Buldożerem przez fanfiki VII


Autor poniższego tekstu jest: Mordecz

W razie Pożaru użyć kucyków!


Przenieśmy się wspomnieniami do września 2011 roku, kiedy w produkcji był polski dubbing pierwszego sezonu serialu o czwartej generacji kucyków, a nasz fandom dopiero raczkował. Już wtedy rodzimi pisarze chcieli jakoś zaistnieć w rozwijającej się społeczności, prezentując własne wyobrażenia o Equestrii. Im mniej było wiadomo o samym uniwersum, tym większe pole do popisu mieli piszący. Przed nami podróż przez jeden z długich i starych polskich opowiadań, kiedy to jeszcze nikt nie słyszał o bracie Twilight, a Discord miał pojawić się po raz pierwszy na ekranach amerykańskich telewizorów dopiero w przyszłym tygodniu.

Dawno, dawno temu, kiedy nikt jeszcze o Equestrii nie słyszał, istniał despotyczny alikorn. Jak to zwykle w legendach bywało - zły, zsyłający pożogę na całą krainę ciemiężca został ujarzmiony i pochowany w trudno dostępnym miejscu. Uosobienie wrogości do wszelkiego życia poprzysiągło powrócić na świat za sprawą swoich wysłanników zwanych Elementami Chaosu, słabszych synów i córek, bardzo podobnych do znanych z serialu powierniczek strony przeciwnej. 

Historię rozpoczynamy wraz z grupą poszukiwaczy podziemnej świątyni, gdzie wedle legend znajdował się pogrzebany Mroczny Władca Fire, alikorn żyjący w czasach Pradawnej Wojny i pragnący wrócić na wolność. Kierowana nikomu znanym pobudkom grupa poszukiwaczy pod przewodnictwem Soft Sound odkrywają zapomnianą przez wszystkich kryptę. Duchy Chaosu, nieodłączni słudzy dawnego władcy krainy, opętują naszych bohaterów. Teraz wystarczy znaleźć obecne Elementy Harmonii i przeprowadzić rytuał wskrzeszenia. W pierwszej kolejności porywają Twilight Sparkle, licząc na chęć uratowania jej przez pozostałe przyjaciółki.

Wszelkie konsekwencje decyzji podejmowanych przez strony obecnego konfliktu poznajemy z perspektywy kilku bohaterów. Jednym z nich jest rycerz, Sir Godryk z rodu Horseshoe, który wraz ze swoim giermkiem Kindquillem stara się uwolnić z opresji uwięzioną klacz. Drugą charakterystyczną postacią jest Luna. Księżniczka przyłapuje siostrę na paru podejrzanych decyzjach i w trakcie własnego śledztwa zostaje wplątana w sieć matactw utkanych na potrzeby wskrzeszenia władcy płomieni. Wszystkie dziejące się wokół wydarzenia nadają ponurego klimatu oraz wiszącej w powietrzu, chociaż dobrze znanej czytelnikowi, afery.
(domniemany wizerunek głównego antagonisty)

Na szczególną uwagę zasługuje budowana wokół intryga. Po obu stronach konfliktu dostajemy grupy kucyków, które powolnymi krokami próbują osiągnąć swój zamierzony cel. Chociaż na samym początku przewagę posiada grupa antagonistów, nasze Elementy Harmonii starają się nie dopuścić do wskrzeszenia Mrocznego Władcy. Z początku może nas urazić tendencja autora do informowania o szykowanym rytuale, planach porwania Twilight oraz rozpętania chaosu w Equestrii. Na szczęście potem rekompensuje wyjawienie całego misternego planu, tworząc sieć intryg, niedomówień oraz słodkiej niewiedzy bohaterów uczestniczących w historii. Z jednej strony psuje to unoszącą się w powietrzu nutkę tajemnicy, zaś z drugiej pozwala spojrzeć na wszystkie wątki oraz panujące relacje nieco inaczej.

Spośród wielu bohaterów przewijających się w rozdziałach, warto skupić się nad kreacjami specyficznej dwójki - Sir Godryka z rodu Horseshoe, którego przeszłość nie jest pełna heroicznych czynów, pomimo iście rycerskich zapędów podstarzałego ogiera oraz wiecznie zdystansowanej, niepewnej swoich możliwości Luny. Wraz z kolejnymi rozdziałami ta dwójka przechodzi największą metamorfozę, zachowując się przy tym wiarygodnie. Jeśli kogoś nie interesują pełne efektów specjalnych sceny, może ograniczyć swoją uwagę do stetryczałego rycerza oraz skonfliktowanej ze swoim alter-ego ksieżniczką.

"Kroniki..." zawierają w sobie wiele ciekawie przedstawionych wątków, które górowały w fandomie w czasach pierwszego sezonu. Wprawne oko powinno wychwycić inspirację Celestią jako tyranki, Nightmare Moon, mrocznymi klimatami fantasy, a nawet science fiction. W tekście można znaleźć kilka mrugnięć do czytelnika, zwłaszcza tego starszego i doświadczonego w fandomie, który już z niejednym stadem się spotykał i z niejednego kufla pijał cydr.

(śniadanie godne podniebienia każdego Elementu Chaosu!)

Niestety w wielu aspektach daleko "Kronikom..." do doskonałości. Jednymi z najbardziej dotkliwych uchybień są często ubogie opisy świata przedstawionego. Dla mnie, i pewnie dla wielu zwolenników akcji przeplatanej zmyślnie wplecionymi uzupełnieniami, stanowi to poważny problem, ponieważ doświadczamy zbyt wielu zjawisk oraz jesteśmy świadkami sytuacji, które wręcz wymagają lepszego wprowadzenia w historię. Czasami możemy odnieść wrażenie, że pospiesznie prowadzone sceny działają na niekorzyść, nie potrafią zbudować ani podtrzymać budowanego od początku ciężkiego klimatu.

Inny problem tkwi w ilości przeplatających się bohaterów, z którymi wielokrotnie mamy okazję się spotkać. Poza wcześniej wspomnianą dwójką jest jeszcze parę przyzwoicie przedstawionych charakterów, lecz lwia część niestety nie spełnia swojej roli. Główny zarzut kieruję do Spike'a, Elementów Harmonii(poza Fluttershy) oraz Duchów Chaosu - dostajemy całą grupę postaci, które nie potrafią zapaść w pamięć na dłużej niż parę godzin po skończonej lekturze. W trakcie historii jest kilka niewykorzystanych okazji, na które poświęcenie paru dodatkowych stron (a może i rozdziału, ponieważ takowe mają średnio po siedem stron) miałoby bardzo pozytywny wpływ na przebieg historii.

O ile wszystkie wydarzenia prowadzące do nieuchronnego zakończenia mają w sobie pewną dozę tajemniczości, tak samo zawiązanie najważniejszych wątków pozostawia trudny do pozbycia niesmak. Przez cały czas autor karmi nas zmyślnymi rozwiązaniami oraz ciekawymi pomysłami, by pod koniec uraczyć zabiegiem przypominającym drogę na skróty.

(z cyklu: "jak opowiadanie powinno się skończyć")

"Kroniki Equestrii: Nadejście Ognia" można z czystym sumieniem nazwać syntezą cukierkowego, serialowego świata z brutalnym odłamem opowieści fantastycznych. Fanfik, podobnie zresztą jak recenzowane wcześniej "Trzy Strony Medalu", przenosi nas do Equestrii pełnej zagadek z przeszłości, intryg oraz pytań, na które nie można udzielić jednoznacznej odpowiedzi.

Opowiadanie mogę polecić w pierwszej kolejności miłośnikom przygodówek oraz zwolennikom Księżczniczki Księżyca. Pomimo bijących z tekstu niedoskonałości, zaprezentowana historia można przypaść do gustu poszukiwaczom nieprzyzwoicie złych czarnych charakterów, światłych rycerzy oraz pięknych klaczy oczekujących na ratunek. Pozycja obowiązkowa dla pragnących przypomnieć sobie wątki przewodnie towarzyszące fandomowi po premierze pierwszego sezonu.

Ogólnie:
+ wątki Sir Godryka i Luny,
+ intryga zawiązana wokół porwania,
+ ogólny pomysł oraz realizacja,
+ ciekawe zakończenie,

- wielu bohaterów, mało charakterów,
- punkt kulminacyjny,
- szczątkowy opis świata przedstawionego,
- babole techniczne (brak justowania, dziwna zmiana czcionki po połowie rozdziałów itp.).

Ocena: 58/100
Autor: Nicz
Data premiery: 09.09.2011
Status: zakończony; 35 rozdziałów; ~250 stron
Gatunki: Adventure, Grimdark
Autor recenzji: Mordecz
Data publikacji recenzji: 15.04.2014

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Na Izis! Liczyłem, że to się skończyło...
      Już wolałbym, by ktoś uwolnił starego dobrego Yog-Sothotha z Pentagonu.

      Usuń
    2. FA-SCY-NU-JĄ-CE!
      Na pewno przed Tobą czytało tego posta wiele osób, ale nie czuły one dojmującej potrzeby pochwalenia się tym.

      Usuń
  2. Mordecz, jedna sugestia: pełny tytuł na początku. Tu nie musisz budować napięcia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... Może rzeczywiście powinienem wspomnieć o tym w pierwszym, drugim akapicie. Stare przyzwyczajenia :)

      Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty