Legendarna Przygoda: Na drodze prawdy


Głos Rarity: Chcecie poznać największy sekret swojej światłej władczyni? Dowiedzieć się, jaka jest jej największa słabość? Zdobyć informacje, które skrywane są przed zwykłymi kucykami? Posłuchajcie więc historii, którą zaraz wam opowiem.

Było słoneczne letnie popołudnie, gdy trzy alicorny zebrały się w zamku Twilight na tajną naradę. Jej celem miało być położenie kresu siejącym zamęt w Equestrii herbatkom z Celestią, znanym lepiej pod nazwą Tulaśnego Terroru. Był to powód, dla którego księżniczki postanowiły wykorzystać oficjalne zobowiązania Władczyni Słońca i spotkać się potajemnie w oddalonym nieco od Canterlot Ponyville. Pierwsza zdecydowała się przemówić Luna:

— Cadence, Twilight, obie wiecie, czemu poprosiłam was o tę rozmowę. Działania mojej siostry stają się coraz bardziej nieprzewidywalne i wiem, że sama sobie z nią nie poradzę. Liczę na wasze pomysły, ponieważ obawiam się, że sama mam zupełną pustkę w głowie. Próby przemówienia jej do rozumu zdały się na nic, jest zupełnie odporna na wszelką logikę.

— Nie masz za co dziękować, przecież problemy Equestrii są także naszymi problemami. Wiesz też, jak lubię odwiedzać Twilight, jej pałac jest taki... kryształowy — odpowiedziała Cadence. Ostatnimi czasy zapałała wielką i nie do końca wytłumaczalną miłością do kryształów.

— Oczywiście, że pomożemy, księżniczko. Zastanawiam się tylko, czy mogłabyś nam wyjaśnić konkretnie, o co chodzi? Rzecz jasna słyszałam jakieś plotki, opowieści, ale w pracy naukowej zawsze staram się poznać przyczyny zjawiska i je dobrze zrozumieć. Tylko wtedy mogę rzetelnie podejść do badań i znaleźć rozwiązanie problemu — odrzekła Twilight.

Luna skinęła głową.

— Tak, to wydaje się dobrym pomysłem. Jak pewnie się orientujecie, problem stanowią tak zwane „herbaciane spotkania z księżniczką". Zostały ustanowione przez Celestię wkrótce po moim wygnaniu, w teorii miały zapewnić jej źródło informacji i dobre relacje z poddanymi. Chciała także pokazać, że jest troskliwą i pełną zrozumienia władczynią. Wiecie, w przeciwieństwie... — Głos Luny zamarł. Uśmiechnęła się trochę nieszczerze i kontynuowała: — Moja siostra wydała królewski dekret, w którym ogłosiła, że w wyznaczonym dniu miesiąca wybrani losowo przedstawiciele danego miasta mają stawić się w pałacu w Canterlocie w celu wypicia z nią herbaty. Początkowo mieli to być sami artyści, ponieważ Celestia naczytała się o jakichś obiadach, ale okazało się nagle, że jedyny obecny w pobliżu twórca to pałacowy projektant witraży, a jak możecie sobie wyobrazić, był on w tym czasie wyjątkowo zajęty.

Pozostałe księżniczki zgodnie pokiwały głowami na znak zrozumienia.

— W ten sposób powstał pomysł, by do Canterlot zapraszani byli przedstawiciele różnych zawodów.

— Miała szczęście, że nie trafiła na jakiegoś bojowego szewczyka — wymamrotała Twilight pod nosem.

— Co mówiłaś? — spytała Cadence.

— Nic, nic. Przypomniała mi się po prostu książka z dawnymi legendami, którą przeglądałam kiedyś w bibliotece w Kryształowym Imperium. Ale już nie przerywam. Kontynuuj proszę, Luno.

Najstarsza z księżniczek zamyśliła się na chwilę, po czym wznowiła opowieść.

— Jak wspomniałam, utrzymanie dobrych stosunków z poddanymi było oficjalnym powodem, dla którego powstały canterlockie herbatki. Prawda jest jednak taka, że Celestia po prostu czuła się samotna. Wiecie, kiedyś całe dnie spędzałyśmy razem, czasem dołączał do nas też Discord. Muszę wam coś wyznać — jestem pewna, że Tia się w nim podkochiwała! Tym bardziej wstrząsnęło nią, gdy zostałyśmy zmuszone zamienić go w kamień. Potem była ta sprawa z Nightmare Moon... Celestia została nagle sama, otoczona tylko poddanymi, widzącymi w niej władczynię i obrończynię, niemalże bóstwo. Jak mi się wydaje, często wracała myślami do szczęśliwych lat naszego dzieciństwa, do naszych młodzieńczych zabaw. Pamiętam, że jako mała klaczka uwielbiała urządzać proszone herbatki dla swoich misiów i lalek, czuła się wtedy jak wielka dama. Często nie chciała mnie na nie zaprosić, twierdziła, że jestem zbyt mała i dziecinna.

Twilight spróbowała wyobrazić sobie swoją mentorkę otoczoną misiami i małymi filiżaneczkami, łajającą młodszą siostrę za naruszenie zasad etykiety. Wbrew najlepszym chęciom, nie umiała przywołać tego obrazu.

— Twilight też to uwielbiała! — wykrzyknęła Cadence. — Zawsze sadzała pana Smarty Pants na honorowym miejscu i kazała mi go obsługiwać. Chociaż... — Tu księżniczka zerknęła chytrze na swoją dawną podopieczną. — Może wolałabyś, żeby teraz na jego miejscu znalazł się pan Fancy Pants? Mam wrażenie, że zrobiłaś na nim duże wrażenie w czasie ostatniego przyjęcia w ogrodzie.

Najmłodsza z księżniczek zarumieniła się i rzuciła bratowej nieprzyjazne spojrzenie.

Luna tymczasem opowiadała dalej.

— Niestety, moja siostra zatraciła trochę perspektywę i zaczęła traktować kucyki jak swoje zabawki. Kazała im siedzieć nieruchomo na wyznaczonych miejscach, co oczywiście robiły, nie śmiąc się sprzeciwić. Przemawiała do nich, jednak gdy odpowiadały, złościła się. Ona nie potrzebowała rozmówców, ona chciała tylko, by ktoś jej wysłuchał. A że zwykle jej myśli wędrowały ku smutnym kwestiom, potrzebowała też pocieszenia. I to jest właśnie ta część, z której pochodzi nazwa Tulaśnego Terroru. Celestia kontynuowała postrzeganie kucyków jako obiekty nieożywione i nieodczuwające, dlatego, gdy postanowiła zacząć je przytulać, robiła to, jak małe dziecko — z całej siły.

— Ale przecież ona jest alicornem — zauważyła przytomnie Cadence.

— No właśnie. I tu pojawia się problem, ponieważ nasi poddani nie lubią odgłosu własnych trzeszczących żeber i w jej ramionach nie marzą o niczym innym, jak o wyrwaniu się z królewskiego uścisku.

— Czytałam kiedyś o tym w pałacowych archiwach! — wtrąciła Twilight. — Natknęłam się na dziennik kogoś, kto twierdził, że był gwardzistą księżniczki. Opisywał przyjęcia z Celestią w podobny sposób jak ty, byłam jednak pewna, że to wspomnienia jakiegoś biedaka przebywającego w szpitalu psychiatrycznym. Pisał chyba nawet o jakimś zaklęciu, które miało upodobnić kucyki do manekinów, nie pozwalając im mówić. Więc chcesz nam powiedzieć, że to wszystko prawda?

— Obawiam się, że tak, Twilight Sparkle. Nie wspomniałam o tym wcześniej, ale właśnie strażnicy stanowili pierwszy obiekt tulaśnych zapędów mojej siostry. Wiedziałyście, że przez wiele lat nie nosili oni zbroi? Dopiero próby połamania im żeber przez moją siostrę doprowadziły do zrewidowania poglądów ich dowódców na kwestie bezpieczeństwa. Niewiele to jednak dało, dlatego następstwem tej sytuacji był jedyny w historii Equestrii bunt sił zbrojnych.

— Rebelia Gnobka! Shining opowiadał mi o jej przebiegu, nie potrafił jednak wyjaśnić, jakie były właściwie jej przyczyny. — Przypomniała sobie Cadence. — Teraz chyba wszystko rozumiem.

— Tak, to o to chodziło — potwierdziła Luna. — Warunkiem zakończenia buntu była gwarancja zwolnienia gwardzistów z obowiązku brania udziału w herbatkach z władczynią. Dlatego właśnie Celestia zdecydowała się wydać dekret, o którym wspomniałam na początku naszej rozmowy.

— Wiesz, jestem w stanie zrozumieć częściowo przyczyny, które spowodowały powstanie Tulaśnego Terroru — przyznała Twilight. — Nie wiem jednak, czemu on ciągle trwa? Przecież wróciłaś, twoja siostra ma też wsparcie Cadence i moje. Czy dalej czuje się samotna?

— Nie, nie do końca. Jestem pewna, że częściowo to przyzwyczajenie — trudno pozbyć się tysiącletniego nawyku. Sama czasem łapię się na spoglądaniu w górę i wypatrywaniu Equestrii na nieboskłonie. Jednak to nie wszystko. Moja siostra potrafi przejmować się czasem naprawdę głupimi sprawami. Wiesz, że ostatnio THE MOON napisało, że przytyła? Przez prawie tydzień latała po pałacu i przeglądała się w każdej nadającej się do tego powierzchni, łącznie z każdą zbroją i wazą. Dopiero po zorganizowaniu tej swojej herbatki trochę się uspokoiła. Dodatkowo jestem pewna, że w głębi serca tęskni za Discordem. Jego komitywa z elementem dobroci nie poprawia jej nastroju, ale równocześnie wie, że po tysiącu lat w roli ogrodowej rzeźby draconequus nie może żywić do niej zbyt ciepłych uczuć.

— Może mogłabym coś na to poradzić? — zapytała Cadence niepewnie.

— Lepiej nie, uczucia alicorna mogą stanowić zbyt potężną siłę, by tak sobie z nimi pogrywać. Nie mamy też pewności, co tak naprawdę czai się w duszy ducha chaosu.

— To wszystko, co gnębi księżniczkę? — upewniła się najmłodsza klacz.

— Nie, są jeszcze te... te napisy — odrzekła Luna.

— Jakie napisy?! — zawołały chórem pozostałe alicorny.

— „Luna jest najlepszą księżniczką". Wyrastają w całym mieście jak grzyby po deszczu, nie potrafię ich przed nią ukryć. Ostatnio kazałam patrolom lunarnej gwardii, by nocami je usuwały, ale to na nic. Ostatnio widziałam te słowa wypisane na dachu pałacu, prosto pod oknami prywatnych komnat mojej siostry. Ktoś musiał się na nią uwziąć.

— To faktycznie brzmi paskudnie. Nie udało się jak dotąd znaleźć sprawcy? — Chciała wiedzieć Twilight.

— Niestety nie. Wiecie, co jest w tym najgorsze? Te całe herbatki naprawdę wydają się Celestii pomagać. Wraca jakby spokojniejsza, bardziej pogodzona z losem. Nie mogę za to patrzeć na opuszczające pałac kucyki — prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy. Idą wolno, zatrzymując się co chwilę i masując żebra.

— Tak nie może być! — oburzyła się najmłodsza z księżniczek. Mimo całego swojego szacunku do mentorki nie mogła się zgodzić na dalsze męczenie ich wspólnych poddanych. — Nie możemy tego po prostu zakazać?

— Już to rozważałam. Dekret został wydany przez „Celestię, jedyną prawowitą władczynię Equestrii, panią Słońca i regentkę Dnia". Zgodnie z przepisami, tylko ona była w stanie go odwołać, jednak to minęło, gdy wróciłam z wygnania. Teraz potrzebne byłyby głosy całej naszej czwórki, a skoro ona nie chce się zgodzić... Widzicie więc, że na drodze legislacyjnej nic tutaj nie zdziałamy.

W głowie Twilight tłoczyły się myśli, żadna jednak nie przynosiła upragnionego rozwiązania. W końcu rozważania przerwał jej głos bratowej:

— Myślę, że mogę mieć sposób na wyjście z tej sytuacji. Cała kwestia sprowadza się do tego, że Celestia potrzebuje czegoś, co mogłaby przytulić, a co nie byłoby żywym kucykiem, prawda?

— Teoretycznie tak. Próbowałam już podsuwać jej misie, pluszowe kotki, naturalnej wielkości manekiny. Wszystko na nic — odpowiedziała Luna.

— Ale ty nie władasz magią miłości! — uśmiechnęła się tryumfalnie Cadence. — Mogę stworzyć kucyka, którego będzie widziała tylko ona, a który bez protestu będzie poddawał się Tulaśnemu Terrorowi. Oszczędzi to nerwów jej, naszym poddanym, a co istotne także nam.

— Naprawdę możesz coś takiego zrobić? — wykrzyknęła podekscytowana Twilight.

— Nigdy nie próbowałam, ale czytałam o tym w jednej z książek z imperialnej biblioteki. Wiesz, nie tylko ty potrafisz zatopić się w archiwalnych tomiszczach. — Z lekką ironią w głosie zauważyła księżniczka.

Młodsza klacz zignorowała zaczepkę, raz jeszcze zamyślona.

— Jak go nazwiemy?

— Słucham? — Zdziwiła się Luna. — Kogo? Mówisz o tym wyimaginowanym kucyku?

— No wiesz, to prawie jak spisek. Fajnie byłoby móc użyć jakiegoś tajnego skrótu, który tylko my zrozumiemy — odpowiedziała lekko zawstydzona Twilight.

— No dobrze. — Z westchnieniem odparła granatowa klacz. — Proponuję „Reduktor Emisji Emocji". Brzmi chyba dość naukowo?

— Nieźle, ale proponuję wstawić „królewskich" przed „emocji". Tak, żeby nie było żadnych wątpliwości — dodała Cadence.

— „Destruktywnych"! Nie chcemy chyba, by nasz wynalazek pozbawił Celestię radości — dorzuciła Twilight.

— Nasz wynalazek? Przypominam, że to ja mam rzucić zaklęcie. „Kryształowy"! Pierwszym wyrazem będzie „kryształowy". W końcu beze mnie niczego byście nie zdziałały.

— „Kryształowy Reduktor Emisji Destruktywnych Królewskich Emocji" — podsumowała Luna. — Czyli nasz tajemny skrót to....

— KREDKE! — zakrzyknęły chórem księżniczki.

***

Zza jednej z kotar w sali tronowej wychyliła się głowa Spike'a. Ujrzawszy, że został sam, smoczek uśmiechnął się krzywo i przeciągnął. Jego sylwetkę ogarnął zielonkawy płomień, a po chwili na jego miejscu stała królowa Chrysalis.

— Tak, to było bardzo owocne popołudnie — zaśmiała się pod nosem. — Czas lecieć do Rarity i zrelacjonować jej, czego się dowiedziałam. Powinna być zachwycona — mówiąc to, podmieniec znów zmienił postać, tym razem przybierając formę niebieskiego pegaza. Chwilę później Rainbow Dash wyleciała z zamku Twilight, nie wzbudzając niczyich podejrzeń.

A ja tu tylko wstawiłem tego posta w imieniu Rarity. :v ~ Mere

Komentarze

  1. Nie wiem, co powiedzieć, więc wstawię tu tylko emoitkonę, która wyraża więcej niż tysiąc słów:
    👍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko, co nie brzmi tl;dr jest całkiem niezłe.

      Usuń
    2. No niech tylko ktoś tu napisze że nie przeczytał...

      Usuń
    3. Nie przeczytałem xD. Zajęty Pulpitami byłem.

      Usuń
    4. http://laurenmagpie.deviantart.com/art/Rarity-s-Tears-290538066

      Usuń
    5. I widzisz co narobiłeś? Doprowadzić Panienkę Rarity do łez... Niedopuszczalne. Przynosisz wstyd administracji FgE!


      Usuń
    6. Niech Panienka raczy mi wybaczyć. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie... Poza tym, że już nadrobiłem całość. I muszę przyznać, że to jest super. Lubię spiski dotyczące tronu. Mam nadzieję, że będzie dalsza część tej zemsty :)

      Usuń
    7. W ostateczności mogę Ci tym razem wybaczyć. Teraz czekam na obiecany odwet Kredke, a później się zobaczy...

      Usuń
    8. Kiedy teraz nie mogę... kiedy widzę jak Panienka płacze... moje serduszko płacze razem z Panienką... jak mógłbym...

      Luxis: za tę zbrodnię będziesz musiał popełnić honorowe Sudoku!

      Usuń
    9. I Ty wspominasz o honorze? Łamiąc dane zaledwie cztery godziny temu słowo? Nieładnie, oj nieładnie.

      Usuń
    10. W Sudoku zawsze byłem słaby. Po prawdzie nigdy nie rozumiałem o co chodzi w tej grze. Chyba muszę zaprzestać udzielania się w komentarzach, bo już drugi raz K.R.E.D.K.E wymierza mi karę xD.

      Usuń
    11. http://misogirl.deviantart.com/art/MLPsudokuQ-368908922

      Usuń
    12. Tak. Honor mi nie pozwala walczyć kiedy Panienka płacze. Księga FgE mówi jasno: Kto podniesie kopyto na płaczącą Penienkę temu rozbije się na głowie kryształową wanienkę.

      Usuń
    13. A jeśli Panienka płacze ze śmiechu?

      Usuń
    14. Księga mówi: Nie ważne jakie łzy Panienka roni, nie wyciągaj swojej broni.

      Usuń
    15. A ja byłam pewna, że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.
      Dziękuję za dostarczenie tak istotnych informacji, nie omieszkam wykorzystać ich w przyszłości.

      Usuń
    16. Księga mówi: Kto udaje że łzy roni, tego nawet Celestia nie ochroni.

      Usuń
    17. A jaka jest kara? Chyba nie taka sama, jak przy ataku na płaczącą panienkę? (Btw co robicie, jeśli wanienka jest chwilowo używana przez rodziców do kąpania Flurry Heart?)

      Usuń
    18. Tulaśny Terror to przy tym relaksujący masaż nad szemrzącym strumykiem.

      Flurry jeszcze nigdy nie miała nic przeciwko by przywalić komuś wanienką w której się aktualnie kąpie.


      Usuń
    19. Nad strumykiem są mrówki. I komary. I błoto!
      No tak, mogłam się domyślić.

      Usuń
    20. Błoto podobno dobrze działa na cerę

      Usuń
    21. Galopujące i potykające się konie zapewniają mi wystarczającą ilość błota na twarzy, dziękuję bardzo.

      Usuń
  2. Herbatki u Celestii, geneza Kredke... teraz wszystko ma sens! :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie odwet:) Czuję shipping:)

      Usuń
    2. To był właśnie odwet za shipping. Chyba pora wymyślić coś nowego, panie KREDKE.

      Usuń
    3. Jak sobie Panienka Rarity życzy:)

      Usuń
    4. Chyba będę musiał zrobić unik jak w Matrixie.

      Usuń
  3. Jakby to jeszcze jakaś wielka tajemnica była:) Tulaśna Herbatka to sens mojego istnienia. Tulę więc jestem.

    Świetny tekst. I mam nadzieję że nie ostatni. Ale nie oddam Legendarnej Przygody:) Chociaż...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty