Legendarna Przygoda XXX
Epicka burza zbliża się do granic Equestrii...
Legendy ożywają...
Wszystko w Waszych kopytach!
Dokonaliście wyboru...
- Ustawcie okręt za ciemną stroną księżyca - zaczęła Celestia. - Twilight - zwróciła się do lawendowej alicorn. - Wybierz grupę kucyków i opracujcie zestaw transmisji dla mieszkańców tego świata. Będę w swojej kajucie.
Celestia wstała ze swego fotela i udało się do derpowindy. Szalona przejażdżka szybem zakręconym jak jelita zaatakowane salmonellą, była świetną rozrywką pozwalającą nieco zabić nudę wynikającą z niemal identycznych dni służby na okręcie.
Idąc korytarzem zatrzymała się przy replikatorze. Już miała wydać polecenie, gdy usłyszała za sobą głos;
- Hail Chryalis!
Celestia poderwała się. Obróciła głowę. Stojący obok niej Podmieniec wyraźnie się speszył. Celestia przyjrzała się koucykowi. Na głowie miał nowiutką pikielhaubę z wielką serową swastyką. Czarny, błyszczący pancerz i takież podkowy dopełniały reszty.
- Przepraszam - zaczął. - Czy nie widziała Wasza Wysokość Chryalis? Chciałbym ją znaleźć i pozdrowić. Hail Chrysalis! - ryknął na koniec wyciągając prawe kopyto przed siebie. - Właśnie tak.
- Kim jesteś? - zapytała Celestia.
- Jestem Andrzej - odpowiedział... Andrzej. - Szkoda że nie widziała Wasza Wysokość Chrysalis - aż tupnął podkreślając rozczarowanie. - Jej nadejście zostało nam przepowiedziane wieki temu. Chrysalis uratuje Equestrię, wyrzucając z niej wszystkie niekuce, czyniąc krainę CZYSTĄ! Bez gryfów, bizonów, psów, minotaurów....
- Ciszej - syknęła Celestia. - Ktoś idzie!
- Co?! Kto! Chrysalis? - kucyk ponownie podniósł prawe kopyto. - Hail Chrysalis! - tym razem słyszało go chyba pół pokładu.
- Nie, nie - uspokajała pani Dnia. - To może być niebezpieczne.
- Niebezpieczne? - odparował kpiąco Andrzej. - Nie ma żadnego niebezpieczeństwa! Oddział!
Po chwili, Celestia usłyszała miarowy krok dziesiątki kucyków. Błyszczące pancerze, groźne miny, jednostajny odgłos podków i wielkie serowe swastyki robiły pewne wrażenie. Oddział przydreptał w okolice Andrzej i zatrzymał się.
- Imponujące, prawda? - zapytał z wyraźną dumą Andrzej.
- Owszem.
- Jesteśmy w pełni wyszkolonym oddziałem samobójczym. Możemy strzelić samobója w 20 sekund.
Celestia nie widziała co powiedzieć. Nie uszło to uwadze Andrzeja.
- Wasza Wysokość mi nie wierzy, prawda?
- Ależ skąd.
- Starczy, Wasza Wysokość. Udowodnię, że mówię prawdę! - Podmieniec odwrócił się do reszty. - Oddział!
- HAIL CHRYSALIS!!! - ryknęły Pszemki unosząc prawe przednie kopyta.
- Strzelamy samobója!
1... 2... 3... 4... miecze z przeraźliwym dźwiękiem wyskoczyły z pochew 5... 6... 7... 8... Pszemki równio jak jeden Podmieniec odchyliły specjalną samobójcza klapkę 9... 10... 11... 12... miecze zniknęły pod pancerzami.
- Arghhhh.- rozległo się krótkie i oddział padł na podłogę.
- I jak teraz? - zapytał Andrzej.
- Piękne - odpowiedziała Celestia.
- Teraz mi Wasza Wysokość wierzy?
- Owszem.
- Niech Wasza Wysokość spojrzy - Andrzej podszedł do oddziału. - Wszyscy martwi. Ten nie żyje, ten też martwy - wskazywał kolejne kuce. - Tutaj też zgon. I tutaj. Ten to dopiero nieżywy. Wszyscy martwi! - z wyraźną duma obwieścił na koniec. - Dobre kucyki! Żadne tam niekuce! Ich imiona będą znane wiecznie! Pszemek - wskazał na jednego.
- Pszemek - pokazał kolejnego. - Ten mały... - zatrzymał się przy kolejnym. - I ten nieco większy. Ich imiona będę niemalże znane wiecznie! Zaraaaaaz... - Andrzej wyraźnie się zdenerwował. - Ktoś tutaj jest żywy! Wstawaj! Co to ma być?!
Oddział zaczął się powoli podnosić.
- Co?! Jak?! To wy żyjecie?! - Andrzej już nie ukrywał swojej wściekłości.
- Myśleliśmy że to tylko ćwiczenia - pisnął Pszemek
- CO?! Ja wam dam ćwiczenia. Za karę wieczorem wypierzecie skarpetki Księżniczki Luny. TE SKARPETKI!
- Ojej...
- O nie...
- Za co...
Celestia zdębiała. Nikt nie był w stanie nawet podejść do tych skarpetek. Tysiąc lat noszenia podczas wygnania na księżyc zrobiło swoje. A Lunie nie towarzyszyła żadna pralka i proszek do prania. Zapach tysiącletnich skarpet wygnał z nieba słońce i powodował masowe halucynacje - stąd wszyscy widzieli Nightmare Moon i dopiero siła czyszcząca Elementów Harmonii (do koloru) z aktywnymi mikro zaklęciami pozwoliła na częściowe pozbycie się problemu. Skarpetki zostały zamknięte w magicznym koszu na pranie, by nigdy nikomu nie uczyniły krzywdy. A Luna dostała kilka nowiutkich czwórek, własną pralkę i dwie tony proszku do prania.
Tymczasem oddział Pszemków podreptał dalej szukać Chrysalis.
Celestia dotarła wreszcie do swojej kajuty. Zmęczona spotkaniem z dziwnym oddziałem bardzo szybko zapadła w sen.
***
- Przygotowałam specjalny komunikat dla mieszkańców tej planety. Postarałam się by był maksymalnie zrozumiały i zawierał obraz najlepszych Equestriańskich wartości. Ponadto widok naszej krainy, Waszych Wysokości i zwykłych kucyków. Najpierw, komunikat powędrował do wybranej grupy ludzi. Potem otoczyłam okręt polem czasowym i przerzuciłam nas o cztery obroty tej planety wokół gwiazdy do przodu. Następnie umieściłam kolejny komunikat w miejscu, gdzie ludzkość zbiera swoje. Niestety, nie wiemy co poszło nie tak. Spójrzcie na to; Twilight wskazała na ekran.
- Według moich wyliczeń, pierwszy komunikat odebrała ludzka samica o imieniu Lauren Faust. To ona odpowiada za dalsze wydarzenia. Dla ziemian jesteśmy... kreskówką dla małych ludzkich dziewczynek.
- A gdyby tak zainteresować tym, starszych? - zapytała Cadance. - Jestem w stanie to zrobić.
- Podjęłam taka próbę - zaczęła Twilight. - odkryłam wielki hub informacyjny z całego świata z zawierający wiedzę z niemal każdej dziedziny. Ludzie zwą go czteryczanokropkoorgiem. Spreparowałam tam kilka wpisów i... wywołałam burzę. Kreskówką zainteresowali się starsi wiekiem ludzi, jednak... to tylko pogorszyło sprawę. I kończą mi się pomysły jak to naprawić.
- Zbombardować? - zaczęła Luna.
- Próbowałam, jednak Derpy załadowała torpedy kolejnymi wiadomościami. - Twilight westchnęła. - I teraz tam mają szósty sezon kreskówki o nas. Powtórne bombardowanie, już normalnymi głowicami, nie dało rady. Sprowadzona flota gigantycznych spodków poległa w walce z dwoma ludzkim samcami. Nazywają to dniem niepodległości. Musimy zastanowić się co dalej Jakieś pomysły?
- A tak właściwie to po co tutaj lecieliśmy? - zapytało się... wiadro sałaty. - Ej... rosiczka... możesz przestać mnie jeść? Dziękuję.
- Chrysalis? - Cadance aż podskoczyła. - Gdzie ty się podziewałaś?
- Nie tak głośno! - syknęła królowa - Usłyszą mnie!
Tupanie rozległo się na niemal całym pokładzie. Jedenaście kucy wpadło do pomieszczenia i podniosło prawe przednie kopyta.
- HAIL CHRYSALIS! - Jesteśmy Oddziałem Specjalnym Frontu Wyzwolenia Equestrii! Przybywamy z misja samobójczą! ARGhhhhhh!
Nie chcąc prać skarpetek Luny, oddział tym razem poważnie potraktował zadanie.
- Ale im pokazaliśmy - szepnął Pszemek zanim dołączył do oddziału w Serhalli - krainie do której wstęp mieli tylko najwięksi wojownicy serowej swastyki.
Zapadła cisza...
Pierwsza otrząsnęła się Luna.
- Co dalej?
A) Wskrześ oddział
B) Wyrusz na ziemię
C) Upierz skarpetki Luny
A
OdpowiedzUsuńB
OdpowiedzUsuńB
OdpowiedzUsuńA i od razu B
OdpowiedzUsuńA) Have Mercy +
OdpowiedzUsuń