Legendarna Przygoda XX



Epicka burza zbliża się do granic Equestrii...
Legendy ożywają...
Wszystko w Waszych kopytach!

Dokonaliście wyboru...



 -Octavia! Technooooo! - ryknęła Chrysalis. 

W tym radosnym dniu Octavia pokazała co potrafi. Z ułożonej wiolonczelistki, grającej dla elit stała się techno - potworem. Oczywiście nie zabrakło elektrycznej wiolonczeli. Vinyl po pozbieraniu szczęki z podłogi szybko dołączyła i razem rozkręcały imprezę wszechczasów.

I hyc o podłogę! Plotem piórwa bęc! - ryknęło z głośników. Wszystkie zebrane kuce jak jedna osoba solidarnie grzmotnęły plotami o podłogę. Chrysalis wrzeszcząc okrutnie podskoczyła pod sam sufit trzymając się kopytami za zadek. Pinkie tuż przed samym "hycnięciem" podłożyła jej pod plot podwędzony Maud kamień nerkowy księżniczki Luny. Królowa z żądzą mordu w oczach rozglądała się za różowym tornadem. 

- Ojoooj. Biedna Krysia - usłyszała znajomy aż za dobrze głos. - Moly pocałuje i przestanie boleć. - Ultraniemoralna wersja Pani Dnia złapała zmiennokształtny zadek. Na nic zdała się cała siła królowej. Plot ściśnięty białymi kopytami, niczym ogromnym imadłem, zmierzał ku swemu przeznaczeniu w postaci pyszczka Molestii. 

Pani Dnia zbliżyła swe usta do krągłości Królowej. Zamknęła oczy i wtuliła się w mięciutkie futerko. Aż zamruczała z zadowolenia przesuwając polikiem po tyłeczku Chrysalis. Królowa poczuła ciepły oddech Pani Dnia na swym plocie. Powoli, delikatnie, Molestia... polizała bolące miejsce. Chrysalis jęknęła cichutko. Raz, po razie język przesuwał się mierzwiąc i mocząc piękną czarną sierść i niebezpiecznie zbliżając się do samego środka. 

- No już... już... - uspokajała melodyjnym głosem Molestia. - Już nie boli, prawda?

Chrysalis oddychała głośno. Jej tylne kopyta drżały i tylko dzięki Molestii utrzymywała się na nogach.

Pani Dnia cofnęła głowę i po raz kolejny zbliżyła swą mordkę do czarnego zadka. Chrysalis szarpała się coraz mocniej. Nic jednak nie mogło jej uwolnić. Desperacko szukała ratunku.

CMOK!

Pani Dnia złożywszy długi pocałunek cofnęła głowę.

Pierwsze co zobaczyła to... otoczoną zieloną poświatą klacz jednorożca w kolorze cienia nocy. W kopytkach trzymała wiaderko z sałatą. Na cienionocnym zadku błyszczał ślad po namiętnym pocałunku. 

- Chcesz gryza? - Cahan, bo też ona to była, podała wiaderko księżniczce.

- Nope - Molestia zacytowała Big Maca. W chwili kiedy kończyła swą wypowiedź, Cahan, tym razem w złotej poświacie, właśnie przebijała swym plotem jedno z okien. 

Zaraz za Cahan, tym samym oknem wyleciało wiaderko. 

- Nic mi nie.. o, sałata! Omnomnomnomnom... - z zewnątrz dobiegło głośne mlaskanie, dziamanie i wszystkie możliwe odgłosy pożerania sałaty.

Zaraz za wiaderkiem wyleciały oba tłumaczorożce wraz z Małą Pipą.

- Miało być bez spoilera! - ryknęła Celestia.

Impreza trwała w najlepsze. Na parkiecie królowała... Maud. Jej autorski głazstep okazał się hitem. 

- Przykumaj te bazaltowe ruchy - szepnęła na całą salę Maud. 

- Ostatnia piosenka przed specjalnym koncertem! - rozległ się głos Vinyl. - Jazdaaaaaaaa!


Główna sala pałacu w Canterlocie huczała. A że wstęp wolny to przybyło wiele sław. Było cymbalistów wielu. Lecz żaden nie śmiał zagrać przy BigMacu. Proszą, ażeby zagrał, podają cymbały. Czerwony kuc wzbrania się, powiada: Kopyta zgrubiały. Odwykł od grania, księżniczek się wstydzi. Kłaniając się umyka. Widząc to Luna podbiega i mówi: BigMacu jeśli łaska, wszak to pojednania chwila. Zagrajże BigMacu. Wszak nie raz przyrzekałeś grać na mym pałacu. BigMac niezmiernie Lunę lubił, kiwnął brodą na znak, że nie odmawia; więc go w środek wiodą. Podają krzesło, usiadł, cymbały przynoszą, Spojrzał z góry, instrument dumnym okiem zmierzył. Wzniósł kopyta, spuścił razem, w dwa drążki uderzył. 


Fajnegacie rusza. I z lekka zarzuciwszy wyloty kontusza i wąsa podkręcając podał kopyto Lunie, i kłaniając się grzecznie w pierwszą parę sunie. 

Zawirował tłum. Słynny w Equestrii taniec został właśnie wykonany pierwszy raz od ponad dwustu lat. Prowadziła Luna z Fajnymigaciami. Za nią Celestia i Kredke. Dalej Dolar z Cahan, kończącą właśnie trzecie wiaderko sałaty. Oba tłumaczorożce. Gandzia z Drżypłoszką. Chrysalis z Małą Pipą, Maud z trzytonowym kamieniem z piramidy Hejhopsa, Rainbw Dash ze zlewem... każdy znalazł sobie bratnią lub siostrzaną duszę do tańca.

Cała czwórka IMBA Alicornów wyszła na pałacowy taras. 

- Dwieście lat.. - szepnęła Celestia i spuściła głowę. - Tyle czasu. A na dodatek przyłożyłam plota do tych zniszczeń.

- Chroniłaś nasze kucyki - odpowiedziała Luna. - Gdyby nie wy zebry by wygrały, a my... byśmy byli martwi. Wszyscy. A teraz zobacz - wskazała kopytem na widok jaki rozpościerał się z trasu.  -Odbudowujemy się. Dzięki tobie jest komu. Coś ci siostro zacytuję. Napisałam to jakieś sto lat temu.

Celestio! Siostro moja! Ty jesteś jak zdrowie, 
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, 
Kto cię stracił. Dziś plota twego w całej ozdobie 
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie" 

- Wreszcie w komplecie - zaczęła Twilight.

 - Nie do końca. Brakuje jeszcze jednego alicorna. - zauważyła Chrysalis. - Mi Amore Cadenzy.

- To co robimy?

A) Odbuduj Equestrię.
B) Wyrusz do Kryształowego Imperium w poszukiwaniu Cadance
C) Zapytaj Lunę o to co się działo przez te lata

Komentarze

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty