Obiady Czwartkowe XIV

nightmare moon,cannibalus,princess luna

"Kid, unicorns can't see into your heart. All ours dumb horns can do is glow, point into the nearest rainbow and play rave music" 

Całkiem sporo czasu zajęło mi zrozumienie faktu, że ta seria nigdy nie będzie miała uporządkowanej struktury czy tematyki, a jakiekolwiek próby skierowania jej na stały tor zawsze kończyły i najpewniej będą kończyć się porażką, prędzej bądź później. Nie mówię od razu że to coś złego, po prostu wymaga ode mnie trochę więcej pracy i uwagi dla serii którą ostatnio zaniedbywałem. Chciałem zdegradować Obiady do typowego bajdurzenia o starych filmach, aby łatwiej mi się je prowadziło, ale tak teraz, jak i w każdym innym przypadku, spaliło to na panewce. Obiady muszą być płynne... Muszą być zupą!


Mój mały problem, czyli siedem sezonów.


Tak, nadszedł ten dzień, albowiem w końcu poruszamy bezpośrednio sprawę taboretową. Wypadałoby, biorąc pod uwagę, że w ciągu całej tej serii nie padło nawet jedno imię bohaterek, a publikacje ukazują się na blogu o no tabene kucykach. Trzeba zrobić administracji zadość i podziękować za miejsce pracy, czyż nie? Zaczynajmy.

Aż do daty premiery, nikt nie był do końca pewien co Hasbro majstruje przy czwartej generacji. Dziwiło użycie Flasha jako głównego silnika do animacji, nazwisko Faust przy tytule głównego producenta jak i zgromadzona wokół niej grupa scenarzystów. Pojawiały się kontrowersje, paru krytyków "automatycznie skreśliło" serial ze swojej listy widząc same tylko obrazki przy produkcji, a artykuły o domniemanym seksizmie podczas kreacji postaci podburzały publikę. Z tego powodu, wielu ludzi czekało aby zobaczyć najnowsze kucyki i przekonać się o co chodzi z tym całym medialnym łoskotem wobec prostej kreskówki.

To, że MLP wzięło internet z całkowitego zaskoczenia nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć - serial implodował w internecie, z początku oczywiście jako internetowy troll, ale z czasem wyewoluowała stała grupa fanów, której szeregi cały czas zasilali nowo przybyli internauci, zaciekawieni fenomenem.

Mineły lata. Ludzie zaczęli odchodzić, początkowy impet fanbase'u został już całkowicie zużyty, ale serial wciąż trwa, a nawet doczekał się spin-offów, które teraz też uzyskają spin-off. I...

I tego właśnie nie rozumiem. Nie rozumiem dlaczego serial wciąż cieszy się oglądalnością. Z okazji początku kolejnego sezonu, chciałbym zapytać was: Po co?

"My little Pony" jest unikalnym serialem. Mądrym, lecz subtelnym w swej mądrości, z porządnie wykreowanymi postaciami i uniwersum. Solidnie napisany, solidnie wykreowany i kultywujący kojący, baśniowy klimat. Jest niczym dorosły, w pełni oddany zabawie z dzieckiem - piękny. Obejrzenie go po raz pierwszy wciąga cię w niezrozumiałą chęć obejrzenia kolejnego odcinka, a po nim kolejnego i kolejnego... Jest to niezwykłe doświadczenie i stanowi jeden z mocniejszych atutów serialu. Aczkolwiek, gdy amok już schodzi  zaczynasz dostrzegać prostotę serialu - najbardziej oczywiste zakończenie jakie przychodzi ci do głowy pod czas odcinka najczęściej jest dokładnie tym zakończeniem, które wykorzystują twórcy, Trochę rozczarowujące,ale oczywiście do przełknięcia.

 Ciężko mi powiedzieć, czy to  z każdym kolejnym sezonem pojawiało się coraz więcej odcinków które zamiast struktury otwartej, nieoczywistej dla widza, przyjmują jedną, liniową konstrukcję, czy też po prostu ja zacząłem ją lepiej dostrzegać, w każdym razie udało mi się wychwycić pewną prawidłowość, którą przestrzega serial.
  1. Wprowadzenie pokazujące wejściową sytuację do problemu.
  2. Przedstawienie problemu.
  3. Bohater otrzymuje wybór między moralnym go rozwiązaniem bądź niewłaściwym wyjściem.
  4. Oczywiście wybiera to drugie, po czym serial przyjmuje budowę tragedii - bohater zmierza ku swojej niechybnej porażce, nie przyjmując do wiadomości własnego błędu.
  5. Oświecenie bohatera poprzez wyeksponowania jego błędu do ekstremum (Molier się kłania).
  6. Przebaczenie i zadośćuczynienie.
 Po zdaniu sobie sprawy z tego schematu, gdzieś mniej więcej w sezonie czwartym, przez chwilę straciłem wiarę w serial, lecz na horyzoncie widniał już sezon piąty, który obiecywał podróż, odkrywanie nowych terenów, coś czego jeszcze nie widzieliśmy! Może doczekamy się na stałą linię fabularną, coś więcej niż jakaś skrzynka i jej klucze! Może postacie, które okazały się bardzo stabilne i po osiągnięciu pewnego plateu przestały w ogóle ewoluować, będą wystawiane na nowe próby, jeszcze bardziej wpływające na ich postać? Utwierdziłem się więc w swojej gorliwości i czekałem cierpliwie.

celestial advice,discord,twilight sparkle,screencap,comic

Oczywiście nie było żadnej podróży, poza pojedynczymi wypadami, które przestrzegały schematu. Sezon piąty był tak przewidywalny, że osoby trzecie musiały mnie zmuszać abym go oglądał, a pod koniec już dałem sobie spokój i tylko czytałem opisy, z których naprawdę można było się wszystko o danym odcinku dowiedzieć. Czułem że po prostu tracę czas, przeżuwając tego samego odgrzewanego kotleta, który mam w ustach od paru dobrych lat, oglądając te same postacie, w tych samych sytuacjach, lecz w nieco innej stylistyce. Mniej więcej w tym momencie postanowiłem pożegnać z serialem. 

Doskonale zdaję sobie sprawę, iż jest to serial dla dzieci - muszą być jakieś uproszczenia fabularne, a pewne kwestie stanowią tabu i nie wykonawcy nie mogą sobie pozwolić na szokowanie widza. Chodzi mi tylko oto, że siedem sezonów to naprawdę za dużo. Dla przykładu: "Bohemian Rapsody" jest niesamowitą piosenką, ale nie oznacza to, że chciałbym jej słuchać 149 razy. Wszystko się kiedyś znudzi, szczególnie gdy ciągnie się przez tak długo. Dlatego też czekam z wypiekami na twarzy na kolejne wieści na temat G 4.5, czegoś, co w moich oczach może odkupić serial z jego win.


Także po co? Dlaczego dalej oglądać MLP:FiM? Liczę na ciebie, FGE, gdyż naprawdę chciałbym wrócić, ale wciąż nie mogę się do tego przekonać.


Komentarze

  1. Czemu oglądam? Bo lubię. Ni mniej, ni więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu oglądam? Siostrzenica mnie wciągnęła w kuce i tak zostało.
    Osobiście ciesze się z każdego odcinka na swój własny sposób, nawet jeśli inni oceniają go na wielki chłam.
    Ja nie odczuwam takiej dużej monotonności. Pamiętajmy o Scooby Doo, które było i jest bardzo przewidywalne, więc tragedii nie ma.
    Oglądajcie moi drodzy bo warto.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem najważniejsze w kreskówkach i ogólnie w serialach to lubić głównych bohaterów i/lub uniwersum. Fabuła ma większe znaczenie w filmach, bo filmy to produkty jednorazowe.

    Zwróćcie uwagę, że w serialach każdy odcinek może mieć osobną fabułę prawie wcale niezwiązaną z poprzednimi odcinkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałbym. Dodam, że nie bardzo mogę sobie wyobrazić bycie fanem filmu. Serialu i owszem, ale nie filmu lub jest to znacznie trudniejsze.

      Usuń
    2. Przecież bohaterowie są nierozerwalnie połączeni z fabułą - jeśli fabuła jest słaba, nie pozwala postaci rosnąć, podejmować decyzji które mają na nią wpływ, iść w określonym kierunku, to bohaterowie cierpią! Co z tego, że lubię uniwersum i bohaterki, jeśli ani ono, ani one od sześciu lat się nie zmieniają! Toż to szaleństwo, patrzeć w kółko na to samo i oczekiwać zmiany, reakcji, uczucia, skoro nigdy go tam nie było.

      Usuń
    3. A co do sprawy fanów filmu, to sprawdź nawet takie FGZ. Problem z wyobraźnią rozwiązany.

      Usuń
    4. @Maciej Narożnyi @Mistrzyni Apostrofów, MLP to akurat nie najlepszy przykład, ale w serialu może być tak, że w jednym odcinku Ziemia zostanie zniszczona przez meteoryt, a w następnym wszystko będzie po staremu. Tak więc wychodzi na to, że fabuła w serialach odgrywa drugorzędną rolę.

      Jeśli każdy odcinek serialu może być osobnym fabularnym bytem, a mimo to nadal chcemy oglądać ten serial, to pojawia się pytanie, dlaczego? Prawdopodobnie z powodu głównych bohaterów, których polubiliśmy, a ponieważ bohaterowie są ci sami i niezmienni, to nie mamy powodu przestawać ich lubić. No chyba, że już nam się znudzą. To samo tyczy się innych stałych elementów serialu.

      Film możemy obejrzeć, a po kilku miesiącach już nawet nie pamiętać, o czym był i czy w ogóle go oglądaliśmy, nawet jeśli się nam spodobał.

      Idealnym przykładem są Pingwiny z Madagaskaru. Zadebiutowały w filmie, ale gdyby nie dostały swojego serialu, czy nadal ktoś by o nich pamiętał? Czy mieliby fanów? itp.


      Mój przykład: po obejrzeniu nowych Atomówek postanowiłem obejrzeć dla porównania stare Atomówki. Pierwsze wrażenie było takie, że serial jest brzydki i dziecinny. Dopiero w połowie odcinków widać było, że to nie jest zwykła kreskówka, a po kilku odcinkach pokochałem główne bohaterki i stałe elementy serialu do tego stopnia, że dziś uważam siebie bardziej za fana Atomówek (głównie starych) niż kucyków pony.

      Nawet wymyśliłem sposób rzetelnego oceniania seriali animowanych. Należy obejrzeć ok. 10 odcinków, bo pozory potrafią mylić. Przypuszczam, że większość krytyków nowych Atomówek widziała tylko fragmenty lub co najwyżej dwa odcinki. Choć nowe Atomówki nie są tak dobre jak stare, to po zagłębieniu się nawet w nich można dostrzec kilka elementów, które ostatecznie ratują ten serial.

      A film? Film to po prostu jeden długi odcinek. A gdzie pozostałe 9?


      Nie wykluczam też, że mogę być specyficznym przypadkiem. Męczy mnie poznawanie nowych rzeczy, a w przypadku serialu włączam go i wiem, że to będzie ten sam serial, który polubiłem i który już znam. Od lat też gram w te same gry (i tak nie mam growego komputera dla nowych gier, a jedynie tylko laptopa).

      Usuń
  4. Bardziej niż dla serialu jestem tu ze względu na fandom, który wciąż się zmienia wraz z każdym kolejnym sezonem; dla tych wszystkich dzieł, które zalewają internet.
    Co do serialu, to fabuła nigdy nie była jakaś porywająca. Jednak nadal jest to fajna kreskówka, pełna żartów i ukrytych smaczków.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oglądam dalej z zaciekawieniem, ale jednak liczę na jakiś konkretny koniec, liczyłem, że the movie zakończy wszystko a tu taki zonk, 8 sezon w 2018, ile można

    OdpowiedzUsuń
  6. My Little Pony oglądam dalej, nie opuściłem żadnego odcinka a przestanę oglądać kucyki tylko wtedy kiedy przestaną je emitować. Serial wciąż się zmienia, rozwija się i doskonali ale zdarzają się też większe lub mniejsze potknięcia. Prowadzenie fabuły w odcinkach nie jest łatwą sztuką, co może pokazywać "Wolny dzień Applejack", ale nikt mi nie wmówi, że "Aleja szyku" nie jest wyśmienitym odcinkiem. Lekcje przyjaźni nie są, i chyba w sumie nigdy nie były napędem odcinka, a jedynie wymówką dla jego całej fabuły. Czytając jedynie opisy odcinków wiele się traci, spróbuj przeczytać opis finału czwartego sezonu i powiedz mi w twarz, czy da się z niego wyciągnąć taką samą satysfakcję, jak z obejrzenia walki Twilight z Tirekiem. Powiedz mi, że opis odcinka "Opowieść o serdeczności" ci wystarczy a sprawię, że zapomnisz piosenkę ostatniego, świątecznego ducha. Zapomnij też o wszystkich żartach z odcinków "Wielka tajemnica Pinkie" i "Stara przyjaźń nie rdzewieje" bo ich w opisach odcinków nie ma. Takich przykładów mógłbym podać naprawdę wiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie chcę nic ci wmówić, Michał. Ja po prostu mam dość nic nieznaczących, przewidywalnych odcinków, jakimi usiana jest seria. Oglądanie serialu, nie ma być biegiem po polu minowym, w którym błagasz, żebyś tym razem trafił na coś dobrego. Samo przeczytanie dwóch zdań nie powinno wystarczyć abyś znał fabułę na dobrym poziomie, a jednak tak się dzieje w przypadku MLP. Te dwadzieścia minut oglądania odcinka mogę przeznaczyć na np: nowego Samuraja Jacka i dzięki temu pod koniec dnia znam fabułę obu seriali, a nie tylko jednego.

      Usuń
    2. Wiele odcinków MLP ma znaczenie i buduje uniwersum, wystarczy tylko umieć to dostrzegać, czytać między wierszami. Nie każdy odcinek będzie jednak to robił i nie ma sensu od niego tego wymagać. Znanie fabuły to jedno, poznanie odcinka, jego żartów, smaczków, dialogów, relacji między postaciami, nowych elementów, poznanie nowych postaci, słuchanie piosenek to drugie. Suchy opis tego nie odda. Nawet oglądanie słabych odcinków daje dosyć sporo, można się dzięki temu też wile nauczyć. Po tym co zobaczyłem w MLP obejrzałem parę seriali i filmów i miałem zupełnie inne doznania niż przed obejrzeniem kucyków. I, cholibka, nie powiesz mi, że Jacek też nie jest przewidywalny. Animacja ruchu podczas walk jest do bani, to co się stało ze Szkotem w piątym sezonie jest jakimś żartem, "droga" jaką obierze Ashi była wiadoma już od chwili zwiastuna a i tak dzięki odcinkowi XXXII wiemy jak to się wszystko skończy. Mimo to i tak oglądam piąty sezon, moment kiedy wszyscy na koncercie składali dłonie w literę "S" był epicki, spadające liście z pierwszego odcinka były dosyć mocne a rozmowy w barze o Samuraju były poruszające. Tych momentów też nie da się poczuć w suchym opisie a właśnie z samego opisu też można poznać fabułę na dobrym poziomie.

      Usuń
    3. Nie chodzi mi o samą przewidywalność fabuły, lecz o strukturę na jakiej jest zbudowana. Samuraj Jack bardzo rzadko wpada w tą pułapkę w której notorycznie tkwi MLP - statyczność. Jest to serial bardzo organiczny, odpowiednio stonowany i wyważony, lecz wciąż - przeznaczony dla młodszej widowni (no, młodzieży), co oznacza że oczywiście nie będzie to zawiła intryga godna "Tabu".

      Boli mnie też bezsensowność serialu (który zdaję się będzie ciągnąć aż do 2020, czyli roku w którym kończy się umowa z Hasbro), który drwi sobie z klasycznej budowy serialowej - Wstęp, rozwinięcie, zawiązanie, punkt kulminacyjny, rozwiązanie - innymi słowy zmierza do nikąd.

      Co z tego że poznaję świat, jeśli rzadko kiedy jest w ogóle wykorzystywany. Jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie i właściwie nie wiadomo do końca też po co, skoro na przestrzeni czasu dostajemy sprzeczne informacje. Po co mi żarty i smaczki? Znam już bohaterów i ich relacje, nowe postacie nie mają najczęściej żadnej głębi, dialogów na poziomie wartym cytatów też jakoś sobie nie przypominam... Mi chodzi też o czas, surowiec którym obecnie dysponuję w bardzo małych ilościach. Jak siadam po nocy do komputera, naprawdę nie chcę marnować mojego czasu na kolejny fragment taśmy, która przewija się w kółko przez już siedem lat. Mam książki do przeczytania, filmy do obejrzenia, seriale do śledzenia i naprawdę MLP musiałoby stanąć w obecnej chwili na głowie, żeby wrócić do tego kręgu. Co może się dokonać przez G4.5 ...

      Usuń
    4. To jest naprawdę dobry serial, ale po co półtora setki odcinków?

      Usuń
    5. Cóż to już zależy czego wymagasz od serialu. Taki np. South Park ma ponad 250 odcinków, Family Guy niecałe 300 nie wspominając o Simpsonach którzy przebili barierę 600 epizodów. A i tak te seriale mają całą rzeszę fanów. W pewnym momencie też przerzuciłem się na inne seriale, tak jakoś pomiędzy sezonami dokończałem Legendę Korry i zacząłem Steven Universe. Nie mówię, że na MLP trzeba poprzestać i poświęcać mu tak wiele uwagi. Jednak w pewnym momencie też myślałem, że kucyki nie dadzą mi tego co dawał mi Steven, czyli tortur spowodowanych uczuciami czy tego, co oferowała Korra, czyli pysznie wyglądające walki i poruszającą fabułę. Akurat wspominam te dwie kreskówki nie bez powodu bo w jakiś dziwny sposób, dzięki nim zacząłem dostrzegać pewną głębię w kucykach. Częściej zwracałem uwagę na wyrazy twarzy, tony głosu podczas dialogów i poznawałem lepiej całą historię. Gdyby nie kucyki to nie umiał bym odczuwać satysfakcji z oglądania Korry i Stevena jak i gdyby nie ci dwaj to nie poznał bym lepiej kucyków.

      Nie da się ukryć, że postrzegamy MLP na dwa inne sposoby i w sumie nie da się określić który jest słuszny. Skoro kucyki już ci nie wystarczają to można je zmienić na coś innego, jest sporo całkiem niezłych animacji i jest w czym wybrać jakąś alternatywę. Zawsze możesz zaryzykować, odpuścić sobie jeden odcinek Jacka i spróbować obejrzeć odcinek by przekonać się, czy faktycznie warto poświęcać czas kucykom.

      Usuń
  7. Ja oglądam serial tylko i wyłącznie dla piosenek, i większość serialów które lubię oglądam z tego powodu. Jak się chce obejrzeć coś z fabułą to radzę się przerzucić na filmy. Zootopię na przykład. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. W serialach fabuła może być dobra, natomiast w filmach fabuła musi być dobra, bo słaba fabuła w filmie to słaby film.

      Co do muzyki, w życiu nie obejrzałem ani jednego odcinka Leniuchowa (LazyTown), ale uwielbiam muzykę tego serialu.

      Usuń
    2. Słuchałem Leniuchowa zanim było to jeszcze modne :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty