Ponycon Holland 2021 - relacja

 

Wpis sponsorowany przez Stroopwafle, które żarłem podczas pisania. Polecam, świetne do herbatki:)


W 2019 roku nikt nie podejrzewał tego, co nastąpiło. Z radością ogłaszano kolejne kucykowe konwenty na rok 2020, jak choćby Galacon i EuroBronycon. Niestety, pandemia pokrzyżowała plany praktycznie wszystkim. Kolejne przekładanie konwentów (Galacon) i kasowanie imprez (EuroBronycon) sprawiło, że dopiero po półtorej roku odbył się kucykowy konwent. Wszystko, dzięki znacznemu poluzowaniu restrykcji w Holandii – ale o tym nieco później. 

Gotowi na wyjazd!

Holenderski Ponycon odbył się w dniach 16 – 17 października w miejscowości Zeist w hotelu Figi.

Długo trzeba było czekać na tę imprezę, raz już zresztą przekładaną – na dodatek, niemal do końca nie było wiadomo, w jakiej formie się ona odbędzie. Na początek jednak nieco o kosztach tej wycieczki. Nasz czwórka podróżowała samochodem – mieliśmy do przejechania około tysiąca kilometrów w jedną stronę. Za paliwo do auta wyszło około 250 złotych na osobę (w tym danina na A2 od Poznania do granicy w dwie strony). Hotel to nieco osobna kwestia – postanowiliśmy nieco zaszaleć tutaj i mieliśmy pokoje w miejscu konwentu – wystarczyło zjechać windą (dzięki ci Celestio za ten wynalazek!) i... wejść na imprezę. Pokoje wyszły 103 euro na osobę (w tym podatek niespodzianka i opłata za hotelowy parking). Do tego trzeba by doliczyć około 100 euro na jedzenie i oczywiście wejściówkę (w najtańszej opcji za 65 euro) Wyjazd można było więc zamknąć w kwocie poniżej 1500 złotych. A przecież można było spokojnie znaleźć tańszy hotel i... nie jeść tyle owsa na miejscu:)

Pluszwagon ogromnie zwracał uwagę!

Jednakże, wypadałoby jednak coś zakupić na konwentowym bazarku. A tutaj ceny były niekiedy całkiem oderwane od rzeczywistości – także na warunki zachodnie. Bo jak inaczej nazwać niedużego pluszaka za 800 euro? Wprawdzie został sprzedany chyba po 5 minutach od otwarcia bazarku i... w zasadzie to jakością wykonania przebijał kompletnie wszystko co prawdopodobnie widzieliście to jednak. Na szczęście, w większości ceny były ustawione na „standardowy zachodni konwent”, co wprawdzie nie znaczyło, że jest tanio, ale było w zasięgu zwykłego człowieka z europy środkowej xD

Izzy za 800 euro. Na żywo bardziej przypominała rzeźbę niż pluszaka.

Dojechaliśmy, zameldowaliśmy w hotelu, bilety w łapkach, pluszwagon zatankowany, można iść się bawić. I tutaj wyszła kolejna wyższość Holandii nad większością krajów Europy. Maski? No jak koniecznie chcesz to noś, ale po co to komu! Trzymanie 1,5 metra odstępu? Z Luny spadłeś? Jak się będziesz przytulał? Jesteś zaszczepiony i masz QR? Pokaż na wejściu. Tyle. Nie jesteś zaszczepiony? Wystarczy pokazać wynik testu (choć tutaj była pewna niedogodność – test trzeba było robić codzienne – był ważny tylko 24 godziny). Po zeskanowaniu dostawało się bransoletkę z papieru i miałeś spokój na resztę dnia. W restauracjach też wymagano pokazania kodu (choć tutaj nie zawsze: W Zeist gdzie odbywał się konwent sprawdzano, ale już w Amsterdamie niekiedy zwyczajnie to ignorowano).

Przejdźmy do samej imprezy.

Yak smash sell! Kupiłem tutaj piękny plakat z Celestią:)

Konwent nie był wybitnie duży – ot dwie sale panelowe (z czego jedna na warsztaty np, szycia pluszaków), bazarek (który zajmował najwięcej miejsca xD), parter i piętro ze schodami plus sala kinowa. Na imprezie bawiło się nie więcej niż 300 osób, więc do takiego Galaconu sporo zabrakło:) Zacznijmy od najważniejszej chyba części, czyli bazarku. Wprawdzie zabrakło tego, na co miałem największą ochotę, czyli kucykowych koszulek, to jednak było w czym wybierać. Koce, poduszki (te tulaśne też), kubki, plakaty, pluszaki, piny. Sporym powodzeniem cieszyło się stoisko francuskich malarzy, którzy sprzedawali kuce na płótnie – i pozwalali na całkiem konkretne targowanie się z ceny:)



Wprawdzie nie wydałem tyle, ile pierwotnie się planowało to jednak dosyć szybko mój stan konta zmniejszył się o konkretną kwotę. Bez zastanowienia czy wejdzie do samochodu (konkretnie zapakowanego stertą pluszaków) kupiłem spory plakat. Tutaj wyszło zabawna sytuacja o której napiszę w podsumowaniu (jedna z wielu zresztą xD). Potem nowe klapy od torby (z Izzy oczywiście:), piny, koszulkę konwentową, figurki od welovefine i śmieszną czapkę od Prince Whateverera:)

Wspomniana czapka:)

Spora część dnia zeszła na bazarku, na oglądaniu, robieniu zdjęci, czy zwyczajnym gadaniu o wszystkim. Swoim zwyczajem nie poszedłem na żaden z organizowanych paneli. Nie dlatego, że były złe – zachodnie konwenty nie maja w programie miliona, niekiedy żałosnej jakości, paneli jak w przypadku naszych ponymeetów – w programie mają zwyczajowo kilka dobrej jakości wystąpień.  I to w zupełności starcza. Tutaj mieliśmy panel z Imalou (osoba odpowiedzialna za design postaci z filmu), czy też wideokonferencje z Cathy Weseluck (głos Spike'a) i Ellen Ray (Mistmane). Do tego choćby wspomniane warsztaty z szycia pluszaków, gdzie można było uszyć sobie własnego. Czemu więc nie byłem na żadnym z nich? Wolałem się pokręcić bo bazarku, pogadać z ludźmi, porobić zdjęcia. Na Galaconie też omijam większość programu xD. Właśnie to jest dla mnie najlepsze na tych konwentach – masa ludzi z którymi zawsze można zamienić kilka słów choćby. 

Fanatycy Fallouta też znaleźli by coś dla siebie:)

Dodatkowo wziąłem udział w grze terenowej z szukaniem QR kodów, które rozsiane były po terenie konwentu. I przyznam, że były naprawdę bardzo dobrze ukryte:) Po znalezieniu kodów i zeskanowaniu należało jeszcze odpowiedzieć na pytanie. Na dziesięć możliwych, znaleźliśmy dziewięć. Oczywiście, że nie wygrałem xD 

Na terenie konwenty działał też bufet, gdzie można było zakupić coś do zjedzenia i wypicia. Sprzedawano także i napoje alkoholowe jak cydr, piwo i wino. Niestety, nie doceniono bronies i cydr – mimo sporych ponoć zapasów – skończył się bardzo szybko. Zawsze też można było skorzystać z hotelowej restauracji. 

A może extra large kocyk with kucyk? Tylko 170 euro:)

Pod wieczór zorganizowano coś nowego. Po raz pierwszy w historii europejskich konwentów pozwolono na wystawienie bazarku NSFW. Coś, co jest obecne na amerykańskich konwentach wreszcie (stety lub nie) zawitało na nasz kontynent. I było największym niewypałem konwentu xD

Na wejściu sprawdzano wiek i wpuszczano tylko po kilka osób. Nie pozwalano też na robienie jakichkolwiek zdjęć w środku. I teraz pewnie wyobraziliście sobie stoiska obwieszone bardziej niż gołymi kucykami, benisami i resztą tego badziewia. Otóż nie tym razem xD

Poważnie! Na bazarku NSFW ciężko było dostać coś +18. Poza kilkoma przedmiotami, wszystko inne było najwyżej sugestywne. Celestia po ostrej koniczynie na grubym (bo dobry kebab pali dwa razy) jest tego dobrym przykładem.

- Co dla ciebie Tia?
- Dla mnie łagodny falafel na cienkim. A dla ciebie Luna?
- No co ty Tia, Drżypłoś jesteś? DWA RAZY OSTRA KONICZYNA NA GRUBYM!

Bariera jednak została przekroczona. Czy można się spodziewać takich rzeczy na innych europejskich konwentach? Jest to możliwe, choć aktualnie nawet sami artyści podchodzą do tego pomysłu ostrożnie. 

Tak zakończył się pierwszy dzień konwentu. I upłynął zdecydowanie za szybko...

Drugiego dnia główną częścią programu była aukcja charytatywna, która wprawdzie nie była tak epicka jak galaconowa, ale miała swoje momenty. Z początku szło średnio, ale to głównie za sprawą przedmiotów, od których zaczęto. Kiedy przyszło do ciekawszych rzeczy, kwoty zaczęły rosnąć do konkretnego poziomu. Przygotowane przez Pawła tablice rejestracyjne, przypominające te z filmu zostały sprzedane na aukcji za odpowiednio 200 i 160 euro. Sporym powodzeniem cieszyły się tekturowe pudła i folia ze środka, które też zlicytowano za dobre pieniądze:)


Jedna z tablic została potem podpisana przez Imalou.

I tutaj, czas upłynął zdecydowanie za szybko. Aukcja minęła i po krótkiej ceremonii zamknięcia konwent dobiegł końca. Jak było? Przez te dwa dni bawiłem się świetnie, szczególnie, że czekałem na kucykowy konwent praktycznie przez półtorej roku. Atmosfera tego miejsca, tłum podobnie wkręconych ludzi to coś wspaniałego. Bardzo chętnie bym odwiedził to miejsce raz jeszcze, jednak... organizatorzy nie podali jeszcze daty kolejnego. 

Wyjazdowe oscary:

– Akcja wyjazdu: Spidi, który w restauracji poprosił o recipe (przepis) zamiast o recipt (rachunek) za „modżajto”. Dostał xD

– Swag wyjazdu: Paweł i jego pluszwagon. Wózek napchany pluszakami bardziej niż Luna owsem bardzo zwracał uwagę.

– Fail wyjazdu: Bazarek NSFW na którym nie było NSFW xD

– Wygryw wyjazdu: Spidi, który wygrał na loterii bardzo ładnego pluszaka Luny. 


– „Szef nie uwierzy co się stało”: Drift balkonikiem (miał kółka i można było na nim usiąść) z inwalidą do muzyki Deja Vu. Siedząca tam osoba zaliczyła piękne spotkanie z gruntem xD

Honorowe wzmianki: 

– brak LTE w telefonie po wjeździe do Niemiec. Niby nic, ale to był ultra mega cyberponk2137 zginany telefon za dużo złota. W naszych biedafonach był xD

– Przeterminowane piwo w restauracji. Smakowało dobrze.

– Śpiewanie kucykowych piosenek w knajpie.


– Nazwaliśmy go Wylewik. Uroczy, prawda?



Kim jesteśmy. Dokąd zmierzamy.

I kilka zdjęć, które nie weszły wyżej.





Komentarze

  1. Urocze. Niech ktoś policzy ile za średnią pensję można w Polsce odwiedzić ponymeetów a ile w Holandii (czy jak się ten kraj nazywa).

    OdpowiedzUsuń
  2. Cena! Niestety dlatego nie mogę jechać na żadne konwenty (SMUTEK). Po prostu za drogie.
    Nawet taki wypad do Warszawy trochę drogi (KOLEJNY SMUTEK).

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajną przygodę mieliście, zazdro. Może oprócz autostrady, ja nie chciałbym płacić za takie głupoty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alternatywą była dodatkowa godzina trasy po jakichś drogach krajowych przez wsie przy trasie która i tak trwała ok. 12 godzin. Naprawdę byliśmy w stanie wydać te 10 zł. od osoby by pojechać w cywilizowanych warunkach.

      Usuń
    2. Ponadto ta autostrada to jeden z najmniejszych wydatków wyjazdu xD

      Usuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty