Czy fandom umiera?
Czy fandom umiera?
Ten temat jest
wałkowany na meetach i afterach od mniej więcej 2011 roku. O ile równocześnie
stanowił obiekt drwin i podawano go jako przykład szukania dramatów tam, gdzie
ich nie ma, to teraz, pod koniec 2016 roku… cóż… Nawet wstrzemięźliwi bronies
już nie są tak spokojni jak przed lat. Co się zmieniło?
Na wstępie uprzedzam, że cały artykuł bazuje na przeprowadzonych rozmowach z wieloma bronies, własnej działalności i przede wszystkim subiektywnej interpertacji faktów. Stąd mój odbiór wydarzeń może bardzo różnić się od cudzego, a także pomimo wielu starań nigdy nie można posiadać pełnej wiedzy o np. aktywności jakiegoś fandomu. Na pewno celem tego artykułu nie jest urażenie kogokolwiek.
ANALIZA FANDOMU
Na wstępie uprzedzam, że cały artykuł bazuje na przeprowadzonych rozmowach z wieloma bronies, własnej działalności i przede wszystkim subiektywnej interpertacji faktów. Stąd mój odbiór wydarzeń może bardzo różnić się od cudzego, a także pomimo wielu starań nigdy nie można posiadać pełnej wiedzy o np. aktywności jakiegoś fandomu. Na pewno celem tego artykułu nie jest urażenie kogokolwiek.
ANALIZA FANDOMU
Zacznijmy od rozpoznania
problemu.
Nasze środowisko cechuje
się niezwykłych tempem transformacji wewnętrznych. Co pół roku mamy do czynienia
właściwie z inną społecznością. Wynika to z ogólnego trendu, który jest cechą internetu
(“to jest stare, ma już 4 godziny”) i ogromnej rotacji ludzi. Odchodzą jedni i zabierają
ze sobą pewne akcje, a pojawiają się nowi, głodni innych akcji.
Ponadto nasz fandom jest
wrażliwy na trendy płynące z serialu i twórczości fanów, choć to zjawisko jest dużo
słabsze, niż 3 lata temu. Teraz nowy odcinek nie zmienia fandomu, ale o tym później.
W każdym razie, skoro widzieliśmy już wszystko tyle razy, to uodparniamy się na
wpływ. Trudno nas zaskoczyć i zachwycić, a wszystko wydaje się wtórne. Przy
tempie życia w internecie, już w czwartym sezonie pojawiło się znudzenie, a to
intensyfikowało rotację ludzi.
Drugą cechą fandomu jest
jego problem z integracją. Wbrew pozorom, internet pozostaje wciąż dość średnią
metodą komunikacji. Cały czas doświadczamy problemów, aby dowiedzieć się co się
dzieje w innym fandomie lub co miało miejsce na meetcie. Na pewno częściowo winę
ponosi przeładowanie informacjami. Już samo ustawienie jakiegokolwiek filtra “nieprzeczytanych
wiadomości” na MLPPolska lub powiadomień na fejsie skaże nas na ominięcie czegoś…
być może ważnego.
Trzecią cechą jest wciąż
dynamiczny rozrost fandomu. Dochodzą ogromne ilości nowych ludzi, którzy często
nie mają totalnie pojęcia: co działo się przed nimi. Nie każdego to w ogóle interesuje,
że kiedyś na forum był jakiś Tarreth, że Twilicorn okazał się szokiem, co to
Lunań, a takiego fanfika, gdzie broniacz-emo trafia do Equestrii… to już ktoś kiedyś
napisał. I to milion razy.
Umiejętność zauważenia tych
trendów jest kluczowa dla kogoś, kto chce w jakikolwiek sposób zachęcić ludzi do
wspólnej zabawy czy spędzania czasu. Innymi słowy, forum/meet/grupa na fejsie
a’la 2012 rok nie ma teraz szans bytu. Jak było kiedyś?
W inicjalnym dla fandomu
okresie 2010-2012 (sezony I i II) bronies było stosunkowo mało, lecz lawinowo rosła
ich ilość. Stanowili pewną specyficzną grupę internetu, gdyż wyróżniali się wyglądem
(nicki, avatary, częściowo język), nieco alienowali się od reszty i trzymali razem.
Dlatego pojawiły się plotki, że bronies to sekta. Co jednak najważniejsze, taki
fandom wyróżniał się tematyką. Dorośli faceci oglądający bajkę dla dziewczynek,
noszący różowe peruki i gadający o magii przyjaźni? To przekraczało pewne
standardy internetu.
Dlatego przynależność do
fandomu wydawała się dość elitarna. Krążyły plotki o ludziach szkalowanych w necie
za kucyki, wyrzucanych z tego powodu z domu i egzorcyzmowanych. Zjawisko było nowe,
frapujące i przyciągało odrzuconych przez społeczeństwo. Skoro kogoś nie lubili
w szkole, to nie miał nic do stracenia i wstępował w szeregi dziwnych, ale sympatycznych
facetów, którzy jarali się zmysłowym spojrzeniem fioletowego jednorożca i zezowatego
pegaza.
To zjawisko mocno wygasło.
Fandom MLP jest w internecie powszechnie rozpoznawalny, jego memy przeciekły do
zwykłego zbioru internetowych głupot, salki i atrakcje MLP stały się standardem
na konwentach, a fandom jest rozpoznawalny pośród aktorów głosowych i placówek edukacyjnych.
Dlatego ludzie już nie czują się elitarnie i wyjątkowo. Grupa nie przyciąga z tego
powodu.
Wymiana pokoleniowa. Z tym też jest
problem, gdyż odchodzą starzy fandomowcy odpowiadający za jakieś sfery, np.
organizację… a nowi nie chcą ich zastąpić. W fandomie brakuje ogarniętych
nowoponiaków. Częściowo może to wynikać z faktu, że wychodzą z założenia, że
skoro wszystko w fandomie już było, to po co odkrywać Amerykę na nowo. Ponadto
nie chcą wchodzić w paradę starym mistrzom… co gorsza, nierzadko te
staroponiaki świadomie zniechęcają nowych.
Minął też inicjalny zachwyt
kucykami. Na samym początku było to zjawisko uważane powszechnie za nowe i świeże,
lecz teraz spowszedniało. Kucyki można znaleźć dosłownie wszędzie i nawet wyczajenie
easter egga w grze typu Doom lub Quake dla przeciętnego użytkownika przestało
być szokiem[1]. Mamy już
sześć sezonów, trzy filmy, a to jeszcze nie koniec. Wielu aktywnych bronies nie
ogląda kreskówki na bieżąco, bo są już znudzeni perypetiami Mane 6, obojętnie czy
posiadających dłonie czy kopyta.
Kiedyś nowy odcinek
zmieniał fandom nie do poznania. W pierwszym sezonie powstawały memy, które
błyskawicznie opanowywały cały internet i do dziś są modne. Po raz ostatni taką
prawdziwą eksplozję widzieliśmy przy Twicane’nie. Ewentualnie dajmy na to przy Legends of Everfree zaistniało coś
podobnego, lecz nie ogarnęło całego fandomu, a jedynie poszczególne środowiska
(jak derpibooru, gdzie memów było wielokrotnie więcej od clopów).
Kolejna
sprawa, to Broniacze pogodzili się z faktem, że kucyki nie istnieją. W inicjalnym
etapie istnienia fandomu wielu z nas tak mocno pragnęło wyrwać się ze smutków codzienności,
że byli gotowi poświęcić wszystko, aby na serio stać się kucykiem, spotkać ukochane
postacie z serialu i się z nimi jakoś związać. Dlatego MLD spotkało się z aż tak
ciepłym odbiorem, gdyż poruszało wszystkie wrażliwe struny emocjonalne przeciętnego
bronego: samotność, odrzucenie, strach przed przyszłością, brak perspektyw, niepogodzenie
się z tym wszystkim. Chcieli tej prawdziwej, serialowej, tęczowej przyjaźni, więc
niezwykle tęsknili za Mane 6 i Equestrią. Stąd taka popularność motywów TCB i do
dzisiaj łączenie ludzi (przede wszystkim anona) z kucami to jeden z ważniejszych
tematów obrazków. Oczywiście każdy fandom tęskni za swoimi ulubionymi bohaterami,
ale porównując to z innymi środowiskami, w których jestem, dostrzegam zdecydowaną
dysproporcję.
Roleplay’e,
zapytajki, askblogi i bardzo mocne parcie na udawanie kucyków… to dzisiaj już jest
nieporównywalne z rokiem 2011 czy 2012.
Przeobraziła się kreatywność
fandomu. W latach 2011-2014 właściwie każda dziedzina aktywności posiadała
dziesiątki wybitnych reprezentantów, którzy z niczego tworzyli niesamowite rzeczy.
Powstawały wielkie animacje, fanfiki, muzyka, czy gry komputerowe. Wystarczyło
rzucić czymś ciekawym, aby w internecie pojawili się naśladowcy lub przeróbki.
Imponowała też wzajemnie nakręcającą się spirala inspiracji. Najpierw był np.
fanfik, potem obrazki, muzyka, animacja…
Okrzepliśmy ze
świadomością, że fandom jest wielki i tworzy cuda. Przestały nas cieszyć małe
rzeczy. Pamiętam jak moja pluszowa Daring Do w 2013 roku była wielkim hitem, a dziś
to mały, skromny pluszaczek...
Przegląd pluszaków dostępnych w fandomie. Od lewej wraz z datami uszycia:
II połowa 2014, Luna autorstwa Angel99Percent. Elegancka i oszczędna w cenie.
Połowa 2016, Luna z Chin (tzw. "od Tyro"), dość tania i fajnie wyglądającą. Niestety, nie jest to ręczna robota, więc wszystkie pluszaki jednej postaci są takie same.
Połowa 2013, Daring Do od Ukeś. Wtedy niezły hit, dziś wydaje się być taka mała...
I połowa 2014, Luna autorstwa Kamishy. Takie pluszaki w 2014 roku były absolutnym luksusem. Dziś nadal robią wrażenie, lecz nie są już aż takim unikatem.
Jeszcze na początku 2014 roku na terenie województwa pomorskiego były jakieś 3 pluszaki realistycznie oddające postaci z serialu: Fluttershy Xinefa, moja Daring Do i Twilight Mkxd. Pół roku później Omega na Daringmeetcie pokazał swoją dużą Lunę, a Angel tę ogromną Lunę (sprzedaną na Vistulianie na aukcji charytatywnej). Szybko pojawiały się kolejne doskonałe i całkiem duże pluszaki polskich artystów. Pluszowy kucyk jako najdoskonalszy dla nas ekwiwalent prawdziwego kucyka z serialu wciąż jest obiektem najwyższego pożądania, lecz przestał być egzotyczny.
Przegląd pluszaków dostępnych w fandomie. Od lewej wraz z datami uszycia:
II połowa 2014, Luna autorstwa Angel99Percent. Elegancka i oszczędna w cenie.
Połowa 2016, Luna z Chin (tzw. "od Tyro"), dość tania i fajnie wyglądającą. Niestety, nie jest to ręczna robota, więc wszystkie pluszaki jednej postaci są takie same.
Połowa 2013, Daring Do od Ukeś. Wtedy niezły hit, dziś wydaje się być taka mała...
I połowa 2014, Luna autorstwa Kamishy. Takie pluszaki w 2014 roku były absolutnym luksusem. Dziś nadal robią wrażenie, lecz nie są już aż takim unikatem.
Jeszcze na początku 2014 roku na terenie województwa pomorskiego były jakieś 3 pluszaki realistycznie oddające postaci z serialu: Fluttershy Xinefa, moja Daring Do i Twilight Mkxd. Pół roku później Omega na Daringmeetcie pokazał swoją dużą Lunę, a Angel tę ogromną Lunę (sprzedaną na Vistulianie na aukcji charytatywnej). Szybko pojawiały się kolejne doskonałe i całkiem duże pluszaki polskich artystów. Pluszowy kucyk jako najdoskonalszy dla nas ekwiwalent prawdziwego kucyka z serialu wciąż jest obiektem najwyższego pożądania, lecz przestał być egzotyczny.
Wynikało to między innymi
z nasycenia rynku. Na etapie roku 2012-13, kiedy fandom już niby nie był nowością,
ale wciąż działał w cieniu, oficjalne produkty od Hasbro były ultra tandetne. Z
figurek dało się kupić kucyki do czesania, Blind Bagi i odrobinę większych rzeczy.
Jeszcze w 2013 roku myślałem o stworzeniu do Brohoofa spisu WSZYSTKICH zabawek dostępnych
w Europie. Jeszcze w 2014 roku byłem w stanie wymienić wszystkie dostępne figurki
Rarity. Jeszcze w 2015 roku znałem na pamięć najważniejsze kody z wave’wów 6,7 i
8.
Teraz nie jestem pewien,
która fala Blind Bagów weszła do kin.
W przeciętnym Smyku kuce
miały dwa regały. Dziś nawet 8.
Równocześnie fandom zaspokoił
niszę. Oficjalne zabawki były ohydne, zwłaszcza pluszaki. Dlatego tworzył doskonałe
obrazki, mnóstwo fanfików, muzykę i przerabiał figurki na lepsze. Wymagało to pewnego
wysiłku, gdyż upolowanie figurki Celestii, aby zrobić z niej Lunę, wymagało sporo
chodzenia po sklepach. Pluszaki w Polsce szyło z 5 osób, a zamówienie clopa wymagało
pewnej odwagi. W tej chwili można znaleźć śliczne, chińskie pluszaki za ledwie 120
zł, dakimakury, rewelacyjne figurki od Funko i po prostu wszystko.
Ogromny postęp miał też miejsce
w dziedzinie organizacji meetów. Aktualnie ponymeet zorganizowany bez IDeków czy
rejestracji to „amatorszczyzna”, a najlepiej jakby był jeszcze internetowy system
przedsprzedaży, przynajmniej 5 sal i strona internetowa. Minął czas swobodnych spotkań
ogólnopolskich z prelekcją na temat wyższości Luny nad Celestią. Minął czas dzikich
afterów-domówek
Nie każdy jest tym zachwycony,
gdyż bardziej mu się podobała partyzancka, niezorganizowana forma fandomu. Równocześnie
taki styl na dłuższą metę też jest nudny, więc de facto fandomy, które się nie zorganizowały
i tak przycichły.
Muzyków niby nie
brakuje, a po każdym nowym odcinku mamy pełno wspaniałych utworów i mniej
wspaniałych, pospiesznych remixów. Równocześnie wielu pionierów artystycznych
wybiwszy się na kucach odcięło się od swojej fandomowej przeszłości
Wyjątkiem są sfery
graficzne. Obrazków (i to coraz lepszych) przybywa full, nowych artystów, artroomy
to obowiązkowy punkt programu nawet niedużych meetów, a ludzie robią prawdziwe
kariery (i zarabiają hajs). W sumie trochę odpowiedziałem sobie na pytanie:
„czemu?”.
No i ostatnia rzecz, która
odeszła do lamusa: kiedy fandom był nowością, to nie było wielką sztuka znać w nim
wszystkich. Nie tylko było mniej ludzi, ale też wszyscy byli de facto nowi. W 2012
roku jeszcze nie można było mówić o wymianie pokoleniowej, gdyż każdy należał wciąż
do pierwszej, względnie drugiej generacji bronies (zależy jak dzielić). Ale w 2013
roku już pojawiały się obiekcje, że niektórzy odchodzą z fandomu (nuda, hejty, dramy,
a dochodzą jakieś nowoponiaki). Ta całkowicie naturalne zjawisko, lecz dla wielu
było nie do pogodzenia i obniżało atrakcyjność fandomu.
Hasło
dnia: atomizacja.
Polski
fandom pogrąża się w pewnej dezintegracji. Całość bloku rozpada się na krążące wokół
siebie grupy, które w ograniczony sposób się mieszają. Wewnątrz siebie są silne,
często dobrze zorganizowane i zgrane. Tymi grupami jest kilka fandomów lokalnych
(np. Tribrony, Warszawa, Łódź), platformowych (Kucykowy Teamspeak, Discord) czy
tematycznych (BRT, dział fanfikowy na MLP Polska, mikole, BT). Oczywiście, wielu
z członków tych grup jest naraz w kilku, jednak nierzadko bywa tak, że osoby zarządzające
i większość członków ma umiarkowany kontakt z resztą. Nie zawsze zdaje sobie nawet
sprawę, że istnieje fandom poza nimi, a jeśli jest… to jaki. To zjawisko się intensyfikuje.
Zaobserwowałem je w 2014 roku, a teraz mogę wskazać szereg osób, które np. w BRT
siedzą 4 lata, są bardzo aktywne, rozpoznawalne itd., ale np. nigdy nie były na
meetcie, na forum MLP Polska i nawet nie wiedzą, że w Polsce są konwenty kucowe
lub Polacy piszą fanfiki.
To
dlatego wydaje się, że „fandom umiera”. On nie umiera, on się zmienia.
Ponieważ jest więcej ludzi, a grupy się oddalają
od siebie, powstaje złudzenie, że nasi znajomi zniknęli i coraz mniej osób interesuje
się kucami… coraz słabszymi kucami, jeśli chodzi o serial (przynajmniej wg
nich). Przyzwyczajeni do tego, że w fandomie wszyscy się znają i wszyscy robią wszystko
(są obecni i na FGE, i na forum, i na tsie, i na bronies polska…) mogą poczuć się
samotni (bo ich starzy kumple odeszli, a nowych nie znają), a także coraz trudniej
o „fandomowców renesansu”, którzy robią wszystko. Nie tylko poziom trudności
się podniósł (bo fandom oczekuje wyższej jakości), ale też coraz mniej osób jest
po prostu zainteresowanych wszystkim naraz.
Nie
można też pominąć aspektu serialu. Choć zawsze był on przede wszystkim
pretekstem, to jednak wokół niego kręcił się fandom. Każdy sezon jest właściwie
czymś zupełnie innym, transformacje są widoczne jak na dłoni i wiele z tych
procesów się fandomowi nie podoba. Czemu? Bo z reguły ludzie cenią sobie
oryginał, kształt czegoś pierwotnego, a potem „jest tylko gorzej, bardziej
udziwnione”. Wpisuje się w to typowe narzekanie „kiedyś było lepiej. Wszak zmienili
się twórcy, zmieniło się Mane 6, CMC dostało znaczki, a Małysz już nie skacze.
Kiedyś to nawet papież był Polakiem.
Jakby
dodać do tego sam fakt pewnego znudzenia przedłużającym się produktem, to mamy
wyjaśnienie, czemu kucyki same w sobie już tak nie jarają fandomu. Nie zapomnijmy
jednak, że każdy fandom przechodzi podobną falę zniechęcenia przy kolejnych
kontynuacjach swoich produktów. U nas było to chociażby odejście Lauren Faust z
zespołu,. Dziwny sezon 3, Twilicorn, nieco gorszy w powszechnym odbiorze sezon
4, zmiana ekipy i stacji andawczej w sezonach 5-6.
A
jak zmieniły się najważniejsze polskie sfery fandomowe?
Ponymeety.
To
od zawsze był trzon polskiego fandomu. Tutaj wykuwały się dramy i sojusze, kształtowały charaktery lokalnych środowisk,
zawiązywały przyjaźnie i rodziły wspaniałe wspomnienia. Nasze spotkania nieco
różnią się od światowych, stanowią zgrabne połączenie zachodniego stylu
oficjalnych meetupów, polskich konwentów, a także całkowicie swojskich imprez.
Wielokrotnie spotkałem się z komentarzami zagranicznych bronies, że nasze
ponymeety cechują się wyjątkową atmosferą: ludzie są zgrani, znają się
osobiście, bardzo dobrze się wspólnie bawią i integrują, co kontrastuje z
niektórymi sztywniackimi i nadętymi masówkami na Zachodzie. Partyzancki i
nierzadko niskobudżetowy sposób organizacji jak najbardziej ma dla nich swój
urok. Co więcej, słyniemy też z afterów, które dzięki naszej słowiańskiej
naturze potrafią być żywiołowe i pełne… przygód.
Kiedyś
meety były dość luzackie i stanowiły wyjątkową okazję, aby na żywo zobaczyć
innych świrów oglądających kucyki pomimo dwudziestki na karku. To był też
świetny pretekst do imprezowania, więc nierzadko kuce okazywały się tylko
głupim pretekstem. Potem zaczęto szukać czegoś więcej i zainspirowawszy się
imprezami innych fandomów (zagranicznych, a także konwentami fantasy i
mangowymi) dodano do tego atrakcje. Wiedzówki, cosplay’e, artroomy, prelekcje…
to błyskawicznie zaczęło się napędzać. W 2011 roku rozpoczęto z ponymeetami i
afterami, a już w połowie 2012 zaczęły się meety zorganizowane. To była prosta
metoda na sukces i takie MLK I zebrało ponad 400 osób! Tego wyniku nikt później
u nas nie pobił. Był to też imponujący przykład mobilizacji fandomu. Zaryzykuję
stwierdzenie, że w Krakowie stawiła się większość ówczesnych aktywnych bronies.
Niestety,
ale po doskonałym roku 2014 i nieco dziwnym 2015, rok 2016 okazał się pierwszym
rokiem spadków frekwencji na ponymeetach. Większość cyklicznych światowych
imprez zaliczyła spadek zainteresowania (Bronycon) albo gwałtowne zahamowanie
przyrostu (Galacon). W Polskiej mikroskali wszystkie imprezy zorganizowane
również nie imponowały frekwencją, choć dla uczciwości trzeba przyznać, że
każda posiadała kilka obiektywnych przeszkód.
Middle Equestrian Convention. Zdjęcie by TK.
1. Trójmiejski
Wiosenny Ponymeet – ok. 60 osób, nieco mniej, niż w latach ubiegłych;
2. Wiosenny
Łódzki Ponymeet– ok. 100 osób. Brak porównania, gdyż Łódź nigdy wcześniej
czegoś takiego nie robiła. Jak na debiut wynik imponujący, lecz moim zdaniem
zabrakło tam silnych reprezentacji z wielu fandomów;
3. VIII
Wrocławski Ponymeet – ok. 100 osób. Znacznie mniej niż edycja z grudnia 2014,
lecz warto pamiętać, że długa przerwa robi swoje.
4. Pony
Congress II – ok. 200-250 osób. Ciężko porównać, gdyż to niby nie było MLK,
inny kraniec Polski, ale równocześnie ekipa częściowo ta sama, tak samo
tradycje. Jednak w porównaniu z pierwszymi MLKonami i PCG I widać spadek liczby osób,
szczególnie jakby odjąć cudzoziemców. Na konwencie obecne były wielkie gwiazdy,
co jednak umiarkowanie przyciągnęło ludzi z Polski.
5. Middle Equestrian Convention – ok. 300 osób. Niby
największa frekwencja w 2016 roku, ale mniej niż rok wcześniej. Ponadto tutaj
obecność gwiazd również sugerowałaby lepszy wynik.
6. III
Twilightmeet – ok. 140 osób, nieznacznie mniej niż edycje wcześniejsze;
7. Krakowski
Ponymeet 12.4 – ok. 150 osób. Jak pamiętam, to nieco mniej niż edycje sprzed
lat, lecz przerwa robi swoje.
8. Warszawski
Twilightmeet – ok. 50-60 osób. Pierwsza impreza z serii.
9. Rocznicowy
Warszawski Ponymeet – ok. 35 osób. Ta wielkość w Warszawie się ustabilizowała.
10. Trójmiejski
Starlightmeet – ok. 110 osób. Mniej od Twilightmeetów i mniej od Ambermeeta z
2014 roku. Równocześnie był to już trzeci meet zorganizowany w Tribrony w 2016
roku, co mogło nieco znudzić.
I Warszawski Twilightmeet
Co
z tego wszystkiego wynika? Polski fandom zdecydowanie nie umiera. Najważniejsza
nasza aktywność, a więc spotkania, dalej prosperują i dały nam w 2016 roku aż 10
imprez, a więc średnio 0,8 miesięcznie! To wbrew pozorom bardzo dużo. Wszystkie
te imprezy cieszyły się całkiem sporą popularnością. Zauważyłem rosnące
zaangażowanie lokalnych fandomów przy równoczesnym spadku aktywności delegacji.
Mało które miasto wysyłało regularnie większe, zorganizowane grupy.
Nie
da się jednak nie zauważyć spadku frekwencji. Wielu bronies przyznaje, że w
sumie to już znudziła im się taka forma rozrywki, gdzie „co roku jest to samo”.
Zupełnie się nie zgodzę, gdyż jeszcze nie widziałem dwóch identycznych meetów,
ale fakt faktem, ogólna forma jest podobna. Spotkanie, akredytacja, prelekcje,
warsztaty artystyczne, sklepiki (te same), CCG i wiedzówka… to taki standard
pack ponymeeta.
Zmienił
się też charakterów afterów. Bardzo się ucywilizowały, mniej też robi się
oficjalnie tych niegrzecznych. Teraz afterami są często wynajęte miejsca
noclegowe, rozpowszechniły się tez pilnowane i spokojne sleeproomy w szkołach.
Tutaj
wracamy do kwestii stosunku imprezowania do ogarniętego kucykowania. Jednak
pomimo narzekań, to imprezowanie nie chce wrócić do łask fandomu i podobnych
imprez już się teraz właściwie nie robi, szczególnie oficjalnie.
Lokalne
fandomy powstawały i upadały niemalże jak królestwa w Westeros. Nie chcę tutaj
wymienić żadnych konkretnych, gdyż to temat drażliwy, lecz generalnie też
doszło tutaj do dezintegracji i pewnego okopania się na pozycjach. Niektóre
fandomy zyskały bardzo silną osobowość, a inne rozmyły się i są znane wyłącznie
jako konkretni przedstawiciele.
Doszło
też do dość dużej transformacji różnych środowisk internetowych.
Poumierały
mniejsze fora i społeczności na nich oparte. Główne forum, MLP Polska, które
niegdyś było osią polskiego fandomu, straciło swoją dominującą pozycję i cieszy
się złą sławą. Bronies Polska, które nierzadko pełniło rolę awangardy fandomu
dla nowych, rozpadło się na kilka mniejszych grupek, gdzie poziom merytoryczny
jest niski (choć nigdy nie był wysoki).
FGE
po paroletniej zapaści odzyskało swój poziom i do dziś pełni rolę jedynego
merytorycznie zaawansowanej platformy fandomowej. To właściwie dość
optymistyczne, gdyż świadczy, że fandom nie umarł. Jednak blog sam z siebie to
mało wygodne miejsce do dyskusji.
Czy
zmieniła się struktura wiekowa fandomu? Ciężko powiedzieć. Sądzę, że nie za
bardzo, lecz do tego potrzeba dokładnych, profesjonalnych badań. Wielokrotnie
zwraca się uwagę, że „teraz to same gimby w internecie i fandomie”, lecz to
typowe narzekanie niepoparte dowodami. Oczywiście, że część członków, którzy w
2012 roku mieli 23 lata i teraz skończyli studia, to odeszło z braku czasu. Ale
tak samo znikały osoby młodsze, a wcześniejsi 15 latkowie teraz mają po 20.
Zaryzykuję jedynie spostrzeżenie, że do fandomu mniej dołącza ludzi po studiach
lub pod koniec studiów, lecz zapewne się mylę.
Podsumowując,
fandom absolutnie nie umiera. Wciąż jest aktywny na wielu polach, poszczególne
środowiska internetowe walczą o byt i równocześnie wiele z nich umarło.
Światowe środowisko wciąż wykazuje szaloną płodność artystyczną, nie można też
narzekać na brak hojności. Różnych akcji charytatywnych nie brakuje, a także
wiele dzieje się w samym fandomie.
Równocześnie
wiele się zmieniło. Nastąpiła zdecydowana profesjonalizacją fandomu, zarówno
pod kątem twórczością, realizacji imprez, jak i organizacji czasu.
Fandom
też stracił tą swoją inicjalną młodość. Ludzie już nie są gotowi oddać
wszystkiego, aby spotkać się z Luną, ani też nie są tak bezgranicznie zakochani
w kucykach samych w sobie. Mam wrażenie, że szukają w nich bardziej konkretnych
rzeczy, niż samego, ogólnego i niesprecyzowanego zachwytu MLP. No i ciężko nas
czymś zaskoczyć, skoro było już wszystko. Dowolna ponifikacja i dowolny temat.
Nie
każdemu się to podobało, a inni po prostu znudzili się kucykami i fandomem.
Może trochę szybko, może nie… ale fakt faktem, że odeszli szukając innych
wrażeń. Starsze fandomy też tak miały i niektóre pomyślnie przeszły próbę
czasu, świętując kolejną dekadę własnego istnienia i z niecierpliwością
czekając na nowe publikacje poszerzające zbiór produktów, które kochają. Tego
mogę życzyć i naszemu fandomowi.
Źródło memów: internet, głównie dyskusje na facebooku.
Artykuł Spidiego. :o
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo właśnie, Spidi coś napisał. A ty co dziś napisałeś? :v
UsuńCzęść poruszonych kwestii mogę potwierdzić na przykładzie moich prób ożywienia opolskich bronich w grupie na fejsie. Ostatecznie wygląda to tak, że przyszedł nowy dopiero zainfekowany (ja) i na chama próbuje ożywić martwy twór. Trochę szkoda, ale też nie uważam,że fandom umiera. Jest może inaczej (nie wiem jak było wcześniej), ale na pewno nie jest to stadium rozkładowe. Pokemony miały coś podobnego, a teraz zaliczyło jakieś ponowne ożywienie.
OdpowiedzUsuńWyszła nowa, duża gra i miała dobrą kampanię reklamową. Tak smao bywa z grami komputerowymi (seriami). Zobaczymy, co wyjdzie z kucykami za 5 lat.
UsuńZobaczymy czy film zainteresuje ludzi, a ten w przeciwieństwie do EG ma się skupiać wyłącznie na kucach + ma dojść nowa szata graficzna, czy raczej animacja w innym programie, a to też jest zupełnie coś nowego, coś co mogłoby zaowocować w przypływ nowych ludzi. Ale to tylko domysły i trudno powiedzieć czy tak będzie :/ .
UsuńPomyślnie sobie: co zainspirowało Lauren Faust to stworzenia czwartej generacji? Trzecia generacja.
OdpowiedzUsuńDo czego zainspiruje czwarta generacja?
https://derpibooru.org/878763
UsuńMyślę, że tak bardziej to zainspirował czek od Hasbro.
Usuń,,nieco gorszy w powszechnym odbiorze sezon 4,,
OdpowiedzUsuńCo kurde?????
4 sezon jest najlepszy z wszystkich.
Fandom umrze, gdy umrze ostatni brony na świecie. A nawet wtedy może się odrodzić, gdy ktoś odkopie w internecie jakiś kucykowy materiał zakaźny. Patrząc na to co się dzieje z takimi seriami jak Star Wars, Star Trek czy nawet Pokemony, myślę, że seria i fani na pewno przetrwa, tylko pewnie w formie której się nie spodziewamy.
OdpowiedzUsuńPoza tym, świetny artykuł! Naprawdę przyjemnie się czytało.
Tylko jedna rzecz. Tycia: "Kolejna sprawa, to Broniacze pogodzili się z faktem, że kucyki nie istnieją." Nie wszyscy, nie wszyscy ;)
Dzięki :)
UsuńMuszę kiedyś zrobić meeta dla tych, co wciąż walczą o istnienie kucyków...
A o fandomie LoTR nawet nie wspomnę. Powiedziałbym, że przechodził bardzo ciekawe transformacje - zwłaszcza jeśli porównać przed filmami i po. No i można się zastanawiać czy high fantasy silnie inspirowane Tolkienem, ale dziejące się w innych uniwersach (czyli głównie D&D) można traktować jako odłam fandomu LoTR.
UsuńOgólnie, ciekawie byłoby napisać jakiś artykuł o fandomach ogółem, czym są, jak się zmieniają, itp.
UsuńW końcu fandomy istniały już w starożytności - niektórzy filozofowie, artyści i inne wybitne jednostki miały fandomy obejmujące wiele miast, a czasem nawet wykraczające poza granice państw.
Jakby tak porównać powiedzmy starożytnych fanów Platona ze współczesnymi... bardzo ciekawy materiał na artykuł :)
Fandom nie umiera po prostu nastąpiła decentralizacja i mamy fandom podzielony w mniejsze grupy.
OdpowiedzUsuńBędę powoli myślał nad sponyfikowaniem tego mema (no chyba, że już ów taki istnieje xD).
OdpowiedzUsuńhttps://cdn.meme.am/cache/instances/folder40/62917040.jpg
Ale pomijając śmieszkowanie, zgrzyty, chichy itp. to super artykuł. Początkowo mieszane uczucia miałem, bo same złe zdania szły. Jednak wszystko potem układa się w logiczną całość, wnioski mówią jak jest, jak nasza społeczność na obecną chwilę wygląda, co może być powodem.... mocna analiza, a takie bardzo lubię czytać. Co nadal nie zmienia faktu, że ilekroć ktoś powie "Fandom umarł" to będę sięgał po obrazek wyżej :V .
http://pinkie.mylittlefacewhen.com/media/f/rsz/mlfw5156_small.png
Usuńhttp://pinkie.mylittlefacewhen.com/media/f/img/mlfw258_herewego-1.jpg
Bardziej mi chodziło o dosłowne sponyfikowanie Tony'ego Starka i jego miny, ale i te obrazki dobrze opisują zaistniałą sytuację :) .
UsuńArtykuł potrzebuje tytułu, aby ludzie zechcieli go przeczytać :D
UsuńNah, czasem tytuł jest mało ważny, a wystarczy dobry autor, żeby chcieli czytać. Tak jest często z książkami, gdzie nazwisko autora na stronie tytułowej jest dużo większym fontem niż tytuł, bo wydawcy wiedzą że tytuł ma drugorzędne znaczenie ;)
Usuń"FGE po paroletniej zapaści odzyskało swój poziom i do dziś pełni rolę jedynego merytorycznie zaawansowanej platformy fandomowej. To właściwie dość optymistyczne, gdyż świadczy, że fandom nie umarł. Jednak blog sam z siebie to mało wygodne miejsce do dyskusji."
OdpowiedzUsuńTak od siebie dodam tylko że ten blog jest bardzo piękny wszystko jest tu świetne bardzo ładne kucyki tu wstawiają a admini jacy piękni a mere jum jaki fajny chłopak i jakie ładne ma oczy! I w ogóle jakie tu wszystko ładne i się aż świeci tym pięknem i fajnością! Dziękuję koniec propagandy ^^
Fandom jest jak komunizm. Zdycha od samego założenia, ale zdechnąć nie chcę. By utrzymać się przy życiu wykorzystuje życie innych.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj takich długich rzeczy nie czytam (tl;dr), ale to się naprawdę przyjemnie czytało i jest to zgodne z moimi poglądami na temat fandomu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że niedługo coś pierdyknie i cały fandom ożyje (nawet część tych co odeszli by popowracali), choć jest to mało prawdopodobne.
Nadzieje trzeba mieć c:
Czas na mój pierwszy komentarz ever.
OdpowiedzUsuńDołączyłem do Fandomu pod koniec stycznia tego roku więc jest to późno i wieeele mnie ominęło. Mnie do świata Equestrii sprowadziły Equestria Girls. Tak mi się spodobał przekaz, piosenki, przyjaźń, radość, kolory które idealnie wpasowały się w moje ja i problemy w życiu, że rozpocząłem piękną nową przygodę i kucyki wypełniły wielką część mojego życia i sprawiły je o wiele lepszym. Jestem kucykom oraz EQ za to wdzięczny.
Szkoda, że nie mam możliwości spotkać mentalności fandomu z przed kilku lat :/ jednakże pozostanę wierny kucykom i zostaną one w moim sercu na zawsze. Jestem i będę dumny z posiadania różnych rzeczy mlp (magazyny, figurki, pluszaki, naklejki które noszę dumnie na swoim smartfonie, smycz na klucze itp.). Mam nadzieję, że "pojebów" takich jak ja jeszcze przybędzie lub chociaż wyjdą z ukrycia przed światem. Fandom nigdy nie umrze a co najwyżej przycichnie ponieważ kto raz zaznał magii przyjaźni ten będzie miał jej część na zawsze.
Napisz do mnie na fejsie: Jakub Orłowski (lub "Spidi").
UsuńŚwietny artykuł. Mimo że długi, to nie pominąłem ani jednej literki. Ten artykuł nie tylko rzuca nowe światło na zjawisko "umierania fandomu", ale też przybliża jego historię i charakterystykę. Myślę nawet nad tym, żebyby podać go dalej niebronies. Może lepiej nas zrozumieją i przestaną potępiać?
OdpowiedzUsuńOj dajcie spokój, przecież to klasyk.
OdpowiedzUsuńDołączyłem do fandomu pod koniec 2015 roku. Bronies wyciągnęli mnie z ciężkiej depresji i pomogli mi uwierzyć w siebie. Poznałem wielu wspaniałych ludzi w tym min. Spidiego, Kekesa, Wonsza, Chiefa, Tomexa i wielu wielu innych. Cieszę się że mogę być w tym fandomie...
OdpowiedzUsuńJednak nie jest on taki sam jak kiedyś. ALE JA NIE WIEM JAK BYŁO :D Znaczy wiem tylko trochę z opowiadań i fandom wiki... Nie mam za czym tęsknić ^^
Kurwde Spidi, naprawdę przeczytałem coś tak długiego, wisisz mi cydr :D Piona :D
A ja myślę, że z depresji wyciągnął cię przede wszystkim psychiatra/psycholog i antydepresanty.
UsuńZdawało mi się, że większość współczesnych antydepresantów działa objawowo, a nie leczniczo, ale może się nie znam.
UsuńMistrzyni, nie zgodzę się. Jeżeli masz depresję, a nie robisz tego, co kachasz, nie spotykasz się z ludźmi, żyjesz jak odludek, to choćby leki były najlepsze i psycholog genialny, to Ci to pomoże w niewielkim stopniu. Lekarstwa mogą wyeliminować ewentualne natręctwa etc., ale nie zmienią w cudowny sposób Twojego spojrzenia na świat i tego, że żyjesz w pustce emocjonalnej. Lekarz może Cię nastawiać pozytywnie, ale to do Ciebie należy decyzja - czy postanowisz wstać i zacząć walczyć, czy może zamkniesz się jeszcze bardziej w sobie i nie będziesz się z nikim spotykać. Jeśli zaczniesz obcować z ludźmi, to już połowa sukcesu.
UsuńOczywiście depresja depresji nierówna, ale myślę, ze to, co napisałam, odnosi się do każdego przypadku tej paskudnej choroby.
*kochasz, nie kachasz
UsuńNieee, jeśli cierpisz na "ciężką depresję" jak nasz kolega powyżej, to nie do ciebie należy decyzja czy wstaniesz czy będziesz płakać. To naprawdę wymaga dużo więcej pracy niż tylko pozytywne myślenie (a w depresji pozytywnie myśleć się po prostu nie da). Jak człowiek w depresji ma w ogóle wziąć się za siebie, skoro przyszłość widzi w samych ciemnych barwach i myśli, że nie ma dla niego ratunku?
Usuń"Jeżeli masz depresję, a nie robisz tego, co kachasz, nie spotykasz się z ludźmi, żyjesz jak odludek, to choćby leki były najlepsze i psycholog genialny, to Ci to pomoże w niewielkim stopniu"
Jak to "a"? Depresja między innymi właśnie polega na tym, że nie robisz tego co kochasz i nie spotykasz się z ludźmi. Depresja to nie tylko smuteczki.
A pomoc otrzymuje się od rodziny. Tylko, że to nie osoba chora się stara, a właśnie bliskie osoby.
Więc jeśli kolega powyżej miałby "ciężką depresję" to nie brałby się nawet za oglądanie kreskówek, a nawet jeśli to na pewno nie poprawiłby się mu od tego humor.
Mates: to wpadnij do nas. Ja byłem na Śląsku w październiku, Twoja kolej :D
UsuńNie musisz się ze mną zgadzać :) Mam zgoła odmienne zdanie. Nie mówię, że kreskówki pomogą. Zapewne źle się wyraziłam. Wiem, że w depresji nie da się nagle spotykać ze wszystkimi, mieć milion zajęć, bo wtedy ta choroba by po prostu nie istniała. Chodzi mi o małe kroki: mała, jedna rzecz, która sprawi nam przyjemność, krótkie spotkanie z przyjacielem czy coś takiego. Potem można stopniowo robić większe kroki, jak np. właśnie dołączenie się do fandomu etc. Powoli wychodzić z depresji. Nie mówię, że to będzie łatwe, i że uda się w najgorszym stopniu choroby. Ale stopniowo próbować. Rodzina owszem, ma pomóc. Nie tylko wspierać psychicznie, lecz także właśnie szukać jakichś małych zajęć dla osoby chorej, dzięki którym będzie mogła się oderwać od myśli samobójczych itp. Może to być sport, jakiś kurs, cokolwiek. Byle tylko człowiek nie siedział w domu zamknięty i pogrążał się w smutku, bo jeżeli rodzina na to pozwala, to coś jest nie tak. Wiadomo, osobie chorej należy się wiele odpoczynku. Ale odpoczynku w towarzystwie rodziny, która zawsze może pomóc. Samotne siedzenie w domu może tylko pogorszyć sytuację.
UsuńZ depresji da się wyjść. I to nie tylko leki i psycholog, ale także coś własnego. Tak jak napisałam, może nie w najgorszej fazie choroby, bo wtedy to nawet ciężko wstać, o reszcie nie mówiąc. Ale kiedy będzie już nieco lżej, zacząć od małej jednej rzeczy, i stopniowo iść dalej.
"Tak jak napisałam, może nie w najgorszej fazie choroby, bo wtedy to nawet ciężko wstać, o reszcie nie mówiąc."
UsuńJa myślałam, że cały czas gadamy właśnie o tej najgorszej fazie. .__. Znaczy ja tak interpretuję "ciężką depresję".
A, to po prostu Ty myślałaś o części choroby, a ja ogólnie o depresji. Nie zrozumiałyśmy się :)
UsuńSpidi... To nie ten Śląsk XD
UsuńFandom w mojej okolicy na przykład w Radomiu (:P) upadł w 2013. Sam dołączyłem do bronies w tym roku. Naprawdę szkoda, że nie miałem okazji poznać innych broniaków. Teraz jestem na 100% pewny, że w okolicy 50 km, nie znajdę nikogo lubiącego kuce :(
OdpowiedzUsuńTeż jestem z Radomia ale w tej chwili mieszkam za granicą :/ jednakże z chęcią chciałbym zobaczyć Radomskich bronies w wakacje. Szkoda tylko, że jest to niemal niemożliwe
UsuńTen moment, gdy mimo paru lat w fandomie i tak się nie zna ludzi, bo nie jeździ się na meety...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto. Poznawanie fandomu na meetach to jak nauka języka obcego za granicą. Dostajesz ogromnego boosta.
UsuńPotwierdzam. Meety to chyba najlepsza rzecz w tym fandomie.
UsuńZawsze możesz zorganizować lokalnego meeta w swoim mieście. Umówić się z kolegami w jakimś miejscu, może być KFC, McDonald, cokolwiek, potem spotykać się co tydzień, może tobie się uda. Ja już próbowałem w swoim mieście, pojawiało się góra dwie osoby, potem to już znikło. Chyba nie jestem tak charyzmatyczny jak Spidi, czy na tyle "fajny" jak "Mere", czy "Wonsz".
Usuń*kaszl* mieszkam na wsi i nie znam osobiście żadnego bronego *kaszl*
UsuńBardzo fajny artykuł , ale przez Ciebie się nie wyspałam, bo czytałam go w nocy :P
OdpowiedzUsuńTo, czy fandom umiera, czy nie to temat rzeka. Jeden rabin powie tak, inny powie nie. Faktem jest, że wiele osób odeszło z fandomu, przez co w sposób naturalny zmniejszył się ruch w internecie, na meetach itd., co sprawia wrażenie, że fandom to taki tonący statek, który z każdą chwilą coraz bardziej pustoszeje. I jest w tym trochę prawdy, ale nie znaczy to, że zaraz tam fandom nam umiera. Miałem o tym nawet prelekcję na Vistulianie. Mówiłem na niej, że fandom słabnie, bo robi się coraz bardziej okrzepły, zostają najmocniejsze jednostki, mniej wytrzymałe odchodzą, a część z nich jest zastępowana przez nowych, których nie ma może tylu, ilu byśmy chcieli, ale są. Mówiłem wtedy też, że czeka nas jeszcze parę dość owocnych lat i chyba specjalnie się nie pomyliłem. Muzyka nie zniknęła, animacje też były, kilka nawet bardzo głośnych, fanfiki, na brak meetów nikt też chyba nie narzekał i cała reszta, której nie chce mi się wymieniać też się przez cały ten czas pojawiała. Kluczem jest tutaj częstotliwość, a ta była niższa. Również wielu przedstawicieli poszczególnych gałęzi fandomu odeszło, co bardzo boli, ale nadal można znaleźć całkiem ciekawe rzeczy w fandomie. Wybór kiedyś był większy, wszystko wychodziło częściej, a to co się ukazywało cieszyło się dużo większą popularnością, ale nasz fandom ma swoje lata, widziałem prawie każdą jego fazę rozwoju począwszy od końcówki 2011. Na przestrzeni tych wszystkich lat zmieniał się bardzo, aż doszliśmy do momentu, gdy wszystko się uspokoiło i ustabilizowało. Fandom skończył swój szturm na internet, stał się jego integralną częścią, znalazł sobie dom na pozostających przy życiu stronach fandomowych i tak sobie będzie egzystować napędzany energią fanów kucyków, którzy nie są już niczym specjalnym i spektakularnym w internecie. Hype się skończył. Czy na zawsze? Nie wiem, na pewno można powiedzieć, że fandom czas największej aktywności ma już za sobą. Zobaczymy co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńJa ci powiem co będzie dalej, bo ja ten scenariusz już przerabiałem wcześniej.
UsuńBędzie nas coraz mniej, nowych nie będzie przybywać, nasz lokalny fandom stanie się coraz mniejszy, aż pozostanie nas garstka piszących do siebie "śmieszków".
Co to lunań i którego fanfika o emo masz na myśli???
OdpowiedzUsuńLunań był kucykową nazwą dla Poznania, kiedy jeszcze istniał tam fandom :v
UsuńTo bodajże rakowa nazwa na Poznań. A fanfików o emo w Equestrii to mogłabym wymieniać na pęczki. W większości przypadków ich autorzy pragną o nich zapomnieć.
UsuńZaryzykuję stwierdzenie, że duża część autorów zaczynała od podobnych tekstów. Nie chce wymieniać niczego konkretnego.
Usuń"Jeszcze w 2015 roku znałem na pamięć najważniejsze kody z wave’wów 6,7 i 8. "
OdpowiedzUsuńO Celestio...
Aż mi się przypomniał 2012 rok, gdy jako świeżo upieczona Pegasister zapamiętywałam na pamięć kod Celestii i Cadance, ponieważ potem miałam iść na nogach do dużego marketu po drugiej stronie mojego miasta, gdzie można było kupić blind bagi. xD
Cadance nie było, ale w zamian kupiłam sobie jakiegoś losowego backgrounda. Pani Dnia na szczęście była. :D I chociaż miała kilka wad (posiadała zeza, źle gdzieś ją pokolorowano itp.), to radość wielka była i szacun w okolicy wśród osób, które co prawda nie były Bronies, ale trochę interesowały się kucykami.
"W przeciętnym Smyku kuce miały dwa regały. Dziś nawet 8."
Pamiętam też, że zawsze będąc w jakimś sklepie z zabawkami szukałam działów z kucykami, co nie było wtedy takie łatwe. Teraz to nie jest żaden problem. ;P
Ja nie zapamiętywałam żadnych kodów, tylko macałam saszetkę, by wyczuć kształt kucyka. I jak kucyk w saszetce był większy niż zwykle, to można było być pewnym, że była w nim jakaś księżniczka. Udało mi się zdobyć Cadance i Lunę :).
UsuńZapomniałeś wspomnieć, że pomniejsze grupy fandomowe zrobiły się bardziej hermetyczne, a wielu autorów, którzy w swojej dziedzinie odnieśli jakieś sukcesy stali się samolubni, rzekłbym nawet snobistyczni i aroganccy w stosunku do innych. Chyba nie muszę też wypominać o tej wszechobecnej agresji czy to na forum, czy na blogu, wszędzie można znaleźć takich samych ludzi, którzy nie potrafią docenić czyjeś ciężkiej pracy, a zamiast tego narzekają i obrzucają błotem. To jest naprawdę zniechęcające i nie dziwie się ludziom, którzy faktycznie wiele robili dla fandomu, ale po jakimś czasie postanowili odejść. Dobrym przykładem może być Mystheria, która nam robiła napisy do odcinków, a co otrzymała w zamian? Hejt. To samo Mariusz M, twórca kucykowych PMV, na którego też posypało się wiele hejtu.
OdpowiedzUsuńJa tu nie chcę uchodzić za świętego, czy nie wiadomo kogo, ale na litość boską, my też jesteśmy tylko ludźmi. Po 8 godzinach pracy należy się nam odpoczynek, ale po pracy idziemy, jak nie patrzeć, do kolejnej pracy, przy artykułach, pisaniu tekstów, rysowaniu, czy czymkolwiek innym, z tą różnicą, że w pierwszej możemy zarobić, a w drugiej dostajemy "pomidorem w twarz".
Tak już działa ten świat, że zdolnego artystę od amatora odróżnisz po tym, że zdolny dostaje hejty od jednych, a uznanie od innych. A amator nie dostaje ani jednego ani drugiego.
UsuńNiestety, ale ktoś, kto jest widoczny dzięki swojej działaności, często spotyka się z kiepskim odbiorem. Osoby aprobujące działąność po prostu korzystają i siedzą cicho, a krytycy są zawsze najgłośniejsi, nawet, jeśli to niewielka mniejszość,
UsuńDodam, że kiedyś Conchita Wurst powiedział, że cieszy się z hejterów, bo hejterzy nie hejtują byle kogo, więc z obecności hejterów wynika, że hejtowany człowiek nie jest byle kim.
UsuńI tak, i nie... ale fakt, że na pewno nabija to ilość wyświetleń :P A równocześnie jeśli ktoś budzi emocje, to jego działalność jest zauważalna i jakoś robi wrażenie. Choć najlepiej, aby pozytywne.
UsuńJak ktoś ma hejterów, to fanów raczej też ma.
UsuńWielcy poszukiwacze urojonych "hejterów" się znaleźli, a zgaduję, że na takiej dla przykładu Krystynie Pawłowicz nie zostawilibyscie suchej nitki. Zwłaszcza były palikociarz Daniel.
UsuńLugia007, jak pani Pawłowicz może oczekiwać miłości, skoro sama sieje nienawiść?
UsuńMnie nie przeszkadza, że człowiek jest inny, ale to, że swoją inność próbuje narzucić innym i sieje nienawiść wobec każdego, kto nie nawróci się na jego poglądy.
Jeśli chcesz wychować zagorzałego ateistę, musisz udzielać mu surowych lekcji religii. To zawsze owocuje dobrymi skutkami. (Nancy H. Kleinbaum)
Czyli akcja rodzi reakcję.
Oczywiście. Zawsze szwonizm intelektualny budzi opór.
UsuńJa wole taki fandom jaki pojawiał sie 1 raz w necie a mianowicie pony.mov, join the herd, cupcakes, itp. To miał ow sobie moc, a teraz...
OdpowiedzUsuń