Obiady Czwartkowe #4 - "Zacznijmy od małych rzeczy..."
Obiady czwartkowe - nowa seria dyskusyjna ukazująca się regularnie co tydzień, o stałej godzinie (czytaj 17:00) o charakterze kulturalnym.
Dzień dobry kochani na kolejnym czwartkowym obiedzie. Mój poprzedni post mogliście przeczytać już w zeszłym roku. Tak! Czuje się znowu taki stary, bezsilny, a dano nam przeżyć kolejne 12 miesiące, ciesząc się swoim towarzystwem i mogąc się wykazać w Nowym roku! Jeszcze niedawno myślałem, że nie dożyje tego szczęśliwego dnia... notabene jest doprawdy mroźnie, ale już dosyć... Przejdźmy do komentarza z zeszłego roku. Jeden z was wykazał się bystrością umysłu i zwrócił mi uwagę na popełniony błąd myślowy, a mianowicie:
Zgodziłbym się z Tobą Maćku, akurat doszedłem do tego momentu, gdzie bałagan zaczynał mi mocno przeszkadzać, utrudniał mi prace, przez co spadła moja efektywność. Nie miałem kontroli nad tym, gdzie, co zostawiam, co w dalszym rozrachunku powodowało samoistne tworzenie się bałaganu. Moja siostra nazywa to tzw. "twórczym nieładem". Może to była kwestia tego, że nie tyle chciałem mieć "kontrolę" nad bezładem, co nad swoim życiem, co można było dostrzec w tym bezładzie jako swoistą metaforę "zagubienia" i "bezsilności". Naszła mnie ochota rozładować półkę z zeszytów, których i tak nie używałem. Obawiałem się, że spadnie mi na biurko, roztrzaskując mi monitor, co by zepsułoby mi humor do końca roku. Kiedy tak spojrzałem na pustą półkę, ogarnęła mnie taka "pustka", choć nie bardzo wiedziałem dlaczego. Zupełnie jakbym coś stracił. Jak mam uzupełnić tę wolną przestrzeń?
Chciałbym z wami porozmawiać o waszych planach na ten rok. Może macie jakieś postanowienia? A może postanowienia to synonim słowa określające jakieś nierealne obietnice, których nikt nie może spełnić. Są w sposób teatralny deklarowane na oczach ludzi, którym chcemy zaimponować lub pokazać się z lepszej strony. "Obiecanki cacanki" jakby to mawiały nasze matki. A jak jest obecnie? Czy wasze postanowienia są jedynie po to, by was ekscytować czy rzeczywiście dążycie do ich realizacji? Zamierzacie gdzieś pojechać na ferie, przejść do następnej klasy, zdać maturę, pójść na studia? A może są wśród was dojrzalsi czytelnicy, którzy mają prostsze potrzeby, jak chociażby "wypada w końcu zrobić porządek, bo nie mogę sobie poradzić z tym bałaganem". Rozumiem, że spora część młodzieży ma "aspiracje", piękne marzenia, ambicje, ja to bardzo dobrze rozumiem, bo ja też je miałem, świat otworzył przede mną drzwi, mogłem pójść do przodu lub dalej tkwić w miejscu. Z pewnością wy też macie wrażenie "wielkich możliwości", a jak jest naprawdę?
![]() |
Już jako dzieci ponosimy porażki. |
Zaistniała potrzeba dostania lepszych stopni, synek postanawia się lepiej uczyć, bierze do ręki podręcznik od matematyki, ale zaraz potem go odkłada i krzyczy na całe gardło "Nie chce mi się! Matma jest głupia!". A przecież jeszcze nie tak dawno miał taką ambicję, chciał mieć lepszą ocenę, chciał od razu zostać drugim Johnem Nashem, Einsteinem, Gaussem, Nobla z fizyki, wywiady, sława i pieniądze, co się stało? Dlaczego człowiek niema takie "słomiane zapały", po których nie chce mu się nic, a jeszcze przed chwilą, aż tryskał energią? Dość rzadko zdarza mi się zobaczyć kogoś, kto ma nie tyle "chęci", co zapał do pracy. Nie ma u niego, że "muszę zrobić", "nienawidzę tej pracy, ale i tak w niej pracuje", tylko "zrobię to!" i faktycznie to robi. Naprawdę rzadko widuje takich ludzi.
![]() |
Mierzyć siły na zamiary. |
Powracając do postanowień. Lepiej jest mierzyć siły na zamiary, nie obiecywać sobie "złotych gór", czy "zielonych wysp", "Gali Oskarów", czy "Nagród Nobla", bo w taki sposób najszybciej stracicie zapał, kiedy uświadomicie sobie, jak wiele trzeba nad tym pracować. John Nash cierpiał na schizofrenie paranoidalną. Jego historia jest dużo lepiej opisana w książce Piękny umysł Sylvii Nasar, niż w filmie Rona Howarda pod tym samym tytułem, gdzie wiele rzeczy zostało przekoloryzowanych. Dostał nagrodę Nobla z dziedziny ekonomii za swój wkład w teorii gier, był twórcą tzw. punktu równowagi Nasha. O co mi chodzi? Dużo łatwiej jest powiedzieć, "Chce dostać Nobla z fizyki", lecz mało kto powie "Chce pracować w nudnym laboratorium, wiele godzin, siedzieć po nocach nad zadaniem, nie wysypiać się, przejść załamanie nerwowe, bo ten problem jest taki trudny do rozwiązania". Być może jest to tylko moja nadinterpretacja, lecz wydaje mi się, że łatwiej jest zauważyć czyjś sukces, niż setki poprzedzających porażek. Rzeczywistość często wygląda inaczej, niż mogliśmy to sobie wcześniej wyobrazić.
Jak wcześniej wspomniałem, ja też miewałem piękne marzenia. Z biegiem czasu odnoszę wrażenie, że w tej sferze marzeń pozostaną niespełnione na zawsze. A najbardziej żałuje tego, że nic z nimi nie robiłem, a po wielu latach człowiek zdaje sobie sprawę, że nie tak wyobrażał sobie dorosłe życie, że nie tak ludzie wyobrażali sobie przyszłość...
Jak wcześniej wspomniałem, ja też miewałem piękne marzenia. Z biegiem czasu odnoszę wrażenie, że w tej sferze marzeń pozostaną niespełnione na zawsze. A najbardziej żałuje tego, że nic z nimi nie robiłem, a po wielu latach człowiek zdaje sobie sprawę, że nie tak wyobrażał sobie dorosłe życie, że nie tak ludzie wyobrażali sobie przyszłość...
Cóż, ja mam pełno ambitnych planów. Między innymi:
OdpowiedzUsuńSpać jeść spać jeść spać jeść spać jeść spać jeść przeczytać książkę spać jeść spać jeść spać jeść spać jeść obejrzeć film spać jeść spać jeść spać jeść spaść jeść pouczyć się trochę spać jeść.
Ja mam kilka postanowień :
OdpowiedzUsuńPrzez ferię (najprawdopodobniej) powtórzę podstawy filozoii.
Przez wakację trzebaby przerobić samouczek łaciny.
I kiedyś, w wolnym czasie (kiedy się on znajdzie...) nauczyć się grać na harmonijce ustnej.
I na akordeonie. A w międzyczasie ogarnąć klasykę literatury, ćwiczyć grę na pianinie, jak zwylke uczyć się francuskiego, trochę czytać po angielsku, dalej studiować tajniki jeździectwa naturalnego, poszerzyć swoją wiedzę w zakresie rozpoznawania głosów ptaków, latawców akrobacyjnych, chętnie zacząć uczęszczać na lekcje szermierki, oczywiście poczynić kilka obserwacji astronomicznych...
Tja. Na pewno.
Ale małymi kroczkami...
Może problem w założeniu "dostanę Nobla/Oskara/Order Podwiązki/członkowstwk w MENSA nie polega na odległości tych celów, ale na nieświadomości trudów czekających po drodze. Albo naszych prawdziwych pragnień. Może to tak naprawdę rodzice i przyjaciele świadomie i podświadomie uważają, że pewnie ten cel masz (i chcesz) zdobyć, a ty w głębi serca chcesz żyć spokojnie, z kochającą rodziną i być dobrym ogrodnikiem. Choć wcale nie zdajesz sobie z tego sprawy.
Ale znacznie częściej to po prostu efekt epidemii lenistwa. Dziś niestety to nie wstyd powiedzieć "nie chce mi się".
I może TO jest keden z największych problemów naszych czasów.
Kiedyś ktoś zauważył, że teraz ludzie nie mają takich wzniosłych marzeń. Moim zdaniem to właśnie z powodu tego okropnego i obrzydliwego nawyku "niechcemisienia".
*trzeba by
Usuń*tylko
"Ale znacznie częściej to efekt..."
To oznacza tu słomiany zapał
Postanowienie noworoczne? Nie mam żadnych. Powody przedstawię poniżej.
OdpowiedzUsuń1. Ludzie często postanawiają coś, na co trzeba będzie długo pracować i zniechęcają się przy pierwszej porażce. Drogą do schudnięcia nie jest powiedzenie sobie "idę schudnąć" tylko systematyczne nabieranie odpowiednich nawyków takich jak jazda na rowerze. Nagłe wyskoki zazwyczaj NIC nie dają po za stresem i poczuciem braku satysfakcji z braku ich spełnienia. Nawet jeśli są to rzeczy małe - np. "dam Y złoty na szlachetną paczkę" to i tak bez planu oraz zdobycia odpowiedniej wiedzy często przynoszą więcej stresu niż satysfakcji, gdyż są wykonywane na ostatnią chwilę, albo się o nich zapomina.
2. NIC nie wyjdzie jeśli nie postawisz sobie terminu od którego będziesz coś robił/do którego zrobisz coś. Od biedy może być nawet "jutro", ale nie "w następnym roku" - rok to dużo czasu, więc ludzie cały czas powtarzają sobie "mam jeszcze cały rok/większość/jeszcze kilka miesięcy), a potem budzą się 31.12 i nie pamiętają nawet, co tak odkładali.
Jeśli chodzi o moje noworoczne plany, to mam zamiar jakoś przyłożyć się do fanadomu, czyli napisać jakiegoś krótkiego fanfika (to byłby chyba mój debiut), stworzyć OCka i napisać jakąś piosenkę. Poza tym chcę przeczytać książkę, którą dostałem pod choinkę. No i być na bieżąco z postami na blogu. Myślę, że nie są to jakieś bardzo niemożliwe do wykonania postanowienia, tutaj zacytuję Jezusa "Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny".
OdpowiedzUsuńJak to powiedziała moja pani wychowawczyni: "Życzę wam nie mieć postanowień, żeby każdy robił to co chce i to nas naprawdę uczyni szczęśliwymi." To może zostawię jako osobną anegdotkę.
Cóż... może trochę odbiegam od aktualnego tematu, ale nie byłem z Czwartkowymi na bieżąco i musiałem nadrobić. Otóz może się zdażyć sytuacja, że człowiek potrafi robić jedną rzecz znakomicie np. piec bułki, tylko to pieczenie bułek nie sprawia mu radości. Ów człowiek natomiast lubi np. trzepać dywany, tylko mu to nie wychodzi. I tu mam rozkminę: czy ma on polubić pieczenie bułek czy nauczyć się trzepać dywany? I co byłoby trudniejsze?