mnie nie widać! yay!

czwartek, 11 lutego 2016

Obiady Czwartkowe #9 - "Czy dobrze jest być singlem?"

Obiady czwartkowe - Seria dyskusyjna ukazująca się regularnie raz w tygodniu o 17:00. Poruszane tematy nie są ściśle powiązane z kucykami, czy fandomem, a jedynie lekko do nich nawiązuje.

Witam was serdecznie na czwartkowym obiedzie. Chciałbym z wami porozmawiać o byciu singlem. Czy życie singla jest, aż tak kolorowe jak może się nam wydawać? Lecz najpierw, zgodnie z naszą tradycją, wyróżnię komentarz z poprzedniego postu, zamykając temat ścieżek dźwiękowych ze znanych filmów. Agnes Tasartir napisała:


Bardzo mi się podoba twoja wypowiedź, jest bardzo bogata w treść, tak swoją drogą też mam coś z humanisty ;) 

Ja też uważam, że oglądanie bajek dla dzieci nie odejmuje nic z "dorosłości", nie sprawia, że staje się zdziecinniały, czy niedojrzały. Wydaje mi się nawet, że osoby, które uważają to za jakiś dziwny przejaw infantylności, próbują być na siłę "dorosłe", w czasie gdy tak naprawdę zachowują się gorzej, niż wspomniane postacie z bajek. Myślę jeszcze, że "zabijając" w sobie to dziecko, coś tracimy. Znika w nas ciekawość świata, wrażliwość, życzliwość, zrozumienie dla drugiego człowieka, a potem życie wydaje się ponure, niekiedy doprowadzając nas do depresji, czego nikomu nie życzę.


Uwielbiam soundtracki z Władcy Pierścieni! Przypominają mi najbardziej epickie momenty w filmie! Bitwa w Helmowym Jarze, pod Minas Tirith, czy pokonanie Saurona w finale Powrotu Króla! Najbardziej epickie widowisko w historii kina! Wspaniałe! Lubię też utwory wokalne.

Co do spokojnej muzyki, lubię słuchać muzyki klasycznej, Beethovena, Mozarta, Bacha, Czajkowskiego, Vivaldiego... Podoba mi się także muzyka relaksacyjna, z odgłosami natury, śpiewem ptaków, szumem wody, morskich fal, to mnie uspokaja i łatwiej jest mi przejść okres stresów. 

Dziękuje Agnes Tasartir za twoją wypowiedź.

Przejdźmy teraz do nowego tematu naszych obiadów.

Czy dobrze jest być singlem?
(z perspektywy singla)


To zależy, kogo się spyta. Jeden ci powie, że tak, bo wtedy jest wolny niczym ptak i może robić, co chce, nikt mu nic nie zabroni, drugi, że źle, bo nie ma z kim spędzić samotnego wieczoru. W życiu zawsze jest coś za coś. W tym przypadku zyskamy "Wolność", ale będziemy za to samotni. Osoby, które w czasach szkolnych były istną duszą towarzystwa raczej nigdy nie zrozumieją ludzi, którzy pół życia spędzili w samotności.



Czy warto żyć sam? 

To pytanie pozostawię otwarte, żeby każdy mógł na nie odpowiedzieć. Odpowiem wam od razu, choć pewno w sposób wymijający, nie warto spędzić tej samotności wśród innych ludzi. Ludzie potrafią być momentami naprawdę podli. Może ktoś słyszał o zaszczutym psie? Jeśli pies będzie się czuł kochany za szczeniaka, w dorosłym życiu sam będzie przychodził do ludzi, ale jeśli pies będzie bity, w dorosłym życiu będzie się ludzi bał. Niekiedy dochodzi do takiego momentu, gdzie człowiek zamyka się w sobie i nie chce wracać do pewnych spraw. Może i czas leczy rany, lecz blizny pozostają, bo są zbyt głębokie. Tak jak po przedziurawionym płocie, z którego wyciągnięto gwoździe, dalej będzie dziurawy. Taki stan może trwać wiele lat. 

Singiel spotyka pary, mija ich na ulicy i zastanawia się dlaczego? Dlaczego inni są w związku, lecz ja nie? Czyżby ktoś go pominął? Czy to jest wynikiem osobistego wyboru, czy z konieczności? Zrządzenia losu czy świadomych decyzji? I taka osoba zadręcza się takimi wyrzutami sumienia, że przecież mogła coś zrobić, lecz nic nie zrobiła. Wybrała życie w samotności, które okazuje się błędnym wyborem. Widzi szczęśliwych ludzi, w czasie gdy on sztucznie się uśmiecha, udając, że jest szczęśliwy, w czasie gdy tak naprawdę życie w strasznym świecie. Pełnego smutku, goryczy, żalu, nieraz z nienawiścią do całego świata, winiąc go za całe nieszczęście. Powrót do normalnego życia jest zbyt trudny. Jeszcze gorzej, kiedy ktoś wymusza na nim "życie w związku", wtedy zamyka się jeszcze bardziej, tworząc wokół siebie kokon, do którego nikt nie ma prawa dostępu. Single może i są wolni, ale tak naprawdę są samotnymi wilkami. Życie pcha ich po świecie, to tu, to tam. Czują się wolni, wmawiając sobie, że są szczęśliwi, choć tak naprawdę jest inaczej...

Co jednak daje singlowi życie w związku? A co sobie ten singiel wyobraża, skoro jego wyobrażenie życia w związku są jedynie wyobrażeniami, lecz nigdy go nie doświadczył? Czy znajdzie tam szczęście? I czy jeśli to szczęście osiągnie, co zrobi, żeby trwało jak najdłużej? Czy jest gotowy się poświęcić, zrezygnować z czegokolwiek innego? Czy warto?


Różni ludzie potrzebują siebie nawzajem. Ich cechy się uzupełniają, a przeciwieństwa do siebie przyciągają. Może gdzieś na świecie jest osoba o podobnych zainteresowaniach, a może ma inne, lecz pomimo tych różnic dostrzeże w nas coś wyjątkowego? Nie będzie nas kochać za coś, czy pod warunkiem, a będzie nas kochać takiego jakim, jesteśmy, ze wszystkimi wadami i zaletami, nic by w nas nie zmieniła. Czy warto dla takiej osoby zrezygnować z wolności?

30 komentarzy:

  1. Teraz to są takie czasy że dziewczyny wolą "debili" i "półgłówków" niż normalnych i kulturalnych chłopaków i nie nie mam tu na myśli obrazić z żadnej z pań, wynika to z moich własnych doświadczeń i obserwacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w klasie tak jest. Im masz lepszy telefon, plecak itd. Tym bardziej cię lubią. Ja tego nie rozumiem. Na szczęście jestem normalna. Chyba. Aczkolwiek niedługo więcej osób będzie postępowac w taki sposób, co oznacza, że będę w mniejszości. To z kolei oznacza, że to co dzisiaj jest nienormalne, w przyszłości będzie uznawane za coś naturalnego. Siła wyższa.

      Usuń
    2. W mojej jest dokładnie tak samo. W dodatku według reszty grupy te "fajne" osoby zawsze mają rację. Ja do takich osób nie należę (już kiedyś o tym pisałam). Dla przykładu, parę dni temu pożyczyłam jednej z takich koleżanek długopis. Gdy dzisiaj poprosiłam ją o oddanie, ona zwróciła mi go bez wkładu, gdyż jej się wypisał i włożyła tam swój i musiała go odzyskać. Najdziwniejsze jest to że wszyscy inni uznali to za normalne.

      Usuń
    3. Teraz są takie czasy, że chłopcy wolą "plastiki" i "modnisie" zamiast normalnych i ciekawych dziewczyn. Bez urazy panowie, nawet jeśli zdecydowanie powinniście poczuć się urażeni.

      Usuń
    4. Ja wolałabym chłopaka który ZDAŁ każdą klasę, nie miał już kilku dziewczyn, dobrze się uczy, chodzi do kościoła. :) ;) :P

      Usuń
    5. Hm, czyli istnieją jeszcze młodzi katolicy? Dziwne.

      Usuń
  2. "Czy warto być singlem?"... Trudne pytanie. Chłopaka nie miałam, po prostu mam 13,75 lat i... no, uważam, że na to przyjdzie czas. Póki co, żadnych wniosków wam tu nie przedstawię. Bo, zwyczajnie, nie mam do czego porównać. Znam tylko jeden stan, singiel. Kiedy będę miała chłopaka, wysnuję wnioski.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc, jeszcze półtorej roku temu twierdziłbym, że lepiej jest być singlem, bo nie trzeba się martwić o nic innego niż o siebie. Tak z półtorej roku temu mówiłbym o wolności, swobodzie i innych zaletach bycia singlem. Ale odkąd sam poznałem tę specjalną osobę... uświadomiłem sobie, jak samotny tak naprawdę byłem. Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy, że może to nie my wybieramy sobie tą ścieżkę "samotnego wilka", tylko, może wykluczeni, może nielubiani, nie widzimy siebie w roli osoby społecznej. Świat nas nie chce, więc nie będziemy się do niego pchać. Z całego serca jednak nie życzę nikomu, aby zdarzyło mu się być samotnym przez długi czas. Mam to szczęście, że poznałem swoją drugą połówkę, jednak zawsze, kiedy coś nas rozdziela, choćby na krótki czas, samotność, w której zostaję, wżera się w umysł. Ci, którzy zostają singlami dla braku potrzeby do zamartwiania się nad innymi, nie wiedzą jakim szczęściem jest tak naprawdę się kim opiekować. Sprawiać, że ktoś czuje się u nas bezpiecznie. Oczywiście, wiele rzeczy trzeba poświęcić. Jak zawsze. Ale tak jak spoglądam na to, kim mógłbym być, a kim jestem teraz, kim jestem dla tej specjalnej osoby, stwierdzam, że jednak lepiej jest sprzedać tą wolność i beztroskę za to, co daje nam bycie z inną, zaufaną osobą. W końcu bycie istotą społeczną nie sprowadza się do tego, że żyjemy w grupach, tylko do tego, że po prostu żyjemy z innymi ludźmi. Introwertycy wolą towarzystwo pojedyńczych, zaufanych osób, ekstrawertycy czują się dobrze w grupie, ale nikt nie czuje się dobrze, gdy nie ma absolutnie nikogo, komu mógłby zaufać, kto mógłby mu pomóc w trudnych chwilach. Życie w związku niesie za sobą koszty, potrzebę martwienia się o innych, ograniczenia, ale w zamian spełnia nasze najbardziej podstawowe potrzeby psychologiczne: by być z innymi ludźmi i czuć się akceptowanym, potrzebnym. Introwertyzm i ekstrawertyzm określają tylko, w jaki sposób i z iloma osobami naraz spędzamy nasz czas.

    Odpowiadając na pytanie z tematu dzisiejszych obiadów: dobrze jest być singlem, czekając na znalezienie tej jedynej osoby. Źle jest być wiecznym singlem, wiodącym samotne życie dla samego siebie.

    Kurde bela Jasiek Mela, żem się rozpisał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Źle jest być wiecznym singlem, wiodącym samotne życie dla samego siebie."
      Ale dlaczego tak właściwie? I co rozumiesz przez "samotne życie"?. Brak drugiej połówki, czy całkowita izolacja od społeczeństwa?

      Usuń
    2. "Samotne życie", w sensie że życie bez nikogo, komu mógłbyś zaufać. Druga połówka, zaufany kolega, rodzina. Tak jak powiedziałem, bycie istotą społeczną nie oznacza życia w dużej grupie, tylko interakcje z innymi ludźmi. Będąc w dużym mieście, możesz czuć się samotny, a w domu z dwoma przyjaciółmi już nie. Nie chodzi o to, czy izolujemy się od "społeczeństwa" czy nie. Chodzi o to, czy komuś ufamy, czy jest ktoś z kim czujemy się wygodnie, swobodnie. Nie mając w klasie żadnych kolegów, możesz się czuć nieswojo na lekcjach, ale razem z kumplem możecie odwalać najdziwniejsze rzeczy na tej samej lekcji.
      Życie dla samego siebie jest złe dlatego... bo właściwie po co? Nie musisz nic robić dla nikogo innego, tylko dla siebie.
      (no dobra, przyznaje, drugie pytanie jest trudniejsze do odpowiedzi...)

      Od razu też chcę sprostować, że nie chodzi mi tutaj tylko o drugie połówki, trzecie ćwiartki i inne pierdoły tego typu. Chodzi mi ogólnie o osoby, którym można ufać, które mogą na nas polegać i tak dalej: przyjaciele, dzieci, podopieczni, nie wiem, twój psycholog, rodzina. W podsumowaniu użyłem sformuowania "tej jedynej osoby", bo pytanie z dzisiejszych obiadów było o to, czy lepiej jest być samym czy w związku. Ogólnie, moją ścianę można zastosować (chyba) do jakiejkolwiek relacji polegającej na zaufaniu.

      Taa... pytanie z tych obiadów albo nie zostało do końca dobrze sprecyzowane, albo zostało źle zrozumiane, bo można zarówno same pytanie jak i odpowiedzi rozumieć pod kątem kwestii samotności oraz pod kątem kwestii miłosnych. Nie są to może tak odległe tematy, ale trochę odmienne, bo miłość jest jednak silniejsza, a zaufanie można zastosować w większej ilości przykładów.

      Usuń
  4. Wolności, równości i braterstwa, nie jakichś miłości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe... Zawszę się uśmiecham jak widzę Dwoje ludzi zakochanych, Jakoś tak inaczej. Fakt że mamy taki dziwny czas że większość ludzi zatraciła swą, jak ja to nazywam "dziecinną niewinność" Stajemy się obojętni na wiele spraw. Choć być może dlatego jesteśmy samotni bo posiadamy to "coś" co przestało pasować do tego świata. Przyznaje bez bicia jestem singlem, ale czy jestem szczęśliwy? Nie zawsze a jeśli nawet to jest to krótkie szczęście wynikające z moich czynów, dokonań lecz nie mają one takiej wartości jak byś my to przeżywali z drugą połówką. Dużo w tym jest mojej winy że jestem samotny, raz zraniona dusza nie potrafi się tak łatwo podnieść choć nie że nie potrafię zaufać dziewczynie ale obawiam się tego że mogę jej nie dać tego co inni, jakoś się odnaleść z tym wszystkim nie mogę. Co prawda chciał bym spróbować z moją... Byłą?... Czasy szkolne kiedyś... Jeśli macie taką osobę która jest dla was ważna, to nie bójcie się jej powiedzieć że czujecie to coś do niej bo skończycie jak ja. Czyli jak?... A no rozmyślając dlaczego wciąż jestem samotnym wilkiem.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Podoba mi się także muzyka relaksacyjna, z odgłosami natury, śpiewem ptaków, szumem wody, morskich fal, to mnie uspokaja i łatwiej jest mi przejść okres stresów."

    Dajcie mi jeden dzień, a zabiorę was w takie miejsce, że do końca życia odgłosy natury będą wam się kojarzyć z najgorszymi koszmarami. Jeden dzień, 24 godziny, 1440 minut, 86400 sekund.

    OdpowiedzUsuń
  7. Single mają ciężej. Dużo ciężej. I jestem jak najbardziej w tej sprawie obiektywny. Gdyby tak nie było, to po prostu wszyscy byliby singlami.

    Ale, są rzeczy, których nie zrobisz będąc związku (i nie chodzi mi bynajmniej o spanie z właśnie napotkanymi nieznajomymi), ponieważ... No właśnie. Powodów może być tak naprawdę milion. Najprościej można to ująć, że związek wszystko komplikuje.

    Po za tym bądźmy szczerzy, w ilu związkach tak naprawdę mamy do czynienia z jakimś głębszym uczuciem? Jestem naprawdę szczęśliwy, że przeżyłem trzy takie związki.
    https://www.youtube.com/watch?v=aVUDdQS2UxA

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy temat. Cóż, ja nie jestem w stanie tak w pełni stwierdzić czy jest lepiej, czy gorzej. To po prostu zależy od każdego oddzielnego przypadku rozważanego. Każdy jest inny, nie można generalizować sfery uczuciowej człowieka.

    Wiadome jest to, że zawsze warto mieć kogoś, kto dba o Ciebie, a Ty o tego kogoś. Jest to bardzo przyjemne uczucie, wiedzieć że masz taką osobę, kochającą Cię, gotową dla ciebie zrobić wszystko. Pytanie brzmi czy dana osoba jest gotowa na taki związek, ponieważ bardzo łatwo jest komuś wyrządzić krzywdę, a mało co boli jak zawiedzenie w miłości.

    Jak wspomniałem na wstępie, każdy jest zupełnie inny i uważam że zgeneralizowanie wszystkich w tej materii jest niewłaściwe. Każda osoba będzie odbierała związek trochę inaczej, i prawdę mówiąc trzeba się zastanowić czy warto się spieszyć. Bycie w związku ma wiele zalet psychologicznych - ludzie tacy, gdy im się w takim związku wiedzie, są szczęśliwi, bo naturalnym jest że człowiek, jako de facto zwierze stadne, szuka zawsze innych osób do interakcji. Pytań zazwyczaj które zadajemy sami sobie jest mnóstwo: Czy to właściwa osoba? Czy to odpowiedni czas? Czy rozwinie się z tego coś więcej? Lecz jak dla mnie najważniejszym pytaniem powinno być: Czy na pewno jestem wystarczająco dojrzały/ła na takie coś. Bo nie jest problemem wejść w związek. Problemem jest to aby ta dwójka ludzi naprawdę potrafili ze sobą rozmawiać, przebywać itd. Z własnego doświadczenia wiem, że niektórym wydaje się że cielesność, jest rzeczą która potrafi utrzymać dwójkę ludzi ze sobą. Nie jest.

    Ale czy bycie samemu jest więc pozbawione zalet? czy tylko w związku ludzie mogą być szczęśliwi? Oczywiście że nie, każdy lubi czasem pobyć sam, chociaż nikt nie lubi być samotny. Ale jak już przedmówcy mówili, bycie singlem ma podstawowe zalety: wolność, możliwość własnego gospodarowania czasem, no i cóż, pewna oszczędność pieniędzy ;). Wydaje się że to takie nic, lecz naprawdę, jest to potrzebne.

    Osobiście wiem, że w pewnym momencie nachodzi taka relfeksja: "cholera mam już X lat, a jeszcze nie miałem/łam dziewczyny/chłopaka". Takiego czegoś doświadcza duża część nas, druga część z kolei miała lub ma kogoś zanim takie przemyślenia pojawiły się. W pewnym momencie ludzkiego życia po prostu przychodzi taka potrzeba uwarunkowana ewolucyjnie, by znaleźć swoją "drugą połówkę". Ale w momencie gdy okażę się że druga połówka nie jest naszą drugą połówką, pojawia się pustka, której się wcześniej nie czuło. A przynajmniej nie w ten konkretny sposób.

    Żeby to wszystko jakoś podsumować powiem tak: Warto, naprawdę warto zaznać miłości drugiej osoby, lecz jest to rzecz na którą warto czekać, a czasem poczekać trochę dłużej by mieć pewność, że to na pewno dobra osoba. Warto być singlem w oczekiwaniu na "tą jedną specjalną osobę".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo mądre słowa, podpisuję się pod nimi wszystkimi kończynami!
      Od siebie dodam jeszcze zasłyszane: lepiej czuć się samotnie będąc samemu, niż cierpieć samotność będac z kims zwiazanym.

      Usuń
  9. Kobiety som złe. Ja jestem ze swoją tylko dla szacunku i poważania, jakie zyskuję u ludzi przez jej atrakcyjność xdd (#Poważnie_na_90%_bo_trochę_się_cykam)(ni umim into hashtagi)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ona wie, że oglądasz MLP? Bo jeśli tak:
      1) Jeśli lubi cię takiego, jakim jesteś, co znaczy, że coś może z tego naprawdę wyjść.
      2) Gdzie ty ją znalazłeś? Ja też chce!!!

      Usuń
    2. Hmm... Wiesz, jestem bronym, ale nie jakimś psychofanem, nie afiszuję się z tym na każdym kroku, ale też się tego nie wstydzę. Ona o tym wie, ale nie przywiązuje do tego zbyt wielkiej wagi, uważa to chyba za kolejne moje nieszkodliwe dziwactwo :p

      Usuń
  10. Spójrzmy więc w takim razie jak funkcjonuje i jak zbudowana jest ludzka psychika. Człowiek, jako istota myśląca jest sam w sobie niezależny od każdego. Ale w życiu wszystkich z nas (naprawdę, nie ma wyjątków) pojawia się ZAUROCZENIE w kimś, lub czymś po zobaczeniu obiektu zainteresowań. Emocje temu towarzyszące, czyli m.in. szybsze bicie serca, ciśnienie krwi coraz większe, twarz czerwienieje się(często dostrzegane w przeróżnych komiksach, anime, kreskówkach), pobudzają nasz organizm. Jeśli w takim stanie poznamy tę osobę/rzecz, jest duża szansa na to, że skojarzymy sobie nowe odczucie z zakochaniem. ALE jeśli będą to negatywne emocje: (a ma się twardą psychikę) można to znieść obojętnie, lecz również (gdy to nas doszczętnie załamało) popaść w niemałą depresję, a w najgorszym przypadku odizolować od świata zewnętrznego. Takie zachowanie przejawiają też osoby różnego wyznania... ale mówmy o singlach i miłości. Jednak nie tak łatwo podzielić na grupy i podgrupy wszystkich zakochanych i niezakochanych. Każdy jest przecież inny, tak jak jego historia i przeżycia z nią związane. Pokieruję się moim przykładem. Nie czuję do nikogo jakiejś silniejszej więzi, chyba, że chodzi o wiarę (ale skupmy się jak już mówiłem wcześniej na temacie). Obserwując chłopaków z mojej klasy i całej placówki do której uczęszczam widzę jak 'bawią się' z dziewczynami. Uważałem to za normalne zachowanie, bo w końcu był to okres dojrzewania. W sumie ja też swój przechodziłem, ale w zupełnie inny sposób. Moje dojrzewanie, było dojrzewaniem trochę innego sortu. Nie interesowały mnie dziewczyny, chłopaki i inne rzeczy. Zwróciłem uwagę na to co uważałem za godne jej. Muzyka, sztuka, fotografia. Oczywiście inni tez mieli zainteresowania, takie jak sport, pedagogika, a nawet sztuka, lecz zawsze mieścili gdzieś zamiłowanie do płci przeciwnej, ja nie. Nie przejąłem się tym zbytnio, bo moje hobby mi wystarczało. Pojawił się jeszcze fandom. Oto rewolucja w mojej historii. Wreszcie mogę się wygadać na różny temat z kim zechce, nie będąc wyśmianym. Oczywiście moje zainteresowanie kucykami budziło pewne podejrzenia u osób przebywających w moim towarzystwie, ale jest już całkiem spoko. Dziewczyny uważały to nawet za 'słodkie'. Można to nazwać pewnym gatunkiem miłości do każdego (nie mówię o panseksualizmie). Po prostu ja nie mogę żyć bez ludzi,a ludzie? Właśnie. Poruszę teraz wątek miłości odwzajemnionej i nieodwzajemnionej. Kochać ze wzajemnością. To jest najczęstsze uczucie, towarzyszące wielu parom. A bez wzajemność? Też nie rzadko spotykane zjawisko. Ktoś czuje wstyd przed obiektem zainteresowania, bo boi się, iż zostanie wyśmianym. To jest etap początkowy. Trzeba działa jak najwcześniej, ale też nie prosto z mostu. Gdy się uda przechodzimy do wspomnianej kilka zdań wcześniej wzajemności. Bądź co bądź, jest też opcja, że nie zostaniemy zaakceptowani (friendzone). Nie należy się w takich sytuacjach poddawać. Tego kwita co pół świata jak to mówią (chyba). Wniosek końcowy? Być singlem można lubić, bądź nie. Ja uważam, że dobrze, ale co kto lubi...

    OdpowiedzUsuń
  11. Meh, mam wrażenie, że dużo osób postrzega związki jako dowód czyjegoś powodzenia lub niepowodzenia w życiu - no wiecie, masz chłopaka/dziewczynę to wszystko z tobą w porządku, jesteś zdrowy, potrafisz kochać, uff, tak trzymaj. Potem im bliżej trzydziestki tym większa troska rodziny i całego świata o twoje życie miłosne, próby swatania i wysyłanie do specjalistów od spraw sercowych i nie tylko ;)
    Nie wiem, osobiście nie ciągnie mnie do miłości i związków. W całym swoim życiu nie czułam do nikogo mięty, zresztą jako kobieta jestem dość... logiczna (INTJ w MBTi). Zawsze staram się słuchać rozumu, nigdy serca. Wolę dobrą, rozwijającą obie strony rozmowę niż wzdychanie i patrzenie sobie w oczy (rodzice śmieją się, że powinnam była urodzić się mężczyzną, bo jestem tak samo emocjonalna jak stereotypowy przedstawiciel silniejszej płci C;). Dobrze czuję się jako singielka. Zależność emocjonalna od drugiego człowieka jest czymś, na co nie jestem gotowa póki co przystać, czego najnormalnien w świecie nie chcę i nie szukam. Na szczęście najbliższa rodzina jest bardzo wyrozumiała. Gorzej z tą dalszą, no bo "jak tooo taaak, w tym roku kończysz 23 lata, twoje znajome już dawno zamężne, a ty nawet nie szukasz?! A kto dzieci będzie rodziiiił???". No, nie wiem kto, ale raczej nie ja ;)
    Może miłość jest trochę jak kot - im bardziej próbujesz ją złapać, tym dalej od ciebie ucieka, a przychodzi dopiero wtedy, kiedy przestaniesz ją gonić. Myślę, że nie ma co płakać nad byciem singlem ani przeżywać tego i wzdychać "a kiedy to moja kolej przyjdzie, buuu :C". Lepiej spożytkować ten czas na rozwijanie pasji i własnej osobowości, żeby ćwiczyć pewność siebie płynącą z naszego wnętrza, a nie gdzieś z boku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Meh, mam wrażenie, że dużo osób postrzega związki jako dowód czyjegoś powodzenia lub niepowodzenia w życiu - no wiecie, masz chłopaka/dziewczynę to wszystko z tobą w porządku, jesteś zdrowy, potrafisz kochać, uff, tak trzymaj."

      Jest w tym więcej prawdy, niż ci się wydaje, chociaż nie zmienia to faktu, że to strasznie stereotypowe myślenie. I krzywdzące przez to.

      Usuń
  12. Zdaję sobie sprawę, że wiele już napisałem o sobie na blogu, ale ten temat wymaga ode mnie pewnego zwierzenia się.
    Zacznijmy może od miłości. Chętnie bym znalazł partnerkę, lecz odnoszę wrażenie, że próbuję "oszukać przeznaczenie" i szukam dziewczyny na całe życie, pomijając tzw. "dziewczyny do chodzenia". Ostatnio się zastanawiałem czy to odpowiednia taktyka, brania parowania się dość poważnie jak na licealistę z niewielkim stażem. Wydaję mi się, że tego typu związki nie są warte uwagi, głownie przez ich niestabilność i... powiedzmy, że to nie mój typ kobiety. Cóż, czas pokaże.
    Mały-spory offtopic lub coś takiego:
    Straszliwie boję się żyć samotnie. Nie do końca w sensie związek-singiel, bo z tym się nie śpieszę i mam nadzieję, że kiedyś znajdę "połówkę", ale mam tu na myśli życie bez bliskich mi osób jak: rodzina, przyjaciele itd. Jak głosi (chyba) chińska klątwa: Obyś żył wiecznie, by widzieć jak wszystko, co kochasz umiera. Wiem, że na śmierć nie ma się w pływu, a sam mówię często, że obawa przed rzeczami, których nie da się zmienić, mija się z celem, ale... odejście z tego świata zapomniany przez wszystkich i samotny po prostu mnie przeraża. Tylko, że teraz pojawia się dylemat moralny: czy wolałbym umrzeć wcześniej od najbliższych i ich "zostawić", czy spojrzeć lękom w oczy i trwać przy nich, by nie czuli się tak ja. Oczywiście nie ma odpowiedzi.
    Przyznaję, że to być może niepotrzebna dygresja, ale lepszej okazji chyba nie będzie.
    Tyle chciałem przekazać.
    The end.

    OdpowiedzUsuń
  13. "Czy warto żyć sam? "
    samemu

    OdpowiedzUsuń
  14. Samo bycie w związku szczęścia nie da, tylko miłość. Obserwuję i znam wiele osób, które są w związkach, lecz nie czują się szczęśliwe. Brakuje w nich miłości. Aktualnie mam 18 lat, do 15 roku byłem sam, lecz wtedy chciałem w sobie coś zmienić. Uwolniłem się od wielu uzależnień, z którymi miałem problem i źle się z tym czułem. Odrzuciłem od siebie wiele grzechów i nieczystości(jestem osobą wierzącą), oraz zacząłem miłować ludzi, tak po prostu za nic. Wtedy poczułem się naprawdę szczęśliwy. Zacząłem podziwiać świat, który mnie otacza. Często zatrzymywałem się w codziennym pędzie, żeby popatrzyć na kilka źdźbeł trawy, na niebo, chmury, czy zachód słońca. Po prostu stałem, siedziałem, leżałem i podziwiałem to co mnie otacza do okoła, aż łzy leciały ze szczęścia. Czułem, że żyję. Czułem, że chciałem żyć! Często szedłem ulicą i miałem ochotę po prostu przytulać ludzi! To było dla mnie wspaniałe! Chciałem, aby inni też czuli taką miłość do świata oraz innych osób.

    Później znalazłem swoją pierwszą dziewczynę, lecz czułem się tak samo szczęśliwy, jak i przed. Miałem jednak więcej radości będąc w związku, jak i więcej bólu... Niestety jednak to wszystko nie wyszło i od jakiegoś roku znowu jestem sam.

    Aktualnie jestem trochę pogubiony, jednak wiem, że szczęście dawała mi miłość do bliźnich, życie bez uzależnień, wybaczanie wszystkim...
    Powoli zaczynam siebie na nowo naprawiać. Wolę jednak życie w samotności. Po prostu lepiej jest mi samemu z własnymi myślami... Wolałbym mieć prawdziwego przyjaciela od życia w związku.

    Nie mylcie szczęścia, z chwilami radości.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, dla mnie radość, to tylko ulotne chwilowe uczucie wywołane poprzez jakieś zdarzenie. Za szczęście uważam, za coś bardziej stałego. Dla mnie szczęściem jest Bóg, rodzina, bezinteresowna miłość do innych, oraz niesienie im pomocy. Także docenianie życia i zdrowia. PAX. :)

      Usuń
  15. Kiedyś odczuwałem ogromną potrzebę bycia z kimś. Teraz widzę tylko tą scenę https://youtu.be/bjIMVCh49fY?t=1m27s Taka jest prawda o ludziach samotnych którzy z czasem zaczynają dziwaczeć.

    OdpowiedzUsuń
  16. Życie w samotności nie jest złe. Wielu ludzi żyje samotnie tylko po to, żeby mieć więcej czasu na coś co może pomóc lub oddziałać na innych ludzi. Jest wiele osób działających bezinteresownie, które są samotne - ludzie nauki, pisarze, malarze, ogólnie artyści czy też jeszcze bardziej uogólniając ludzie mający wyraźny cel w życiu. Czy więc samotność jest zła? Nie jest zła, ponieważ bycie z kimś to pewien sposób spełnienia. Być może ludzie samotni spełniają się poprzez inne działania, ale są często przez to prześladowani przez to, że są "tymi innymi".
    Zaraz ktoś powie, że takie osoby tym bardziej potrzebują wsparcia. Ja natomiast powiem, że druga połówka też wymaga zainteresowania, co oznacza, że należy poświęcić na nią część swojego czasu. A co jeżeli ktoś na swoje "dzieło życia" poświęca całe dnie? Czy warto byłoby to hamować jeżeli przynosiłoby to wielkie korzyści wielu osobom (a nie tylko dwóm jak w związku). Byłoby to samolubne ze strony osób ze sobą związanych.

    OdpowiedzUsuń
  17. Single dzielą się na dwie grupy.
    - single prawdziwe, czyli ci, którzy po prostu są sami
    - single pozorne, czyli ci, którzy kogoś kochają, ale w życiu nie powiedzą, więc wszyscy uważają ich za singli.

    OdpowiedzUsuń
  18. Heh...
    Znalazłam pewnego razu bardzo ciekawy cytat:
    ''You want the company of someone so much. Yet you're used to being alone. So when someone is finally a constant in your life, you push them away".

    O co chodzi? Osoby, które znają angielski, z pewnością zrozumiały, dla pozostałych tłumaczenie: ''Pragniesz czyjegoś towarzystwa. Jednak jesteś przyzwyczajony do samotności. Więc kiedy w końcu ktoś staje się ważny w twoim życiu - odtrącasz go".

    OdpowiedzUsuń

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!