Obiady Czwartkowe #5 - "Jestem zbyt nieśmiały"

Obiady czwartkowe - nowa seria dyskusyjna ukazująca się regularnie co tydzień, o stałej godzinie (czytaj 17:00) o charakterze kulturalnym.


Dzień dobry drodzy czytelnicy. Seria dyskusyjna ma się całkiem dobrze, do tej pory otrzymywałem wiele pozytywnych komentarzy, wielu z was pięknie się wypowiedziało na zadawane przeze mnie pytania i świetnie rozwinęło tematy, jakie pojawiały się na naszych obiadach czwartkowych. W zeszłym poście znalazłem ciekawą wypowiedź, która brzmi następująco: 



Dokładnie tak, ludzie nie zdają sobie sprawy, ile trzeba poświęcić na to pracy i wysiłku. Niekiedy siedzieć do późna w nocy, co mocno odbija się na zdrowiu, a nawet na psychice człowieka. Ludzie nie widzą tego, tylko te sukcesy, zdawałoby się otrzymane jak mana z nieba. I właśnie co do tych prawdziwych pragnień, trzeba być świadomym tego, co się robi, a nie działać na przysłowiowym autopilocie. Wiedzieć co się chce, co chce się osiągnąć w życiu, czego wymagamy od życia, a nie ulegać opinią innych ludzi, czy dawać sobą manipulować, pozwalać sobie wmawiać, że przykładowo "świat za oknem jest po prostu zły, nie wychodź z domu, bo ktoś Cię zobaczy". To jest bardzo zła postawa. Spotykam niekiedy ludzi, którzy dosłownie wierzą w to, co zobaczą w telewizji, lecz nigdy ich tam nie było, a potem mi mówią, że tak jest w życiu. Trzeba być idiotą, żeby wierzyć we wszystko, co się zobaczy w telewizji, czy w reklamach. Media nie ukazują nam całej prawdy, tylko to, co chcą, żebyśmy przyjęli za prawdę. Nowomodne seriale wmawiają nam jak wygląda "prawdziwe życie". Filmy ukazują nam fikcyjnych bohaterów, których młodzi ludzie wstawiają za wzorzec do naśladowania. To tylko projekcja! A może ten młody człowiek chce być właśnie dobrym ogrodnikiem, a nie "najlepszym kardiochirurgiem po Harvardzie"? Dziękuje Efei za opinię.

Myślę, że problem dzisiejszej młodzieży jest już wyczerpany, przejdźmy może na inny temat. 

Chciałbym z wami pomówić o... jeśli nie macie nic przeciwko, o nieśmiałości. Oj przepraszam, jestem zbyt nieśmiały, aby prowadzić dyskusje, mam nadzieje, że się nikt nie obraził? 

Nieśmiałość, czy ona ułatwia, czy może utrudnia nam w życiu? Osoby nieśmiałe zachowują się cicho, są spokojne i nie można doszukiwać się u nich agresywnych zachowań. Nie zabierają głosu w dyskusji, a słuchają tego, co inni mają do powiedzenia. Nie umieją zacząć rozmowy, a kiedy ktoś się do nich zwraca, zachowują się... w sposób dziwny, czują skrępowanie, zawstydzenie, co często doprowadza do ośmieszenia w grupie. To nie jest zbyt miłe doświadczenie. W serialu My Little Pony: Friendship is magic, Fluttershy jest świetnym przykładem takich zachowań. Kiedy w pierwszym odcinku spotyka się z Twilight Sparkle, mówiła coraz ciszej, aż zaczęła piszczeć jak wiewiórka. Jej problem z nieśmiałością (w końcu jest znana także jako Drżypłoszka) przewija się przez cały serial. W odcinku z Iron Will'em uczy się asertywności, lecz niestety Minotaur dał jej złe rady i stała się po "lekcjach z asertywności" agresywna. Nigdy by się tak nie zachowywała, zawsze widzieliśmy ją jako nieśmiałą, skrytą, cichą, lecz nigdy nie widzieliśmy, żeby kogoś skrzywdziła, czy robiła komuś krzywdę. Nawet Rarity i Pinkie Pie jej nie poznawali. Dopiero później Fluttershy zdała sobie sprawę, że nie jest sobą, a kiedy Iron Will przyszedł do niej po swoją "zapłatę" (bo te kursy były płatne), Fluttershy nie chciała zapłacić, bo jest po nich niezadowolona, a wtedy miała takie prawo, zgodnie z umową. Wydawało się, że konfrontacja z Minotaurem i małym kucykiem, może skończyć się fatalnie, ale Fluttershy postawiła na swoim i zrobiła to w tak kulturalny sposób, że nawet "potwór" musiał ulec jej woli. W dalszym rozwoju serialu możemy zobaczyć nowe wyzwania, jakie Fluttershy spotyka na swojej drodze. Ciężko trenowała, żeby wybrać sił i pomóc pegazom do utworzenia tornada, które dostarczy wodę do Cloudsdale. Zaczęła śpiewać w zespole muzycznym. Rozwiązała problem z wampiro-nietoperzami nękające farmę Sweet Apple. Resocjalizowała samego Discorda. Co jakiś czas widzimy, jak jej nieśmiałość jest wystawiona na próbę i zawsze dawała sobie radę. A przecież to taki mały nieśmiały kucyk.


Bardzo was przepraszam, ale zabłądziłam w Internecie, czy ktoś może mi powiedzieć gdzie jest link przekierowujący?

A czy wy też borykacie się z podobnymi problemami?  

Komentarze

  1. Myślę, że najlepiej na ten temat wypowiedzą się Big MaCintosh i Marble Pie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi się wydaje, że Marble jest jeszcze bardziej nieśmiała niż Fluttershy.

      Usuń
  2. "Nawet Rarity i Pinkie Pie jej nie poznawali."
    Bardzo trudno mi jest orzec
    Czy to błąd czy teoria spiskowa...
    "Fluttershy nie chciała zapłacić, bo jest po nich niezadowolona"
    była
    " Ciężko trenowała, żeby wybrać sił i pomóc pegazom do utworzenia tornada"
    nabrać, w utworzeniu
    "Rozwiązała problem z wampiro-nietoperzami nękające farmę Sweet Apple"
    nękającymi
    "Co jakiś czas widzimy, jak jej nieśmiałość jest wystawiona na próbę i zawsze dawała sobie radę"
    zawsze daje sobie radę

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak napisałeś, osoby nieśmiałe mają problem z odnajdywanie się w grupie (często są to introwertycy), a jedyną "społecznością", w której czują się dobrze są osoby, które znają najbliżej, czyli rodzina czy najbliżsi przyjaciele ze względu na to, że mają pewną świadomość i wiedze o danej osobie. Nieśmiałość jest w mojej opinii pewnego rodzaju systemem obronnym takim jak np. strach. Lecz często nie zdajemy sobie sprawy, że pod płaszczem nieśmiałości może kryć się o wiele więcej niż myślimy. Spróbuje wyjaśnić co chce przekazać na swoim przykładzie. Mam 16 lat - okres sztormu młodzieńczego. Postawa introwertyka pozwala mi na długotrwałe obserwacje mojego otoczenia (szkoła, wieś itp.). Zauważyłem, że we wielu sprawach mam odmienne zdanie niż moi rówieśnicy. Często uznaje je (co może się wydawać dla niektórych arogancie) za bardziej poprawne, słuszne. W momencie, w którym masz inne zasady od dużej grupy osób, natychmiastowo zostajesz przez nią odtrącony. Nie przez wszystkich jej członków, lecz przez ich większość. Odrzucenie zaś zmniejsza chęć do wypowiadania się i cicha postawa takiej osoby jest odbierana po prostu jak czysta nieśmiałość.
    To pierwsza rzecz o jakiej chciałem wspomnieć odnośnie tego tematu. Druga to bardziej prośba o pomoc, czy jakieś wskazówki.
    Utrzymuje swój wizerunek nieśmiałej osoby dla spokoju, aby osoby, z którymi nie chce gadać mnie nie zaczepiały. Ostatnio zauważyłem duży problem w moim zachowaniu. Otóż ta nieśmiałość przerodziła się w strach przed...byciem miłym! Kiedy idzie jakaś Pani na peronie po schodach z duża torbą to mam takie wątpliwości co do pomocy Jej, aż mnie paraliżuje. Kiedy, ktoś o coś prosi, a ja to mam to nie wiem czy mu to dać, czy nie. Jako, że jestem Broniaczem i nasza społeczność ma być z reguły miła i pomocna to ja mam dużo opory przed tym, mimo że zawsze byłem uprzejmy i miły dla innych. Prosiłbym o jakieś wskazówki co mogę zrobić by wrócić do stanu kiedy byłem 'lepszym człowiekiem' kolokwialnie mówiąc.
    To wszystko. :D
    PS: Świetna seria, i pisze się chyba manna a nie mana (ale co ja się tam znam :P)
    ~Morgwat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam taki problem!
      Całe wieki zastanawiałam się, czy ustąpić tej starszej pani miejsca, bo może na przykład ona może poczuć się urażona tym, że uznaję ją za starszą panią, może wcale nie chcieć, może wysiadać na kolejnym przystanku, a co gorsza może nie zauważyć jak wstaję i co ja wtedy pocznę? Zacznę ją wołać? LEkko dotknę jej ramienia? Uśmiechnę się i złapię jej wzrok? A jak nie zauważy? I cała akcja zacznie się przedłużać, ludzie zaczną na mnie dziwnie patrzeć, nie będą wiedzieli o co mi chodzi a ja nie będę mogła się tłumaczyć, bo tak się nie robi, bo wcale nie muszą tak myśleć i tylko się wygłupię, bo nikt tak nie robi...
      Zanim skończę te (z resztą z góry skazane na nierozstrzygnięcie) dywagacje starsza pani dawno zdąży wysiąść.

      Więc stwierdziłam, że pora wziąć się za siebie. I że lepiej wysłuchiwać odpowiedzi "nie, dziękuję, postoję/ nie trzeba, wysiadam na następnym" niż później cały dzień się wstydzić.
      Więc powzięłam taką taktykę: zanim zacznę za dużo myśleć po prostu wstaję i robię to. Podkreślam: bez myślenia.
      Oczywiście nie zachęcam do nieprzemyślanych decyzji, a do powzięcia ich wcześniej, w domu, a później po prostu "wykonania rozkazu".

      U mnie działa.

      Usuń
    2. Ja obecnie chodzę do gimnazjum i także uznaję siebie za osobę nieśmiałą. Nie zawsze taka byłam. Duży wpływ na to mają otaczający mnie ludzie. W mojej klasie, której skład nie zmienił się przez całą podstawówkę, a w gimnazjum doszło pięć osób z klasy równoległej, które także mnie znały, wciąż jestem wyśmiewana i wykluczana. Jest to częściowo z mojej winy, gdyż przez pierwsze trzy lata szkoły, gdy tylko ktoś mnie dotknął zaczynałam beczeć i biec do pani. Teraz zmieniłam się i próbuję dostosować się do reszty klasy, lecz nie potrafię, gdyż jestem po prostu inna. Nie wrzucam zsjęć na facebooka gdziekolwiek pojadę, nie znam większości popularnych piosenek, nie interesuje mnie, kto nosi markowe ubrania, a kto nie. Inni po prostu tego nie akceptują.

      Przez takie traktowanie stałam się znacznie bardziej nieśmiała. Boję się odzywać w towarzystwie koleżanek. Mam także opory przed pomaganiem innym ludziom - zdarza się, że widząc, że mogę komuś w czymś pomóc, po prostu wstydzę się podejść.

      Ostatnio udało mi się jednak znaleść sposób na moją nieśmiałość, by chociaż po części pozbyć się jej. Z pewnością pomogło mi My little pony. To dzięki serialowi odkryłam, co powinnam zrobić. Inspirują mnie do tego zwłaszcza dwie postacie: Pinkie Pie i Sunset Shimmer. Pinkie pokazała mi, że czasem wystarczy uśmiech i pozytywne nastawienie, by nawet najgorsze dni zakończyć radośnie. Sunset zaś, z którą to najbardziej się utożsamiam, udowodniła, że każdy może rozpocząć od nowa, czasem wystarczy tylko chcieć.

      Teraz, dzięki serialowi odzyskuję dawno utraconą wiarę w siebie i powoli zaczynam wychodzić ze skorupy nieśmiałości i samotności.

      Usuń
  4. U mnie przykładowo nieśmiałość wypowiedzi bardzo się przydaje. Gdy ludzie wokół mnie zastanawiają się jak coś rozwiązać ja po prostu działam.
    Dodatkowo nieśmiałość sprawia, że jestem wśród ludzi, którzy mnie znają, godniejszy zaufania niż ktoś kto mówi bardzo dużo dzieląc się ciągle swoimi poglądami. Przynosi mi to niemałe profity zważywszy na fakt, że w niektórych sytuacjach, gdy ktoś chce bym coś zrobił, a wiem, że to przyniosłoby mi zysk, ale niezbyt mi się chce to robić - nie jestem w stanie odmówić, bo jestem nieśmiały. Oczywiście to nie oznacza, że daję się namówić na wszystko, bo jeżeli wiem, że coś nie ma sensu, albo jest wręcz nienależyte w danej sytuacji to jestem w stanie zrezygnować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ile długihc komentarzy...niebęde odstawał coś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobie oś o sobieodstawał coś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobieodstawał coś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobieodstawał coś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobieodstawał coś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobieodstawał coś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobieodstawał coś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobieodstawał coś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobiecoś o sobie
    The end

    OdpowiedzUsuń
  6. Huh... Fajna seria, szkoda że taka chaotyczna i po łebkach pisana. Oba poruszone problemy są interesujące i godne zabrania w ich sprawie głosu, dlatego nie odmówię sobie przyjemności rozpisania się w komentarzach. Zanim jednak przejdę do meritum – dobrze byłoby na przyszłość bardziej uporządkować temat, a potem sprawdzić poprawność i kształt zdań. "przysłowiowy autopilot" to ciężki błąd językowy... Dobra, nie jestem tu po to, by się pastwić nad językiem.

    Zacznę od tego problemu z komentarza o wygórowanych oczekiwaniach i pladze lenistwa. Jak to zwykle bywa w tendencjach społecznych na szeroką skalę, przyczyna nie jest jedna i nie jest łatwa do określenia. Powiem jednak z doświadczenia kogoś, kto bardzo dużo obcował z ludźmi dotkniętymi poważnymi zaburzeniami nerwicowymi, że ludzki umysł potrafi utrudniać życie w pokrętny sposób. Oto kilka przykładów:
    – Zjawisko samoutrudniania, czyli pójście za głosem obawy przed rozwiązaniem i własnej potrzeby kontroli sytuacji. Paskudna sprawa, gdy zamiast podjąć próbę celowo odkładamy ją na później lub w ogóle rezygnujemy. Przede wszystkim ewentualne niepowodzenie możemy wtedy zrzucić na karb naszego braku zaangażowania ("gdybym się postarał, na pewno bym sobie poradził"), w dodatku mamy wrażenie sprawstwa i kontroli naszego życia. Znam ludzi, których nawet nieświadomie napełnia taka obawa, że zaangażują się w coś, popracują, a potem nie dość, że nic z tego nie będzie, to jeszcze okaże się, że wcale nie byli tak dobrzy lub utalentowani, jak na początku myśleli. Wolą więc żyć w świecie własnych marzeń i planów, niż faktycznego działania.
    – Brak oceny przyczyn własnych celów. Zbyt wielu ludzi nie potrafi odróżnić, czego sami pragną, a które pragnienia zostały im narzucone. Najgorsze jest to, że ten węzeł nie jest do rozwiązania na jedno przemyślenie. Przykład – idzie się na studia, ale nie umie się odróżnić, czy samemu tak bardzo pragnie dorobić się wykształcenia, czy narzucają mu to jego rodzice. Piję tu do tego, że nie wystarczy przysiąść i odsiać swoje marzenia od cudzych, one zbytnio się mieszają.
    – Umieszczanie szczęścia wszędzie tam, gdzie nas nie ma. Pół życia poświęca się, by zostać doktorem historii sztuki, skupionym na nauczaniu i wykładach, a w duszy tęskni się do pracy w muzeum. A jakby zmienić ścieżkę kariery, to i marzenia się zmienią. Poważnie, to okropne, jak bardzo niektórzy ludzie nie umieją usiąść na dupie i cieszyć się swoim tu i teraz.

    A to tylko przykłady.
    Nie sądzę, by obecne czasy były dotknięte jakąś nadzwyczajną plagą lenistwa. To chyba bardziej kwestia szukania motywacji, bo żyjemy w takich a nie innych realiach, że nasze powodzenie w większości zależy od innych ludzi, przez co wielu traci poczucie kontroli i sprawstwa we własnym życiu. Co więcej, by faktycznie praca się jakoś sensownie zwróciła, trzeba konsekwentnie i mocno inwestować swój czas i zaangażowanie w jakiś cel, który długo nie przyniesie żadnych pozytywnych rezultatów. Wielu ludzi po prostu nie daje rady i trudno im się dziwić. Bardziej należy podziwiać tych, którzy jednak się przełamali, bo wymagało to kolosalnych hałd siły woli.

    A ja sam? Hmmm... Jestem leniwy, ale chyba nie bardziej, niż wielu ludzi których znam. Nie mam zamiaru zostawać prezydentem, noblistą czy wielkim inżynierem, chciałbym natomiast żyć i pracować w taki sposób, by zostało mi sporo wolnego czasu i bym po prostu lubił to co robię. Mało co tak bardzo przeraża mnie, niż wizja pracy na ciągłym etacie, w zakładzie, którego się nie cierpi, czekając tylko od urlopu do urlopu, by mieć na cokolwiek czas i siły. Och, jak ja bardzo chciałbym od tego uciec...
    Ciąg dalszy niżej:

    OdpowiedzUsuń
  7. No dobra, druga sprawa – nieśmiałość.

    Przede wszystkim dla jasności rozdzielmy trzy różne pojęcia. Czym innym jest nieśmiałość, czym innym introwersja, czym innym fobia społeczna. Chociaż te trzy rzeczy często się spotykają i łączą, to oznaczają zupełnie co innego, a słuchanie głupot w stylu "Ciężko mi przychodzi poznawanie nowych osób, bo jestem introwertykiem", czy "Nie wychodzę z domu, bo jestem taki nieśmiały", ewentualnie "Olaboga, mam tremę przed tym, co o mnie powiedzą w klasie, to jak nic fobia społeczna!" Przede wszystkim introwersja i nieśmiałość to cechy osobowości, czasami przesadne, czasami niełatwe, ale jednak cechy. Pierwsza polega na odnajdowaniu swoich sił psychicznych w sobie i samotności, zamiast w towarzystwie, a nieśmiałość to po prostu obawy i pewne wycofanie w kontaktach z innymi. Fobia społeczna natomiast, to zaburzenie nerwicowe, które powinno się leczyć, bo rujnuje życie.

    Serialowa Fluttershy się zmienia, to bardzo dobrze, bo pokazuje nam, że my też możemy. Po swoich doświadczeniach wiem, że nieśmiałość spokojnie można opanować nie tylko na tyle, by przeżyć, ale nawet tak mocno, by w ogóle jej nie odczuwać. Nie zawsze jest to łatwe, nie zawsze nie ma innego wyjścia, ale da się pod tym względem szlifować swoje zdolności społeczne. Jak dla mnie Fluttershy jest też introwertykiem i też sądzę, że to dobrze. Introwersja nie oznacza samotności i braku przyjaciół, tylko potrzebę (mniejszą lub większą) regeneracji sił w spokoju, samemu. Nie ma nic złego w nielubieniu hucznych przyjęć lub spotkań dziesiątek ludzi naraz, ale nie trzeba się ich bać. Wbrew pozorom życie introwertyka nie musi się aż tak różnić od takiego, jakie toczy ekstrawertyk. Nie ma tu niczego, czemu nie da się sprostać, a możecie mi wierzyć, każdy z Was ma dużo więcej woli i wewnętrznej mocy, niż może przypuszczać. Da się żyć...

    Gorzej z fobią społeczną. Jak już pisałem wyżej, to zaburzenie nerwicowe, mające swoją pozycję w katalogu chorób, które po prostu trzeba leczyć. Objawia się na wielu płaszczyznach i wielu przypadkach, ale zazwyczaj krytycznie utrudnia życie. Gdy ktoś boi się węży, może ich unikać, a gdy boi się kontaktów z ludźmi... ciężko. Przyczyn i motywacji takiego człowieka dotkniętego fobią społeczną może być mnóstwo, ale wraz z nasilaniem się choroby, jest coraz gorzej i coraz trudniej.
    Niektórym udało się wyleczyć samemu, ale to, niestety, rzadkie przypadki. Wyzej pisałem, że odniesienie sukcesu wymaga masy zaangażowania i pracy, tak samo niestety jest ze zwalczaniem fobii społecznej. Na szczęście nie jesteśmy sami, już pomijając mocno pomocne wsparcie rodziny, przyjaciół i środowiska (o ile jest...), zawsze pozostaje jeszcze leczenie. Nawet w Polsce znajdzie się sporo psychiatrów, terapeutów i ośrodków, które mają już wprawę i doświadczenie w pomaganiu wszelakim nerwicowcom, nie tylko tym z fobiami. Jeśli więc ktoś z Was czuje, że jego zaburzenia nie dają mu żyć, zawsze może rozejrzeć się i poszukać takiej pomocy, do czego serdecznie Was zachęcam. To już nie są te czasy, że kogokolwiek konsultującego się z psychologiem lub psychiatrą nazywa się wariatem z miejsca.

    Chyba powiedziałem większość tego, co chciałem. Od czasu do czasu jeszcze będę tu zaglądał, jakby co, chętnie jeszcze coś dodam w przyszłości.

    Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty