Komiks My Little Pony tom 5 - recenzja


Lustrzane Odbicia - recenzja


Uwaga! Cała poniższa recenzja zawiera sporo spoilerów, dlatego osoby, które absolutnie nie chcą mieć niczego zdradzonego, informuję już na wstępie: komiks jest super, wspaniały, genialny, maksymalna ocena, kupujcie w ciemno!
Ci, którzy tolerują pewne delikatne uchylenia rąbka tajemnicy, mogą przeczytać jeszcze kilka poniższych akapitów, a nim przejdę do opisu fabuły, to umieszczę odpowiednie ostrzeżenie.

No dobrze.



Komiks wydany przez IDW autorstwa Katie Cook z pomocą Matta Andersona, narysowany przez Andiego Price’a przy pomocy Katie Cook ukazywał się w czterech tomach w okresie 19 marca 2014 – 25 czerwca 2014. Po raz pierwszy miałem przyjemność zapoznać się z nim dzięki Malvagiemu w czerwcu 2014 roku, kiedy ten był jeszcze świeżynką sprowadzaną ze Stanów. Oryginalny tytuł to „Reflections”. Bardzo mi się podobał, ale zdążyłem o nim zapomnieć. Dlatego mimo wszystko tę recenzję napiszę z punktu widzenia osoby nowej w temacie.
Polska wersja wydana nakładem Egmontu jako jednolita całość pojawiła się parę dni temu, czyli 15 czerwca. Wpasowuje się w styl całego wydania, a więc mamy na grzbiecie cyfrę „5”, na pierwszej stronie okładki ilustrację tytułową, a na ostatniej typowe tzw. „wektory od Habsro” z postaciami i krótki opis tomu.
Osoby znające wydanie angielskie być może kojarzą, że dwie części miały okładki, które połączone ze sobą brzegami tworzyły jedną, większą kompozycję. Po jednej stronie byli bohaterowie o mentalności znanej z serialu (czyli Mane 6 jako dobre, uśmiechnięte, a Chrysalis jako zła), natomiast na drugiej odwrotnie.
O ile strzałem w dziesiątką wydaje się wybranie jako okładki właśnie tego obrazu, to wielka szkoda, że jest tylko jedna połowa (ta „dobra”). Drugiej nie ma ani w środku, a nie widzę też, aby można było kupić komiks w innej oprawie. To właściwie jedyna wada polskiego wydania.
Poza tym jest bardzo porządnie. Wiele osób przyznaje, że tłumaczenie ma wysoki poziom, a niektórzy wręcz polską treść stawiają ponad angielską. Mamy bardzo sprawne poradzenie sobie z różnymi angielskimi grami słownymi. Odrobiono lekcje i tam, gdzie komiks styka się z twórczością fandomu, nie kombinowano na siłę, a zostawiono tak, jak to fandom wymyślił.
Cytaty z piosenek przetłumaczono, ale w ramce u dołu strony przytoczono oryginał i źródło. Bardzo dobre rozwiązanie!
Co do samych grafik, to mamy charakterystyczny dla Price’a styl, w którym główna akcja to jednie pewna część treści kadru. Warto obserwować zarówno elementy tła, pośród których czai się wiele ciekawostek i easter eggów, ale także kompozycje stron. Nierzadko fakt, że ramki ułożono w taki, a nie inny sposób, to bardzo istotna sugestia artystyczna. Bardzo lubię tak konstruowane komiksy.
Sam charakter grafik może wydać się minimalistyczny, gdyż nierzadko elementy nieco oddalone są narysowane bardzo oszczędnie. Oczy tracą tęczówki, skrzydła pióra, a postacie składają się ledwie z paru kresek. Jednak zdecydowanie Price umie rysować i mamy wielokrotnie plansze pełne detali i cieniowania. Ktoś mógłby narzekać, że to zaburza styl. Mi jednak podoba się, jeśli jedna strona jest szczegółowa, druga niekoniecznie.

Wydaje mi się, że jeśli chodzi o rzeczy techniczne, to mamy je za sobą. Czas przejść do opisu komiksu samego w sobie, a więc i spoilerów. Będzie ich sporo, więc osoby, którym to przeszkadza, powinny przerwać lekturę recenzji właśnie w tym momencie.
Jeszcze tylko obrazek – separator bezpieczeństwa…



Połączone dwie okładki wydania angielskiego.


I jesteśmy!

Fabuła opowiada o niezwykłym wynalazku Starswirla Brodatego i konsekwencjach jego użytku. To cudowne lustro będące portalem do innych światów, pośród nich znajduje się rzeczywistość odwrotna, gdzie to, co w znanej nam Equestrii jest złe, to tam jest dobre. Ale i niestety działa to w obie strony.
Czarodziej będący doradcą Celestii zaprasza ją do wspólnych podróży, podczas których natykają się właśnie na ten szczególny odwrotny wymiar. Spotykają tam nie kogo innego, a szlachetnego Sombrę, który mądrze i czule rządzi swoim krajem. O Ile Starswirl rozkochuje się w miejscowych specjałach jak kawa, o tyle młoda (rzecz dzieje się przed wygnaniem Luny), wrażliwa biała księżniczka doświadcza o wiele potężniejszego, wyższego uczucia…
Niestety, ale pojawia się pewna bardzo niesprzyjająca zależność i niektóre działania w jednym świecie odbijają się na drugim. Kiedy Luna się buntuje i zostaje wygnana, to w drugim świecie staje się idealnie inaczej, a więc Pani Nocy pełni funkcję przemiłej osóbki, co kontrastuje z jej wredną siostrą. Ponadto romans między monarchami płonie coraz mocniej, więc nic dziwnego, że Celestia coraz więcej czasu spędza właśnie w tym alternatywnym wymiarze. Wzbudza to gniew Starswirla, który mając świadomość konsekwencji ingerowania w obce światy zamyka drogę. Serce Celestii pęka.
Mija tysiąc lat, a nasza Luna staje się dobra. Wtedy w tamtym świecie mamy już dwie niegodziwe, potężne alicorny, co sprawdza na niego apokalipsę. A ona ma realną szansę zagrozić także zwykłej Equestrii.

Historia jest bardzo głęboka i całkiem konsekwentnie ujmuje kwestię powiązań między obydwoma wszechświatami. Bohaterowie poznają tę zależność i coraz bardziej jej się obawiają, a także szukają sposobu na uratowanie jednego uniwersum bez niszczenia drugiego. Podoba mi się, że na dobra sprawę nie przeżywają jakiś absolutnie epickich przygód typu walka ze smokiem co dwie strony. Nie… tutaj przeciwnikami są emocje i charaktery, a magiczne okoliczności to jedynie pretekst. Twilight, jako świeżo mianowana księżniczka ma pełno wątpliwości do swojej roli w przyszłości (znamy to z serialu), więc na dobrą sprawę, to szuka potwierdzenia, że na serio nadaje się do swojej roli. To dość wzruszające. Równocześnie moim zdaniem to nie ona jest tak naprawdę główną bohaterką, a Celestia z Luną i Sombrą. A przede wszystkim przepięknie ukazana miłość księżniczki i króla, która jest po prostu literacko urzekająca i piękna, autentycznie rozczulająca. Zawiera pełen wachlarz romantycznych motywów, które bardzo do mnie przemawiały.
Historia jest opowiedziana jak najbardziej na poważnie, choć twórcy tutaj nie byliby sobą, jakby nie zabrakło też momentów do śmiechu. Ciężar warstwy humorystycznej opiera się głównie na dialogach i komentarzach pozostałej części Mane 6, co w sumie znamy z poprzednich komiksów, jednak zastosowano inną skalę. O ile Return of Queen Chrysalis był jak dla mnie ciągiem skeczy i parodią wielu motywów internetowych, o tyle tutaj dużo bardziej powściągliwie strzela się głupimi komentarzami Pinkie Pie czy reakcjami na nie Rainbow Dash lub Applejack. Owszem, ten schemat nadal jest żywy, ale bez przesady.
Oczywiście wciąż warto obserwować tło, gdzie bywa np. Discord. Dobry Discord!
Bardzo zaimponowały mi też pomysły jak zróżnicować oba światy. Przykładowo, w naszej Equestrii Filomena przypomina sylwetką szlachetnego drapieżnego ptaka, powiedzmy orła. W tamtej Equestrii to sęp.
Świetnym pomysłem, była też ściana wypełniona różnymi hasłami i plakatami, pośród których czaiła się lekka szydera z uważnych czytelników: „jeśli to czytasz, być może przykładasz zbyt dużą wagę do tego komiksu”.
Nierzadko bywa tak, że naprawdę dobrze napisane i poprowadzone historie mają zepsute zakończenia: ckliwe, nielogiczne lub absolutnie odstające stylem od reszty. Bywają niestety też skrótowce, gdzie autorowi wyraźnie zabrakło pomysłu na wykończenie głębokiego opowiadania. Tutaj nie byłem rozczarowany, a moje wzruszenie jeszcze bardziej się pogłębiło.

Nie byłbym sobą, jakbym nie poruszył kwestii kanoniczności komiksu a kanonu serialu. Otóż od początku działalności kucykowej IDW w fandomie żyje dyskusja, czy to kanon, czy nie. Zawsze stawałem po stronie poglądu, że to osobny kanon, który jedynie miejscami zazębia się z serialowym. Lustrzane Odbicia moim zdaniem to potwierdzają. Przykładowo, pojawia się odniesienie do Sunset Shimmer i portalu do śiata Equestria Girls, a tamte filmy są spin-offem, co zarówno przyznali twórcy, jak i wynika z samego serialu. Równocześnie pomijając jedno wspomnienie o byłej uczennicy Celestii, więcej o EqD nie ma i fabuła w żaden sposób tego nie wymaga.
W komiksie jest dużo dość dosłownych odniesień do naszego świata, co jak mi się wydaje, jest raczej unikane w serialu, choć przeważnie to easter eggi (jak złoty pistolet z filmu Mężczyzna ze złotym pistoletem).
Wydaje mi się, że każdy kolejny sezon i tom komiksu coraz bardziej oddalają się od siebie pod względem kanonu, a jedynie czasami jest przerzucany most łączący obie wersje… jak np. alicornizacja Twilight. Taki pojedynczy fakt, gdzie to komiks jest aktualizowany do serialu, a nie odwrotnie.


Podsumowując, to najlepszy z wydanych dotychczas w Polsce komiksów o kucykach. Zarówno pod kątem technicznym zachwyca, jak i fabuła w porównaniu z poprzednimi wspięła się na absolutne wyżyny. Jest i powód do śmiechu, i płaczu. Warto było czekać!



Kilka zdjęć z nowego komiksu: 



Tak się prezentuje całość


Kwatera główna... badum tss


Luna wreszcie wysławia się jak na księżniczkę przystało.


Celestia w Sztumie, czyli problemy w nowym świecie.


I jeden z bardziej epickich kadrów! Mroklestia i Złoluna!

Komentarze

  1. Potwierdzam - komiks jest genialny!

    I przypominam o konkursie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakuje jeszcze tylko kadrów z komiksu, co było przy poprzednich reckach :P A zaprezentowana grafika z dwiema okładkami Reflections jest paskudnie niskiej jakości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka naprawiona. Co do zdjęć z aktualnego komiksu to mogę nieco wrzucić w komentarze:)

      Usuń
  3. Dziś odebrałem go z paczkomatu, ale niestety muszę zaczekać z czytaniem do czwartku (egzaminy) ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. „Przykładowo, pojawia się odniesienie do Sunset Shimmer i portalu do śiata[sic!] Equestria Girls, a tamte filmy są spin-offem”.

    Nie bardzo rozumiem czemu fakt, że filmy są spin-offem miałby podważać ich kanoniczność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka była decyzja twórców, że te spin-offy są osobną historią. Ponadto niektóre wątki nie pasują, jak motyw Flasha Sentriego.

      Usuń
    2. Co dokładnie nie pasuje w motywie Flasha Sentryego?

      Usuń
  5. Ta druga okładka to druga część ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam pytanko: czy ktoś z redakcji ma jakieś chody w Egmoncie? Pisałem do nich dwukrotnie z pytaniem czy mają zamiar wydać również inne serie i chyba nie potrafię przebić się przez filtr spamu :v
    Całkowicie rozumiem jeśli nie chcą bądź nie mogą udzielić takiej informacji ale przyjemniej byłoby dostać taką odpowiedź niźli kompletną olewkę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty