Czy fandom umiera?



Czy fandom umiera?




Ten temat jest wałkowany na meetach i afterach od mniej więcej 2011 roku. O ile równocześnie stanowił obiekt drwin i podawano go jako przykład szukania dramatów tam, gdzie ich nie ma, to teraz, pod koniec 2016 roku… cóż… Nawet wstrzemięźliwi bronies już nie są tak spokojni jak przed lat. Co się zmieniło?




Na wstępie uprzedzam, że cały artykuł bazuje na przeprowadzonych rozmowach z wieloma bronies, własnej działalności i przede wszystkim subiektywnej interpertacji faktów. Stąd mój odbiór wydarzeń może bardzo różnić się od cudzego, a także pomimo wielu starań nigdy nie można posiadać pełnej wiedzy o np. aktywności jakiegoś fandomu. Na pewno celem tego artykułu nie jest urażenie kogokolwiek.


ANALIZA FANDOMU


Zacznijmy od rozpoznania problemu.
Nasze środowisko cechuje się niezwykłych tempem transformacji wewnętrznych. Co pół roku mamy do czynienia właściwie z inną społecznością. Wynika to z ogólnego trendu, który jest cechą internetu (“to jest stare, ma już 4 godziny”) i ogromnej rotacji ludzi. Odchodzą jedni i zabierają ze sobą pewne akcje, a pojawiają się nowi, głodni innych akcji.
Ponadto nasz fandom jest wrażliwy na trendy płynące z serialu i twórczości fanów, choć to zjawisko jest dużo słabsze, niż 3 lata temu. Teraz nowy odcinek nie zmienia fandomu, ale o tym później. W każdym razie, skoro widzieliśmy już wszystko tyle razy, to uodparniamy się na wpływ. Trudno nas zaskoczyć i zachwycić, a wszystko wydaje się wtórne. Przy tempie życia w internecie, już w czwartym sezonie pojawiło się znudzenie, a to intensyfikowało rotację ludzi.

Drugą cechą fandomu jest jego problem z integracją. Wbrew pozorom, internet pozostaje wciąż dość średnią metodą komunikacji. Cały czas doświadczamy problemów, aby dowiedzieć się co się dzieje w innym fandomie lub co miało miejsce na meetcie. Na pewno częściowo winę ponosi przeładowanie informacjami. Już samo ustawienie jakiegokolwiek filtra “nieprzeczytanych wiadomości” na MLPPolska lub powiadomień na fejsie skaże nas na ominięcie czegoś… być może ważnego.

Trzecią cechą jest wciąż dynamiczny rozrost fandomu. Dochodzą ogromne ilości nowych ludzi, którzy często nie mają totalnie pojęcia: co działo się przed nimi. Nie każdego to w ogóle interesuje, że kiedyś na forum był jakiś Tarreth, że Twilicorn okazał się szokiem, co to Lunań, a takiego fanfika, gdzie broniacz-emo trafia do Equestrii… to już ktoś kiedyś napisał. I to milion razy.

Umiejętność zauważenia tych trendów jest kluczowa dla kogoś, kto chce w jakikolwiek sposób zachęcić ludzi do wspólnej zabawy czy spędzania czasu. Innymi słowy, forum/meet/grupa na fejsie a’la 2012 rok nie ma teraz szans bytu. Jak było kiedyś?

W inicjalnym dla fandomu okresie 2010-2012 (sezony I i II) bronies było stosunkowo mało, lecz lawinowo rosła ich ilość. Stanowili pewną specyficzną grupę internetu, gdyż wyróżniali się wyglądem (nicki, avatary, częściowo język), nieco alienowali się od reszty i trzymali razem. Dlatego pojawiły się plotki, że bronies to sekta. Co jednak najważniejsze, taki fandom wyróżniał się tematyką. Dorośli faceci oglądający bajkę dla dziewczynek, noszący różowe peruki i gadający o magii przyjaźni? To przekraczało pewne standardy internetu.
Dlatego przynależność do fandomu wydawała się dość elitarna. Krążyły plotki o ludziach szkalowanych w necie za kucyki, wyrzucanych z tego powodu z domu i egzorcyzmowanych. Zjawisko było nowe, frapujące i przyciągało odrzuconych przez społeczeństwo. Skoro kogoś nie lubili w szkole, to nie miał nic do stracenia i wstępował w szeregi dziwnych, ale sympatycznych facetów, którzy jarali się zmysłowym spojrzeniem fioletowego jednorożca i zezowatego pegaza.
To zjawisko mocno wygasło. Fandom MLP jest w internecie powszechnie rozpoznawalny, jego memy przeciekły do zwykłego zbioru internetowych głupot, salki i atrakcje MLP stały się standardem na konwentach, a fandom jest rozpoznawalny pośród aktorów głosowych i placówek edukacyjnych. Dlatego ludzie już nie czują się elitarnie i wyjątkowo. Grupa nie przyciąga z tego powodu.



Wymiana pokoleniowa. Z tym też jest problem, gdyż odchodzą starzy fandomowcy odpowiadający za jakieś sfery, np. organizację… a nowi nie chcą ich zastąpić. W fandomie brakuje ogarniętych nowoponiaków. Częściowo może to wynikać z faktu, że wychodzą z założenia, że skoro wszystko w fandomie już było, to po co odkrywać Amerykę na nowo. Ponadto nie chcą wchodzić w paradę starym mistrzom… co gorsza, nierzadko te staroponiaki świadomie zniechęcają nowych.

Minął też inicjalny zachwyt kucykami. Na samym początku było to zjawisko uważane powszechnie za nowe i świeże, lecz teraz spowszedniało. Kucyki można znaleźć dosłownie wszędzie i nawet wyczajenie easter egga w grze typu Doom lub Quake dla przeciętnego użytkownika przestało być szokiem[1]. Mamy już sześć sezonów, trzy filmy, a to jeszcze nie koniec. Wielu aktywnych bronies nie ogląda kreskówki na bieżąco, bo są już znudzeni perypetiami Mane 6, obojętnie czy posiadających dłonie czy kopyta.
Kiedyś nowy odcinek zmieniał fandom nie do poznania. W pierwszym sezonie powstawały memy, które błyskawicznie opanowywały cały internet i do dziś są modne. Po raz ostatni taką prawdziwą eksplozję widzieliśmy przy Twicane’nie. Ewentualnie dajmy na to przy Legends of Everfree zaistniało coś podobnego, lecz nie ogarnęło całego fandomu, a jedynie poszczególne środowiska (jak derpibooru, gdzie memów było wielokrotnie więcej od clopów).

Kolejna sprawa, to Broniacze pogodzili się z faktem, że kucyki nie istnieją. W inicjalnym etapie istnienia fandomu wielu z nas tak mocno pragnęło wyrwać się ze smutków codzienności, że byli gotowi poświęcić wszystko, aby na serio stać się kucykiem, spotkać ukochane postacie z serialu i się z nimi jakoś związać. Dlatego MLD spotkało się z aż tak ciepłym odbiorem, gdyż poruszało wszystkie wrażliwe struny emocjonalne przeciętnego bronego: samotność, odrzucenie, strach przed przyszłością, brak perspektyw, niepogodzenie się z tym wszystkim. Chcieli tej prawdziwej, serialowej, tęczowej przyjaźni, więc niezwykle tęsknili za Mane 6 i Equestrią. Stąd taka popularność motywów TCB i do dzisiaj łączenie ludzi (przede wszystkim anona) z kucami to jeden z ważniejszych tematów obrazków. Oczywiście każdy fandom tęskni za swoimi ulubionymi bohaterami, ale porównując to z innymi środowiskami, w których jestem, dostrzegam zdecydowaną dysproporcję.
Roleplay’e, zapytajki, askblogi i bardzo mocne parcie na udawanie kucyków… to dzisiaj już jest nieporównywalne z rokiem 2011 czy 2012.



Przeobraziła się kreatywność fandomu. W latach 2011-2014 właściwie każda dziedzina aktywności posiadała dziesiątki wybitnych reprezentantów, którzy z niczego tworzyli niesamowite rzeczy. Powstawały wielkie animacje, fanfiki, muzyka, czy gry komputerowe. Wystarczyło rzucić czymś ciekawym, aby w internecie pojawili się naśladowcy lub przeróbki. Imponowała też wzajemnie nakręcającą się spirala inspiracji. Najpierw był np. fanfik, potem obrazki, muzyka, animacja…
Okrzepliśmy ze świadomością, że fandom jest wielki i tworzy cuda. Przestały nas cieszyć małe rzeczy. Pamiętam jak moja pluszowa Daring Do w 2013 roku była wielkim hitem, a dziś to mały, skromny pluszaczek...


Przegląd pluszaków dostępnych w fandomie. Od lewej wraz z datami uszycia:
II połowa 2014, Luna autorstwa Angel99Percent. Elegancka i oszczędna w cenie.
Połowa 2016, Luna z Chin (tzw. "od Tyro"), dość tania i fajnie wyglądającą. Niestety, nie jest to ręczna robota, więc wszystkie pluszaki jednej postaci są takie same. 
Połowa 2013, Daring Do od Ukeś. Wtedy niezły hit, dziś wydaje się być taka mała...
I połowa 2014, Luna autorstwa Kamishy. Takie pluszaki w 2014 roku były absolutnym luksusem. Dziś nadal robią wrażenie, lecz nie są już aż takim unikatem.

Jeszcze na początku 2014 roku na terenie województwa pomorskiego były jakieś 3 pluszaki realistycznie oddające postaci z serialu: Fluttershy Xinefa, moja Daring Do i Twilight Mkxd. Pół roku później Omega na Daringmeetcie pokazał swoją dużą Lunę, a Angel tę ogromną Lunę (sprzedaną na Vistulianie na aukcji charytatywnej). Szybko pojawiały się kolejne doskonałe i całkiem duże pluszaki polskich artystów. Pluszowy kucyk jako najdoskonalszy dla nas ekwiwalent prawdziwego kucyka z serialu wciąż jest obiektem najwyższego pożądania, lecz przestał być egzotyczny.



Wynikało to między innymi z nasycenia rynku. Na etapie roku 2012-13, kiedy fandom już niby nie był nowością, ale wciąż działał w cieniu, oficjalne produkty od Hasbro były ultra tandetne. Z figurek dało się kupić kucyki do czesania, Blind Bagi i odrobinę większych rzeczy. Jeszcze w 2013 roku myślałem o stworzeniu do Brohoofa spisu WSZYSTKICH zabawek dostępnych w Europie. Jeszcze w 2014 roku byłem w stanie wymienić wszystkie dostępne figurki Rarity. Jeszcze w 2015 roku znałem na pamięć najważniejsze kody z wave’wów 6,7 i 8.
Teraz nie jestem pewien, która fala Blind Bagów weszła do kin.

W przeciętnym Smyku kuce miały dwa regały. Dziś nawet 8.

Równocześnie fandom zaspokoił niszę. Oficjalne zabawki były ohydne, zwłaszcza pluszaki. Dlatego tworzył doskonałe obrazki, mnóstwo fanfików, muzykę i przerabiał figurki na lepsze. Wymagało to pewnego wysiłku, gdyż upolowanie figurki Celestii, aby zrobić z niej Lunę, wymagało sporo chodzenia po sklepach. Pluszaki w Polsce szyło z 5 osób, a zamówienie clopa wymagało pewnej odwagi. W tej chwili można znaleźć śliczne, chińskie pluszaki za ledwie 120 zł, dakimakury, rewelacyjne figurki od Funko i po prostu wszystko.
Ogromny postęp miał też miejsce w dziedzinie organizacji meetów. Aktualnie ponymeet zorganizowany bez IDeków czy rejestracji to „amatorszczyzna”, a najlepiej jakby był jeszcze internetowy system przedsprzedaży, przynajmniej 5 sal i strona internetowa. Minął czas swobodnych spotkań ogólnopolskich z prelekcją na temat wyższości Luny nad Celestią. Minął czas dzikich afterów-domówek
Nie każdy jest tym zachwycony, gdyż bardziej mu się podobała partyzancka, niezorganizowana forma fandomu. Równocześnie taki styl na dłuższą metę też jest nudny, więc de facto fandomy, które się nie zorganizowały i tak przycichły.

Muzyków niby nie brakuje, a po każdym nowym odcinku mamy pełno wspaniałych utworów i mniej wspaniałych, pospiesznych remixów. Równocześnie wielu pionierów artystycznych wybiwszy się na kucach odcięło się od swojej fandomowej przeszłości
Wyjątkiem są sfery graficzne. Obrazków (i to coraz lepszych) przybywa full, nowych artystów, artroomy to obowiązkowy punkt programu nawet niedużych meetów, a ludzie robią prawdziwe kariery (i zarabiają hajs). W sumie trochę odpowiedziałem sobie na pytanie: „czemu?”.



No i ostatnia rzecz, która odeszła do lamusa: kiedy fandom był nowością, to nie było wielką sztuka znać w nim wszystkich. Nie tylko było mniej ludzi, ale też wszyscy byli de facto nowi. W 2012 roku jeszcze nie można było mówić o wymianie pokoleniowej, gdyż każdy należał wciąż do pierwszej, względnie drugiej generacji bronies (zależy jak dzielić). Ale w 2013 roku już pojawiały się obiekcje, że niektórzy odchodzą z fandomu (nuda, hejty, dramy, a dochodzą jakieś nowoponiaki). Ta całkowicie naturalne zjawisko, lecz dla wielu było nie do pogodzenia i obniżało atrakcyjność fandomu.

Hasło dnia: atomizacja.

Polski fandom pogrąża się w pewnej dezintegracji. Całość bloku rozpada się na krążące wokół siebie grupy, które w ograniczony sposób się mieszają. Wewnątrz siebie są silne, często dobrze zorganizowane i zgrane. Tymi grupami jest kilka fandomów lokalnych (np. Tribrony, Warszawa, Łódź), platformowych (Kucykowy Teamspeak, Discord) czy tematycznych (BRT, dział fanfikowy na MLP Polska, mikole, BT). Oczywiście, wielu z członków tych grup jest naraz w kilku, jednak nierzadko bywa tak, że osoby zarządzające i większość członków ma umiarkowany kontakt z resztą. Nie zawsze zdaje sobie nawet sprawę, że istnieje fandom poza nimi, a jeśli jest… to jaki. To zjawisko się intensyfikuje. Zaobserwowałem je w 2014 roku, a teraz mogę wskazać szereg osób, które np. w BRT siedzą 4 lata, są bardzo aktywne, rozpoznawalne itd., ale np. nigdy nie były na meetcie, na forum MLP Polska i nawet nie wiedzą, że w Polsce są konwenty kucowe lub Polacy piszą fanfiki.

To dlatego wydaje się, że „fandom umiera”. On nie umiera, on się zmienia.
 Ponieważ jest więcej ludzi, a grupy się oddalają od siebie, powstaje złudzenie, że nasi znajomi zniknęli i coraz mniej osób interesuje się kucami… coraz słabszymi kucami, jeśli chodzi o serial (przynajmniej wg nich). Przyzwyczajeni do tego, że w fandomie wszyscy się znają i wszyscy robią wszystko (są obecni i na FGE, i na forum, i na tsie, i na bronies polska…) mogą poczuć się samotni (bo ich starzy kumple odeszli, a nowych nie znają), a także coraz trudniej o „fandomowców renesansu”, którzy robią wszystko. Nie tylko poziom trudności się podniósł (bo fandom oczekuje wyższej jakości), ale też coraz mniej osób jest po prostu zainteresowanych wszystkim naraz.

Nie można też pominąć aspektu serialu. Choć zawsze był on przede wszystkim pretekstem, to jednak wokół niego kręcił się fandom. Każdy sezon jest właściwie czymś zupełnie innym, transformacje są widoczne jak na dłoni i wiele z tych procesów się fandomowi nie podoba. Czemu? Bo z reguły ludzie cenią sobie oryginał, kształt czegoś pierwotnego, a potem „jest tylko gorzej, bardziej udziwnione”. Wpisuje się w to typowe narzekanie „kiedyś było lepiej. Wszak zmienili się twórcy, zmieniło się Mane 6, CMC dostało znaczki, a Małysz już nie skacze. Kiedyś to nawet papież był Polakiem.
Jakby dodać do tego sam fakt pewnego znudzenia przedłużającym się produktem, to mamy wyjaśnienie, czemu kucyki same w sobie już tak nie jarają fandomu. Nie zapomnijmy jednak, że każdy fandom przechodzi podobną falę zniechęcenia przy kolejnych kontynuacjach swoich produktów. U nas było to chociażby odejście Lauren Faust z zespołu,. Dziwny sezon 3, Twilicorn, nieco gorszy w powszechnym odbiorze sezon 4, zmiana ekipy i stacji andawczej w sezonach 5-6.

A jak zmieniły się najważniejsze polskie sfery fandomowe?

Ponymeety.
To od zawsze był trzon polskiego fandomu. Tutaj wykuwały się dramy i sojusze,  kształtowały charaktery lokalnych środowisk, zawiązywały przyjaźnie i rodziły wspaniałe wspomnienia. Nasze spotkania nieco różnią się od światowych, stanowią zgrabne połączenie zachodniego stylu oficjalnych meetupów, polskich konwentów, a także całkowicie swojskich imprez. Wielokrotnie spotkałem się z komentarzami zagranicznych bronies, że nasze ponymeety cechują się wyjątkową atmosferą: ludzie są zgrani, znają się osobiście, bardzo dobrze się wspólnie bawią i integrują, co kontrastuje z niektórymi sztywniackimi i nadętymi masówkami na Zachodzie. Partyzancki i nierzadko niskobudżetowy sposób organizacji jak najbardziej ma dla nich swój urok. Co więcej, słyniemy też z afterów, które dzięki naszej słowiańskiej naturze potrafią być żywiołowe i pełne… przygód.
Kiedyś meety były dość luzackie i stanowiły wyjątkową okazję, aby na żywo zobaczyć innych świrów oglądających kucyki pomimo dwudziestki na karku. To był też świetny pretekst do imprezowania, więc nierzadko kuce okazywały się tylko głupim pretekstem. Potem zaczęto szukać czegoś więcej i zainspirowawszy się imprezami innych fandomów (zagranicznych, a także konwentami fantasy i mangowymi) dodano do tego atrakcje. Wiedzówki, cosplay’e, artroomy, prelekcje… to błyskawicznie zaczęło się napędzać. W 2011 roku rozpoczęto z ponymeetami i afterami, a już w połowie 2012 zaczęły się meety zorganizowane. To była prosta metoda na sukces i takie MLK I zebrało ponad 400 osób! Tego wyniku nikt później u nas nie pobił. Był to też imponujący przykład mobilizacji fandomu. Zaryzykuję stwierdzenie, że w Krakowie stawiła się większość ówczesnych aktywnych bronies.
Niestety, ale po doskonałym roku 2014 i nieco dziwnym 2015, rok 2016 okazał się pierwszym rokiem spadków frekwencji na ponymeetach. Większość cyklicznych światowych imprez zaliczyła spadek zainteresowania (Bronycon) albo gwałtowne zahamowanie przyrostu (Galacon). W Polskiej mikroskali wszystkie imprezy zorganizowane również nie imponowały frekwencją, choć dla uczciwości trzeba przyznać, że każda posiadała kilka obiektywnych przeszkód.

Middle Equestrian Convention. Zdjęcie by TK.



1.      Trójmiejski Wiosenny Ponymeet – ok. 60 osób, nieco mniej, niż w latach ubiegłych;
2.      Wiosenny Łódzki Ponymeet– ok. 100 osób. Brak porównania, gdyż Łódź nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiła. Jak na debiut wynik imponujący, lecz moim zdaniem zabrakło tam silnych reprezentacji z wielu fandomów;
3.      VIII Wrocławski Ponymeet – ok. 100 osób. Znacznie mniej niż edycja z grudnia 2014, lecz warto pamiętać, że długa przerwa robi swoje.
4.      Pony Congress II – ok. 200-250 osób. Ciężko porównać, gdyż to niby nie było MLK, inny kraniec Polski, ale równocześnie ekipa częściowo ta sama, tak samo tradycje. Jednak w porównaniu z pierwszymi MLKonami i PCG I widać spadek liczby osób, szczególnie jakby odjąć cudzoziemców. Na konwencie obecne były wielkie gwiazdy, co jednak umiarkowanie przyciągnęło ludzi z Polski.
5.      Middle Equestrian Convention – ok. 300 osób. Niby największa frekwencja w 2016 roku, ale mniej niż rok wcześniej. Ponadto tutaj obecność gwiazd również sugerowałaby lepszy wynik.
6.      III Twilightmeet – ok. 140 osób, nieznacznie mniej niż edycje wcześniejsze;
7.      Krakowski Ponymeet 12.4 – ok. 150 osób. Jak pamiętam, to nieco mniej niż edycje sprzed lat, lecz przerwa robi swoje.
8.      Warszawski Twilightmeet – ok. 50-60 osób. Pierwsza impreza z serii.
9.      Rocznicowy Warszawski Ponymeet – ok. 35 osób. Ta wielkość w Warszawie się ustabilizowała.
10.  Trójmiejski Starlightmeet – ok. 110 osób. Mniej od Twilightmeetów i mniej od Ambermeeta z 2014 roku. Równocześnie był to już trzeci meet zorganizowany w Tribrony w 2016 roku, co mogło nieco znudzić.

I Warszawski Twilightmeet


Co z tego wszystkiego wynika? Polski fandom zdecydowanie nie umiera. Najważniejsza nasza aktywność, a więc spotkania, dalej prosperują i dały nam w 2016 roku aż 10 imprez, a więc średnio 0,8 miesięcznie! To wbrew pozorom bardzo dużo. Wszystkie te imprezy cieszyły się całkiem sporą popularnością. Zauważyłem rosnące zaangażowanie lokalnych fandomów przy równoczesnym spadku aktywności delegacji. Mało które miasto wysyłało regularnie większe, zorganizowane grupy.
Nie da się jednak nie zauważyć spadku frekwencji. Wielu bronies przyznaje, że w sumie to już znudziła im się taka forma rozrywki, gdzie „co roku jest to samo”. Zupełnie się nie zgodzę, gdyż jeszcze nie widziałem dwóch identycznych meetów, ale fakt faktem, ogólna forma jest podobna. Spotkanie, akredytacja, prelekcje, warsztaty artystyczne, sklepiki (te same), CCG i wiedzówka… to taki standard pack ponymeeta.
Zmienił się też charakterów afterów. Bardzo się ucywilizowały, mniej też robi się oficjalnie tych niegrzecznych. Teraz afterami są często wynajęte miejsca noclegowe, rozpowszechniły się tez pilnowane i spokojne sleeproomy w szkołach.
Tutaj wracamy do kwestii stosunku imprezowania do ogarniętego kucykowania. Jednak pomimo narzekań, to imprezowanie nie chce wrócić do łask fandomu i podobnych imprez już się teraz właściwie nie robi, szczególnie oficjalnie.

Lokalne fandomy powstawały i upadały niemalże jak królestwa w Westeros. Nie chcę tutaj wymienić żadnych konkretnych, gdyż to temat drażliwy, lecz generalnie też doszło tutaj do dezintegracji i pewnego okopania się na pozycjach. Niektóre fandomy zyskały bardzo silną osobowość, a inne rozmyły się i są znane wyłącznie jako konkretni przedstawiciele.

Doszło też do dość dużej transformacji różnych środowisk internetowych.
Poumierały mniejsze fora i społeczności na nich oparte. Główne forum, MLP Polska, które niegdyś było osią polskiego fandomu, straciło swoją dominującą pozycję i cieszy się złą sławą. Bronies Polska, które nierzadko pełniło rolę awangardy fandomu dla nowych, rozpadło się na kilka mniejszych grupek, gdzie poziom merytoryczny jest niski (choć nigdy nie był wysoki).
FGE po paroletniej zapaści odzyskało swój poziom i do dziś pełni rolę jedynego merytorycznie zaawansowanej platformy fandomowej. To właściwie dość optymistyczne, gdyż świadczy, że fandom nie umarł. Jednak blog sam z siebie to mało wygodne miejsce do dyskusji.

Czy zmieniła się struktura wiekowa fandomu? Ciężko powiedzieć. Sądzę, że nie za bardzo, lecz do tego potrzeba dokładnych, profesjonalnych badań. Wielokrotnie zwraca się uwagę, że „teraz to same gimby w internecie i fandomie”, lecz to typowe narzekanie niepoparte dowodami. Oczywiście, że część członków, którzy w 2012 roku mieli 23 lata i teraz skończyli studia, to odeszło z braku czasu. Ale tak samo znikały osoby młodsze, a wcześniejsi 15 latkowie teraz mają po 20. Zaryzykuję jedynie spostrzeżenie, że do fandomu mniej dołącza ludzi po studiach lub pod koniec studiów, lecz zapewne się mylę.




Podsumowując, fandom absolutnie nie umiera. Wciąż jest aktywny na wielu polach, poszczególne środowiska internetowe walczą o byt i równocześnie wiele z nich umarło. Światowe środowisko wciąż wykazuje szaloną płodność artystyczną, nie można też narzekać na brak hojności. Różnych akcji charytatywnych nie brakuje, a także wiele dzieje się w samym fandomie.
Równocześnie wiele się zmieniło. Nastąpiła zdecydowana profesjonalizacją fandomu, zarówno pod kątem twórczością, realizacji imprez, jak i organizacji czasu.
Fandom też stracił tą swoją inicjalną młodość. Ludzie już nie są gotowi oddać wszystkiego, aby spotkać się z Luną, ani też nie są tak bezgranicznie zakochani w kucykach samych w sobie. Mam wrażenie, że szukają w nich bardziej konkretnych rzeczy, niż samego, ogólnego i niesprecyzowanego zachwytu MLP. No i ciężko nas czymś zaskoczyć, skoro było już wszystko. Dowolna ponifikacja i dowolny temat.
Nie każdemu się to podobało, a inni po prostu znudzili się kucykami i fandomem. Może trochę szybko, może nie… ale fakt faktem, że odeszli szukając innych wrażeń. Starsze fandomy też tak miały i niektóre pomyślnie przeszły próbę czasu, świętując kolejną dekadę własnego istnienia i z niecierpliwością czekając na nowe publikacje poszerzające zbiór produktów, które kochają. Tego mogę życzyć i naszemu fandomowi.

Źródło memów: internet, głównie dyskusje na facebooku.





[1] Przykłady od czapy, ale dobrze wiemy, że MLP jest wszędzie.

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. No właśnie, Spidi coś napisał. A ty co dziś napisałeś? :v

      Usuń
  2. Część poruszonych kwestii mogę potwierdzić na przykładzie moich prób ożywienia opolskich bronich w grupie na fejsie. Ostatecznie wygląda to tak, że przyszedł nowy dopiero zainfekowany (ja) i na chama próbuje ożywić martwy twór. Trochę szkoda, ale też nie uważam,że fandom umiera. Jest może inaczej (nie wiem jak było wcześniej), ale na pewno nie jest to stadium rozkładowe. Pokemony miały coś podobnego, a teraz zaliczyło jakieś ponowne ożywienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszła nowa, duża gra i miała dobrą kampanię reklamową. Tak smao bywa z grami komputerowymi (seriami). Zobaczymy, co wyjdzie z kucykami za 5 lat.

      Usuń
    2. Zobaczymy czy film zainteresuje ludzi, a ten w przeciwieństwie do EG ma się skupiać wyłącznie na kucach + ma dojść nowa szata graficzna, czy raczej animacja w innym programie, a to też jest zupełnie coś nowego, coś co mogłoby zaowocować w przypływ nowych ludzi. Ale to tylko domysły i trudno powiedzieć czy tak będzie :/ .

      Usuń
  3. Pomyślnie sobie: co zainspirowało Lauren Faust to stworzenia czwartej generacji? Trzecia generacja.

    Do czego zainspiruje czwarta generacja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://derpibooru.org/878763

      Usuń
    2. Myślę, że tak bardziej to zainspirował czek od Hasbro.

      Usuń
  4. ,,nieco gorszy w powszechnym odbiorze sezon 4,,

    Co kurde?????

    4 sezon jest najlepszy z wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fandom umrze, gdy umrze ostatni brony na świecie. A nawet wtedy może się odrodzić, gdy ktoś odkopie w internecie jakiś kucykowy materiał zakaźny. Patrząc na to co się dzieje z takimi seriami jak Star Wars, Star Trek czy nawet Pokemony, myślę, że seria i fani na pewno przetrwa, tylko pewnie w formie której się nie spodziewamy.
    Poza tym, świetny artykuł! Naprawdę przyjemnie się czytało.

    Tylko jedna rzecz. Tycia: "Kolejna sprawa, to Broniacze pogodzili się z faktem, że kucyki nie istnieją." Nie wszyscy, nie wszyscy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Muszę kiedyś zrobić meeta dla tych, co wciąż walczą o istnienie kucyków...

      Usuń
    2. A o fandomie LoTR nawet nie wspomnę. Powiedziałbym, że przechodził bardzo ciekawe transformacje - zwłaszcza jeśli porównać przed filmami i po. No i można się zastanawiać czy high fantasy silnie inspirowane Tolkienem, ale dziejące się w innych uniwersach (czyli głównie D&D) można traktować jako odłam fandomu LoTR.

      Usuń
    3. Ogólnie, ciekawie byłoby napisać jakiś artykuł o fandomach ogółem, czym są, jak się zmieniają, itp.
      W końcu fandomy istniały już w starożytności - niektórzy filozofowie, artyści i inne wybitne jednostki miały fandomy obejmujące wiele miast, a czasem nawet wykraczające poza granice państw.
      Jakby tak porównać powiedzmy starożytnych fanów Platona ze współczesnymi... bardzo ciekawy materiał na artykuł :)

      Usuń
  6. Fandom nie umiera po prostu nastąpiła decentralizacja i mamy fandom podzielony w mniejsze grupy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Będę powoli myślał nad sponyfikowaniem tego mema (no chyba, że już ów taki istnieje xD).

    https://cdn.meme.am/cache/instances/folder40/62917040.jpg

    Ale pomijając śmieszkowanie, zgrzyty, chichy itp. to super artykuł. Początkowo mieszane uczucia miałem, bo same złe zdania szły. Jednak wszystko potem układa się w logiczną całość, wnioski mówią jak jest, jak nasza społeczność na obecną chwilę wygląda, co może być powodem.... mocna analiza, a takie bardzo lubię czytać. Co nadal nie zmienia faktu, że ilekroć ktoś powie "Fandom umarł" to będę sięgał po obrazek wyżej :V .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://pinkie.mylittlefacewhen.com/media/f/rsz/mlfw5156_small.png

      http://pinkie.mylittlefacewhen.com/media/f/img/mlfw258_herewego-1.jpg

      Usuń
    2. Bardziej mi chodziło o dosłowne sponyfikowanie Tony'ego Starka i jego miny, ale i te obrazki dobrze opisują zaistniałą sytuację :) .

      Usuń
    3. Artykuł potrzebuje tytułu, aby ludzie zechcieli go przeczytać :D

      Usuń
    4. Nah, czasem tytuł jest mało ważny, a wystarczy dobry autor, żeby chcieli czytać. Tak jest często z książkami, gdzie nazwisko autora na stronie tytułowej jest dużo większym fontem niż tytuł, bo wydawcy wiedzą że tytuł ma drugorzędne znaczenie ;)

      Usuń
  8. "FGE po paroletniej zapaści odzyskało swój poziom i do dziś pełni rolę jedynego merytorycznie zaawansowanej platformy fandomowej. To właściwie dość optymistyczne, gdyż świadczy, że fandom nie umarł. Jednak blog sam z siebie to mało wygodne miejsce do dyskusji."

    Tak od siebie dodam tylko że ten blog jest bardzo piękny wszystko jest tu świetne bardzo ładne kucyki tu wstawiają a admini jacy piękni a mere jum jaki fajny chłopak i jakie ładne ma oczy! I w ogóle jakie tu wszystko ładne i się aż świeci tym pięknem i fajnością! Dziękuję koniec propagandy ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Fandom jest jak komunizm. Zdycha od samego założenia, ale zdechnąć nie chcę. By utrzymać się przy życiu wykorzystuje życie innych.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zazwyczaj takich długich rzeczy nie czytam (tl;dr), ale to się naprawdę przyjemnie czytało i jest to zgodne z moimi poglądami na temat fandomu.
    Mam nadzieje że niedługo coś pierdyknie i cały fandom ożyje (nawet część tych co odeszli by popowracali), choć jest to mało prawdopodobne.
    Nadzieje trzeba mieć c:

    OdpowiedzUsuń
  11. Czas na mój pierwszy komentarz ever.

    Dołączyłem do Fandomu pod koniec stycznia tego roku więc jest to późno i wieeele mnie ominęło. Mnie do świata Equestrii sprowadziły Equestria Girls. Tak mi się spodobał przekaz, piosenki, przyjaźń, radość, kolory które idealnie wpasowały się w moje ja i problemy w życiu, że rozpocząłem piękną nową przygodę i kucyki wypełniły wielką część mojego życia i sprawiły je o wiele lepszym. Jestem kucykom oraz EQ za to wdzięczny.

    Szkoda, że nie mam możliwości spotkać mentalności fandomu z przed kilku lat :/ jednakże pozostanę wierny kucykom i zostaną one w moim sercu na zawsze. Jestem i będę dumny z posiadania różnych rzeczy mlp (magazyny, figurki, pluszaki, naklejki które noszę dumnie na swoim smartfonie, smycz na klucze itp.). Mam nadzieję, że "pojebów" takich jak ja jeszcze przybędzie lub chociaż wyjdą z ukrycia przed światem. Fandom nigdy nie umrze a co najwyżej przycichnie ponieważ kto raz zaznał magii przyjaźni ten będzie miał jej część na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz do mnie na fejsie: Jakub Orłowski (lub "Spidi").

      Usuń
  12. Świetny artykuł. Mimo że długi, to nie pominąłem ani jednej literki. Ten artykuł nie tylko rzuca nowe światło na zjawisko "umierania fandomu", ale też przybliża jego historię i charakterystykę. Myślę nawet nad tym, żebyby podać go dalej niebronies. Może lepiej nas zrozumieją i przestaną potępiać?

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj dajcie spokój, przecież to klasyk.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dołączyłem do fandomu pod koniec 2015 roku. Bronies wyciągnęli mnie z ciężkiej depresji i pomogli mi uwierzyć w siebie. Poznałem wielu wspaniałych ludzi w tym min. Spidiego, Kekesa, Wonsza, Chiefa, Tomexa i wielu wielu innych. Cieszę się że mogę być w tym fandomie...

    Jednak nie jest on taki sam jak kiedyś. ALE JA NIE WIEM JAK BYŁO :D Znaczy wiem tylko trochę z opowiadań i fandom wiki... Nie mam za czym tęsknić ^^

    Kurwde Spidi, naprawdę przeczytałem coś tak długiego, wisisz mi cydr :D Piona :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślę, że z depresji wyciągnął cię przede wszystkim psychiatra/psycholog i antydepresanty.

      Usuń
    2. Zdawało mi się, że większość współczesnych antydepresantów działa objawowo, a nie leczniczo, ale może się nie znam.

      Usuń
    3. Mistrzyni, nie zgodzę się. Jeżeli masz depresję, a nie robisz tego, co kachasz, nie spotykasz się z ludźmi, żyjesz jak odludek, to choćby leki były najlepsze i psycholog genialny, to Ci to pomoże w niewielkim stopniu. Lekarstwa mogą wyeliminować ewentualne natręctwa etc., ale nie zmienią w cudowny sposób Twojego spojrzenia na świat i tego, że żyjesz w pustce emocjonalnej. Lekarz może Cię nastawiać pozytywnie, ale to do Ciebie należy decyzja - czy postanowisz wstać i zacząć walczyć, czy może zamkniesz się jeszcze bardziej w sobie i nie będziesz się z nikim spotykać. Jeśli zaczniesz obcować z ludźmi, to już połowa sukcesu.
      Oczywiście depresja depresji nierówna, ale myślę, ze to, co napisałam, odnosi się do każdego przypadku tej paskudnej choroby.

      Usuń
    4. *kochasz, nie kachasz

      Usuń
    5. Nieee, jeśli cierpisz na "ciężką depresję" jak nasz kolega powyżej, to nie do ciebie należy decyzja czy wstaniesz czy będziesz płakać. To naprawdę wymaga dużo więcej pracy niż tylko pozytywne myślenie (a w depresji pozytywnie myśleć się po prostu nie da). Jak człowiek w depresji ma w ogóle wziąć się za siebie, skoro przyszłość widzi w samych ciemnych barwach i myśli, że nie ma dla niego ratunku?

      "Jeżeli masz depresję, a nie robisz tego, co kachasz, nie spotykasz się z ludźmi, żyjesz jak odludek, to choćby leki były najlepsze i psycholog genialny, to Ci to pomoże w niewielkim stopniu"
      Jak to "a"? Depresja między innymi właśnie polega na tym, że nie robisz tego co kochasz i nie spotykasz się z ludźmi. Depresja to nie tylko smuteczki.
      A pomoc otrzymuje się od rodziny. Tylko, że to nie osoba chora się stara, a właśnie bliskie osoby.

      Więc jeśli kolega powyżej miałby "ciężką depresję" to nie brałby się nawet za oglądanie kreskówek, a nawet jeśli to na pewno nie poprawiłby się mu od tego humor.

      Usuń
    6. Mates: to wpadnij do nas. Ja byłem na Śląsku w październiku, Twoja kolej :D

      Usuń
    7. Nie musisz się ze mną zgadzać :) Mam zgoła odmienne zdanie. Nie mówię, że kreskówki pomogą. Zapewne źle się wyraziłam. Wiem, że w depresji nie da się nagle spotykać ze wszystkimi, mieć milion zajęć, bo wtedy ta choroba by po prostu nie istniała. Chodzi mi o małe kroki: mała, jedna rzecz, która sprawi nam przyjemność, krótkie spotkanie z przyjacielem czy coś takiego. Potem można stopniowo robić większe kroki, jak np. właśnie dołączenie się do fandomu etc. Powoli wychodzić z depresji. Nie mówię, że to będzie łatwe, i że uda się w najgorszym stopniu choroby. Ale stopniowo próbować. Rodzina owszem, ma pomóc. Nie tylko wspierać psychicznie, lecz także właśnie szukać jakichś małych zajęć dla osoby chorej, dzięki którym będzie mogła się oderwać od myśli samobójczych itp. Może to być sport, jakiś kurs, cokolwiek. Byle tylko człowiek nie siedział w domu zamknięty i pogrążał się w smutku, bo jeżeli rodzina na to pozwala, to coś jest nie tak. Wiadomo, osobie chorej należy się wiele odpoczynku. Ale odpoczynku w towarzystwie rodziny, która zawsze może pomóc. Samotne siedzenie w domu może tylko pogorszyć sytuację.
      Z depresji da się wyjść. I to nie tylko leki i psycholog, ale także coś własnego. Tak jak napisałam, może nie w najgorszej fazie choroby, bo wtedy to nawet ciężko wstać, o reszcie nie mówiąc. Ale kiedy będzie już nieco lżej, zacząć od małej jednej rzeczy, i stopniowo iść dalej.

      Usuń
    8. "Tak jak napisałam, może nie w najgorszej fazie choroby, bo wtedy to nawet ciężko wstać, o reszcie nie mówiąc."

      Ja myślałam, że cały czas gadamy właśnie o tej najgorszej fazie. .__. Znaczy ja tak interpretuję "ciężką depresję".

      Usuń
    9. A, to po prostu Ty myślałaś o części choroby, a ja ogólnie o depresji. Nie zrozumiałyśmy się :)

      Usuń
    10. Spidi... To nie ten Śląsk XD

      Usuń
  15. Fandom w mojej okolicy na przykład w Radomiu (:P) upadł w 2013. Sam dołączyłem do bronies w tym roku. Naprawdę szkoda, że nie miałem okazji poznać innych broniaków. Teraz jestem na 100% pewny, że w okolicy 50 km, nie znajdę nikogo lubiącego kuce :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem z Radomia ale w tej chwili mieszkam za granicą :/ jednakże z chęcią chciałbym zobaczyć Radomskich bronies w wakacje. Szkoda tylko, że jest to niemal niemożliwe

      Usuń
  16. Ten moment, gdy mimo paru lat w fandomie i tak się nie zna ludzi, bo nie jeździ się na meety...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto. Poznawanie fandomu na meetach to jak nauka języka obcego za granicą. Dostajesz ogromnego boosta.

      Usuń
    2. Potwierdzam. Meety to chyba najlepsza rzecz w tym fandomie.

      Usuń
    3. Zawsze możesz zorganizować lokalnego meeta w swoim mieście. Umówić się z kolegami w jakimś miejscu, może być KFC, McDonald, cokolwiek, potem spotykać się co tydzień, może tobie się uda. Ja już próbowałem w swoim mieście, pojawiało się góra dwie osoby, potem to już znikło. Chyba nie jestem tak charyzmatyczny jak Spidi, czy na tyle "fajny" jak "Mere", czy "Wonsz".

      Usuń
    4. *kaszl* mieszkam na wsi i nie znam osobiście żadnego bronego *kaszl*

      Usuń
  17. Bardzo fajny artykuł , ale przez Ciebie się nie wyspałam, bo czytałam go w nocy :P

    OdpowiedzUsuń
  18. To, czy fandom umiera, czy nie to temat rzeka. Jeden rabin powie tak, inny powie nie. Faktem jest, że wiele osób odeszło z fandomu, przez co w sposób naturalny zmniejszył się ruch w internecie, na meetach itd., co sprawia wrażenie, że fandom to taki tonący statek, który z każdą chwilą coraz bardziej pustoszeje. I jest w tym trochę prawdy, ale nie znaczy to, że zaraz tam fandom nam umiera. Miałem o tym nawet prelekcję na Vistulianie. Mówiłem na niej, że fandom słabnie, bo robi się coraz bardziej okrzepły, zostają najmocniejsze jednostki, mniej wytrzymałe odchodzą, a część z nich jest zastępowana przez nowych, których nie ma może tylu, ilu byśmy chcieli, ale są. Mówiłem wtedy też, że czeka nas jeszcze parę dość owocnych lat i chyba specjalnie się nie pomyliłem. Muzyka nie zniknęła, animacje też były, kilka nawet bardzo głośnych, fanfiki, na brak meetów nikt też chyba nie narzekał i cała reszta, której nie chce mi się wymieniać też się przez cały ten czas pojawiała. Kluczem jest tutaj częstotliwość, a ta była niższa. Również wielu przedstawicieli poszczególnych gałęzi fandomu odeszło, co bardzo boli, ale nadal można znaleźć całkiem ciekawe rzeczy w fandomie. Wybór kiedyś był większy, wszystko wychodziło częściej, a to co się ukazywało cieszyło się dużo większą popularnością, ale nasz fandom ma swoje lata, widziałem prawie każdą jego fazę rozwoju począwszy od końcówki 2011. Na przestrzeni tych wszystkich lat zmieniał się bardzo, aż doszliśmy do momentu, gdy wszystko się uspokoiło i ustabilizowało. Fandom skończył swój szturm na internet, stał się jego integralną częścią, znalazł sobie dom na pozostających przy życiu stronach fandomowych i tak sobie będzie egzystować napędzany energią fanów kucyków, którzy nie są już niczym specjalnym i spektakularnym w internecie. Hype się skończył. Czy na zawsze? Nie wiem, na pewno można powiedzieć, że fandom czas największej aktywności ma już za sobą. Zobaczymy co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ci powiem co będzie dalej, bo ja ten scenariusz już przerabiałem wcześniej.

      Będzie nas coraz mniej, nowych nie będzie przybywać, nasz lokalny fandom stanie się coraz mniejszy, aż pozostanie nas garstka piszących do siebie "śmieszków".

      Usuń
  19. Co to lunań i którego fanfika o emo masz na myśli???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lunań był kucykową nazwą dla Poznania, kiedy jeszcze istniał tam fandom :v

      Usuń
    2. To bodajże rakowa nazwa na Poznań. A fanfików o emo w Equestrii to mogłabym wymieniać na pęczki. W większości przypadków ich autorzy pragną o nich zapomnieć.

      Usuń
    3. Zaryzykuję stwierdzenie, że duża część autorów zaczynała od podobnych tekstów. Nie chce wymieniać niczego konkretnego.

      Usuń
  20. "Jeszcze w 2015 roku znałem na pamięć najważniejsze kody z wave’wów 6,7 i 8. "
    O Celestio...
    Aż mi się przypomniał 2012 rok, gdy jako świeżo upieczona Pegasister zapamiętywałam na pamięć kod Celestii i Cadance, ponieważ potem miałam iść na nogach do dużego marketu po drugiej stronie mojego miasta, gdzie można było kupić blind bagi. xD
    Cadance nie było, ale w zamian kupiłam sobie jakiegoś losowego backgrounda. Pani Dnia na szczęście była. :D I chociaż miała kilka wad (posiadała zeza, źle gdzieś ją pokolorowano itp.), to radość wielka była i szacun w okolicy wśród osób, które co prawda nie były Bronies, ale trochę interesowały się kucykami.
    "W przeciętnym Smyku kuce miały dwa regały. Dziś nawet 8."
    Pamiętam też, że zawsze będąc w jakimś sklepie z zabawkami szukałam działów z kucykami, co nie było wtedy takie łatwe. Teraz to nie jest żaden problem. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie zapamiętywałam żadnych kodów, tylko macałam saszetkę, by wyczuć kształt kucyka. I jak kucyk w saszetce był większy niż zwykle, to można było być pewnym, że była w nim jakaś księżniczka. Udało mi się zdobyć Cadance i Lunę :).

      Usuń
  21. Zapomniałeś wspomnieć, że pomniejsze grupy fandomowe zrobiły się bardziej hermetyczne, a wielu autorów, którzy w swojej dziedzinie odnieśli jakieś sukcesy stali się samolubni, rzekłbym nawet snobistyczni i aroganccy w stosunku do innych. Chyba nie muszę też wypominać o tej wszechobecnej agresji czy to na forum, czy na blogu, wszędzie można znaleźć takich samych ludzi, którzy nie potrafią docenić czyjeś ciężkiej pracy, a zamiast tego narzekają i obrzucają błotem. To jest naprawdę zniechęcające i nie dziwie się ludziom, którzy faktycznie wiele robili dla fandomu, ale po jakimś czasie postanowili odejść. Dobrym przykładem może być Mystheria, która nam robiła napisy do odcinków, a co otrzymała w zamian? Hejt. To samo Mariusz M, twórca kucykowych PMV, na którego też posypało się wiele hejtu.

    Ja tu nie chcę uchodzić za świętego, czy nie wiadomo kogo, ale na litość boską, my też jesteśmy tylko ludźmi. Po 8 godzinach pracy należy się nam odpoczynek, ale po pracy idziemy, jak nie patrzeć, do kolejnej pracy, przy artykułach, pisaniu tekstów, rysowaniu, czy czymkolwiek innym, z tą różnicą, że w pierwszej możemy zarobić, a w drugiej dostajemy "pomidorem w twarz".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak już działa ten świat, że zdolnego artystę od amatora odróżnisz po tym, że zdolny dostaje hejty od jednych, a uznanie od innych. A amator nie dostaje ani jednego ani drugiego.

      Usuń
    2. Niestety, ale ktoś, kto jest widoczny dzięki swojej działaności, często spotyka się z kiepskim odbiorem. Osoby aprobujące działąność po prostu korzystają i siedzą cicho, a krytycy są zawsze najgłośniejsi, nawet, jeśli to niewielka mniejszość,

      Usuń
    3. Dodam, że kiedyś Conchita Wurst powiedział, że cieszy się z hejterów, bo hejterzy nie hejtują byle kogo, więc z obecności hejterów wynika, że hejtowany człowiek nie jest byle kim.

      Usuń
    4. I tak, i nie... ale fakt, że na pewno nabija to ilość wyświetleń :P A równocześnie jeśli ktoś budzi emocje, to jego działalność jest zauważalna i jakoś robi wrażenie. Choć najlepiej, aby pozytywne.

      Usuń
    5. Jak ktoś ma hejterów, to fanów raczej też ma.

      Usuń
    6. Wielcy poszukiwacze urojonych "hejterów" się znaleźli, a zgaduję, że na takiej dla przykładu Krystynie Pawłowicz nie zostawilibyscie suchej nitki. Zwłaszcza były palikociarz Daniel.

      Usuń
    7. Lugia007, jak pani Pawłowicz może oczekiwać miłości, skoro sama sieje nienawiść?

      Mnie nie przeszkadza, że człowiek jest inny, ale to, że swoją inność próbuje narzucić innym i sieje nienawiść wobec każdego, kto nie nawróci się na jego poglądy.

      Jeśli chcesz wychować zagorzałego ateistę, musisz udzielać mu surowych lekcji religii. To zawsze owocuje dobrymi skutkami. (Nancy H. Kleinbaum)

      Czyli akcja rodzi reakcję.

      Usuń
    8. Oczywiście. Zawsze szwonizm intelektualny budzi opór.

      Usuń
  22. Ja wole taki fandom jaki pojawiał sie 1 raz w necie a mianowicie pony.mov, join the herd, cupcakes, itp. To miał ow sobie moc, a teraz...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty