić jego poczynania...

      PS. Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

      Usuń
    2. Moim zdaniem jedyne zastrzeżenia jakie można mieć do finału 6 sezonu to graficzne(w pewnej niepowiem jakiej kwestii, co by nie spoilerować) oraz to, że nie było ani jednej piosenki, ani powrotu Sunset(a była świetna okazja!).
      No a z Diamond Tiarą to moim zdaniem akurat bardzo dobrze twórcy rozegrali.
      Bo tak naprawdę naturą każdego jest własnie być dobrym, zło nie jest nigdy naturalne, dlatego nie ma czegoś takiego jak postacie, które nie powinny się nawrócić - są jedynie nieudane przedstawienia tego nawrócenia.
      No i świat przecież właśnie jest czarno-biały, binarny możnaby rzec... ale to nie znaczy, że jednocyfrowy;) Tak naprawdę każda pozorna szarość jest jedynie kombinacją czerni i bieli...

      Aczkolwiek faktycznie coś w stylu Syren byłoby bardziej interesujące niż zwykłe przejęcie władzy. Pytanie jednak po co by potrzebował kucyków(a może nie o to chodzi... ale np chodziłoby mu o powiedzmy zdobycie wiedzy Starswirla Brodatego z najpilniej strzeżonych archiwów Canterlotu by cofnąć się w czasie(choć nie do końca mi się pomysł robienia fabuły z podróżą w czasie podoba, więc wolę by mu się nie udało... bo ta całą podróż w czasie Starlight była dość nielogiczna(niektóre rzeczywistości nie miały jak powstać, były wzajemnie ze sobą sprzeczne), więc zawsze uznawałem, że to tylko symulacja Znaczkowej Mapy, no a "Pora na czas" to odcinek który sam jest jednym wielkim błędem logicznym) by zapobiec tragicznemu wydarzeniu ze swej przyszłości(jakaś katastrofa, w wyniku której zginęła całą jego rodzina, a on jako jedyny przeżył i dorobił się tej blizny) i nie cofnie się przed niczym by tego dokonać...). Choć generalnie myślę, że jak na razie za mało wiemy by jakiekolwiek spekulacje miały sens(nawet jeśli sam umiałem wysnuć jakąś tam historię). No i ten róg akurat nie jest wcale jakoś nadzwyczaj długo

      W kwestii podmieńców... faktycznie inwazja wydawała się nieco głupia, ale...
      Może jednak nie aż tak? Zauważmy, że inwazja objęła tylko jedno miasto i to dość szczególne - stolicę. Zasadniczo nic nie wskazuje by w Equestrii istniała sieć telefoniczna, internet, telepatia czy inne środki błyskawicznego transportu na odległość(poza "magicznymi bekającymi smokami", jak to kiedyś ujęła Sunset, ale i to nie jest jakoś mocno popularne)... a co z tego wynika?
      Otóż bardzo dużo. Pomyślmy co mogłoby się stać gdyby inwazja się udała.
      Cała populacja Canterlotu i goście weselni zostaliby uwięzieni przez podmieńce. Te mogłyby zająć ich miejsce i tym samym Chrysalis miałaby w swoich rękach nie tylko koronę księżniczek, ale i cały fałszywy rząd oraz masę "kucyków", po części pewnie nie pochodzących z Canterlotu. Nie tylko podmieniłaby sporą część mieszkańców znacznie szybciej(a przez brak komunikacji dalekosiężnej nikt nie dowiedziałby się o inwazji!) niż gdyby próbować ich dyskretnie wyłapywać pojedynczo(w dodatku za każdym razem istniałoby ryzyko, że zostanie to wykryte). Co więcej miałaby absolutną władzę państwową i większość mających wpływ na państwo elit w swoich rękach. Wtedy z łatwością mogłaby prowadzić do dalszego przemieszania się populacji podmieńców i kucyków, tak by nikt się nie zorientował co się dzieje(mogłaby dyskretnie wprowadzić politykę przesiedleń, albo i coś subtelniejszego)... a każdy kto zadawałby pytania... cóż miałby zapewne "audiencje u księżniczki", na której "rozwiałaby" jego podejrzenia.

      Ten plan mógł dać znacznie lepsze wyniki niż powolne przenikanie się(które ponadto utrudniłoby przejęcie władzy, nie miałaby za bardzo jak zrobić tego po cichu). No i akurat w finale 6 sezonu Chrysalis pokazała dobitnie, że tak naprawdę nigdy nie chodziło jej o swoich poddanych, a o władzę.

      Usuń
    3. "Bo tak naprawdę naturą każdego jest własnie być dobrym, zło nie jest nigdy naturalne"

      Skąd ty wytrzasnąłeś takie rewelacje? :D

      Usuń
    4. Jakie rewelacje. Tak naprawdę wystarczy odrobinę refleksji by dojść do wniosku, że zło jest zawsze pewnym wypaczeniem, logicznym więc jest iż to dobro jest prawdziwą naturą.
      Co prawda odnosi się to przede wszystkim do ludzi, jako stworzonych na obraz i podobieństwo Boże(aczkolwiek do tej prawdy można dojść i bez Biblii/nauczania Kościoła, jest to jedynie ciut mniej oczywiste, no i bez tego pytanie o źródło tych wypaczeń(czyli zła) zostaje nierozwiązane), ale logicznym jest, że przenosi się to i na inne istoty rozumne(którym już średniowieczni doktorzy Kościoła przypisywali posiadanie duszy nieśmiertelnej i możliwości zbawienia w swych hipotetycznych rozważaniach).
      Niezależnie od tego czy interpretować Equestrię jako świat w którym Bóg istnieje, czy jako taki w którym nie istnieje tego typu prawda - że prawdziwą naturą każdego jest dobro, a nie zło - bez wątpienia jest w niej obowiązująca.

      Usuń
    5. Dziękuję za podjęcie dyskusji. :) Już myślałem, że mój post zostanie niezauważony.

      Co do Chrysalis - główne pytanie, jakie powinno paść, brami: "Czy rzeczywiście Changelingi musiały przejąć władzę w Equestrii?" Czysto praktycznie - po kiego diabła burzyć idealny porządek, którego skutkiem ubocznym jest niezmierzona w Tulaśnych Herbatkach ilość miłości? Czyż nie lepiej prowadzić symbiotyczne, albo i nawet pasożytnicze życie na niczego nie podejrzewającym organizmie społecznym? Wprowadzenie chaosu (również Chaosu) powodowało zanik przyjaznych stosunków między konikami i wzrost nienawiści i wrogości. Changelingi nie poważyłyby się na tak drastyczny krok, gdyż wtedy upada cała idea podbijania Equestrii.

      Inną kwestią jest zajęcie stolicy - miasta potężnego, prężnie się rozwijającego. Mieszczącego populację rzędu sześciu, jak nie siedmiu cyfr (wszak stolicą i ostoją władzy nie zostają wsie, pięćdziesiąt domów i setka kucy, ale właśnie metropolie). Posiadające liczne ambasady, traktaty i sojusze, których przedstawiciele też byli narażeni na ataki. Nie chodzi nawet o zajęcie całego miasta w ciągu kilkudziesięciu minut, gdyż z taktycznego punktu widzenia, wyłapanie takiej ilości mieszkańców jest po prostu niemożliwe, przy jednoczesnym szturmie na siły głównie Księżniczek. Które - nie dość, iż mają pokaźną straż i gwardię przyboczną - to są Tulaśnymi Półboginiami, zdolnymi przesuwać piruńsko ciężkie ciała niebieskie. Chrysalis musiałby dysponować siłami równymi trzykrotności mieszkańców Canterlotu i mieć nadzieję, że kucyki tak sparaliżuje strach, że nawet nie machną ogonem.

      Ponadto, jest nieprawdopodobne, aby nikt nie uciekł z miasta. Zawsze będą jacyś uchodźcy. Jak mówi stara, dzielnicowa zasada: "Wszystkich nas nie złapiecie".

      I kolejna sprawa - nawet gdyby plan się powiódł i Chrysalis złapała wszystkie taborety oraz podmienia je na swoje Andrzeje - co zrobić z "ciałami" (żywych bądź nie) kucyków? Kilkoma milionami pastelowych ciał? O ile zamieść pod dywan jedno czy dwa uda się, o tyle przy większej liczbie robi się problem. Gdzie ich przechowywać? Czym ich karmić? (Wszak Changelingi żywią się miłością, zatem muszą utrzymywać kucyki przy życiu)

      Oraz czy Ci, którzy następnego dnia przybędą do stolicy, nie poczują się trochę nieswojo, oglądając wypalone w chodnikach i dachach chat, dziury? Co z audiencjami u Księżniczek? Wszak w tak biurokratycznym państwie, jak Equestria, ktoś musi tym zarządzać. Brak "głowy" zostałby od razu zauważony.

      I, zmieniając temat, mam swoje przemyślenia na aspekt "bycia z natury dobrym i złym". Oponowałbym przy tezie, że z zasady każdy jest miły i uczynny. Wydaje mi się, iż o wiele więcej jest jednak takich, którzy preferują szybka drogę do celu. Bo jest łatwiej.

      Serdecznie pozdrawiam.

      PS. Mistrzyni Apostrofów chyba język złagodniał. ;) Kiedyś to napomknęłaby Nam wszystkie błędy ortograficzne, jak i stylistyczne, natomiast w dziś dzień ograniczyła się jedynie do ironii.

      Usuń
    6. Ktoś wspomniał o religii! O zgrozo! W dodatku rzymskokatolickiej! Szybko wołajcie Daniela :D
      Uważaj Lyokoheros, wojny religijne nigdy nie kończyły się dla nas dobrze. A nawracanie ludzi na kucykowym forum jest utrudnione, bo oficjalna polityka FGE zakazuje poruszania tematów religijnych. Misja polega na nauczaniu, a jeśli ktoś nie chce się uczyć, nie możemy go zmuszać. Zresztą wątpię, żeby w naszym wspaniałym "katotalibańskim" kraju ktoś jeszcze nie słyszał o Jezusie. Zatem pax et misericordia. Albo raczej amor et tolerantia. Porozmawiajmy o kucykach, bo kucyki łagodzą obyczaje.



      Zdaje się, że od szóstego sezonu znamy dwa sposoby odżywiania się podmieńców. Jeden to podszycie się pod osobę, którą będzie potem kochał inny kucyk, ale to zawodnny sposób, bo można zostać rozpoznanym. Krysia musiała hipnotyzować sir Czajnika, żeby się nie połapał. Druga metoda to "wyssanie" miłości wprost w dziwny quasimagiczny sposób. Być może podmieńce mogą się żywic jak normalne drapieżniki, zabijając swoje ofiary, a pasożytniczy tryb życia aktywuje się tylko w sprzyjających okolicznościach.
      Myślę, że w 2 sezonie Krysi chodziło o zniszczenie instytucji państwa. Bez księżniczek i stolicy kucyki były by łatwiejszym i mniej zorganizowanym celem. Rój mógłby szaleć po całym państwie od jednego miasta do drugiego, kiedy tylko poczuł się głodny. A raz najechane miasta po jakimś czasie zaczęły by się odbudowywać. Krysi udało by się zredukować Equestrię do polis, które nie przestały by współpracować. Pewnie podsycała by konflikty i zakłócała łączność między miastami, wszak dysponuje zmiennokształtnymi agentami! Luny nie było w Canterlot podczas ataku, pewnie od razu udała się do pobliskiego Cloudsdale zorganizować pegazią armię. Wonderbolts posiadali coś na kształt obozu szkoleniowego dla kadetów, więc pewnie mieli możliwość wystawienia pewnej grupki zdyscyplinowanych kucyków. A jeśli to by zawiodło, Luna pewnie przeszła by do partyzantki, jednocząc miasta i wsie, stając się symbolem walki z królową i jej rojem. Krysia by pewnie na nią polowała, wszak księżniczka na wolności to zagrożenie dla anarchii w państwie. Może nawet wystawiła by za nią nagrodę, może niektóre miasta zaczęły by kolaborować z królową. Danina z miłości obywateli?

      Nawet fajny pomysł na fika mi wyszedł. Jak ktoś chce to można brać :)

      Usuń
    7. @Lyokoheros, nie ma czegoś takiego jak zło, bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zło istnieje tylko w bajkach i baśniach, natomiast w prawdziwym życiu każdy chce dobrze lub ma albo chce mieć jakieś usprawiedliwienie.

      Królowa Chrysalis wszystko, co do tej pory robiła, robiła dla dobra swojego ludu. Czyli dokładnie tak samo jak księżniczka Celestia. Wychodzi więc na to, że albo obie były dobre albo obie złe.

      Usuń
    8. Nie ma czegoś takiego jak zło. Tak samo nie ma czegoś takiego jak "zimno". Bo czymże jest zimno, jeżeli nie brakiem ciepła? Ciepło mierzymy w wielu różnych skalach, natomiast jak "zmierzyć" zimno? Nie da się.

      Uważam, że zło jest wynikiem niewiedzy i/albo skutków ubocznych zamierzonych działań. Każdy chce postępować - i jest to zrozumiałe - jak najbardziej "pod siebie". Realizować swoje marzenia i plany. Tylko co się stanie, kiedy do takiej gry, wstawimy kilkaset innych czynników, oddziałujących na niemożliwe do przewidzenia dziedziny naszego życia? Wybieramy jeden sposób rozwiązania problemu, wierząc w zasadę "mniejszego zła"? I czy nasze wybory - szczególnie te moralne - możemy podzielić na dobre i złe? Co jest wyznacznikiem takiej decyzji? Własne widzimisię?

      Coś czuję, że następna Agora ma już temat przewodni. ;)

      Pozdrawiam.

      Usuń
    9. Cóż, jako że ta dyskusja akurat tak a nie inaczej się rozwinęła to muszę zacząć od tych filozoficznych kwestii, a właściwie przed nimi jeszcze innej.
      Po pierwsze Misiek, o religii wspomniałem tak tylko przy okazji, akurat nie próbowałem tu nikogo specjalnie nawracać. Wspomniałem tylko dlatego, że pewien konkretny pogląd filozoficzny - który akurat wyznaję - jest z jej perspektywy oczywistszy, choć i bez niej da się do tego wniosku dojść.
      Co się tyczy zaś wojen religijnych, to cóż, jakby herezji nie było nigdy by nie wybuchły. A religii katolickiej świat akurat samo dobro zawdzięcza, także w wielu sprawach, z których nie zdaje sobie sprawę - istnienie społeczności naukowej, uniwersytetów, czy chociażby wiele rozwiązań współczesnego systemu sądownictwa(jak chociażby instytucję obrońcy) zapoczątkował Kościół. Ale ja nie o tym właściwie chciałem, bo to blog o kucykach, a nie o historii.
      Chciałem powiedzieć o czymś co mocno uderzyło mnie w twojej wypowiedzi i co uważam za wręcz skandaliczne. Jakim prawem polityka FGE zabrania poruszania tematów religijnych? Żeby nie można było wspomnieć o religii, a bez problemów w postach mogły przechodzić różne homoseksualne pary? To chore! To przecież jawna i bezczelna dyskryminacja.
      W dodatku przecież sama seria jest - w swych wartościach i przesłaniu - bardzo katolicka(i to jeden z powodów, dla którego tworzenie homoseksualnych par kucyków jest czymś po prostu okropnym). A hasła miłość i tolerancja aż tak bym nie używał, bo to drugie pojęcie jest dziś skrajnie wypaczone. To pierwsze po prawdzie trochę też.

      Ale przejdźmy już może lepiej do kwestii dobra i zła.

      Cóż Zakapior, zgodzę się, że nie każdy jest "z zasady życzliwy i miły"... tylko, że to wcale nie obala mojej tezy! Twierdzenie inaczej dowodziłoby tylko jej niezrozumienia. Owszem bycie miłym i życzliwym to pewne PRZEJAWY bycia dobrym, nie ma co się z tym kłócić, ale nie są to jedyne rzeczy na których bycie dobrym polega! Bycie dobrym samo w sobie to coś głębszego, ponadto moja teza niejako wchodzi jeszcze głębiej mówiąc o tym co jest prawdziwą naturą człowieka - od której w ciągu swojego życia człowiek(tudzież inna istota rozumna - dla uproszczenia jednak wciąż będę odnosił się po prostu do ludzi) może się mniej lub bardziej oddalić. Jednakże gdzieś w samej głębi jego jestestwa to dobro jest. Czasem głęboko skryte, zamaskowane czy uśpione, ale jednak jest. I choć może to być eksremalnie trudne uważam, że zawsze jednak da się do niego dokopać, a człowiek może się nawrócić i do niego wrócić.
      Co do zła to nie jest tak, że zło zależy od punktu widzenia. Dobro i zło są pojęciami absolutnymi, w żadnym wypadku nie są względne. Twierdzenie inaczej to już pierwszy krok do demoralizacji. Zresztą nieprzypadkiem to właśnie czarne charaktery zwykle mówiły tego typu rzeczy. Takie tezy to jedynie marna próba usprawiedliwienia własnego zła lub oszukania samego siebie.
      Owszem, wybieramy często prostszą i łatwiejszą drogę do celu(każdy też dąży do własnych marzeń - i nie ma w tym nic złego, tak długo jak długo nie jesteśmy gotowi w ich imię poświęcić drugiego człowieka i mu szkodzić), która rzadko kiedy jest dobra, wszyscy jesteśmy ułomni i narażeni na zło, jednak kluczem jest to by sobie je uświadamiać. Do czego praktycznie każdy jest zdolny, jeśli tylko przestanie zagłuszać sumienie. BO w głębi będziemy wiedzieć, że to jest złe i że to nie jest droga, którą powinniśmy iść. Ale po prostu wygodniej nam odwrócić się od naszej prawdziwej natury.
      Bo zawsze moralne wybory można podzielić na dobre i złe. Po prostu czasem nie jest to takie łatwe, czasem możemy nie widzieć rozwiązania które jest dobre lub jest dla nas zbyt ciężkie. Ale ono zawsze istnieje. A jeśli nawet nie to zawsze istnieje chociaż mniejsze zło.

      Owszem w wielu ludziach ta nasza natura jest wypaczona, ale jeśli tylko umie się patrzeć to można dostrzec te pierwiastki dobra, które w człowieku jednak pozostaną.

      Usuń
    10. Zło praktycznie nigdy nie jest popełniane dla samego zła. Nigdy nie jest dla żadnego człowieka celem samym w sobie, jest co najwyżej "prostszym" środkiem do osiągnięcia jakiegoś celu.
      Dobro natomiast często JEST dla wielu ludzi celem samym w sobie. A przynajmniej dla części. Stanowi wartość samą w sobie, zło nie stanowi żadnej.
      Wystarczy przyjrzeć się dobrze światu by zobaczyć, że to prawda. I wniosek z tego jest oczywisty - to dobro jest naszą prawdziwą naturą, rodzimy się po to by być dobrymi, zło jest jedynie wypaczeniem. Które niestety propaguje się łatwo na kolejne osoby.

      W kwestii cytatu "Nie ma czegoś takiego jak zło. Tak samo nie ma czegoś takiego jak "zimno". Bo czymże jest zimno, jeżeli nie brakiem ciepła? Ciepło mierzymy w wielu różnych skalach, natomiast jak "zmierzyć" zimno? Nie da się." - to owszem jest to prawda.
      Zło nie istnieje jako takie, nie istnieje w sensie czegoś oddzielnego drugiej opcji, przeciwstawnej siły itd.
      Ale tak samo jak zimno nie istnieje w sensie siły przeciwstawnej do ciepła, ale jednak jest, tylko że jest jedynie określeniem na brak ciepła, tak samo zło jest po prostu brakiem dobra...
      Innymi słowy oddaleniem się od niego. To oddalenie może być niewielkie, ale może też przyjmować dramatyczną skalę.
      I choć jest tylko brakiem czegoś, a nie czymś samoistnym, to możemy doświadczyć jego skutków. Tak jak i możemy doświadczyć skutków zimna.

      Ale skoro zło jest brakiem dobra, to czy w takim razie nie jest nawet oczywistsze, że to dobro jest naszą prawdziwą naturą? Czymś co może w formie pełnej i doskonałej nie jest dla nas osiągalne, ale coś do czego dążenie wypływa ściśle z naszej natury?
      Przecież gdyby tak nie było jak wyjaśnić empatię, altruizm, wyrzuty sumienia i to wszystko co pomaga nam trwać w dobru i dążyć do niego mimo przeciwności losu?

      Myślę, że chyba wyłożyłem już swój punkt widzenia, więc mogę przejść do serialu.
      Po pierwsze Daniel, robienie wszystkiego dla swojego ludu nie determinuje jeszcze bycia dobrym lub złym. Tym co jest tu kluczowe są metody - nie może złe drzewo dać dobrego owocu, ani dobre złego dobrego owocu. Metody Chrysalis w sposób wyraźny i jednoznaczny były złe, w zasadzie cały styl życia podmieńców taki był... niemniej jednak Chrysalis w finale 6 serii jednoznacznie dowiodła, że wcale nie dba tak naprawdę o własnych poddanych. Bo podmieńce wcale nie są skazana na taki styl życia jakim żyły. Ale ona odrzuciła to z własnej pychy i rządzy władzy.
      Chrysalis jest jednoznacznie zła, a Celestia jednoznacznie dobra.

      No i zasadniczo w świetle danych z serialu raczej nieprawdą jest twierdzenie o dwóch sposobach odżywiania się podmieńców. Podmieńce czerpały swoją siłę i "pokarm" z więzi jaką jest miłość(także miłość przyjacielska(greckie filia - jeden z 4 rodzajów miłości(obok eros(romantycznej/małżeńskiej), storge(rodzicielska/rodzinna) i agape(bezinteresownej, miłości oddania, miłości bliźniego, miłość bez powodu, miłość mimo wszystko)), swoją drogą w jednym ze swych filmikó brony notion w interesujący sposób wykazał, że każda z 4 Equstriańskich księżniczek(było to przed premierą 6 sezony) reprezentuje jeden z tych 4 rodzajów miłości: https://www.youtube.com/watch?v=2sFObAlYDIE - Cadance Eros, Twilight Filię, Luna Scorge, a Celestia Agape)). Mogły to robić pod cudzą postacią, wykorzystując do jej nawiązania fałszywą tożsamość... ale mogły też tworzyć tą więź w sposób szczery, jak zaczął robić Thorax i co było znacznie efektywniejsze. Owo wyssanie miłości(a raczej zmienionej już w energię miłości) z podmieńca było zapewne specyficzną zdolnością ich królowej. Nic nie wskazywało na to by inne podmieńce mogły tak siłą wysysać miłość.
      Dlatego koncepcja o tym, że chodziło jej o zniszczenie instytucji państwa jest moim zdaniem mało prawdopodna, choć przyznaję, ciekawa.

      Usuń
    11. Co się zaś tyczy zajęcia miasta... cóż osobiście sądzę, że populacja podmieńców może być naprawdę ogromna, myślę, że Chrysalis spokojnie mogła mieć ze sobą i dziesięciokrotną populację miasta. Albo i więcej. Jak wiemy z 6 serii podmieńce mogą przybrać również formę nieożywioną, kto wie czy nawet nie tak małą jak ziarenko piasku... wtedy ściągniecie u ukrycie choćby i ogromnej armii - do czasu rozpoczęcia inwazji - wcale nie byłoby aż takim problemem.
      Zanik przyjaznych stosunków i długotrwały chaos byłby faktem gdyby wieści o inwazji się rozniosły. Jeśli jednak byłby to jeden, zdecydowany cios, pozwalający przejąć Equestrię bez wiedzy jej mieszkańców... cóż wtedy nie zaszkodziłoby to relacjom w krainie.
      Armia Chrysalis moim zdaniem spokojnie mogła być dość duża by otoczyć całe miasto - pewnie łącznie z ewentualnymi wyjściami przez jaskinie i jednoczesnie szturmować je, walcząc z siłami Luny i Celestii i wyłapując cywili. A przynajmniej na to wyglądało moim zdaniem w samym odcinku - podmieńce byli wszędzie, otaczali miasto. A Chrysalis - mimo jej niezaprzeczalnie kiepskich zdolności aktorskich - głupia nie była z tego co widać.
      Zapewne otoczyła miasto tak gęsto, że wydostanie się mogło być niemożliwe.
      Ambasady o których mówisz były dodatkowo korzystne dla Chrysalis, bo mogła jednocześnie zyskać agentów do rozszerzania swych wpływów na inne państwa.
      Co się tyczy Luny i Celestii. Jak wiemy pokonała Celestię. Co prawda zdziwiło ją to, podobnie jednak jak fakt iż Twilight znalazła Cadance(choć akurat wysyłanie jej tam było głupotą). Moim zdaniem dość oczywistym wnioskiem z tego jest, że inwazja została PRZYŚPIESZONA, a tak naprawdę miała odbyć się nocą - z osłabioną tarczą, tak by szybko pokonać nocne straże, zabić lub unieszkodliwić śpiącą Celestię, Lunę pewnie też(właściwie podczas dnia mogła po prostu spać...). Wtedy tymbardziej udałoby się to zrobić w sposób niezauważony. I nawet nie potrzeba by aż takiej przewagi liczebnej.

      No a ciała? Cóż zapewne użyłaby rozległych jaskiń pod Canterlotem, odcinek i na to dostarczył odpowiedzi. Z mieszkańców pewnie wyciągnęłaby siłą jak najwięcej informacji, by jej podmieńce mogły dobrze odrywać swoje role, możliwe też, że zmusiłaby ich do odbudowania zniszczeń(wszak jak wiemy większość populacji Canterlotu to jednorożce, więc mogłaby to wykorzystać). Tych konkretnch kucyków już nie musiałaby żywić, bo wystarczyłyby jej zapewne te inne...

      Po prawdzie mam też teorie, że podmieńce - może już kilka królowych temu - wynalazły pewien specjalny narkotyk, który pozwala do tego stopnia przytępić percepcje kucyka, że ten nie będzie wiedział nawet, że został pojmany, i będzie mu łatwo wmówić, że jest w domu np przy kochającej żonie, którą tak naprawdę będzie udający ją podmieniec, który nawet nie będzie musiał się specjalnie wysilać by przekonująco grać. W ten sposób podmieńce byłyby wstanie - pod ziemią, albo gdzieś w odległym odizolowanym miejscu - zorganizować "obozy koncentracyjne", gdzie wyzyskiwałyby miłość z kucyków. Sądzę, że spotkałoby to tylko populację Canterlotu i inne ewentualne niewygodne kucyki, które zaczęłyby coś podejrzewać. Czy też z tymi, które poznałyby się podczas audiencji na tym kim naprawdę jest "Celestia"(bo sądzę, że potem Chrysalis postawiłaby się w jej roli, generalnie nie byłoby problemu z brakiem głowy państwa... zresztą moim zdaniem Equestria nie wygląda ni trochę na biurokratyczne państwo, odnoszę raczej wrażenie, że biurokracji tam praktycznie nie ma). W końcu na sali łatwo byłoby takiego kucyka niezauważeni pochwycić i podmienić.
      No i swoją drogą uważam też, że tym narkotykiem - później magicznie wzmacnianym przez Chrysalis - mógł zostać otruty Shining(raczej niewielką dawką, by zdawał się wciąż normalny i dlatego trzeba było dokładać magię dla efektu).
      [eh tak długie to wyszło, że potrzebowałem aż 3 wiadomości... irytujący jest ten limit znaków]

      Usuń
    12. Wow tekstu tak dużo.

      Od początku, niestety nie ja projektowałem regulamin bloga i choć nie ma tam słowa o zakazie poruszania tematów politycznych i religijnych w komentarzach, redaktorzy nie mogą pisać postów na takie tematy. Jest to takie niepisane prawo fandomowe. Religia be. Co prawda razem z polityką dopuszczalna w fanfikach, (musisz niby dać tag [controversy], ale widuje się go rzadko) ale jak się dowiedziałem, patrzy się na takie ścisłe nawiązania raczej krzywo. No chyba, że religia jest krytykowana. Jedyny punkt regulaminu jaki tu pasuje, to pkt. 6. "Administracja ma zawsze, ale to zawsze rację. Bez wyjątków." Czyli jeśli się będziesz kłócił z moderatorem, to dostaniesz banhammerem po pyszczku :)
      Dość na ten temat. Może jakiś administrator rzuciłby trochę światła na tę kwestię, gdyby któryś czytał komentarze.

      Miłość i tolerancja to piękne hasło i bardzo chrześcijańskie w dodatku. Nie chcę się bać go używać tylko dlatego, że ktoś wypaczył jego znaczenie, bo w ten sposób przyznam mu rację. Choć to prawda, że mniej popularne "przyjaźń i zrozumienie" jest w bezpieczniejsze.

      Na temat zła się nie wypowiem. Musiałbym pisać przez kilka dni, żeby chociażby skończyć przedmowę do wstępu i wrzucić tu potem link do dokumentu.

      Naszła mnie właśnie straszna myśl. Jeśli Celestia i Luna zostały by zamordowane/uwięzione, kto podnosiłby słońce i księżyc?

      Limit znaków jest niestety niezbędny bo jeśli zostałby zdjęty, to 0,13 sekundy później pod każdym postem znalazł by się komentarz z całym scenariuszem Filmu o Pszczołach, w którym każde słowo pszczoła i pszczoły było by zastąpione scenariuszem pierwszej części Equestria Girls, w którym każde słowo "Twilight" było by zastąpione całym fanfikiem FoE - Project Horizons i tak dalej.

      Usuń
    13. Myśłe, że obawy by to(brak limitu znaków) cokolwiek zaszkodziło są trochę na wyrost.
      I właśnie to niepisane prawo fandomowe jest niewypowiedzianie chore. To że "religia be". Już tym bardziej patrzenie krzywo jeśli religia jest pokazywana inaczej niż krytycznie(znaczy w sumie krytykowanie tych heretyckich - ale pod warunkiem, że za to co faktycznie jest w nich złe! - to nawet rozumiem, i to by nawet na plus było). Z drugiej strony w "Si Deus nobiscum"(moim zdaniem najlepsze opowiadanie o kucach zaraz po "Past Sins") były bardzo bezpośrednie nawiązania do chrześcijaństwa(głównie do katolicyzmu, zresztą nawet tytuł to cytat z listu świętego Pawła tylko po prostu po łacinie), ba był nawet ksiądz, który wyłożył dlaczego kucyki nie mogą być dziełem szatana:D A jakoś nie widziałem, by to opowiadanie było kiedykolwiek za to krytykowane. Choć zabrakło mi w nim pod koniec chrzcenia kucyków, a przynajmniej chrztu Luny i Celestii. A po prawdzie to chętnie bym widział taki motyw jak możliwość wyczucia realnej obecności Chrystusa w Eucharystii przez alikorny... no, ale przynajmniej było nawiązanie do symboliki jednorożca i pierwotnej symboliki tęczy.

      Ja tam rozumiem i toleruję, to że nie wszyscy są katolikami - choć nie powiem, że nad tym nie ubolewam, bo sami siebie tym krzywdzą - ale żeby religia jako taka była be, a homoseksualne pary już nie? No czegoś takiego to po prostu nie mogę zdzierżyć! Dobrze, że chociaż clopy i gore nie jest tu tolerowane, bo tak to już kompletna degrengolada by była.

      "Miłość i tolerancja" owszem jest pięknym i bardzo chrześcijańskim hasłem, ale tylko w poprawnym rozumieniu obu tych słów(bo i z miłością to jest średnio, dziś mam wrażenie, że niektórzy utożsamiają ją z samą sferą erotyczną). A niestety większość używa go właśnie w tym wypaczonym - czego najlepszym dowodem jest mnogość wymyślanych homoseksualnych par, z których przecież żadna nie ma najmniejszego oparcia w serialu, wiele nawet jest z nim bezpośrednio sprzeczne.
      Nie mówiąc o tym, że o ile o miłości faktycznie była mowa(szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę 4 rodzaje miłości i teorię o 4 księżniczkach miłości - którą osobiście wyznaję), to jednak słowo tolerancja ani razu nie padło(chyba nawet w żadnych oficjalnych materiałach promocyjnych), w ogóle tolerancja w dzisiejszym, patologicznym rozumieniu tego słowa(czyli głównie jako akceptacja rozmaitych dewiacji, czy ogólnie pozwalanie na zło) w ogóle się w serialu nie pojawiła, wręcz przeciwnie, negatywne postawy zawsze były krytykowane.
      Z tym, że nie chcesz się bać go używać z jednej strony rozumiem(choć nie widzę w tym przyznania komukolwiek racji - zresztą to hasło jest podczepione do serialu mocno na siłę), z drugiej łatwo zostać opacznie zrozumianym używając go. A przecież jest napisane, by nasza mowa była "tak - tak, nie - nie"
      "Przyjaźń i zrozumienie" faktycznie jest bezpieczniejsze, ale jednak trochę dziwne i też naciągane.

      A gdyby zamordowano lub uwięziono Celestię i Lunę... cóż uwięzienie wydaje mi się, że nie byłoby problemem. Chyba, że zastosować by często spotykany w opowiadaniach koncept blokady magicznej(który mnie w sumie średnio przekonuje, a już zwłaszcza w odniesieniu do alikornów). A gdyby umarły... cóż kiedyś na pewno umrą(nie ma niczego co wskazywałoby na to, że są nieśmiertelne, o wiele logiczniej moim zdaniem jest zakładać ich długowieczność. Osobiście zakładam, że długość życia alikorna to 3000-4000 lat.), zapewne albo ich obowiązkami zajęłyby się po prostu jednorożce(jak to bywało gdy brakło alikornów), albo inne alikorny jak Cadance, Twilight czy Sunset, w przyszłości może i Flurry.(Choć najbardziej bym stawiał na Twilight i Sunset, zajmujące się odpowiednio księżycem i słońcem.)

      Usuń
    14. @Lyokoheros > Jakim prawem polityka FGE zabrania poruszania tematów religijnych? Żeby nie można było wspomnieć o religii, a bez problemów w postach mogły przechodzić różne homoseksualne pary? To chore! To przecież jawna i bezczelna dyskryminacja.
      W dodatku przecież sama seria jest - w swych wartościach i przesłaniu - bardzo katolicka


      Za chwile się dowiemy, że katolicy mają monopol na dobro, więc ateiści, wyznawcy innych religii i homoseksualiści to źli ludzie, więc nie można ich pokazywać.

      Druga sprawa, rozumiem potrzebę neutralności nie tylko dlatego, że jestem ateistą, ale również dlatego, że obecność religii to miecz obusieczny. Wyobraź sobie, co by było, gdyby religia katolicka została jawnie umieszczona w serialu? Ateiści i wyznawcy innych religii nie chcieliby tego oglądać, bo czuliby się dyskryminowani lub uprzedzeni, ale katolicy też nie chcieliby oglądać, bo uznaliby, że ich uczucia religijne zostały urażone. Dla Kościoła katolickiego jednorożce to szatan albo pogaństwo, więc jak to pogodzić z religią katolicką? A to nie koniec problemów. Serial to przecież produkt komercyjny. Czy chciałbyś, żeby Twoja religia była wykorzystywana do zarabiania pieniędzy przez wielką korporację?

      Tego typu rozważania mogą dotyczyć wszystkiego, również bloga. Ten blog jest skierowany do wszystkich bronies, a nie tylko do katolickich bronies.


      Wracając do Chrysalis, miałem na myśli wydarzenia z przed finału 6. sezonu. Wiadomo, że Twórcy musieli coś wymyślić, żeby widz nadal mógł sądzić, że królowa jest zła, a nie że tylko konflikt interesów pomiędzy kucykami a podmieńcami.

      Sorry, że dopiero teraz odpisuję.

      Usuń
    15. @Daniel86 Katolicy nie mają monopolu na dobro, jestem tego pewien. I na tej stronie jest dokładnie na odwrót: nie można pokazywać żadnej religii, a homoseksualizm jest w porządku jeśli chodzi o statkowanie kolorowych koników, a nie dyskusję na temat moralności.

      @Lyokoheros Mam na myśli to, że jeśli ktoś wypacza znaczenie pewnego stwierdzenia to jeśli nie zareaguję to tak jakbym zaakceptował to nowe znaczenie. Jeśli ktoś ogłasza, że od teraz "tolerancyjność" oznacza zgodę i akceptację poglądów i działań drugiego człowieka to moja bierność będzie przyzwoleniem. Tolerancja oznacza, że nie ingeruję bezpośrednio w poglądy i działania innych i szanuje je, ale zachowuję prawo do niezgadzania się się z nimi i krytyki tychże. Dlatego gdy ktoś zarzuca mi nietolerancyjność z powodu mojej krytyki, odsyłam go do słownika. Wiele pojęć, które słynęły z głębi i jasno określonych granic oddziaływania zostało wykorzystanych i uproszczonych przez media i trafiły do powszechnego obiegu pod delikatnie zmienionym znaczeniem. Dlatego Wikipedia na przykład pisze, że "W praktyce „tolerancja” wskazuje na poparcie dla postaw, które są przeciwne dyskryminacji etnicznej, rasowej czy religijnej." Słowo klucz "w praktyce". W praktyce, jeśli jesteś mniejszością to wszystko co godzi w twoje przekonania zostaje ostemplowane znakiem "nietolerancyjny". Nietolerancja stała się dziś uniwersalną bronią do walki z wszystkimi, którzy nie zgadzają się z wieloma cechami współczesnego społeczeństwa. Szkoda, że są miejsca na świecie, gdzie mniejszości religijne, etniczne i te związane z orientacją seksualną są niszczone ogniem i mieczem, a świat przyzwala na to, a nawet wymyśla coraz to nowe wymówki usprawiedliwiające takie działania. Taka Arabia Saudyjska na przykład.
      Filozofowie zmagali się z zagadnieniem, czy nietolerancja może być tolerowana. Czy jeśli sprzeciwię się naziście twierdzącemu, że niepełnosprawni nie są ludźmi to nazista może oskarżyć mnie o nietolerancję względem jego poglądów? Większość współczesnych państw w swoich prawach rozprawiła się z tym zagadnieniem w podobny sposób uznając, że nietolerancyjne idee i grupy muszą zostać zakazane jako zagrożenie dla społeczeństwa. Niektóre państwa uznają prawo do istnienia grup nietolerancyjnych, dopóki ich działania nie zagrożą grupom tolerancyjnym. Dlatego nawet w naszym prawie występuje ciekawy przypadek, gdy wolność słowa i światopoglądu jest zagwarantowana konstytucją, a używanie symboli faszystowskich i nazistowskich karalne według ustawy. Nie chce tu wyjść na zwolennika totalitarnych symboli, ale jeśli tolerujemy wszystko, to wszystko bez wyjątku, a nie dzielimy na "dobrą" i "złą" tolerancję. Wracając do meritum, jeszcze raz powtarzam: tolerancja nie oznacza akceptacji zachowania i poglądów innych niż nasze, tylko ich poszanowanie z otwartą furtką do krytyki i dyskusji.

      Usuń
  2. Ja wyobrażam go sobie jako uciekiniera z jakiegoś innego kraju. Wiemy że equestria jest tylko krajem więc wizja takiego uciekiniera mogłaby nam przybliżyć inne miejsca nawet lepiej niż mapa. Fajny byłby np kraj gargulców których skóra przypominałaby bardziej kamień albo coś w tym stylu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Interesująca wizja... no i moglibyśmy przy okazji dowiedzieć się może czegoś więcej o Skorpanie...
      (ale tak na marginesie to Equestria ma aż 3 znaczenia - kraj Luny i Celestii, kraina geograficzna(ciężko stwierdzić czy cały kontynent, czy jego część) i właśnie świat(ok to znaczenie występowało głównie w filmach Equestria Girls, ale w wyrażeniu "Co na Equestrię" też raczej o to znaczenie chodzi))

      Usuń
    2. Czemu te kucyki muszą być takie skomplikowane?

      Usuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty