sobota, 24 lutego 2018

Relacja ze Snowfall Ponymeeta w Katowicach


Tegoroczny sezon na ponymeety został otwarty w połowie lutego za sprawą Snowfall Ponymeeta, który odbył się 17 lutego w Katowicach. Od momentu ogłoszenia imprezy wiedziałem już, że tam pojadę. Jestem entuzjastą ponymeetów i pojawiam się właściwie na każdym tego typu wydarzeniu, które zapowiada się na większe od lokalnego, kilkuosobowego spotkania. Byłem już w wielu miastach Polski, ale do tej pory w Katowicach byłem jedynie przejazdem w drodze do Krakowa. Byłem również ciekaw, jak spisze się stowarzyszenie Bronies Silesia, będące najmłodszym stowarzyszeniem Bronies w Polsce, podczas organizacji pierwszej imprezy na taką skalę.


Po przyjeździe na miejsce trochę się przeraziłem, ponieważ po wyjściu z autobusu wszędzie dookoła były stare kamienice, szkoła w typowym dla PRL-u stylu i kilka budynków z czerwonej cegły. Na szczęście okazało się, że nieco schowany dom kultury, w którym miał miejsce meet, jest naprawdę nowoczesnym, przeszklonym budynkiem z bardzo fajnym udogodnieniem w postaci restauracji, w której po wcześniejszych zapisach można było w promocyjnej cenie zamówić najprawdziwszy obiad, co niewątpliwie było dobrą odskocznią od typowego konwentowego jedzenia jak pizza, fast food wszelkiego rodzaju albo suchy prowiant z okolicznej Żabki, względnie Biedronki.

Dom kultury w środku był wręcz idealnie skrojony pod wydarzenie na taką skalę. Na meecie zjawiło się równo 100 osób (co swoją drogą jest dobrym wynikiem jak na wydarzenie, które jeszcze nie wyrobiło sobie marki jak np. trójmiejskie Twilightmeety) i ilość miejsca była odpowiednia. Nie miało się wrażenia, że są jakieś pustki albo jest nawet zbyt przytulnie. Na obiekt składała się duża sala ze sceną, kilka mniejszych sal, w których odbywały się mniejsze prelekcje, kursy z rysowania artów, karaoke czy strefa gier bez prądu oraz korytarz spinający to wszystko, w którym ustawione były stoiska sprzedawców. Ogólnie rzecz biorąc, meet miał wszystko, co potrzebne i przydatne w dobrej zabawie, bo o to w tym wszystkim chodzi, by dobrze się bawić, najlepiej ze znajomymi, a tych przyjechało sporo, więc na nudę nie narzekałem, zwłaszcza, że przyjechałem już z kilkoma znajomymi z mojego regionu kraju.





Do najciekawszych punktów programu, na których byłem, z całą pewnością mogę zaliczyć prelekcję Skradacza na temat przyszłości My little Pony jako marki zabawek i powiązanej z nią serii telewizyjnej. Było dość zwięźle, ale za to bardzo merytorycznie, a nawet znalazła się chwila na pogadankę z udziałem publiczności. Wielki plus ode mnie. Inną ciekawą prelekcją była ta o europejskich konwentach, którą poprowadził TK. Bardzo lubię słuchać opowieści z zagranicznych konwentów MLP, a TK jest jedną z osób, która ma w tym temacie najwięcej do powiedzenia. Od 2013 rok w rok jeździ do Niemiec na GalaCon i z każdej edycji przywozi masę zdjęć i opowieści na tyle ciekawych, że kiedy byłem na tej samej prelekcji przed trzema laty, zapragnąłem również pojechać do Niemiec i w efekcie w tym roku na GalaCon pojadę już trzeci raz z rzędu. Z atrakcji, w których brałem udział to będzie już wszystko, ponieważ miałem co robić na meecie, a że impreza trwała dość krótko, prelekcje były z tych dłuższych, to nie mogłem sobie pozwolić na więcej niż dwie. Jestem jednak pewien, że uczestnicy innych atrakcji takich jak artroom, karaoke czy prelekcja Spidiego o historii Equestrii, bawili się równie dobrze jak ja, a być może nawet lepiej, bo prowadzący to specjaliści w swojej dziedzinie i wysoki poziom jest tam gwarantowany.



Następne kilka godzin spędziłem głównie na pogaduszkach ze znajomymi i nieudanej wyprawie do sklepu, przez którą spóźniłem się na zdecydowanie najważniejszy punkt programu, czyli aukcję charytatywną. Przyszedłem bliżej końca, toteż nie wiem, jakie fanty były licytowane, jednak z tych, przy sprzedaży których byłem obecny, najbardziej w pamięć mi zapadły: art z Derpy, który miał tę właściwość, że ciężko było powiedzieć, gdzie jest góra, a gdzie dół obrazka, ale to w sumie normalne u zezowatej klaczy, moneta kolekcjonerska z Luną z BronyConu, zeszyt na podpisy z meeta, na którym były tylko 4 podpisy, bo został założony chwilę wcześniej i długopis. Innych nietypowych na pewno nie zabrakło we wcześniejszej części aukcji. Zgaduję, że wśród czytających na pewno jest ktoś, kto nie do końca rozumie sens sprzedawania takich rzeczy jak długopis albo zeszyt. Ja w sumie też nie rozumiem, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Tak długo jak ktoś jest chętny na jakąś pierdółkę wydać jakąś kwotę, która potem zasili konto jakieś organizacji dobroczynnej, to nie mam pytań. Liczy się uśmiech na twarzy i pomoc innym, a nie to, czy ktoś wróci do domu z wartościowym przedmiotem, o który musiał toczyć bój z innymi licytującymi. Zresztą widziałem już sprzedaż butelki wody, z której pił organizator, a i mnie samemu udało się kilka lat temu na My Little Konwencie sprzedać puste pudełko po pizzy, więc naprawdę ciężko mnie w tej materii zadziwić. Kiedy aukcja się zakończyła i podano zebrana sumę, byłem zdziwiony i to bardzo. Zebrano 2533 zł, co jest wynikiem bardzo wysokim jak na liczbę osób uczestniczących w wydarzeniu. Przyznaję się bez bicia, że nie sprawdzałem, jaki jest rekord w fandomie, ani gdzie padł, jednak mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to jeden z najwyższych wyników wykręconych na aukcji w naszym fandomie. Jeżeli się nie mylę, to środki zostaną przekazane na zakup darów dla schroniska dla zwierząt, a więc gdzieś tam na Śląsku polepszy się nieco los podopiecznych jakiegoś schroniska, co zasługuje na najwyższą pochwałę.








To właściwie tyle z mojej strony. Ciężko mi napisać więcej na temat sześciu godzin ponymeeta, na których byłem. Tradycyjnie po zakończeniu zlotu miało miejsce afterparty, jednak co się dzieje na afterze, zostaje na afterze, dlatego w tym miejscu zakończę swoją relację. Tradycyjnie, jak zacięta płyta powtórzę, że meety to jedna z najwspanialszych rzeczy w tym fandomie i jeśli tylko macie taką możliwość, naprawdę warto przyjechać. Nie pożałujecie.

Na koniec jeszcze linki do galerii ze zdjęciami, które zrobiliśmy z TK'em.



Foto: TK
Gdyby ktoś chciał obejrzeć zapis wideo z atrakcji z ponymeeta, to Accu Memory przygotował dla was playlistę:


5 komentarzy:

  1. To uczucie, gdy się rozchorujesz tuż przed pierwszym meetem, na którym sprzedają monety z Luną.
    #Awesome

    OdpowiedzUsuń
  2. O nieee...na tych filmach jest moja prelekcją D:
    ale wstyd ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!